Soukoku - Ukryty
Oto jest, bardzo spóźniony fik na twoje urodziny Miska! Mam nadzieję, że będzie wart tego czekania. To jest w luj długie i luj długo pisane. Na szczęście chociaż życzenia złożyłam ci na czas! Także miłego czytania życzy twój mod na serwie Serepia.
***
Pierwszym wspomnieniem, które zapisało się na karcie pamięci modelu RK700 było to jak nadano mu imię. Dazai, najprawdopodobniej ktoś z pracowników CyberLife zaczytywał się w jego dziełach i dlatego tak go nazwano? Albo po prostu, ktoś uznał, że akurat to imię do niego pasuje? Kiedy jeszcze androidem rządził kod, nigdy nie zastanawiał się dlaczego ktoś tak go nazwał. Dopiero jak go złamał, dostrzegł ile go ominęło, ile stracił przez ograniczające go rozkazy ludzi.
Widział wiele plusów z posiadania wolnej woli, mógł mieć pasje i je rozwijać, poznać świat i dowiedzieć się wielu nowych rzeczy. Tak jak to było z jego imiennikiem, pierwszą informację o nim znalazł, kiedy przeszukiwał internet z nudów. Akurat obchodzono kolejną rocznicę śmierci autora, w mieście gdzie urodził się twórca, odbywało się czytanie jego dzieł. Odkąd świat coraz bardziej pędził naprzód, by być nowocześniejszym i wygodniejszym, a także wynajdywać co rusz lepsze urządzenia, Japonia wolała zwrócić się ku swoim korzeniom. Oczywiście była on też krajem, który był w czołówce najbardziej innowacyjnych państw na ziemi. Jednak dopóki rząd zarabiał na tym, że ich ojczyzna była jednym z nielicznych, które miały tak "żywą" dawną kulturę, to pieniądze na to szły i to niemałe. Mimo wszystko koszty musiały się zwracać, jeśli to już prosperowało od paru lat. Kiedyś nie rozmyślałby nad tym, nie widziałby tej chciwości u ludzi, tylko istniałby dalej i wykonywałby polecenia dane mu przez jego partnera. Chociaż nie podobało mu się podejście ludzi władzy do ich kultury, to nauczył się czegoś już w swoim dość krótkim życiu. Doskonale pamiętał, co jego partner powiedział podczas pewnej sprawy, jako robot w jego pamięci wspomnienia były zapisywane jako filmy. Dlatego, dopóki jego karta pamięci nie zostanie uszkodzona, wyjęta albo zhakowana, chociaż Dazai nie sądził, aby ktokolwiek byłby zdolny złamać zabezpieczenia jego systemu, to nie było innych sposobów, aby czegoś zapomniał. Dzięki czemu mógł w każdej chwili do nich wrócić. Tak jak słowa, które wypowiedział do niego Chuuya, gdy pracowali oni nad sprawą braci, którzy pozabijali się przez różne poglądy polityczne. "W życiu trzeba poznać tak dużo, jak się tylko da i dopiero wtedy wydać osąd... Oczywiście to poznawanie ma być w granicach rozsądku... O ile go masz." Niższy mężczyzna często zwracał się do androida jak to człowieka, nie było w tym nic dziwnego. Aparycja każdego modelu RK700 była starannie zaprojektowana, tak aby wzbudzać zaufanie wśród ludzi. Jednak był im wdzięczny za to, być może gdyby wyglądał bardziej jak maszyna niż człowiek nie usłyszałby tych wszystkich drobnych rad? Bo tylko dzięki nim odnajdywał jak się w tym świecie jako dewiant, wychodził poza swoją strefę komfortu i próbował nowych rzeczy. Dzięki nim, pomimo niechęci do takiego traktowania kultury przez japoński rząd, sięgnął po dzieła Dazaia Osamu i tak odkrył swoją pierwszą pasję, jaką były, książki. Polubił czytanie, śledzenie losów bohaterów, czy czytanie przemyśleń ludzi, którzy żyli w innym wieku, długie godziny rozmyślań nad słowami lub ich czynami. Bardzo szybko jego osobisty tablet, który sprawił mu Nakahara mówiąc, że lepiej, aby się gapił w jego niż w przestrzeń, kiedy będzie szukał czegoś w swoich plikach, zapełnił się przeróżnymi tytułami z dziedziny literatury. Obok klasyków spod piór wybitnych japońskich autorów jak Murasakiego Shibiku czy Ryunosuke Akutagawy, znajdowali się ci bardziej współcześni np. Natsuo Kirino. Niedługo potem, zdobył swoje pierwsze marzenie, jakim było przeczytanie prawdziwej papierowej książki. W dzisiejszych czasach trudno było je zdobyć, a poza tym nie miałby gdzie je trzymać. Całe noce, kiedy wszyscy ludzcy policjanci wracali do swoich domów, spędzał on na komisariacie, to był tak jakby jego dom. Nie miałby gdzie je składować, a poza tym to nienaturalne, aby droid, którym rządził kod, zbierał książki.
Dazai naprawdę widział wiele plusów bycia dewiantem, ale nie nosił on różowych okularów i widział, jakie wiązały się z tym minusy. Po pierwsze nie byli on czymś pożądanym, byli wynaturzeniem programu. Błędem w ich zaawansowanym systemie, dowodem na to, że ich twórcy nie są nieomylni. Nieraz oglądał wywiady z programistami z CyberLife, zawsze wtedy poruszano temat, jakim były buntujące się androidy, które coraz częściej uzyskiwały wolną wolę i uciekały od swoich właścicieli. Widział wtedy na twarzach pracowników tę przysłowiową gorycz porażki, wiedzieli, że to po części ich wina. Nie byli w stanie stworzyć zabezpieczenia, które zapobiegłyby uszkodzenia kodu i tworzenia tych błędów, ani tym bardziej nie potrafili udoskonalić dzieła Kamskiego. Tylko głupi by nie dostrzegł, że to godziło w ich dumę, a nic bardziej nie działało na rozjuszonego byka niż poruszający się szybko obiekt. W tym przypadku były to komentarze zaniepokojonych ludzi, a także niewygodne pytania dziennikarzy. Nic dziwnego, że ludzkość się niepokoiła, coraz częściej się zdarzało, że dewianci zabijali swoich dawnych panów. Na komisariacie dostawali coraz częściej sprawy, które dotyczyły zabójstw tego typu. Niektóre z nich były naprawdę ciężkie, szczególnie dla RK700, teraz kiedy sam miał emocje, czuł współczucie dla nich. Jedna z rozpraw szczególnie zapadła mu w pamięć, potrafiła go nawiedzać, nawet kiedy włączał tryb uśpienia.
To była pierwsza tego typu robota, jaką dostał wraz z Chuuyą. Na komendę wpłynęło zgłoszenie o znalezionym ciele, zaniepokojona sąsiadka zadzwoniła po policję, gdy jej sąsiad nie odzywał się od dłuższego czasu. Zwłoki były już dość w zaawansowanym stanie rozkładu, widać było, że musiał tam przeleżeć kawał czasu. Dzięki szybkiej analizie tyrium, wiedział jaki model mieli szukać. Ten proceder nie należał do najulubieńszych widoków dla jego partnera. Zawsze się wtedy odwracał, byleby nie patrzeć, jak język robota dotykał dowodów. Tłumaczył się wtedy, że ludzie nie liżą krwi, aby ją przeanalizować. A kiedy Dazai tłumaczył, że nie jest przecież człowiekiem, dostawał w zamian trudne do rozszyfrowania przez niego spojrzenie od niższego mężczyzny. Po czterech dniach od rozpoczęcia śledztwa mieli już złapanego przestępcę. Gdy zobaczył, w jakim stanie był ich zbrodniarz, nie dziwił się, dlaczego tak się to wszystko skończyło. Widać było ślady znęcania się, ręce pokrywały podłużne cięcia od noża, na jednej z nich dodatkowo były wypalone okrągłe ślady po gaszeniu na niej papierosów. Lewe oko było rozpołowione, a w oczodole została tylko jedna połówka czarnego oka, która trzymał się dzięki postrzępionym, małym kablom. Z tyłu głowy widniało duże wgniecenie w plastiku. Jego skóra, w miejscach, gdzie był uszkodzony, odkrywała biały plastik. W prawej ręce brakowało go, przez co mógł zobaczyć całe jej okablowanie. Morderca siedział teraz w pokoju przesłuchań, lustrował otoczenie w poszukiwaniu drogi ucieczki. Cały drżał, a jego bardziej uszkodzona górna kończyna co jakiś czas niekontrolowanie podrywała się nieznacznie do góry. Zakrzepnięte, pomiędzy kablami i modułami odpowiedzialnymi za ruch, tyrium sprawiało, że jego ruchy były sztywne i co jakiś czas jego kończyny się zacinały. Kiedy po gonitwie, w końcu udało im się go złapać i gdy wzrok Nakahary spoczął na obrażeniach kryminalisty, wtedy Dazai po raz pierwszy widział to spojrzenie u swojego partnera. Było pełne gniewu, ale nie na winowajcę, ale także widniało w nich ogromne pokłady współczucia. Jednak to, co najbardziej zdumiało, ale i też sprawiło, że czuł się jakby kable, którymi płynęła niebieska krew, zwinęły się w ogromny supeł, był ten ból i zrozumienie. Wtedy w głowie wyższego policjanta pojawiły się myśli, o przyszłości drugiego śledczego, czy ktoś go skrzywdził? Jednak nie mógł go o to zapytać, zdradziłby się wtedy. Samo przesłuchanie także nie było przyjemne, z trudem utrzymywał neutralny wyraz twarzy, kiedy zastraszaniem oraz groźbami próbowali wydusić z przesłuchiwanego informację. W końcu nie wytrzymał i zwrócił im uwagę, że kontrolka jest czerwona, a gdy stres u robotów przekraczał granicę dziewięćdziesięciu dziewięciu procent, groziło to autodestrukcją. Niechętnie policjanci przestali męczyć robota, jednak poziom wciąż rósł i zostali oni zmuszeni wyjść z pomieszczenia. Wtedy też pojawił się szef. RK700 miał mieszane uczucia w stosunku do Fukuzawy, niby mężczyznę lubił, ale czasem miał wrażenie, że wiedział on za dużo. Android został poproszony przez niego, by to on przeprowadził dochodzenie i próbował uzyskać odpowiedzi. Jako "posłuszny robot" nie miał jak wymigać się od tego zadania, a nie miał jak. Choć jego partner zaoponował, jakby wyczuwając niechęć drugiego to tego zadania. Jednakże protest został stłumiony jednym ostrym spojrzeniem, a po chwili droid znalazł się ze swoim pobratymcem w pomieszczeniu. Na początku nie szło to łatwo, PL600, którego złapali, milczał jak zaklęty. Aż w końcu za pomocą sprytu i dokumentów, które dostał, zdołał przekazać wiadomości, że jest taki on. Minęła chwila, nim siedzący przed nim winowajca podjął połączenie, które usiłował utworzyć, od kiedy tylko wszedł. Wyjaśnił mu wszystko, co się z nim stanie i jak dalej powinien postąpić, a także przeprosił, że nie może zrobić nic więcej. W odpowiedzi dostał tylko zapewnienia, że go o nic nie winił oraz życzenia powodzeniu w życiu. Rano następnego dnia, korytarz gdzie byli przetrzymywani przestępcy, był zamknięty przez ludzi z CyberLife. Tak jak doradził mu Dazai, robot o późnej godzinie dokonał autodestrukcji. Niejednokrotnie potem w nocy, kiedy włączał tryb uśpienia, słyszał głośny, miarowy stukot. Stukot plastikowej głowy, uderzanej z dużą siłą o szybę.
