•12•

Dotarcie do Rosji nie zajęło mi dłużej niż 2h. Wylądowałem na pierwszej lepszej łące, więc kilkanaście metrów musiałem jeszcze przejść. W odrzutowcu znalazłem schowek z kilkoma rzeczami podpisany "przebranie cywila". Tak więc teraz przechodziłem uliczką obok teatru Bolszoj w czapce z daszkiem oraz okularach przeciwsłonecznych, czyli profesjonalnym przebraniu cywila. T.A.R.C.Z.A. byłaby ze mnie dumna za ten czyn. Kto wie, może Nick teraz mnie widzi (nie zdziwiłbym się zbytnio, to jest Nick) i szykuje mi się awans? O ile w ogóle mnie tam jeszcze chcą. Ale mam nadzieję, że Fury trochę się pofocha, a potem mu przejdzie i będzie chciał odzyskać najlepszego agenta z powrotem.

Warto mieć marzenia, prawda?

Stanąłem przed wysokim, dość obskurnym budynkiem. Pokryty był szarym tynkiem, na którym już od dawna był bluszcz, a jego dach cały  był czarny. Zdziwił mnie również totalny brak okien i tylko jedne drzwi. Pewnie było ich więcej, tylko ja jestem ślepy.

Podsumowując: były tylko jedne drzwi.

Drzwi pilnowało dwóch strażników. W zasadzie nie problem, ale zapewne włączy się jakiś alarm i wtedy będę miał przejebane. Jeśli ogólnie mnie zobaczą, będę miał przejebane. Przecież wtedy wybiegłem z naszego domku za Natashą, nie było opcji żeby mnie nie zauważyli. Więc jak mam tam wejść...? Ach, no tak. To właśnie ten moment, kiedy twój wzrok napotka wejście do kanałów i nie masz jak zbudować odpowiedniego napięcia. Do dupy z czymś takim. No ale dla Nat zrobię wszystko!

•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•

Według mojego lokalizatora znalazłem odpowiednie wejście do tej całej bazy. Całe szczęście, że zajęło mi to nie więcej niż dziesięć minut, bo śmierdziało tam okropnie. Schowałem pikające urządzenie do kieszeni i wszedłem po drabinie. Odczułem ulgę, kiedy poczułem w nozdrzach świeże powietrze, ale jeszcze większą, kiedy nie ujrzałem  żadnego agenta. Znalazłem się chyba w jakiejś piwnicy, choć bardziej można byłoby nazwać to pomieszczenie bunkrem. Było małe i oprócz wejścia do kanałów nie było w nim totalnie nic. Ujrzałem jednak przed sobą wyjście (czyt. dziurę w ścianie) i nie wahając się ani chwili wyszedłem na korytarz wyglądający prawie identyczne jak tamta izolatka. Wąski, grzyb na ścianach, odpadający tynk, wszędzie metalowe rzeczy. Ostrożnie poruszałem się przy ścianie, byłem przygotowany do walki. W środku budynek okazał się istną plątaniną korytarzy, więc musiałem korzystać z pomocy mojego lokalizatora.

Po powaleniu kilku zapewne nic nie znaczących agentów, dotarłem na piętro, na którym powinna znajdować się Natasha. Serce waliło mi jak szalone. "Zaraz ją znajdę, w końcu ją zobaczę, uratuję ją" powtarzałem jak mantrę w głowie. W duchu modliłem się, aby żyła. Nie darował bym sobie l, gdy umarła...

Odnalazłem drzwi, które oddzielały mnie od dziewczyny. Byłem szczęśliwy, że zaraz ją zobaczę. Tylko otworzyć te cholerne drzwi. Eh, żeby to było takie proste. Drzwi pancernych nogą nie wyważę. Chyba że tą nie robiącą większego zamieszania, małą bombą "pożyczoną" od mojego dyrektora. Oddam. Kiedyś. Być może.

