18. On
Zrobiliśmy sobie kolacyjkę i gadaliśmy ze sobą jak gdyby nigdy nic, do puki nie przypomniała mi się rozmowa Yuwon ze swoim byłym narzeczonym. Brzmiał trochę żałośnie, ale najwidoczniej zależało mu na Yuwon, skoro tak na mnie zareagował.
-Yuwi?- zacząłem, gdy przełknąłem kolejny kęs.
-Tak?
-Kochałaś kiedyś tego, swojego byłego narzeczonego?- zacząłem, starając zachować powagę. Dziewczyna popatrzyła na mnie jak na głupka.
-No...skoro był moim narzeczonym, to najwidoczniej tak. Dobrze się kiedyś dogadywaliśmy i w ogóle...
Widziałem, jak się uśmiecha pod nosem.
-Pamiętam nawet...jak zabrał mnie kiedyś z jednego, bardzo ważnego wykładu na uczelni i zabrał na lotnisko. Spakował jedną moją walizkę i powiedział, że lecimy do Kalifornii. Z jednej strony byłam prze szczęśliwa, ale z drugiej nie wiedziałam dlaczego. Dopiero jak wylądowaliśmy w Stanach, powiedział, że załatwił nam bilety na koncert Eminema.
Ja zawsze chciałem pojechać jego koncert i zobaczyć rapera na żywo. Mogłem jej tylko pozazdrościć.
-Byłaś na Eminemie?! Wow!
-Sam koncert był niesamowity, ale...
Zawsze jest jakieś „Ale". Nawet jeśli chodzi o rapowy koncert.
-...niestety resztę naszego wyjazdu zepsuł mi sam Bao...
Dobrze, że to nie była sprawka rapera. Nie wybaczyłbym mu!
-...Okazało się, że Bao nagle zaczął wypominać mi to, że kiedyś wyjechałam sama do LA na jakieś spotkanie z kochankiem i że niby go zdradzam.
-A zdradziłaś go?- zapytałem z ciekawością.
-Nie. Wyjechałam tam w sprawach związanych z firmą architektoniczną, dla której pracowałam kiedyś jako stażystka i której pracuję do teraz...już nie jako stażystka...
Nic mi nie mówiła, że pracuje jako architekt...Ilu rzeczy jeszcze o niej nie wiem? Ciekawe.
-Pół roku później, nakryłam go na zdradzie z dziewczyną w jego własnym biurze. PRZEZ PIERDOLONE DWA LATA, ANI RAZU SIĘ NIE KOCHALIŚMY, A DWA MIESIĄCE PRZED ŚLUBEM, ZŁAPAŁAM GO NA PIEPRZENIU SIĘ Z JAKĄŚ LAFIRYNDĄ!- wrzasnęła ewidentnie bardzo zdenerwowana.- Traktował mnie jak śmiecia i manipulował, a ja głupia kochałam go jak nikogo innego i nabierałam na wszystko co mi mówił...
W jej oczach, pojawiły się nagłe gorzkie łzy. Walnęła ręką mocno w stół, o mało co nie przewracając jej szklanki z wodą.
Zależało jej na nim. Nie była przygotowana na to, że ją skrzywdzi. Yuwon nie była osobą, która była łasa na kasę. Chciała jedynie bezpieczeństwa i miłości, a z tego względu, że jej nie dostała i nie miała przez długi czas, zrobiła się jeszcze bardziej zamknięta w sobie, co niszczyło ją od środka. Widziałem to.
Spokojnie wstałem z krzesła, podszedłem do niej od tyłu i zacząłem całować jej policzek, do puki się nie uspokoiła...tak samo jak dzisiaj rano.
Jej oddech momentalnie się uspokoił, a serce zwolniło. Nie dziwiłem jej się. Też kiedyś się zawiodłem na osobach, na których mi zależało.
-Dziękuję, że jesteś. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby nie Ty.
Podniosła głowę lekko do góry, by na mnie popatrzeć.
-Zawsze przy Tobie będę. Pamiętaj.
-Pewnie.
Przelotnie pocałowałem jej czubek głosy i wróciłem do jedzenia. Zmieniliśmy szybko temat rozmowy, na co Yuwi się uśmiechnęła.
Po kolacji, włączyliśmy jakiś film i rzuciliśmy się na kanapę. Yuwi położyła się na mnie i masowała moją prawą dłoń. Ja natomiast opierając się o kanapę, miziałem drugą ręką czubek jej głowy.
-Jak się masz?- zapytałem spokojnie.
-Wszystko jest dobrze. Za dwa dni idę na wieczór panieński mojej szwagierki, a za cholerę nie wiem, na co trzeba być przygotowanym.
-Nie byłaś przypadkiem na panieńskim swojej siostry?
-Nie. To był czas, kiedy byłyśmy bardzo ze sobą pokłócone. Ja wyjechałam z Korei na rok do Japonii, ona zajmowała się przygotowaniem ślubu i dwuletnią Narim i nie za bardzo chciałyśmy ze sobą gadać.
Mówiła to z większym spokojem, niż kiedy opowiadała o Bao.
-O co się pokłóciłyście?
-O pieniądze. Była winna mi pewną sumkę, którą jej pożyczyłam. Nie zaprosiła mnie ani na panieński, ani na ślub. Ten telewizor...- pokazała na przedmiot przed nami.-...miał być dla nich z okazji ślubu, ale zgubiłam paragon, a nie chciałam im nic dawać, więc go zatrzymałam. Musiałam sprzedać aż 4 moje najlepsze plany mieszkań, żeby na niego zarobić.
-Przecież lepiej im byłoby dać pieniądze za ślub...w sumie jak zawsze.
-Nie...i tak musieliby sobie nowy telewizor kupić, więc gdybym im to dała, wyręczyłabym ich i nie marnowaliby czasu.
-W sumie...sam bym taki chciał. Powiedziałaś jej potem, że on miał być dla nich?
-Nie. Nie chciało mi się.- powiedziała, po czym zaśmiała się wrednie. -A dla brata i szwagierki kupiłam gofrownicę i maszynę do lodów. Niech utyją, a ja będę wyglądała przy nich na modelkę.
Zrobiłem to samo i pocałowałem ją w policzek.
-Moja mała złośnica.
-Tylko twoja...
-...I nikogo innego.
Poprawiła sobie miejsce i położyła się delikatnie na moim barku, co niestety było bardzo bolesne. Syknąłem z bólu i inaczej usiadłem. Dziewczyna automatycznie się odsunęła i odwróciła się w moją stronę, chcąc jakoś pomóc.
-Cholera...Yooni. Przepraszam. Bardzo Cię boli? Może przyniosę okład z zamrażarki?
-Nie...To chwilowy skurcz...- bąknąłem, by ją uspokoić.
-Od kiedy to masz?- spytała z niepokojem. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał jej powiedzieć.
-Od naszego debiutu. Zaczęło się gdzieś...w 2012-13...? Oba są zjechane.
-I nic z nimi nie robiłeś? Żadnych rehabilitacji? Niczego?
-Oczywiście, że robiłem...
-...Ale chyba z marnym skutkiem, skoro nadal cię boli.
Powoli się do mnie przybliżyła, ściągnęła mi sweter z ramion i pocałowała mój bolący bark.
-Bardzo boli?- zapytała ponownie.
-Teraz już nie.- odparłem z delikatnym uśmiechem. Yuwi delikatnie mnie przytuliła i schowała twarz w zagłębieniu mojej szyi. Zrobiłem to samo, ale mocniej, nie chcąc, żeby szybko ode mnie odeszła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top