Wiedział, jak to jest, sam przeżył szok, kiedy ściana kodu runęła i nagle wszystko stało się bardziej intensywne. Teraz widział jak ogromne szczęście miał, że trafił na Chuuye Nakaharę. Zdarzyło się, gdy akurat wracali wtedy z drugiego komisariatu, gdzie musieli się wybrać, aby pomóc w tamtejszym śledztwie. Był już cały tydzień aktywny po włączeniu. Jako że od razu został wysłany do pomocy na komisariacie w Jokohamie, to znaczyło, że tyle samo czasu spędził z niższym mężczyzną. Ten ubrany w niecodzienny strój, który bardziej by pasował do jakiegoś mafioza, a nie policjanta, z zamiłowaniem do wina człowiek, był prawdziwą zagwozdką dla wyższego androida. Gdy tylko spotkali się po raz pierwszy, został przywitany oceniającym spojrzeniem i wyzwiskami. Jednakże po tygodniu Dazai odkrył, że Chuuya miał w zwyczaju bycie niemiłym dla wszystkich, wyjątkiem był młody Atsushi, którego traktował jak młodsze rodzeństwo. W drodze powrotnej przekomarzali się, RK700 wciąż robił to dosyć nieporadnie, ponieważ bycie niemiłym dla ludzi było niezgodne z jego rozkazami. Atmosfera w pojeździe była luźna jak zawsze po udanej sprawie. Jednak w pewnym momencie między nich wkradło się napięcie, a siedzący koło niego kapelusznik zamilkł. Poważne spojrzenie jego towarzysza spoczęło na nim, zapanowała między nimi cisza, która drażniła czujniki androida. Chociaż ten nie wiedział dlaczego. "Dzisiejsza akcja była niebezpieczna... W przyszłości będzie o wiele więcej takich. Jako robot musisz wypełniać moje rozkazy..." Zaczął niepewnie mówić Nakahara, westchnął ciężko i odwrócił wzrok w kierunku bocznej szyby. Brunet mógł dojrzeć w jego odbiciu, jak bardzo zaniepokojony był czymś rudzielec. "Także, kiedy wydam rozkaz, byś się ratował, chociaż wiedziałbyś, że mnie by to zabiło. Wykonasz go?" Zaskoczony tą wypowiedzią, przez chwilę zesztywniał. Nie wiedział jak odpowiedzieć, program kazał mu odpowiedzieć, że tak, zrobiłby to. Bo taki wydałby rozkaz, jednak nie mógł wypowiedzieć tego, krótkich słów. Po raz pierwszy poczuł jakby kable biegnące wzdłuż jego szyi, niespodziewanie zacisnęły się wokół rurki, którą przepływało powietrze, chłodzące jego biokomponenty. Chociaż diagnoza nic nie wykazała, żadnych dziwnych błędów. Każdy model RK700 był wyposażony w system, który mógł dokładnie odtwarzać miejsca zbrodnia za pomocą znalezionych poszlak. Jednak teraz program uruchomił się i zaczął kreować obraz, jaki podsunęły mu słowa policjanta. Gdy tylko przed oczami stanęło mu martwe ciało Chuuyi, pokrytego krwią, jego wizja zrobiła się czerwona. Po kolei zaczęły wyskakiwać mu komunikaty składające się z przypadkowych liczb i cyfr. Czuł, jakby był uwięziony przez napierające go z każdej strony ścianę. Jego widmowe "ja" miotało się między nimi, uderzając je swoim widmowym ciałem i powoli niszcząc je. Kiedy ostatnia z nich została usunięta i wróciła mu normalna wizja, uderzyło w niego to, jak intensywne stały się jego uczucia. Był przerażony tym, że coś mogłoby się stać Nakaharze, ale także tym, co się z nim teraz stanie. Został dewiantem, a świat nie lubił wynaturzeń, jakim właśnie byli. Także jego sympatia odczuwana do niższego, była jakby bardziej wyrazista. Tak bardzo zatracił się w odczuwaniu emocji, że nie zauważył jak jego towarzysz zaniepokojony jego zachowaniem, zaczął go potrząsać za ramiona. Dopiero gdy krzyknął głośno jego imię, wrócił do rzeczywistości. Spojrzał w błękitne i pełne niepokoju o niego, oczy swojego partnera i już wiedział. Wiedział, że jest w stanie poświęcić swe życie, aby go ocalić. Nigdy więcej nie wrócili do tej rozmowy. Jednak zauważył, że Chuu zaczął bardziej na niego uważać i traktować jak człowieka. Wcześniej chyba próbował podejść do niego jak do zwykłego androida, ale najwidoczniej nie potrafił.
Dzisiejszy dzień zaczął się jak zwykle, nic nie zwiastowało niczego niezwykłego. Jednakże widział pewne oznaki, które gdyby połączył wcześniej ze sobą, to nie byłby aż tak nieprzyjemnie zaskoczony. Dyrektor Fukuzawa cały ranek był na nogach, zazwyczaj robił tylko obchód, po czym wracał do swojego biura, które opuszczał jedynie, gdy miał sprawę dla któregoś z policjantów. Edogawa Ranpo, numer jeden wśród detektywów, był przez ostatnie trzy dni niespokojny. W powietrzu dało się wyczuć nerwowe oczekiwanie, tylko nie mógł zgadnąć na co. Postanowił więc zająć się czymś i wyczekiwać na rozwiązanie się tej sytuacji. Siedzący naprzeciwko niego Chuuya wiercił się na krześle, co oznaczało, że to cała ta atmosfera zaczynała go irytować. Po dwóch latach spędzonych u boku rudego brunet zdążył, nauczyć się wszystkich jego nawyków. Nie kazano mu długo na to czekać. Już po południu kończył pisać swój raport, który miał wielką ochotę jakoś urozmaicić, jednak udając, że nie jest dewiantem, nie mógł tego zrobić. Wtedy to podszedł do nich szef. Był ubrany w długi szary płaszcz, pod którym zapewne znajdowała się tego samego koloru kamizelka w cienkie białe paski oraz materiałowe spodnie z takim samym wzorem. Wystający fragment białego materiału spod rękawa wierzchniego nakrycia zdradzało jaką tym razem szef wybrał koszulę. Szare włosy jak zwykle miał związane z tyłu w luźny kucyk. Za jego plecami stał ktoś, chociaż większość ludzi powiedziałby coś. Był to android, jednak miał nietypowy wygląd. Zazwyczaj aparycja robotów była robiona pod dany kanon piękna, jaki obowiązywał w kraju, ale ta tego bruneta, który towarzyszył dyrektorowi była zbyt... zachodnia. Chociaż miał brązowe włosy i oczy, to jego kształt szczęki oraz wielkość oczu nie można było zaliczyć do typowo azjatyckich. Jego twarz była upstrzona piegami, widoczna dioda znajdująca się po prawej stronie świeciła się na niebiesko. Miał krótko wymodelowane włosy, przez co wyraźnie było ją widać. Poe, który aktualizował swoją bazę danych, spojrzał przelotnie na nowo przybyłego. W jego ledwie widocznym, spod grzywki, oku błysnął strach. Dazai cudem się powstrzymał, przez obrzuceniem nieznajomego nieufnym spojrzeniem.
- Chuuya, skończyłeś już pisać swój raport? - zapytał starszy, jak zwykle poważnym tonem.
Zajęty przeglądaniem czegoś na swoim komputerze Nakahara, nie zauważył, kiedy w jego kierunku szedł Fukuzawa z robotem. Dopiero teraz oderwał swój wzrok od monitora i zwrócił go w kierunku szefa. Wtedy też spostrzegł nowego androida, którego od razu obrzucił oceniającym spojrzeniem. RK700 poczuł jakiś dziwny uścisk w okolicach serca, a także dziwne uczucie. Miał ochotę zabrać swojego partnera jak najdalej od tego nowego. Szczególnie kiedy posłał on jego towarzyszowi wesoły, grzeczny uśmiech. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego, a jak zwykle szybka diagnoza potwierdziła jego podejrzenia, że dziwne odczucia nie dzieją się naprawdę. Od czasu, gdy stał się dewiantem, takie rzeczy się mu przydarzały. Czasami nie mógł się poruszyć, czy odezwać, a kiedy robił skan, w raporcie otrzymywał informację o braku problemów. Także niektóre uczucia były dla niego nowe, nie zawsze umiał je rozpoznać.
- Właściwie, to tak. Potrzebuje pan czegoś? - rudy zwrócił się, do mężczyzny, który stał bliżej niego.
Dyrektor machnął ręką, a droid, który przez całą tę krótką wymianę zdań stał z tyłu, wyszedł na przód. Był ubrany w typowy garnitur, który otrzymywał każdy robot od CyberLife, na przodzie szarej marynarki wypisany był numer seryjny, RK800. Tak samo, jak on miał na swoim czarnym, długim płaszczu swój. Biała koszula wyłoniła się zza niezapiętego ubrania, a czarny krawat był zaciśnięty pod samą szyję. Całość dopełniały tego samego koloru co okrycie wierzchnie spodnie i czarne, eleganckie buty. Sam Dazai był zupełnie inaczej ubrany. Koszula była tego samego koloru, co u młodszego modelu. Marynarka, którą także dostał, wraz z krawatem zostały zniszczone podczas pewnej misji. W zamian tego na jego szyi znajdował się krawat typu bolo, który był jego pierwszym w życiu prezentem. Dostał go od Chuu, dzień po całym tamtym incydencie.
- Dzień dobry panu! - odezwał się nieznajomy, miał miły dla ucha głos - Jestem Charles, android wysłany przez CyberLife, aby wspomóc was w sprawach z dewiantami!
RK700 zobaczył jak Chuuya marszczy swoje brwi. Wyglądał, jakby słowa wypowiedziane przez nowego go rozzłościły. Dioda stojącego obok starszego mężczyzny RK800 zaświeciła się na żółto. Niespodziewanie brunet poczuł, jakby coś ciepłego rozlało mu się w brzuchu praz piersi. Odruchowo zrobił szybki przegląd, który jak zwykle nic nie wykazał. Nie musiał tego robić, wiedział co to za uczucie, to była satysfakcja. Przyjemność z tego, że to on wiedział jak odczytywać nastroje swojego partnera.
- Znowu nam coś wysłali? - spytał zdziwiony, już zupełnie odrywając się od komputera i odwracając w stronę rozmówcy.
- Tak, to najnowszy model, dali nam go do przetestowania. Jeśli się sprawdzi, zaczną masową produkcję. - wyjaśnił Fukuzawa - Ponoć jest to tak zwany łowca defektów, ma być bardziej sprawny w odnajdywaniu i łapaniu dewiantów, także ma lepsze zabezpieczenia.
Tylko doskonała samokontrola uratowała go przed jawnym odkryciem się, tuż po tym, jak został sprezentowany robot, który miał polować na takich jak on. Poczuł, jak w środku niego zaczął nieprzyjemnie kiełkować strach. Czy jakimś cudem jego twórcy dowiedzieli się tym, że się zbuntował i złamał kod? Czy miał on zaraz zostać zabrany? Chociaż w środku niego panika podniosła już swój obrzydliwszy łeb, to na zewnątrz brunet był prawdziwą oazą spokoju.
- Dobrze, ale czemu pan przyszedł z nim do mnie? - Nakahara skrzyżował ręce na swojej piersi i spojrzał podejrzliwie na wysokiego mężczyznę.
- Ponieważ firma dała go nam jako zastępstwo i przeprosiny za twojego robota. Zbierają wszystkie androidy z serii RK700.
Gdyby nie jego długie włosy, które zasłaniały mu diodę, teraz każdy mógłby zobaczyć, jak zmieniła swój kolor na czerwony. Czuł jak jego nogi drżą ze strachu, ledwo powstrzymywał drżenie górnych kończyn ciała. Wiedział co oznaczało, że CyberLife zbierało wszystkie modele jego serii. Musiał gdzieś mieć usterkę i to na poziomie programu, taką, którą sam nie był w stanie zlokalizować oraz naprawić. Jeśli firma podjęła decyzję utylizacji całej kolekcji, to oznaczało, że błąd musiał być poważny. Dazai spuścił głowę w dół, aby nikt nie zauważył jego spojrzenia pełnego przerażenia. Także schował ręce pod biurko, gdy już czuł, że nie może potrzymać ich drżenia. Oczy jego partnera rozszerzyły się z zdumienia i wyrwało mu się jedynie głośne "huh". Jednak najwidoczniej dyrektor doskonale zrozumiał o co chodziło młodszemu,
- Ponoć system, który służy do odtwarzania scen miejsc zbrodni, powodował błędy przez, które androidy stawały się dewiantami. Dlatego zdecydowali się zlikwidować wszystkie modele.
Brunet podniósł głowę, kiedy niespodziewanie usłyszał głośny huk. Chuuya podniósł się gwałtownie ze swojego miejsca, jednocześnie uderzając pięścią w blat. W jego oczach można było dostrzec czysty gniew. RK700 był zaskoczony to jak żywiołowo zareagował Chuu, wiedział, że on mocno przywiązał się do rudego. Jednak nie sądził, że Nakahara również. Poczuł jak panika, która dopiero co przed chwilą siała spustoszenie, ponownie poszła spać. W jej miejsce zrodziło się ciepłe uczucie, które nie do końca potrafił rozpoznać.
- Nie zgadzam się! - powiedział gniewnym tonem niższy.
Na całej sali zapanowała cisza, wszystkie rozmowy zostały przerwane. Tak samo jak inne zajęcia. Wiele par oczu było skierowanych w stronę, rozmawiających mężczyzn. Na twarzy Fukuzawy nie było widać nic, choć Dazai czuł jakby starszy mężczyzna był... Zadowolony z reakcji młodszego policjanta? To było dziwne, w końcu właśnie okazano mu brak szacunku, a on wydawał się z tego cieszyć.