Podłączałem właśnie bombę, kiedy usłyszałem kroki. Jakie szczęście, że byli to tylko nowicjusze, którzy nawet nie wiedzą jak włączyć alarm. Uporałem się z tą czwórką w niecałe pół minuty, a następnie, jak gdyby nigdy nic, wróciłem do wysadzania drzwi. W zasadzie to...zamrażania drzwi. Sam się zdziwiłem, nie wiedziałem, że to tak działa. Tak czy siak, drzwi z trzaskiem upadły na ziemię, a ja zacząłem odliczać czas do przybiegnięcia innych wrogów. A przynajmniej starałem się liczyć, bo gdy drzwi upadły zobaczyłem ją. Siedziała przywiązana do krzesła, pobita i wygłodzona. Pomimo to jej włosy zachowały swój cudowny odcień czerwieni, a oczy ten piękny, szmaragdowy połysk.

Otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Zapewne spodziewała się tego, ale i tak na mój widok uśmiechnęła się lekko. Po kilku sekundach stania i patrzenia sobie w oczy wyrwałem się z transu i podbiegłem do rudowłosej, jednocześnie uwalniając jej ręce i nogi i pomagając wstać. A w zasadzie podnosząc ją, bo ona sama nie miała już siły.

- Clint... - wyszeptała ostatkiem sił. Stanęła na wprost mnie podpierając się na moich barkach.

- Ciii, już dobrze. Jestem tutaj - powiedziałem odgarniając jej włosy z twarzy, a następnie pocałowałem lekko jej usta. Zakrwawione, sine, a jednak silne i wytrwałe usta. Po chwili jednak oderwała się ode mnie i odparła:

- Nie ma czasu - a po chwili dodała z uśmieszkiem - dokończymy potem.

Odwzajemniłem uśmiech, a Natasha rozpoczęła próby ucieczki o własnych nogach, na co oczywiście jej nie pozwoliłem. Wziąłem zmarnowaną zielonooką na ręce i zaniosłem w stronę wyjścia. W pierwszej chwili szło nawet spoko. Później niestety goniła nas już cała armia agentów KGB. Wystarczyły jednak tylko bomby dymne, aby zgubić wrogów, więc pędem ruszyliśmy w stronę kanałów.

•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•

Bez większego trudu uciekliśmy z bazy. Przystanęliśmy w jakieś uliczce i dopiero wtedy zauważyłem jak bardzo ranna jest Natasha. Siniaki miała praktycznie wszędzie, jej kostium był w większości podziurawiony. Jej prawe ramię było całe zakrwawione, rana wyglądała jakby sprzed kilku dni. Za to przy udzie miała ranę postrzałową, zapewne świeżą, bo krew swobodnie płynęła z niej po reszcie ubrań.

- Dobry Boże - powiedziałem, zastanawiając się jakim cudem rudowłosa wciąż jeszcze żyje.

- Mogło być gorzej... - zaczęła, ale gdy napotkała mój wzrok szybko zamilkła. Dobrze wiedziała, jak bardzo nienawidzę, kiedy Nat w ogóle nie dba o siebie. Nic już nie mówiła, tylko podeszła i wtuliła się we mnie. Staliśmy tak chwilę, po czym zabrałem zielonooką do odrzutowca. Po wejściu do maszyny ostrożnie położyłem ją na siedzeniach, a sam poszedłem po apteczkę. Kiedy opatrywałem rany Natashy, dziewczyna cały czas patrzyła na mnie ze smutkiem. Po chwili zaczęła:

- Clint...

- Spokojnie, już dobrze - powiedziałem łagodnie głaszcząc ją po włosach.

- Dzięki - wyszeptała jeszcze. Zapanowała cisza którą ona po chwili przerwała pytaniem. Serce mi się złamało, bo nie potrafiłem na nie odpowiedzieć.

- Co dalej?

•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•~•

Dziś piątek. Rozdziały miały być w czwartek. Wiem.

Ale jestem po próbnych, poza tym wyciągam jeszcze oceny ile się da. I chyba się opłacało, bo mam tylko jedną czwórę i dwie szóstki, a reszta to piątki więc no...

Jeszcze za 2h jadę na uro do crasha, także ten.

Btw
Pewna nie jestem, ale jest taka opcja...
Chyba zawieszę tą książkę. Po prostu ostatnio w ogóle nie mam weny, ani chęci. Ten rozdział według mnie jest do dupy. Nie wiem, czy dam radę. Zobaczymy za tydzień.

Do next!❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top