3. On
Po rozmowie telefonicznej, usiadłem na kanapie w salonie, chcąc się zdrzemnąć. Po chwili znienacka, obok mnie pojawił się Namjoon.
-Yoongi?-Zaczął, na co ja się wystraszyłem.
-Nie tak nagle!
-Sorki. Chciałem zapytać się o te dwa zaproszenia, które pół godziny temu, natychmiast kazałeś wysłać...
-No? Co z nimi nie tak?- Zapytałem pół przytomny.
-Nie, nic. Tak tylko chciałem się dowiedzieć, do kogo je wysłałeś.
-Do takich jednych...moich znajomych...Coś jeszcze?
-Nie. To wszystko.
Pogłaskał mnie po głowie i poszedł do kuchni.
Przecież nie mogłem mu powiedzieć, że zaprosiłem Yuwon i jej siostrę na koncert...Jeszcze nie teraz.
Już chciałem zacząć swoją ukochaną drzemkę, kiedy to znów ktoś postanowił mi ją przerwać.
-...Ale serio urocza była ta dziewczynka. Sam chciałbym się z nią pobawić w chowanego.
-Pewnie potem, poznałbyś jej mamę...
-...Wolałbym ciocię. Nasze dzieci wychowywalibyśmy na spokojnie.
-...Chciałbym być ojcem.
-Ale chyba najpierw, trzeba mieć żonę, co nie?
-Tak. Osobę, która Cię nie zdradzi, nie zostawi, będzie o wszystko dbała...
-...A ja będę dbał o nią!
-Dokładnie! I musi bardzo kochać.
-Oboje musimy się kochać nawzajem, że...
Jak tak ich słuchałem, przez głowę przechodziły mnie różne, niepokojące myśli.
Też chciałbym być dobrym mężem i super ojcem...Muzyka i szczęśliwa rodzina to cudowne połączenie...,tylko że, która by wytrzymałaby z takim leniem i ponurakiem jak ja...I wtedy pomyślałem o Yuwon i jej pięknym, troskliwym uśmiechu, którym mnie wtedy obdarzyła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top