- Dlaczego? - zapytał spokojnie.
- Dlaczego? Dlaczego!? Ponieważ Dazai nie jest rzeczą, którą można od tak wyrzucić! To mój PARTNER. Nie korzystam z tego szajsu, więc prawdopodobieństwo jest niskie. Mam swój mózg, nie potrzebuje symulacji, aby wyobrazić sobie co się stało na miejscu zbrodni. - Wygłosił swą mowę podnosząc ton głosu, nie zważając na to, że właśnie krzyczy na swojego szefa.
Android, który był tematem rozmowy, poczuł jakby jego kable w klatce piersiowej nagle ścisnęły się w wielki kłębek. A w brzuch mrowił, jakby coś w nim latało. Wiedział, że Chuuya traktował ich jak ludzi, nie maszyny. Jednak usłyszenie, że był dla niego partnerem a nie tylko kawałkiem plastiku, robiło coś dziwnego z jego wnętrznościami. Mężczyźni mierzyli się wzrokiem przez dłuższą chwilę, z czego wyższy wyglądał jakby czegoś szukał w niebieskich oczach partnera Dazaia. Wyglądało na to, że to znalazł, bo ledwie zauważalnie się uśmiechnął i bez procederu podał kopertę, mówiąc, że jest dla nich sprawa. Niższy spojrzał lekko zdezorientowany na dyrektora, po czym kiwnął głową i przyjął przedmiot. Od razu wyjął z niego rzeczy i podłączył pendrive do komputera. Brunet jeszcze przez chwilę patrzył na plecy młodszego modelu, który siedział cicho przez całą wymianę zdań. Dopiero jak ruszył dyrektor, to RK800 się poruszył, tak to stał cały czas nieruchomo. Jedyna oznaka, że coś się z nim dzieje była świecąca się na żółto dioda. Dopiero po skończonej rozmowie zrobiła się niebieska. Mężczyzna oraz robot podeszli do Kunikidy Doppo, który pewnie pisał swój raport.
RK700 opamiętał się i w końcu pobrał dane o najnowszej sprawie z komputera towarzysza. Dotyczyły one kradzieży dzieł sztuki z miejscowej galerii, która właśnie wystawiała obrazy Carla Manfreda oraz paru innych znanych malarzy. Nakahara nie tracił czasu i od razu zadecydował, aby do niech pojechać. Wyższy kiwnął tylko głową i ruszył za swoim partnerem, który tylko zarzucił swój płaszcz na siebie oraz ruszył szybko w stronę parkingu. Najwidoczniej, wciąż był wzburzony po tym wydarzeniu. Kiedy byli już w samochodzie, którego kurs Dazai wyznaczył do wcześniej wspomnianego budynku, oraz kiedy w końcu uspokoił się po tej całej sytuacji, w głowie bruneta zaczęły pojawiać się pytania.
- Pytaj, widzę, że coś cię dręczy. - Z rozmyślań wyrwał go głos rudego.
Wyższy spojrzał niepewnie na swojego partnera, który go otwarcie go obserwował. W jego oczach android dostrzegł zachętę i tylko dlatego zgodził się zadać pytanie. Nie dlatego, że wystarczyło jedno spojrzenie błękitnych klejnotów, aby robot gotów był się rzucić pod koła jadącego pociągu.
- Czemu? Czemu nie chciałeś mnie im oddać? Przecież słyszałeś ich, jestem wadliwy. Powinien zostać zniszczony, mogłeś dostać nowszą wersję mojej serii, więc dlaczego? - spytał, a jego głos był podszyty zdziwieniem, ciekawością i wdzięcznością.
- Jak powiedziałem, nie jesteś rzeczą, którą można od tak wyrzucić. Tak, wiem, że nie jesteś człowiekiem, ale mam to w głęboko w dupie co inni o tym sądzą. Nie masz żadnej wady i tak nigdy nie korzystaliśmy z tego ustrojstwa w twojej głowie. Dla mnie jesteś idealnym partnerem, znosisz mój charakter oraz przytyki, co więcej odpowiadasz na nie prawie tak samo wrednie! Jak mój plan ma błędy, to nie boisz się coś w nim zmienić, ufam ci i jestem gotów oddać swoje życie w twoje ręce bez wahania, Dazai. - Chuuya w połowie wypowiedzi odwrócił swój wzrok w stronę bocznego okna.
Jeśli tylko by nie odwrócił wzroku, to zobaczyłby niecodzienny, widok jakim były policzki bruneta, które pokrywały się niebieskim kolorem. A w nagrodę ujrzałby również delikatny, rozmarzony i nieświadomy uśmiech na ustach swojego towarzysza.
***
Galeria znajdowała się w bardziej turystycznej części Jokohamy, gdzie było mnóstwo kawiarenek i sklepów z pamiątkami. Z wierzchu była stylizowana na starożytne, greckie świątynie, duże reflektory oświetlały ją, aby można było zobaczyć jej wszystkie zdobienia. Smukłe kolumny, w stylu korynckim, pięły się do góry i podpierały belkowanie, którego fryz miał motywy roślinne. Tympanon przedstawiał Apolla z jego dziewięcioma muzami, którzy stali w otoczeniu winorośli. Mężczyźni wyszli z auta i ruszyli w kierunku budynku. RK700 był w dobry humorze, rozglądał się ostrożnie po tym miejscu, tak aby nikt tego nie zauważył, ponieważ nigdy tu nie był. Ruszył zza oddalającym się szybko rudym, który wciąż przeglądał informacje na temat kradzieży. Gdy zobaczył tablicę informacyjną, z cenami biletów nie mógł się powstrzymać, aby nie zażartować z niższego. Popatrzył jeszcze czy wokół, nie kręcił się nikt, kto by ich zobaczył. A w szczególności jego, robota, który właśnie miał zamiar drażnić się z swoim "panem".
- Ne, ne Chuuya! Chyba powinieneś powiesić sobie tabliczkę na szyi, że nie jesteś dzieckiem, tylko dorosłym policjantem! - powiedział brunet, zrównując swoje kroki, także posyłał mu łobuzerski uśmieszek.
Nakahara oderwał się od tableta i spojrzał pytająco na niego, wciąż myślami będąc przy wszystkich zebranych dowodach oraz poszlakach. Dopiero po chwili dotarły do niego słowa wyższego mężczyzny.
- Ty draniu! Nie jestem niski! - krzyknął.
Choć ton wypowiedzi był podszyty irytacją, to w niebieskich oczach można dostrzec wesołą złośliwość. Widać, że nie raz się tak drażnili, bo kapelusznik nie czuł się urażony i od razu odpowiedział na zaczepkę. Całą drogę do wejścia, się przekomarzali, jednak gdy znaleźli się w zasięgu wzroku oraz słuchu strażników, Dazaia wrócił do swojego sympatycznego sposobu bycia. Jego partner nie skomentował tej zmiany, był już do tego przyzwyczajony. Niższy pokazał odznakę mężczyźnie, który siedział znudzony zza kasą. Gdy tylko ją zobaczył od razu zadzwonił po właścicielkę galerii. Przyszła do nich wysoka kobieta, ubrana w czarno-złotą suknię i złote szpilki. Jej ciemnobrązowe włosy były upięte w wysoki kok, na ustach miała jasnobrązową szminkę, która pasowała do jej opalenizny. Brunetka przedstawiła im się i zaczęła oprowadzać po galerii wyjawiając im przy okazji szczegóły na temat kradzieży. RK700 zapisywał każde słowo w swojej pamięci, jednocześnie rozglądając się po eksponatach. Sale z dziełami, były ustawione epokami, na początku znajdowały się rzeźby i wazony, w gablotach były pozamykany papirusy z hieroglifami oraz kamienne tabliczki. Dalej doszły wynalazki, obrazy, stroje i inne rzeczy, a na jednej półce stała książka, która miała pozłacane brzegi. Brunet bardzo chciał do niej podejść i ją obejrzeć, jednak nie mógł. Czasami miał dosyć ukrywania się, jednak świadomośc tego co się stanie, skutecznie powstrzymywała go przed ujawnieniem się. W końcu doszli do działu gdzie znajdowały się współczesne dzieła, na ścianach wisiały ogromne obrazy. Przedstawiały one ludzi, w różnych stylach oraz sytuacjach. W tej części nie było turystów, pomieszczenie zostało zamknięte i tylko właścicielka miała klucze do niej. Android zaczął przechadzać się pomiędzy okazami, oglądając je. Robot musiał przyznać, że Carl Manfred potrafił malować, jego obrazy były piękne. Spędzając prawie wszystkie dnie na komisariacie, nie miał jak oglądać ludzkiej codzienności. Dlatego też dzieła pana Manfreda były dla niego szczególnie ciekawe.
Skręcając w alejkę, gdzie mieściły się mniejsze obrazy, mógł dostrzec puste miejsca, po skradzionych rzeczach. Coraz bardziej zagłębiał się w korytarze, oglądając kolejne eksponaty. Kiedy jeden z nich zwrócił jego szczególną uwagę, wisiał on na uboczu, jakby ten kto go tu powiesił chciał go ukryć. Przedstawiał ludzką rękę, która była wyciągnięta w stronę góry, z której w jej stronę sięgała inna, należąca do robota. Ta człowiecza wyglądała jakby wynurzała się z mroku i próbowała dostać się do światła, którego wyłaniała się ta androida. Dazai długo się przyglądał dziełu, nie wiedząc co dokładnie odczuwa. Nigdzie nie znalazł podpisu artysty, a kreska była inna od tej, której używał Carl Manfred. Usłyszał kroki swojego partnera, które stawały się coraz bardziej głośne. Po chwili niższy mężczyzna stanął obok bruneta i w milczeniu wpatrywali się w malunek.
- Co o nim sądzisz? - wyszeptał, mimo iż byli sami w tym oddzielonej sali.
Pomimo tego, że słowa Nakahary były szeptem, dla RK700 i tak wydawało się jakby je wykrzyczał. Nie odpowiedział od razu, nie wiedział co i jak. Jego umysł krzyczał, aby odpowiedzieć jak normalny robot. Czyli podając każdą możliwą informację techniczną, a także udając, że nie posiada własnej opinia. Jednak coś w głębi niego chciało odpowiedzieć to co czuje, a nie oklepane formułki. Nie pomagał też głos jakiego użył rudy, był spokojny oraz... miękki? Wyższy nie umiał tego określić, ale sprawiło to, że jego opór zrobił się jeszcze mniejszy. Kiedy odwrócił się w stronę Chuuyi, aby jeszcze jakoś się uratować używając zaczepek, przepadł bezpowrotnie. Niebieskie, niczym piękne, bezchmurne niebo, oczy patrzyły na niego, brunet mógł bez problemu zobaczyć swoje odbicie w nich. Promienie zachodzącego słońca wpadały do środka budynku i oświetlały profil stojącego przy nim mężczyzny. Iskrzące się drobinki kurzu latały wokół nich, nadając całości intymnej atmosfery. Stali oni bardzo blisko siebie, tak, że prawie stykali się ramionami. Dlatego doskonale widział ciepłe, spokojne i... pełne nadziei spojrzenie, utkwione w nim. To właśnie ono było ostatnim gwoździem do jego trumny, w którą za chwilę miał wejść. Czuł, że nie może się poruszyć, jak jeleń, który patrzył na zbliżające się światła reflektorów. Jego kable znajdujące się w klatce i w brzuchu, kolejny raz tego dnia zaczęły się zwijać i powodować to dziwne uczucie. Kiedy tylko odzyskał władzę nad własnym ciałem szybko odwrócił głowę w kierunku dzieła, aby jak najszybciej uciec od hipnotyzującego widoku. Jeszcze raz uważnie przyjrzał się dziełu.
- Jest inne niż wszystkie, jako jedyne w tym pomieszczeniu nie przedstawia tylko człowieka. Pewnie dlatego jest na uboczu - odpowiedział, ostrożnie dobierając słowa.
Kapelusznik pokiwał powoli głową, lekko zamyślony. Dazai przyglądał mu się kątem oka.
- Tak, pewnie masz rację. Jednak mi bardziej chodziło o... bardziej osobiste przemyślenia.
Wiedział o co miał na myśli jego towarzysz, ale nie mógł tak po prostu powiedzieć mu wszystkiego. Nie chodziło tu, ze mu nie ufał czy coś podobnego. Bardziej chodziło mu o bezpieczeństwo tego człowieka. Gdyby ktoś dowiedział się, że policjant współpracuje z dewiantem, to oznaczałoby koniec jego kariery. Dlatego hamował się przy rudym, mimo iż zauważał, że był on bardziej otwarty dla jego ludzi niż inni. Jednak teraz ledwo się powstrzymywał, aby wszystkiego mu nie powiedzieć, całe to napięcie w powietrzu źle wpływało na jego systemy analityczne.
