Rozdział 12
Part 2- Harry's pov
Przed oczami miałem gwiazdy, to był najlepszy orgazm, jaki kiedykolwiek miałem. Gdy się uspokoiłem dotarło do mnie, że Louis się śmieje. Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na niego. Był odwrócony do mnie plecami.
– Skrzacie, wszystko gra?– zapytałem, a on odwrócił się do mnie. Wybuchnąłem śmiechem widząc, jak jedno oko ma zamknięte i zalane moją spermą, która w dodatku wisiała mu z rzęs.
– Jestę piratę, dawaj klejnoty i broń się, szczurze lądowy! – zawołał, rzucając się na mnie. Oboje zaczęliśmy się śmiać, a ja objąłem go mocno, gdy leżał na mojej klacie. Starł moje nasienie i teraz już czysty leżał w moich ramionach. Czułem zalewające mnie szczęście i nie wiedzieć kiedy moje powieki opadły zabierając mnie w objęcia Morfeusza.
Zayn's Pov
– Ja nie wiem, to trochę ryzykowne...
– Ash, kurwa mać, możesz się zamknąć? – mój przyjaciel ostro działał mi na nerwy. Od pół godziny czailiśmy się w krzakach pod oknami Niall'a. Widziałem go doskonale, oj, moje bobo nie ma rolet? Musi nauczyć się jak ich używać... Jeszcze jakiś zbok mógłby go podglądać.
– Po prostu zostaw te kwiaty przed drzwiami i zadzwoń dzwonkiem. Serio Malik, zajebałeś tylu ludzi, a robisz z tym kolesiem podchody jak jakaś licealna pizda. – Irwin przewrócił oczami, a ja wymierzyłem mu kuksańca. Wiedziałem jednak, że ma rację. Postanowiłem działać.
Wziąłem do ręki bukiet goździków i położyłem na progu, dzwoniąc dzwonkiem. Szybko spierdoliłem do mojego bezpiecznego kurwidołka czekając na rozwój wydarzeń.
Blondyn wyszedł przed drzwi, trzymając w ręce kwiaty i rozglądając się za osobą, która je zostawiła. Moje serce zabiło mocniej i pomyślałem, jak żałuję tego, w jakich okolicznościach mnie poznał. Był idealny. Wiedziałem, że muszę być z nim ostrożny, a nawet to nie dawało mi gwarancji, że mi zaufa.
– Ash, on jest taki piękny. – szepnąłem patrząc na Horana jak zaczarowany. Jego uśmiech topił moje zlodowaciałe serce, czułem, że wpadam coraz mocniej.
Po chwili chłopak zniknął za drzwiami, a ja wraz z przyjacielem odeszliśmy spod jego domu. Cały czas miałem przed oczami jego uśmiech i pomyślałem, że chciałbym widzieć go co rano po przebudzeniu oraz być jego źródłem.
Ash pov
Przewróciłem oczami na zachowanie Malika.
-Stary zachowujesz się jak dziecko. Ah ta młodzieńcza miłość. - prychnąłem pod nosem po czym zapiszczałem gdy chłopak mnie uderzył.
-Przemoc... Go też będziesz bi... - pisknąłem po raz kolejny widząc, zbliżającą się dłoń.
-Zamknij się... Bo Ci trzonowce wyprowadzę na spacer.
-Ani się waż! Wtedy nie będę miał już powodzenia! - mruknąłem zły.
Niall pov
Oczarowany, wpatrywałem się w piękny bukiet. Wsadziłem je do wazonu i postawiłem go na stole.
-Może to od Hazzy. - mruknąłem, a moje tęczówki się zaszkliły.
Kilka godzin później loczek wrócił do domu.
-Musimy pogadać. - powiedziałem i kazałem mu usiąść, kiedy wykonał mój rozkaz sam również usiadłem.
-Wiem, że nie bierzesz nadgodzin. Ostatnio jesteś ciągle szczęśliwy. Oraz... Powiedz mi... Czemu pachniesz innym perfumami i masz malinki na szyi. - powiedziałem patrząc na niego z niedowierzaniem .
-Kim jest ta dziwka?
Lou pov
Noc spędzona z Harrym była niesamowita. Chodziłem po mieście co jakiś czas pojękując. Mężczyzna zerżnął mnie w dosłownym jak i przenośniowym znaczeniu. Nagle na kogoś wpadłem. Uniosłem wzrok, jednak szybko go opuściłem. Wszędzie poznam te perfumy, Zayn... Przeprosiłem pod nosem i zacząłem odchodzić. Miałem nadzieję, że mnie nie rozpoznał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top