5

Raz na tydzień robiliśmy porządki. Upieraliśmy swoje ubrania robocze i pastowaliśmy buty. Siedziałem na swoim łóżku i polerowałem swoje trapery. Kątem oka spoglądałem na Malcolma, który beznamiętnie wpatrywał się w podłogę. Frank chyba również zauważył, że coś jest nie tak. Podszedł do niego i usiadł obok. Malcolm nawet nie zareagował.

- Wszystko w porządku? - spytał, kładąc dłoń na jego ramieniu.

Malcolm szybko ją strącił i wybiegł z sypialni.

Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje.

***

Po wszystkim mieliśmy kontrolę. Na dziedzińcu ustawialiśmy się w rzędzie, a opiekun Green sprawdzał stan naszych ubrań. Kiedy podszedł do mnie i nachylił się, by sprawdzić czystość kołnierzyka koszuli, odezwałem się:

- Wyczuwam alkohol

Poczułem na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Najbardziej przerażał mnie wzrok profesora Greena. Jednak nie ukrywam, jego wściekłość przyniosła mi ogromną satysfakcję.

- Taki jesteś odważny? W takim razie znajdziemy ci zajęcie

Za karę musiałem do wieczora przerzucać cegły z jednego miejsca w drugie.

Wracałem z obiadu, kiedy zobaczyłem Gerarda przerzucającego cegły. Nie wiedziałem, co w niego wstąpiło. Kiedy jesteśmy sam na sam, jest zupełnie inny. Green go nienawidzi. Zresztą, cała nasza grupa trzyma go na dystans. Ostatnio słyszałem, jak jakaś dwójka obgadywała go w łazience. Zrobiło mi się przykro. Wiedziałem, że nie mogę zostawić tego w spokoju. Gerard jest cudownym człowiekiem, jednak nie wszyscy potrafią to zobaczyć. A może to ja jednak jestem dziwny?

***

Kiedy profesor Green odprowadzał mnie wieczorem do sypialni, byłem padnięty. Nie czułem rąk, nóg i jedyne co miałem ochotę zrobić, to położyć się spać.

Stary wąsacz zanim zamknął za sobą drzwi rzucił:

- Myślisz, że jesteś inny? Zobaczymy

Przecisnąłem się przez znajdujących się w drzwiach ludzi i wszedłem do środka

- Kochany braciszku! Mam nadzieję, że wrócisz na święta. Mama powiedziała, że upiecze twój ulubiony piernik. Wiem jak bardzo kochasz piernik!

Jakiś chłopak z naszej grupy stał na moim łóżku i czytał listy od Mikey'ego.

Nie wytrzymałem.

Rzuciłem się na niego i zacząłem na oślep celować pięściami. W sypialni zapanował gwar. Wszyscy krzyczeli coś do siebie i dopingowali tego drugiego. Poczułem, jak ktoś próbuje mnie odciągnąć. Jednak wściekłość zakryła mi oczy.

- Gerard! Zostaw go! - usłyszałem głos Franka pośród ryku tłumu. To on próbował mnie odciągnąć.

- Odsuń się! - ryknąłem w jego stronę, jednak za późno. Mój przeciwnik zaserwował mu cios prosto w brzuch. Iero upadł na ziemię zwijając się z bólu, a ja dalej okładałem tego typa. Teraz już podwójnie. Za listy i za Franka.

Rozdzielił nas dopiero profesor Green

***

Siedzieliśmy pod gabinetem dyrektora. We trójkę. Tamten trzymał się za podbite oko, Frank za brzuch. Ja nie przejmowałem się wcale tym, że lecąca z nosa krew brudzi mi ubranie.

Z gabinetu wyszedł dyrektor, a zaraz za nim profesor Green. Zaczęli coś do siebie szeptać.

- Dostaną połowę racji - wyłapałem z ich rozmowy.

Poczułem jak czyjaś ciepła dłoń chwyta moją. Podniosłem głowę i ujrzałem duże oczy Iero. Był przerażony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top