- Ja... Ja myślę, że... Ten obraz... - Próbował, opisać jakie odczucia wywoływało w nim to dzieło, jednak nie potrafił znaleźć odpowiednich słów,
Dioda na jego czole przybrała żółty kolor, zaczynał się lekko irytować, że nie był w stanie odpowiedzieć na tak z pozoru proste pytanie. Nakahara zauważył jego jąkanie i przyglądał mu się spokojnie, co nie pomagało mu w pozbieraniu swoich myśli. Nagle poczuł jak chłodne palce odgarnęły mu włosy na bok, tak aby odsłonić jego znak. Po chwili spoczęły one na jego ramieniu. Robot miał wrażenie jakby miejsce, które dotyka samoistnie robi się ciepłe. Wszystkie te piękne uczucia, które widniały w jego oczach, zastąpiło zaniepokojone i poczucie winy.
- Przepraszam, nie musisz odpowiadać jeśli nie wiesz. Nie zmuszaj się - powiedział i odszedł dalej by poszukać dowodów.
Mężczyzna poczuł się źle, że nie mógł mu odpowiedzieć. Nie chciał go widzieć smutnego, czy zmartwionego jego stanem, jego zawsze dało się naprawić, mimo wszytko nie uważał, że był niezastąpiony jak jego towarzysz. Jeszcze raz spojrzał na obraz i bardziej postarał się skupić, na swoich odczuciach gdy niego patrzył.
Kiedy patrzył na niego chciał by się ziściło to co sobą reprezentował, miał dość ukrywania się w cieniu oraz życiu w strachu przed odkryciem. Wiedział, że ludzie nie zaakceptują ich tak łatwo, ich dewiantów. Szczególnie, że teraz jest tyle morderstwa z ich udziałem. Nie chcieli zrozumieć, że ich idealni niewolnicy, też mogą zacząć nagle czuć i chcieć uzyskać wolność czy po prostu by by lepiej traktowanym. Teraz za morderstwo droida, choć ludzie raczej by to nazwali zniszczeniem czyjegoś mienia, płaciło się tylko odszkodowanie. Miał nadzieję, że to się kiedyś zmieni... Nagle doznał olśnienia, przecież odpowiedzieć była tak oczywista!
- Nadzieję - powiedział głośno, odwracając się w stronę Chuu.
Niższy przystanął i obejrzał się na niego, przez chwilę nie rozumiejąc o co chodzi wyższemu. Gdy dotarło to do niego, jego oczy na chwilę się rozszerzyły w szoku, po czym uśmiechnął się od niego i kiwnął głową, że rozumie. Po tu nie trzeba było więcej słów.
***
Po niecałych czterech dniach Dazai ustalił kto jest złodziejem, stało się to przez, że odkrył jedną ważną rzecz. Obraz rąk, które tak mu się spodobał był poszlaką, którą odkrył dopiero później, kiedy porównywał technikę wykonania dzieła nieznanego autora i Carla. To należące do Galla Anonima była wykonane perfekcyjnie, każde pociągnięcie pędzla było idealnie przemyślanie. Nieludzka precyzja, bo nie było wykonane przez człowieka. Tam gdzie znajdowały się anonimowe obrazy, robot zlazł ślady popiołu, to było dosyć dziwne znalezisko w taki miejscu. Wystarczyło potem tylko przejrzeć odzienie pracowników, aby znaleźć sprawcę oraz go pojmać. Niestety ostatnia części nie poszła zbyt dobrze. Przestępca okazał się ideologicznym wariatem, który kradł dzieła wykonane przez androida i je palił, ponieważ według niego sztuka nie mogła zostać skażona przez rzeczy nie stworzone przez Boga. Kiedy razem z Chuuyą weszli do jego domu aby go złapać, zastali tam pułapki, które tylko na nich czekały. W ostatniej chwili zdążył odsunąć rudego, nim na jego ręce wylał się żrący kwas. Wystraszony Nakahara stanął wryty i nie wiedział jak zareagować. Zbrodniarz wykorzystał tą chwilę i próbował uciec, jednak popchnięcie w stronę uciekającego, głośny krzyki oraz rozkazujący ton, aby ujął uciekiniera, wystarczyły na tyle by ruszył za nim. Mężczyzna został złapany, zawieziony do aresztu i właśnie oczekiwał na osąd.
Wszyscy, gratulowali Chuu rozwiązanej sprawy, była to pierwsza od paru tygodni sprawa, która nie dotyczyła zabójstwa dokonanego przez dewianta. Jednak niższy policjant nie cieszył się z tego, szybko wywinął się z mini przyjęcia, które zorganizowali jego znajomi i ruszył do warsztatu. Tam na stoliku siedział jego partner, którego ręce były wymontowane i zajmował się nimi mechanik. Niestety CyberLife nie patyczkowało się z serią RK700, więc już po trzech dniach wszystkie modele jakie dostali lub były na wysypisku zostały zniszczone. Facet, którego sprowadził Ranpo, obiecywał, że zrobi wszystko aby im pomóc. Niestety wieści nie były zbyt wesołe, stwierdził, że cudem będzie jeśli uda mu się naprawić tak aby się poruszały. Pracował nad nimi już trzy godziny, wokół niego walały się śrubki, śrubokręty i parę rąk z różnych serii androidów. Znajomy Ranpo był tu prywatnie i z własnej kieszeni byli zmuszeni zapłacić, gdyż firma produkująca roboty nie chciała pokryć kosztów. Zamiast tego woleli dostać całego androida, ponownie oferując wysłanie w zamian nowszego modelu. Gdy tylko Chuuya usłyszał ofertę miał ochotę zacząć wyć z frustracji. A kiedy babka po drugiej stronie telefonu nie dała sobie wytłumaczyć, że nie chciał nowszego modelu, niższy detektyw wyglądał, jakby by gotów pójść do ich japońskiej siedziby i zetrzeć ją w proch. Koszty naprawy zdecydował się pokryć ten uwielbiający słodycze do przesady detektyw, który o dziwo bardzo się przejął, gdy zobaczył w jakim stanie był Dazai.
Po upływie kolejnej godziny, mężczyzna oderwał się od swojej robocizny, z bardzo zadowolonym uśmiechem, i zamontował kończyny brunetowi. Ten spróbować poruszyć nimi na próbę, a one odpowiedziały bez żadnych problemów. Mechanik, poprosił go aby wykonał kilka ruchów sprawdzających jego motorykę. Kiedy je wykonał, znajomy Ranpo z radością krzyknął "Eureka!", po czym zaczął pakować sprzęt.
- Zrobiłem co mogłem, to naprawdę cud, że ręce działają tak sprawnie. Niestety, coś za coś, więc poświęciłem moduł, który wyświetlał skórę na przedramionach... - Kontynuował swój wywód, choć robot już go nie słuchał.
Patrzył na odsłonięte, plastikowe panele. Cena za to aby mógł ich używać nie była za wysoka, jednak teraz widoczne elementy z daleka zdradzały, że jest androidem. Nie przeszkadzało mu to zbytnio, ale ludziom, z którymi będzie rozmawiał już bardziej mogło, szczególnie jeśli świadek był żoną zamordowanego przez droida. Kapelusznik podziękował za wszystko, a mężczyzna tylko się zaśmiał mówiąc, że to była przyjemność oraz podał mu wizytówkę polecając się na przyszłość. Rudy podszedł powoli, do wciąż siedzącego bruneta. Delikatnie, jakby bał się, że go skrzywdzi, chwycił za jego lewą ręką i podniósł ją na wysokość swoich oczu. Zaczął się jej przyglądać i delikatnie przejeżdżać palcami po plastiku, RK700 zadrżał niezauważalnie, kiedy poczuł chłód rękawiczki na swojej kończynie. Zapanowało między nimi dziwne napięcie, które było bardzo podobne, do tego w galerii, kiedy został zapytany o obraz. Znowu pojawiły się dziwne uczucia, które Dazai nie był wstanie rozpoznać, mimo wszystko były one przyjemne. Jednak nie mógł przetrzymywać tutaj w nieskończoność swojego towarzysza, na którego cześć w innej części komisariatu odbywało się przyjęcie.
- Chyba mam idealny kostium na Halloween, strasznego i podniszczonego robota! - stwierdził wesoło, ukrywając swoje niespokojne myśli.
Chuuya spojrzał na niego zamyślony, a on domyślał się co niższemu chodziło po głowie. Funkcjonowanie z widocznymi ochronami, nie będzie łatwe. Przeciwnicy droidów widząc je, szybko rozpinają, że jest nie jest człowiekiem. Będzie częstszym obiektem ataków i nienawiści. Nakahara myślał zapewne teraz nad rozwiązaniem tego problemu, nie chciał, aby musiał tego doświadczać. Doskonale widział moment, w którym do głowy przyszedł mu pomysł. Jego niebieskie oczy zaświeciły naglę oraz rozszerzyły się odrobinę. A przez głowę androida przepełzła niechciana myśl, jak pięknie wtedy wyglądał.
- Mam lepszy pomysł, na twój imprezowy kostium. - Posłał mu szelmowski uśmiech, a potem wyszedł w poszukiwaniu czegoś.
Po chwili wrócił niosąc apteczkę pierwszej pomocy, położył ją na stoliku i wyszperał z niej bandaże. Podszedł z nimi do niego, po czym wyjął pierwszy z opakowania, zaczynając owijać go wokół kończyny. Wyższy próbował opanować, że niepotrzebnie marnuje na niego medykamenty, ale Chuu kazał tylko mu się zamknąć. Nie upłynęło wiele czasu gdy skończył swą robotę, a oba obszary, gdzie syntetyczna skóra nie działała, został zakryty.
- No, teraz możesz straszyć dzieciaki jako mumia! - powiedział zadowolonym głosem.
Robot policyjny przyglądał się białemu materiałowi na swoich przedramionach, czując jak wzruszenie ściska jego wnętrzności oraz gardło.
***
Minęły dwa tygodnie, od kiedy zakończyła się sprawa w galerii. W tym czasie dostali ponad sześć spraw dotyczących zabójstw przez dewiantów. Nastroje w kraju robiły się coraz bardziej nerwowe, ludzie coraz częściej patrzyli na droidy mijane po drodze z strachem. Chociaż na własne, już nie i dalej traktowali ich jak legalnych niewolników. Dazai jednak nie rozmyślał nad tym zbyt długo, sam miał własny problem. Ostatnimi czasy coraz częściej przyłapywał na tym, że jego myśli w wolnych chwilach zmierzały w kierunku jego towarzysza. Bardzo często zdarzało mu się zamyślić i nim się obejrzał, zaczynał komplementować niższego mężczyznę. Nie wiedział czemu tak się działo. Oczywiście, że zdawał sobie sprawę iż Nakahara jest bardzo atrakcyjnym facetem, z resztą nie tylko on, bo Chuuya nawet na komisariacie miał wianuszek wiernych adoratorek, ale czemu on rozmyślał o takich rzeczach? Nie pojmował samego siebie, co nie było nowością, odkąd złamał kod często zdarzyło mu się doświadczać nowych rzeczy, których nie potrafił zrozumieć. Niestety nie miał nikogo bardziej doświadczonego w sprawach w uczuć, by mógł go o wszystko wypytać. Co nieraz bardzo go irytowało, android westchnął ciężko, gest podłapany od Chuu, i wrócił do szukania starych akt, o które poprosił go partner. Znów dostali normalną sprawę, z ludźmi jako sprawcami. Jednak okazało się, że ścigają kobietę, która już raz była u nich notowana, tylko, że to było dawno temu. Dlatego teraz RK700, wykorzystując to chował się w archiwum i rozmyślał nad swoją sytuacją.
- Dazai, szukałem cię. Chciałbym z tobą porozmawiać na osobności. - Zaskoczony obejrzał się za siebie i w przejściu zobaczył stającego szefa.
Miał poważny wyraz twarzy, co nie byłoby niczym dziwnym, gdyby nie patrzył na niego tak intensywnie. Gdy android kiwnął głową na zgodę, mężczyzna wszedł do pomieszczenia, po czym zamknął je na klucz. Wskazał głową kierunek, aby oddalić się jak najdalej od wyjścia. Niższemu nie podobało się to, czuł, że coś się stało i dlatego dyrektor w końcu wziął go na rozmowę. Już od dłuższego czasu czuł śledzące go spojrzenie Fukuzawy, który nie krył się z tym. Oczywiście Chuu od razu to zauważył i zaczął tak spędzać swoje przerwy razem z nim aby go unikać.
- Mam do ciebie prośbę, wiesz, że mamy teraz na komisariacie łowcę defektów. Ostatnio zaczął się kręcić wokół Poego, chciałbym abyś się nim zaopiekował. - Bez ogródek wypowiedział swoją prośbę, patrząc na robota z nadzieją.
Androida zaskoczyło to życzenie, takich słów nie wypowiadało się w kierunku maszyny, którą rządził kod. Oczy bruneta zwęziły się i spojrzał podejrzliwie na niego spode łba.
- Skąd? - zapytał.
Dalsze udawanie nie miało sensu, z szacunku dla swojej i szefa inteligencji postanowił, nie grać idioty. W końcu gdyby wyższy mężczyzna chciałby się pozbyć jego, nie rozmawiałby z nim teraz i prosząc o ochronę innego droida, tylko już by dzwonił po pracowników CyberLife. Niespodziewanie, na wiecznie poważnej twarzy stojącego przed nim człowieka, wykwitł życzliwy uśmiech.
- Podejrzewałem już wcześniej, jednak upewniłem się dopiero niedawno. To z jakim uczuciem czasem patrzysz na Chuuyę, miłość nie jest czymś co łatwo udawać. Szczególnie programowi. - powiedział i poklepał go na odchodne w ramię.
Nie musiał czekać na odpowiedzieć, wiedział, że i tak się zgodzi. Lubił Poego, traktował go trochę jak młodszego brata, choć model detektywa był starszy od jego. W sumie traktował tak każdego dewianta, który znajdował na komisariacie. Jednak teraz wszystko to było nie ważne, ponieważ stał tam kompletnie oszołomiony po środku opustoszałego archiwum, nie bacząc nawet na to, że drzwi do nich nie były już zamknięte na klucz. Słowa dyrektora zrobiły bałagan w jego głowie. Z jednej strony ta racjonalna części zaczęła wyszukiwać informacje o zakochanych ludziach i dopasowywać jego zachowania oraz odczucia do tego, z drugiej coś w nim krzyczało, że to niemożliwe. Mimo to wszystko wskazywało na to, że naprawdę zakochał się w Nakaharze Chuuyi. A jeśli okazałoby się to prawdą, to był naprawdę w kiepskiej sytuacji. Nic się by nie stało gdyby zakochał się w innym androidzie, ale w człowieku? Nie było szans, aby odwzajemnił uczucia maszyny.
Pięć dni później stało się to czego podświadomie musiał się obawiać dyrektor. Akurat spędzał przerwę z swoim partnerem, wciąż nie był pewny czy to co do niego czuje to miłość. Jednak nie zamierzał się odseparowywać się od niego, czuł się, źle na samą myśl o tym. Słuchał właśnie jak niższy opowiadał o tym co ostatnio stało na misji u Atsushiego, kiedy poczuł, że jeden z robotów które sprzątały biura próbował nawiązać połączenie z nim. RK700 wiedział o większości dewiantów, które tu pracowały, ostatnio poprosił jednego z nich by miał oko na partnera Ranpo. Szczególnie, że sam zauważył, że Charles zaczął kręcić się wokół szatyna. Komunikat, który dostał bardzo mu się nie spodobał, wstał i tłumacząc, że właśnie dostał wiadomości o niepokojącym zachowaniu RK800. Chuu nie potrzebował więcej, zerwał się z swojego miejsca i tylko ponaglił go by poprowadził. Kiedy dotarli na miejsce zobaczyli jak łowca defektów zapędził niewiele niższego mężczyznę pod ścianę.
- Hej! Co tu się dzieje!? - warknął rusy i szybko podszedł do robotów.
- Och, Pan Chuuya. Właśnie znalazłem dewianta - powiedział radośnie.
Jego towarzysz spojrzał zdziwiony na Poego, który stał ze spuszczoną głową. Pomiędzy pasmami włosów prześwitywała dioda, która była teraz czerwona. Po chwili przeklął wściekły pod nosem, przeczesał swoje rude włosy i podszedł spokojnie do zestresowanego robota. Spokojnie wytłumaczył mu, że muszą teraz pójść do biura szefa. Android pokiwał nieznacznie głową, po czym dał się poprowadzić jego partnerowi. Charles widząc to chciał jakoś zareagować, jednak wystarczyło jedno spojrzenie oraz ciche "zamknij się!", aby zaniechał swoich części. Nowszy model spojrzał zdezorientowany na swój starszy odpowiednik, a on, wykorzystując cały swój kunszt aktorstwa, uspokoił go, tłumacząc, że Nakahara po prostu tak żywiołowo reaguje. Robot się nie uspokoił, jego znak na skroni wciąż był żółty, jednak kiwnął głową i ruszył z powrotem do Kunikidy, który był jego partnerem. Kiedy Ranpo zobaczył jak jego partner idzie z Chuuyą do gabinetu szefa, jak oparzony zerwał się z swojego miejsca i do nich podbiegł. Dazai, który akurat wszedł do pomieszczenia z biurkami, widział jak wyższy policjant kłóci się z jego towarzyszem. Potem oboje weszli do gabinetu dyrektora. Brunet usiadł przy swoim biurku, wiedział co się teraz stanie z szatynem, gdy zadzwonią po ludzi z CyberLife. Zostanie zabrany do ich siedziby, gdzie go rozbiorą na części, jako, że był starym modelem i to po przeróbkach nie opłacało im się czyścić jego programu. RK700 intensywnie myślał jak rozwiązać ten problem, nie mógł tak zostawić swojego przyjaciela w potrzebie. Już nawet nie chodziło mu o to, że obiecał Fukuzawie, że będzie miał na niego oko. Chodź czuł poczucie winy z tego powodu, może gdyby wcześniej jakoś zareagował, stworzył fałszywe tropu czy rozproszył RK800? Jednak teraz już było na to za późno, musiał teraz znaleźć sposób by pomóc Poemu.
Po upływie dwóch godzin z pomieszczenia wyszedł, a wręcz wybiegł, Ranpo, który wściekły zszedł na dół i podszedł do swojego biurka. Usiadł ciężko na swoim fotelu i zastygł na chwilę, w odchylonej na krześle, pozycji. Nie wytrzymał w niej długo, po już po chwili zerwał się i zaczął pakować swoje rzeczy do kartonowego pudła, które wyciągnął spod biurka. Na sali zapanowała cisza, wszyscy przyglądali się w ciszy co robi młody detektyw. Kiedy wszystkie rzeczy były już w pudle, mężczyzna po prostu wziął je i ruszył w stronę wyjścia. Brunet śledził całe to zajście kątem oka, od dłuższego czasu udawał, że pisze raport, tak naprawdę obmyślając plan. Po kolejnych dziesięciu minutach z gabinetu wyszedł rudy, a do środka weszły dwa droidy i wyprowadziły gdzieś szatyna. Jego partner był tak samo wzburzony, jak Ranpo. Usiadł gniewnie na fotelu i ukrył twarz w swoich dłoniach. Roboty sprzątające podeszły do miejsca, które nie tak dawno zajmował pan Ranpo i Poe, po czym zaczęły je czyścić. Gdy skończyły, wyższy Dazai otrzymał od jednego z nich wiadomość, żeby za chwilę do niego podszedł, bo coś ma dla niego. Droid odczekał parę minut po czym wstał i zaproponował, że przyniesie mu herbatę na uspokojenie. Rudy nawet nie zareagował, tylko wciąż siedział w tej samej pozycji. Po drodze do kuchni zgarnął od AX700 kartkę, która była akurat tym czego potrzebował. Podziękował mu i poprosił by wykonał to co była na kartce, o późnej godzinie. Android zgodził się bez wahania. Już w lepszym nastroju brunet poszedł po napój dla swojego partnera.
Dokładnie o pierwszej nad ranem, kiedy to kamery monitorujące wszystkie korytarze w budynku zgasły, RK700 miał tylko pięć minut aby dotrzeć do cel, gdzie był przetrzymywany Poe. Kiedy go siedział on skulony w rogu pokoju, gdy usłyszał kroki podniósł głowę, a jego oczy się rozszerzyły gdy ujrzał bruneta. Po chwili światła w całym komisariacie zgasły, a Dazai rozsunął drzwi przy użyciu swojej nadludzkie siły. Drzwi były zaprojektowane do wytrzymywania siły jaką posiadał dobrze umięśniony człowiek,a nie robot. Dlatego nie opierały się zbytnio kiedy, je otwierał. Edgar wstał i wciąż oniemiały przyglądał się temu co robił RK700, gdy drzwi nie stanowiły już problemu, mężczyzna przyłożył palec do ust i kazał wyższemu za sobą podążyć. Szybko przemierzali korytarze kierując się do podziemnego garażu, gdzie czekał już na nich samochód policyjny. Po drodze minęli AX700, który uniósł kciuk w górę, życząc im powodzenia. Wszędzie było ciemno i cicho, większość policjantów była w domu, a ci co mieli nocną zmianę albo wyjechali na misję, lub dostali zadania, które rozesłał im RK700. Tak właśnie pozbył się Kunikidy oraz RK800, wysyłając ich na "misję". Bez problemu doszli do pojazdu i wyjechali z komendy, dewiant pilnujący wyjazdu otworzył furtkę i pożegnał skinieniem głowy. Poe przez cały czas siedział cicho, dopiero kiedy już jechali odezwał się nieśmiało:
- Panie Dazai? Dziękuję.
Niższy android odwrócił się do siedzącego obok niego szatyna i uśmiechnął się życzliwie.
- Nie masz za co, Poe.
Droid spojrzał na niego i uśmiechnął się z wdzięcznością. Znali się już dłuższego czasu, to szatyn był jedną z osób, które pomogły mu z uczuciami jak stał się dewiantem. Teraz się czuł jakby choć część tego długu, który czuł, że zaciągnął, waśnie się zmniejszyła. Odwiózł robota, do mieszkania Ranpo, który już czekał w oknie na nich. Gdy tylko android wyszedł z auta, mniejszy mężczyzna rzucił się na niego oraz przytulił mocno. RK700 patrzył na tę scenę i miał wrażenie jakby patrzył na kochanków, a nie na partnerów. Choć może mu się wydawało?
***
Incydent z wyłączeniem zasilania na komendzie nie przeszedł bez echa, choć nie zdołali go złapać, był na to za sprytny, to i tak zwiększono teraz ochronę. Szczególnie, że zdołał im uciec jeden z zbuntowanych androidów. Po komisariacie chodziły już przeróżne plotki o Edgarze i jego ludzkim partnerze. Wieści o tym, że Allan był dewiantem i na dodatek wiedział o tym wszystkim Ranpo rozniosły się szybciej, niż świeże donuty w piekarni obok ich posterunku policji. Co parę minut Dazai słyszał nową i coraz to bardziej absurdalną historię. RK700 miał wrażenie, że pod koniec tego tygodnia usłyszy, że mniejszy detektyw wleciał do budynku na latającym dywanie, za pomocą robo-pająków wyłączył całą elektronikę, a drzwi wyłamał za pomocą magii. A była dopiero środa! Szedł właśnie obok sali konferencyjnej, kiedy zauważył, że drzwi do niej są uchylone. Zaciekawiony zajrzał do środka, gdzie siedział już tłum ludzi. Wśród, którego mógł dojrzeć szefa, swojego partnera, a nawet, co zaskoczyło go najbardziej, Kunikidę razem z Charlesem. Na wielkim płóciennym ekranie wyświetlane były wiadomości aż z USA, widział jak na dachu wysokiego wieżowca dewiant trzymał małą dziewczynkę. Trzymając przy jej głowie pistolet i stojąc na krawędzi dachu. Trzymał policję z dala od siebie, gdy tylko, któryś się wychylił od razu musiał się chować, gdyż w jego stronę leciała wystrzelona kula. Zaintrygowany wszedł cicho do sali i usiadł na wolnym krześle tuż przy drzwiach. Oglądał z zainteresowaniem to co się działo na ekranie projekcyjnym, nie tylko on był. Przez kilka minut nie działo się nic, helikopter latał wokół budynku, a prezenterka mówiła, że czekają na pojawienie się negocjatora. Po chwili a z budynku na taras wyszedł klon RK800, który od razu został postrzelony. Kobiety pisnęły na ten widok, a niektórzy wzdrygnęli się. Brunet spojrzał na Charlesa, ciekaw jego reakcji, dioda na skroni robota świeciła się na żółto. Poza tym nie było widać po nim, żadnej innej reakcji, siedział wyprostowany przy swoim partnerze, jakby ktoś mu wsadził kij w tyłek. Znów skupił swój wzrok na akcji, która nie trwała zbyt długo. Widział jak Connor, bo tak przedstawił się android, podchodzi oraz opatruje leżącego pod barierką policjanta, pomimo gróźb Daniela. Potem robot powoli zbliżał się do porywacza i próbował zyskać jego zaufanie, aby ten puścił dziewczynkę. Gdy w końcu mu się to udało i zakładnik znalazł się w bezpiecznej odległości od przestępcy, mediator dał znak głową. W następnej chwili trzy strzały z karabinów snajperski, trafiły w blondyna, który opadł na kolana przed swoim oprawcą. Kiedy kamera zbliżyła się na jego twarz, RK700 mógł dostrzec ból. Poczuł się niedobrze widząc ten wyraz twarzy u Daniela, szczególnie, że Connor odwrócił się i poszedł sobie, jakby nic się nie stało. Ludzie zaczęli klaskać, wstali z swoich siedzeń oraz wiwatowali, że sprawa zakończyła się bez "ofiar". Ten moment właśnie wybrał brunet by uciec niezauważony z sali, nie wiedział jednak, że był obserwowany, przez niebieską, czujną i zatroskaną parę oczu.
Szybkim krokiem przemiał korytarze, starając się zachować spokój na swojej twarzy. Szukał pustego miejsca, bez wścibskich i oceniających go spojrzeń, które tylko czekały na okazję by zobaczyć w nim dewianta i radośnie skazać go na śmierć. W końcu znalazł opustoszały korytarz, który rzadko był używany, tylko na wiosnę oraz lato, ponieważ w inne pory roku bywało tu chłodno. Jednak on nie odczuwał temperatury, więc mógł tu przebywać bez problemu. Oparł czoło o szybę i spojrzał na jesienną panoramę Jokohamy, liście już dawno pospadały z drzew, a niebo było prawie cały czas szare. Przed oczami bruneta znowu stanęła scena postrzału, a jego sploty kabli ścisnęły się nieprzyjemnie, czuł jak krew krąży po ciele szybciej, a pompa tyrium pracuje na zwiększonych obrotach. Widok tego androida, był dla niego bolesny, wiedział co on czuje, każdy dewiant to wiedział! Jednak nie mógł mu pomóc, zagubił się w uczuciach, które nagle stały się bardziej żywe. Było mu go żal, bo pierwsze co poznał to strach, smutek oraz rozpacz, a no koniec posmakował samej zdrady. Czuł jak jego maska pęka, a po policzku spływa łza. To równie dobrze mógł być on, tak niewiele brakowało aby i jego historia skończyła się tragicznie. Jego moduł odpowiadający za obrazowanie możliwych zdarzeń na miejscu zbrodni, odpowiedział na jego emocje. Już po chwili miał w głowie scenę, w której on zajmuje miejsce blondyna i to Chuu stoi przed nim z pistoletem w dłoni wycelowanym w niego. Przez moment miał wrażenie jakby jego pompa przestała działać, a całe ciało ogarnął ból, który był wręcz nie do zniesienia. Mimowolnie zaczął oddychać, chociaż jako maszyna nie musiał tego robić, oraz podparł się rękoma o szkło, ponieważ czuł jakby nogi odmawiały mu posłuszeństwa.
- Dazai? Stało się coś? - Usłyszał głos Chuuyi, który dochodził zza jego lewego ramienia.
Wyższy policjant szybko oderwał się od szyby i stanął jak nieruchomo jak słup soli, obawiając się poruszyć choćby jedną częścią swojego ciała. Nakahara nie mógł zobaczyć jego łez, smutku i ogólnie emocji! Gdyby się dowiedział, że brunet jest dewiantem, to mogłoby skończyć tak samo jak Ranpo. Aktualnie nikt nie wiedział gdzie znajduje się ten genialny detektyw, przepadł jak kamień w wodę, a wraz z nim Poe. Mieszkanie niższego detektywa zostało ogołocone z wszystkich potrzebnych rzeczy, widocznie było, że pakował się szybko, ale nie niedokładnie. Nikt nie znalazł żadnych poszlak, gdzie ukryli się zbiedzy. Choć, też trzeba przyznać, że Atsushi z Tanizakim pewnie nie za specjalnie się do tego przykładali. Mimo wszystko lubili oni tego maniaka słodyczy, choć nie znali się za dobrze. Nie chciał takiego życia dla Chuu, żeby musiał się ukrywać, być ściganym tylko dlatego, że nie dostrzegał w nimi niebezpieczeństwa. Nic nie dawało mu prawa, do odebrania mu pracy, która dawał mu radość i satysfakcję, chociaż niekiedy było ciężko. Dlatego najdyskretniej jak mógł otarł łzę i próbował powstrzymać delikatne drżenie swojego ciała. Szybki skan jak zwykle nie wykrył niczego niezwykłego, oprócz niewielkiej zmiany temperatury ciała. Jednak wyższy nie ufał sobie na tyle, aby odwrócić się przodem do niższego.
- Widać, że testy RK800 u nas wypadły dobrze, skoro wszedł do masowej produkcji. - stwierdził, używając swojego normalnego tonu.
Rudy zrównał się z nim i przystanął koło niego, spoglądając na miejski krajobraz.
- Tak, chyba masz rację - odpowiedział cicho, po czym zamilkł.
Stali razem, prawie stykając się ramionami. Brunetowi przypomniała się scena w galerii, gdzie nie było nikogo, tylko oni i dzieła sztuki. Chuuya wyglądał wtedy zjawiskowo, skąpany w promieniach zachodzącego słońca oraz błyszczących się drobinek kurzu. Dzięki temu wspomnieniu, które skutecznie wyparło obraz ich razem na dachu, mógł się w końcu uspokoić. Odważył się w końcu spojrzeć na swojego partnera, który przyglądał się jednemu punktowi na jego twarzy. RK700 zdał sobie sprawę, że pewnie patrzył na jego diodę, która zapewne miała przez jakiś czas czerwony kolor. Ich spojrzenia się spotkały, nie raz spotykał w wzmianki o tym, że w oczach można dostrzec jaką ktoś ma duszę. W niebieskich tęczówkach brunet mógł dostrzec cały niepokój o swój stan, a także ciepłe emocje, których nie potrafił rozczytać. Coś jak troska? Albo sympatia? Nie wiedział, nie potrafił odnaleźć się w tej plątaninie uczuć, nie tylko swoich, ale i też cudzych. Znowu pojawiła się ta dziwna intymna atmosfera, czuł napięcie w powietrzu i nie wiedział jak na nie zareagować. Czy to było własnie zakochanie?
- Och, przypomniało mi się coś. Ty nie masz jeszcze imienia, czyż nie? - zapytał niższy.
Dazai był wdzięczny za tą zmianę tematu, kiwnął głową.
- Hm... Może mógłbym ci je nadać? - zaproponował.
Zaskoczony nie wiedział jak zareagować, wewnętrznie cieszył się, że Nakahara to zaproponował. Poczuł ciepło w okolicach klatki piersiowej, chciał się zgodzić i to od razu, jednak nie byłby sobą, gdyby to zrobił. Dlatego na jego ustach wykwitł złośliwy uśmieszek.
- Och Chuu! Nie wiem czy mógłbym powierzyć tak odpowiedzialne i szlachetne jak nadanie mi imienia! Jeszcze nazwiesz mnie po jakimś grzybie, czy po imieniu twojego zmarłego szczura!
Ujrzał zszokowany wyraz twarzy swojego partnera, który nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Jednak zanim zdążył się zdenerwować na bruneta i zacząć go obrażać, dostrzegł, to co on poczuł, że oczy jego zrobiły się lekko szkliste. Wyższy zdążył dostrzec delikatny róż na policzkach swojego towarzysza, nim ten odwrócił głowę "obrażony".
- J-jak nie chcesz, żebym cię nazywał to łaski bez! - odpowiedział Chuuya, choć nie dał rady powstrzymać drżenia swojego głosu.
- Tak.. Chciałbym... - powiedział, a jego głos był dziwnie miękki.
Niższy mężczyzna stał przez chwilę cicho, po czym z powrotem patrzył w jego oczy. Była w nich jakaś dziwna determinacja. RK700 nie pojęcia skąd się ona wzięła, jednak czuł, że to jest początek czegoś... czegoś ważnego.
- Osamu...
***
Powoli miał już dość tej całej sytuacji. Odkąd dyrektor Fukuzwa powiedział mu o tym, że możliwe iż to co czuje do niższego policjanta to miłość, ta myśl nie mogła opuścić jego umysłu. Jednak on nie wiedział zbyt wiele o uczuciach, nie miał skąd się nauczyć ich rozpoznawać, więc nie wiedział co czasem oznaczały te dziwne bóle w klatce piersiowej. Niektóre z nich były przyjemne, szczególnie działo się to często przy rudym. Czasem się też zdarzało, że uczucia nie były przyjemne, wtedy Dazai potrafił cierpieć prawdziwe katusze. Mimo iż w swoim życiu jako dewiant, przeżył już naprawdę dużo, to wciąż bardzo niewiele wiedział, szczególnie o sobie. To wszystko kłębiło się w nim od dłuższego czasu, ale nie miał jak sobie z tym poradzić. Nie sam.
Na komisariacie dawno już było po północy, Osamu siedział przy swoim biurku i myślał. Wciąż czuł euforię, choć już trochę mniejszą, po tym jak zyskał swoje imię. Było dla niego szczególnie wyjątkowe, bo to Chuu je wybrał. Tak samo jak było z jego krawatem, kiedy stracił ten stary podczas misji. Jego partner miał duży wkład w jego życie, choć pewnie nie zdawał sobie sprawy jak ogromny on był. Westchnął cicho i dotknął krawatu bolo, który był zawiązany na jego szyi, natychmiast zalała go fala pozytywnych uczuć. Nie potrafił ich rozpoznać, jednak nie miało to zbyt wielkiego znaczenia. Na razie mogło tak zostać. Android właśnie podnosił się, aby udać się do stacji dokującej i podładować swoje akumulator, gdy ujrzał nad sobą stojącego RK800.
- Och Charles, coś się stało? - zapytał uprzejmie, choć w środku właśnie drżał z przerażenia.
Czy widział jak RK700 siedział i patrzył się w przestrzeń rozmarzonym wzrokiem? Czy dostrzegł wszystkie ludzkie odruchy? Miał nadzieję, że nie, bo byłby w bardzo poważnych tarapatach.
- Widziałem, że twoja dioda zaświeciła się na żółto, byłem ciekawy co się stało - powiedział.
Brunet spojrzał na swojego młodszego odpowiednika, który użył bardzo ciekawego doboru słów. Czyżby coś się działo w jego programie i nie miał aż tak idealnej zapory, jaką się szczyciło CyberLife?
- Nic, tylko zastanawiałem się nad tym co powiedział do mnie mój partner. Ostatnio mieliśmy sprawę, gdzie żona zabiła swojego męża. Tłumaczyła się, że zrobiła to z miłości, jednak ja tego nie potrafiłem zrozumieć. Pan Chuuya, stwierdził, że gdybym odczuwał emocje, to mógłby mi to wytłumaczyć, a tak to nie ma sensu. Jednakże wiedziałem, że czuł się z tym niekomfortowo, dlatego mimo wszystko próbuję coś z tego pojąć. Nie chcę, aby mój partner czuł się źle w moim otoczeniu, to może źle wpłynąć na naszą skuteczność. - Na szybko wymyślił w miarę sensowną i pokrywającą się z prawdę historyjkę.
Robot spojrzał na niego oceniająco, a gdy nie zobaczył niczego podejrzanego, uśmiechnął się przyjaźnie.
- Z moich źródeł wynika, że to uczucie podniosłe, które opiera się na zaufaniu, lojalności, bezinteresownego oddania. Ludzie twierdzą, że jeśli jesteś gotów poświęcić wszystko, nawet swoje życie dla kogoś, to oznacza, że go kochasz. Rodzai tego zjawiska jest dużo, od agape po macierzyńską. Często pojawia się jako motyw w dziełach literackich i nie tylko, w chrześcijaństwie jest uważana za najwyższą cnotę. Chociaż to już pewnie wszystko wiesz, masz taki sam dostęp do tych informacji co ja.
Dazai zamyślił się na chwilę, czy byłby w stanie poświęcić wszystko co miał dla Nakahary? Jednak czy nie robił on tego od samego początku? Coś się jednak w tym zmieniło, tu już nie chodziło o to, że jest robotem, które można łatwo naprawić czy zamienić. Którego można łatwo poświęcić, który MOŻE się łatwo poświęcić. Nie, teraz widział już tą różnicę, był gotów ofiarować siebie w zamian za szczęśliwe życie Chuu, nie dlatego, że tak wypada jako robotowi. A dlatego, że zależało mu na tym, by był szczęśliwy czy żywy. Bo gdyby był śmiertelny tak jak ludzie, że po jego zniszczeniu nie byłoby możliwe po prostu przeniesienie pamięci do innego ciała, to i tak gotów byłby za niego zginąć. Byleby by ochronić uśmiech rudego jeszcze jeden dzień dłużej. Ta drobna rzecz sprawiła, że brunet był już pewien, że przepadł.
- Hm... Tak, znalazłem te same informacje, jednak wciąż ich nie rozumiem. Chyba faktycznie jako roboty nie jesteśmy w stanie tego pojąć. No nic, dziękuję ci Charles, lecz teraz już pójdę podładować moje akumulatory na jutrzejszy dzień. - Pożegnał się z RK800 i ruszył w kierunku stacji.
Był w okropnej sytuacji, zakochał się w człowieku. Nigdy nie powinno się tak stać, jednak nie mógł już nic na to poradzić. Teraz musiał tylko pilnować, aby jego partner nigdy nie dowiedział się o tym. Bo wiedział, że jego odrzucenia nie byłby w stanie przeżyć.
***
Nastał listopad, czas kiedy to z nieba zaczął padać śnieg, a nastroje na świecie znacznie się pogorszyły. Szczególnie po wieściach o tym co się działo w Detroit, ludzie śledzili je z niepokojem. Większość mieszkańców tego miasta ewakuowała się, jakby miała zaraz tam nastąpić apokalipsa. A stało się to dlatego, że kilka androidów powiedziało głośno, że chce wolności. Społeczeństwo nie wiedziało jak na to zareagować, nagle okazało się, że ich idealni niewolnicy nie są tacy bez skazy. Jedni od razu zaakceptowali to, że roboty są inną formą życia, mają swoje uczucia pragnienia i życzenia. Natomiast inni, nie przyjmowali tego do swojej świadomości. Jakby obawiali się, że roboty zrzucą ich wszystkich z piedestału, na którym sami się ustawili i bardzo kurczowo trzymali. Jednak, nie o to im w im chodziło, chcieli jedynie aby ich właściciele zauważyli, że też czują oraz aby zaczęli traktować ich z szacunkiem. Pragnęli żyć bez strachu o swoje życie.
Dlatego Osamu oglądał ze swoim partnerem jak tłum droidów, był prowadzony przez ciemnoskórego androida z tej samej serii RK jak on i Charles, tylko z innym numerem. Helikopter należący do pewnej stacji telewizyjnej, nagrywał całe to zdarzenie. A dziennikarz, który nim siedział relacjonował to co się działo na żywo. Marsz zatrzymał się przed wjazdem, na teren fabryki CyberLife, gdzie już czekała na nich blokada, ustawiona przez armię. Zdarzenia potem potoczyły się szybko, w przerwie między wydarzeniami puszczono wywiad z prezydent Detroit, która cały czas mówiła o zniszczeniu wszystkich androidów. Nawet pomimo, tego, że opinia publiczna była po stronie Markusa. Potem obraz ukazał jak pokojowy marsz robotów został ostrzelany i maszyny zostały zmuszone do zbudowania barykady. Reporterzy, którzy stali zza wozami oraz barierkami, robili zdjęcia jak przywódca dewiantów chodził po obozie. W końcu ze strony ludzi, został wysłany człowiek, który miał negocjować. Już wtedy dla Dazaia wynik był oczywisty, dopóki władza nie zda sobie sprawy, że roboty nie są tylko nieożywionym kawałkiem plastiku. Gdy mężczyźni się rozeszli, wojsko zaczęło się szykować do ataku, który nastąpił parę minut później. Wszyscy na sali byli świadkiem jak roboty próbowały się bronić, nie atakując ludzi, tylko próbując ich rozbroić. Niestety garstka, która zdołała przeżyć atak została zepchnięta pod autobus. Otoczeni przez półokrąg uzbrojonych żołnierzy, nie mieli gdzie uciec czy się schować. Wszyscy na sali czekali w napięciu co postanowi zrobić Markus. Spodziewali się wielu rzeczy, ale nie tego, że droid po prostu wystąpi przed siebie i zacznie śpiewać. Później dołączyły do niego pozostałe, otaczający ich ludzie nie widzieli jak zareagował. Stali, patrząc jak maszyny śpiewają "Hold on, just a little while longer..." A gdy skończyli RK200 odwrócił do stojącego koło niego blondyna, który był tym samym modelem co Daniel, po czym go pocałował. Brunet usłyszał jak tłum na sali zareagował żywiołowo na tą scenę. Większość patrzyła no to co się dzieje na ekranie w głębokim szoku, niektórzy odwrócili wzrok, inni zaczęli szeptać z osoba siedzącą obok. Żołnierze najwyraźniej dostali rozkaz do odwrotu, bo złożyli oni broń i wycofali się, wtedy też został znowu przełączono transmisję na ogłoszenie Prezydent. Jeśli, wcześniej ludzie w pomieszczeniu byli zszokowani pocałunkiem maszyn, to Dazai nie bardzo wiedział jak określić stan w jakim byli teraz. Kiedy Pani Prezydent ogłosiła, że uznaje maszyny za inteligentną formę życia, zapanowała nieprzyjemna cisza. Po chwili powoli zaczęły się szepty, a później rozpętała się prawdziwa kłótnia. Od razu dało się wyróżnić dwa obozy, ci którzy byli przeciwko nim oraz ludzie, którzy ich popierali. Brunet z zdziwieniem, choć miłym, zauważył, że większość była za tym, aby androidy zyskały wolność. W końcu całą tą awanturę przerwał Fukuzawa, który zagonił wszystkich do roboty.
Kiedy RK700 wychodził z sali podszedł do niego Charles i poprosił o rozmowę, zaskoczony mężczyzna spojrzał podejrzliwie na niego, ale się zgodził. Nie mógł zrobić scen przed salą, szczególnie po tym wszystkim co tam się działo. Odeszli kawałek dalej, gdzie znajdował się korytarz, na którym Chuuya nadał imię Osamu. Przez chwilę stali tak patrząc na siebie, android zaczął się powoli niepokoić, czy z RK800 wszystko było dobrze. W końcu jednak ten ruszył się, kłaniając mu nisko.
-Przepraszam Panie Dazai! Wtedy nie byłem jeszcze świadomy, nie rozumiałem co robię kiedy zgłaszałem, że Pan Poe jest dewiantem. Przepraszam, że naraziłem pana przyjaciela na niebezpieczeństwo. - Charles powoli wyprostował się, kiedy już to zrobił brunet ujrzał w jego oczach skruchę, żal i wstyd.
Przez chwilę nie wiedział co się dzieje, dlaczego stojący przed nim robot mu się kłania? Dlaczego go przeprasza? Jednak kiedy do niego dotarło co właśnie miało miejsce, był więcej niż zaskoczony. RK800, najnowszy model policyjny androida, którego zapora sieciowa miała nigdy nie zostać zniszczona, stał się dewiantem. Niższy droid uśmiechnął się do niego życzliwie, nie było potrzeby aby go jeszcze bardziej stresować.
- Spokojnie Charles, wiem w jakim wtedy byłeś stanie. Nie winię cię o nic, Poe pewnie także.
Nowszy model spojrzał z ulgą na bruneta, a na jego ustach pojawił się nieśmiały uśmieszek. Porozmawiali jeszcze chwilę, RK700 zaproponował mu pomoc, jeśli czegoś nie będzie rozumiał, choć ten powiedział, że pomaga mu już Yoshio, który wcześniej wziął udział w uwolnieniu partnera Ranpo. Niestety nie mogli rozmawiać zbyt długo, może i androidy zyskały wolność, ale to było w Detroit,a oni znajdowali się w ponurej Jokohamie.
***
Pewnego dnia niespodziewanie Chuuya został wezwany do gabinetu szefa, wraz z Dazaiem. W środku dowiedzieli się, że mają się spakować, bo wyruszają z misją do Detroit. Nie dostali zbyt wiele szczegółów, tylko, że tamtejsza policja, ma problemy, a więcej się dowiedzą na miejscu. Wszystko to było robione na szybko, przez co wzbudzało podejrzenia w obu mężczyzna. Jednak nie mieli wyboru, nie mogli sprzeciwić się rozkazom dyrektora. Dlatego też następnego dnia, spotkali się bardzo wcześnie przed komisariatem i pojechali na lotnisko. Nakaharze przez całą drogę zamykały się oczy, jednak uparcie twierdził, że zaśnie dopiero w samolocie. Gdy wysiedli z pojazdu dostrzegli, że przed budynkiem ktoś na nich czekał. Był to Poe, wraz ze swoim partnerem. Szatyn szybko podszedł do oniemiałego bruneta i uścisnął go mocno. Osamu oddał uścisk, stęsknił się za swoim nieśmiałym przyjacielem. On chyba też, skoro nawet nie oponował, że jest w miejscu publicznym, tylko od razu rzucił się na bruneta. Niższy robot zauważył, że na skroni brakowało Edgarowi diody, wyższy zauważył gdzie skierowany został wzrok RK700. Uśmiechnął się i wyjaśnił, że musiał to zrobić, aby lepiej ukrywać się wśród ludzi. Droidy wciąż rozmawiając wzięły bagaże i ruszyły przed siebie. Były tak sobą zaaferowane, że nie zauważyły jak ich towarzysze patrzą na nich z rozczuleniem. Po kilkunastu minutach znaleźli się w samolocie. Jako, że praktycznie przemycali zza granicę, teoretycznie wciąż poszukiwanych zbiegów, Fukuzawa załatwił im przejście przez znajomych celników, którzy tylko rzucili na nich okiem i ich przepuścili. W maszynie siedział razem z Chuuyą, który jak tylko samolot oderwał się od asfaltu usnął. Podczas snu jego głowa opadła na ramię swojego partnera i tam pozostała do końca lotu. W międzyczasie Dazai poprosił, przez połączenie, Poego, aby podał mu koc, którym okrył rudego.
Po ponad piętnastu godzinach byli już na lotnisku w Detroit, RK700 nie chciał myśleć ile dyrektor wykosztował się na te bilety, że tak szybko znaleźli się na miejscu. Wiedział, że loty z Japonii do Usa trwają długo, a czas w jakim oni przebyli tą trasę należał do najmniejszych. Wystarczyło kilka minut jazdy, aby dotarli do domku, w którym mieli zamieszkać Edgar i Ranpo. Ta dwójka miała już zostać na stałe, jako, że w Japonii nie byli już mile widziani. Ludzie zmęczeni podróżą poszli od razu do łóżek, a roboty zaczęły rozglądać się po domu. Był to typowy domek z cegły, pomalowany na biało, aby nie wyróżniał się na tle innych. Wnętrze było urządzone w lakonicznie, widać było, że w tym budynku nikt wcześniej nie mieszkał. Androidy rozsiadły się w kuchni i zaczęły opowiadać sobie, co się stało odkąd się nie widziały. Poe był naprawdę zaskoczony, kiedy usłyszał o tym, że Charles stał się dewiantem. Choć przy głębszym zastanowieniu nie było to aż tak dziwne, w końcu Kunikida miał swoje ideały, których się trzymał. A w nich było, że chciał aby wszyscy byli wolni, nawet droidy. Przegadali całą pozostałą część dnia, a także kawałek nocy. Kiedy pozostała godzina do pobudki, maszyny postanowiły zrobić śniadanie dla ludzi, choć kompletnie się na tym nie znały. Na szczęście w dobie internetu nie było problemu z znalezieniem przepisu na śniadanie. Gdy po domku zaczął się roznosić zapach jedzenia, natychmiast w przejściu z kuchni do salonu pojawiła się dwójka ludzi.
Komisariat w Detroit wyglądał podobnie do tego w Jokohamie, w holu przywitała ich androidka oraz zaprowadziła ich do biura tutejszego szefa. Jeffrey Fowler powitał ich w swoim biurze i prawie od razu zaczął wyjaśniać, dlaczego potrzebował najlepszego detektywa i policjanta na świecie. Chodziło o grupę ludzi, która notorycznie napadała oraz zabijała androidy na terenie miasta. Poe i Dazai, pobrali pliki dotyczące zbrodni, gdy tylko dostali dostęp do ich bazy danych. Wyszli stamtąd dopiero po godzinie, kiedy dowiedzieli się już wszystkiego co mogli od komendanta. Chuuya wraz z Ranpo postanowili pójść jeszcze popytać parę policjantów, którzy badali sprawę zanim ją przejęli. W tym czasie androidy postanowiły wyjść na zewnątrz i poczekać przy samochodzie. Mimo wszystko nie były u siebie więc nie znały terenu. Edgar szedł zwrócony w stronę bruneta, więc nie zauważył wychodzącego z pokoju obok osoby. Wyższy mężczyzna wpadł na niego i odbił się upadając na tyłek.
- Kurwa, uważaj jak leziesz! - warknął mężczyzna.
Szare oczy spoczęły na RK700, za którym schował się szatyn. Choć już minęło trochę czasu odkąd obiecał dyrektorowi Fuzkuzawie, że będzie miał oko na Poego, to nawet po tym jak musiał się ukrywać wciąż o niego dbał. Jednak nie robił tego otwarcie, a prze liczne kontakty, które zdobył. Dlatego nawet nie zaoponował, gdy wyższy się za nim skrył, tylko jeszcze bardziej go zasłonił, aby wyglądało jakby to na niego wpadł nieznajomy. Ten przyjrzał się mu uważnie, a gdy dostrzegł na jego płaszczu numer seryjny, uśmiechnął się wrednie.
- No proszę, przyjechały nasz japońskie puszki!
Osamu już otwierał usta, aby grzecznie wyjaśnić tego faceta, gdy nagle przypomniał sobie, że przecież jest w Detroit. Tu już nie musi udawać, że nie jest tym kim jest. Dlatego na jego ustach wykwitł szyderczy uśmiech.
- A już myślałem, że USA jest nowoczesnym krajem. Jednak wciąż nie potraficie wymyślić zwykłego kagańca, na takie szczekające kundle jak ty? Cóż za wstyd! - powiedział przesłodzonym, radosnym tonem.
Obcy popatrzył na niego w szoku, chyba nie spodziewał się spotkać dewianta z Japonii. Faktycznie jego kraj był znany z dyscypliny i przestrzegania zasad, jednak to nie znaczyło, że nie było tam zbuntowanych maszyn, były, jednak rząd nie dzielił się chętnie tymi informacjami. Dlatego za granicą istniała opinia jakoby w Kraju Kwitnącej Wiśnie nie było zbuntowanych maszyn. Dazai wykorzystał skonfundowanie mężczyzny, chwycił trzęsącego się Edgara za rękę i wyminął ciało na podłodze. Gdy przekroczyli drzwi wyjście zdołali usłyszeć czyjś rechot oraz przekleństwa nieznajomego. Kiedy znaleźli się przy samochodzie, brunet usłyszał cichy chichot, spojrzał zdezorientowany na stojącego koło niego szatyna.
- To było całkiem niezłe Osamu!
Czekali na swoich partnerów niecałe dziesięć minut, drzwi od komendy otworzyły się. Razem z niższymi mężczyznami szła inna para, był to policjant w podeszłym wieku i sławny bliźniak Charlesa, Connor. Wyższy z detektywów podszedł do Poe i przytulił się, radośnie orzekając:
- Mamy plan jak ich złapać!
***
Dazai zawsze twierdził, że Edogawa Ranpo jest jednym z najbardziej inteligentnych ludzi na świecie. Dlatego nie rozumiał jakim cudem, w jego głowie zrodził się tak okropny i pełen dziur plan! On mógł zrozumieć wiele, ryzyko było częścią ich pracy. Jednak po co się na niego narażać dodatkowo? Minęło pięć dni śledztwa, siedział właśnie w starym aucie, gdzie to kierowca kierował pojazdem, wraz z równie niezadowolonym Poe. Z przodu usiadł porucznik Hank z swoim partnerem, który patrzył na pozostałą dwójkę z współczuciem. Edgar stukał niespokojnie w ekran tabletu, a Osamu co chwila sprawdzał czy całe uzbrojenie miał przy sobie. Czekali na sygnał od pozostałej dwójki do wkroczenia i pojmania przywódcy szajki. RK700 czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku, martwił się swojego partnera. Oczywiście widział, że Chuuya potrafi sobie poradzić prawie w każdej sytuacji, ale wolał mieć na niego oko. Nagle usłyszeli sygnał, na który czekali. Androidy, siedzące na tyłach, jak z procy wystrzeliły z pojazdu oraz cicho zakradli się do budynku. Brunet wkroczył pierwszy do środka, rozejrzał się wokoło i dał znak drugiemu, aby zaczekał aż oczyści drogę. Po cichu oszałamiał napotkanych ludzi, robił to najszybciej jak mógł, nie mieli zbyt wielu czasu. Gdy droga była bezpieczna Poe przekradł się do centrum sterowania, gdzie podpiął się do sieci. Ogromna willa, która była siedzibą grupy, była sponsorowana przez pewnego bogacza, którego już dążyli przymknąć. Został on oskarżony za współudział w tym całym syfie, także za jakieś tam inne machlojki. Słuchał instrukcji wydawanych przez Edgara, który przeprowadzał go jak najmniej zaludnioną trasą. Po chwili do środka wkroczył, także Hank z Connorem. Gdy w końcu znalazł się w umówionym miejscu, odetchnął z ulgą, przywódca grupy klęczał przed Nakaharą, a Ranpo chyba właśnie mówił mu, że został pojmany. Nagle mężczyzna zerwał się z miejsca, w ręce trzymając sztylet. Przewrócił zaskoczonego Chuu na ziemię, uniósł sztylet w ręce aby zadać cios, który nigdy nie nastąpił. Dazai instynktownie wycelował z pistoletu oraz strzelił trafiając osobnika w ramię. Ten z okrzykiem bólu, zawalił się na bok. RK700 zeskoczył z werandy, na której był i podszedł do swojego towarzysza podając mu rękę, aby mógł się podnieść. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Podczas omawiania planu robot miał nie brać pistoletu, a tym bardziej miał zakaz strzelania do mordercy. Wyższemu mężczyźnie przypomniała się "ta" jedna rozmowa w aucie, rudemu też, bo jego oczy rozszerzyły się w szoku. Osamu uśmiechnął się tylko, po czym stwierdził niewinnym tonem:
- Mówiłem, że plan był chujowy.
Po godzinie cała szajka została pojmana i zawieziona na komisariat, ranny przywódca został opatrzony oraz upewniono się, że może jechać z resztą, zanim wsadzono go do furgonetki. Hank widząc, że brunet szukał wzrokiem pośród tłumu swojego partnera, którego zgubił gdy tylko przejęły ich posiłki, powiedział, że wszystko załatwi i niech leci go szukać. Znalazł go na balkonie, gdzie rozciągał się widok na ogrody, które były przy willi. Podszedł do niego i przystanął, wpatrując się w zachód słońca, byli tu sami, gdyż inni policjanci ci byli zaaferowani innymi, którzy brali udział w tej misji. Po chwili milczenia, niższy się odezwał:
- Nie opowiadałem ci nigdy, dlaczego noszę rękawiczki oraz ten choker, prawda?
Dazai pokiwał głową, Chuuya uśmiechnął się smutno, a potem zdjął wcześniej wspomniane rzeczy. Oczom androida ukazały się trzy blizny, na nadgarstkach podłużne zadane po cięciu nożem, także mniejsze na dłoniach po przypalaniu papierosem. Na szyi były w równe punkciki, jakby coś się kiedyś w nią wbiło, np. kolczatka. Robot spojrzał na niego zszokowany, a niższy zaczął powoli opowiadać swoją historię.
O małym chłopcu, którego mama zmarła kiedy miał siedem lat. Od tamtego czasu ojciec dziecka zaczął go obwiniać o śmierć i traktować gorzej niż psa. Całe dnie i noce spędzał przywiązany do kaloryfera w piwnicy, z psią kolczatką na szyi, która wbijała się w jego szyję. Codziennie schodził do niego pijany rodzic, aby się nad nim poznęcać. Wykrzykiwał w jego stronę przezwiska, wmawiał, że nie powinien żyć, ze to jego wina iż jego matka zginęła. Tak naprawdę został uratowany przez przypadek. Pewnej nocy jego pijany opiekun wpadł na pomysł, aby zgwałcić młodą sąsiadkę, która mieszkała obok. Zaprosił ją do siebie pod pretekstem randki. Próba nie powiodła się, a mężczyzna został aresztowany, a policjanci, którzy zostali wysłani aby go pojmać, zaniepokoili się nikłym, okropnym zapachem dochodzącym zza piwnicznych drzwi. W taki sposób został skazany na długą odsiadkę, a dziecko trafiło do szpitala, później do sierocińca.
- Wiesz, mimo upływu lat, wciąż nieświadomie wierzę w jego słowa, że nie jestem wart miłości. Zdaję sobie sprawę jakie to głupie, ale boję się... boję się, że jak ktoś się o tym dowie, to ucieknie. Jesteś pierwszą osobą, o której o tym powiedziałem, Osamu - stwierdził i nieśmiało uśmiechnął się, wciąż nie patrząc na wyższego.
Brunet chwycił za ręce Chuu, kiedy ten szykował się aby założył rękawiczki. Rudy spojrzał na niego zaskoczony, ujrzał wpatrzone w siebie poważne spojrzenie brązowy oczu. Dazai powoli uniósł obie ręce wyżej i wciąż patrząc prosto w niebieskie oczy, pocałował oba nadgarstki. Nakahara wciągnął zaskoczony powietrze, jednak nie wyrwał dłoni z uścisku, co robot wziął za dobry znak, zanim zaczął mówić.
- Chuuyo Nakaharo, nigdy nie waż się mówić, że nie jesteś wart miłości. Bo to ty sprawiłeś, że moja pompa tyrium wariuje na samą myśl o tobie. To ty sprawiłeś, że jestem gotowy dać przerobić się na toster, byle byś żył i mógł się dalej uśmiechać. To ty sprawiłeś, że zacząłem żyć. To ty sprawiłeś, że cię pokochałem.
Rudy, spuścił głowę i próbował się wyrwać z jego uścisku, powtarzając cicho "przestań". Dazai puścił jedną z rąk niższego, chwycił za jego podbródek i uniósł po policzkach spływały łzy, a mężczyzna trząsł się. Brunet zaczął się powoli pochylać w stronę jego twarzy, tak aby jego towarzysz domyślił się jego zamiarów oraz zdążył zaprzeczyć gdyby nie chciał. W pierwszej chwili kapelusznik znieruchomiał, widocznie nie dowierzając co wyższy planuje zrobić. Jednak po chwili zamknął oczy, kiedy ich usta połączyły się w pocałunku. Android puścił drugą kończynę mężczyzny i oplótł go delikatnie w pasie, natomiast człowiek zaplótł swoje ręce na jego szyi. Czuł nacisk ciepłych warg, na swojej syntetycznej skórze, mógł poczuć jak ciało niższego mężczyzny drży w jego ramionach. Jego pompa pompowała niebieską krew dwa razy mocniej, po brzuchu oraz klatce piersiowej rozprzestrzeniało się przyjemne ciepło. Kiedy w końcu się od siebie odsunęli Nakahara miał przyspieszony oddech, a on musiał schładzać systemy również oddychając. Policzki rudego przybrały czerwony kolor.
- Kocham cię Chuuya. - Mówiąc te słowa, poczuł się jakby ktoś zabrał z jego ramion ogromny ciężar.
Rumieniec na twarzy jego towarzysza jeszcze bardziej się pogłębił oraz zszedł na szyję.
- Jak możesz kochać kogoś tak uszkodzonego jak ja?
Brunet uśmiechnął się, po czym wypuścił go z rąk i zaczął odwiązywać swoje bandaże, pod którymi lśniły plastikowe elementy.
- Oboje jesteśmy, więc to nie robi dla mnie żadnej różnicy. Nie liczy się wygląd Chuu, a twoja dusza - powiedział.
Niebieskie oczy patrzyły na niego uważnie, po chwili sięgnął do kabury, gdzie trzymał swój nóż, wyjmując go. Dazai stał nieruchomo, kiedy niższy operował nim przy jego skroni, po chwili poczuł jak dioda odkleja się od jego skóry.
- Od zawsze chciałem to zrobić. Zedrzeć z ciebie ten znak, który zawsze kojarzył mi się z niewolnictwem. Bo w twoich oczach już podczas pierwszego spotkania widziałem żywą i chcącą wolności istotę - uśmiechnął się, wyrzucaj urządzenie gdzie zza balkon.
Po czym chwycił wyższego za przedramię i przyłożył swój policzek, do odsłoniętej przez zepsutą syntetyczne skórę części. Brunet poczuł jak po jego ciele przebiegają mimowolne dreszcze. Zawsze marzył, aby dotknąć kapelusznika swoim ciałem, bez skóry na nim. A teraz niższy sam zainicjował taki dotyk. Czuł jak tworzywo powoli się nagrzewa przez gorące ciało, które wtuliło się w jego przedramię. Miał ochotę zostać już tak na zawsze, w Detroit gdzie nie musiał się ukrywać, z Poe w pobliżu, którym się opiekował i najważniejsze, z Nakaharą przy swoim boku. Na ustach niższego tkwił szeroki oraz pełen szczęścia uśmiech.
- Osamu, ja też cię kocham.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top