VI

Wróciłam do hotelu, aby się wymeldować, bo Hope zaproponowała, abym resztę mojego pobytu w Los Angeles spędziła u niej. Jej rodziców i tak nie ma przez dłuższy czas w domu. Nie byłam pewna, czy mogę pd tak zrezygnować z dwutygodniowego pobytu tutaj,  na szczęście recepcjonista powiedział, że zwróci mi wszystkie koszty, ale jeszcze jedną noc muszę spędzić w pokoju.
Gdy wychodziłam z windy, wybrałam w telefonie numer Hope.
- Heeej, laska! Opowiadaj jak było na randce! - krzyknęła podekscytowana, tak głośno, że musiałam odsunąć komórkę od ucha.
- To nie była randka. To po pierwsze - powiedziałam spokojnie. Co z tego, żeoj sam powiedział, że to randka. Hope za żadne skarby się póki co nie dowie. Tak, wiem, że jeszcze po pocałunku mówiłam co innego, ale wtedy nie myślałam racjonalnie. Przecież to Bruno Mars.
- Tak, jasne. Dobra, mów gdzie cię zabrał.
- Do jakiejś restauracji "Heaven", a potem do wesołego miasteczka - odpowiedziałam.
- Co? Zabrał cię do "Heaven"!? Wiesz jaka to ekskluzywna restauracja? - mówiła zszokowana. Skoro jest tak ekskluzywna, to jakim cudem udało mu się zarezerwować stolik tego samego dnia? No nieważne.
- Zauważyłam, gdy do niej weszłam- zaśmiałam się i usiłowałam otworzyć drzwi do pokoju jedną ręką.
- Pocałował cię?
Zatkało mnie. Wiem, że jest nieobliczalna, ale takiego pytania się nie spodziewałam. W tym momencie dziękuję moim zerowym umiejętnościom aktorskim.
- Co? Nie, dlaczego pytasz?
- Tak jakoś mi to ślina na język przyniosła - powiedziała.
Nagle usłyszałam powiadomienie na telefonie. Spojrzałam na ekran i włączyłam głośnomówiący.

1 nowa wiadomość od: Bruno Mars

- O kurwa... - powiedziałam.
- Co jest? Napisał do ciebie?
Że co? Czy ona ma dar czytania w myślach?
- Tak - odpowiedziałam szybko.
- Mów! Teraz! Dawaj!

Bruno Mars: Hej, Stella! Mam twoją kurtkę. Mogę podjechać pod twój hotel, żeby co ją oddać? Nie chcę żebyś zmarzła 😘. Przepraszam, wcześniej nie zwróciłem na nią uwagi.

O cholera. Faktycznie, po kolejce górskiej ją zdjęłam, a Bruno powiedział, że ją poniesie. Ale jak mogłam nie zauważyć, że wchodzi z nią do limuzyny? A no tak...
- Muszę mu odpisać. Poczekaj sekundę - powiedziałam.
- Ale co ci napisał!?
- Że zapomniałam kurtki i pyta czy może podjechać pod hotel, żeby mi ją zwrócić.
- Haha - zaczęła się śmiać po chwili.
- Co? - zapytałam zdezorientowana.
- Dlaczego Bruno Mars?
- O czym ty mówisz?
- Bo zapomniał kurtki. Ba dumtss! - obie wysłuchaliśmy śmiechem.

Ja: Nie musisz przyjeżdżać. Oddasz mi ją w klubie 😉.

Właśnie! Impreza!
- Hope, chcesz iść jutro wieczorem do klubu?
- Jeszcze się pytasz? - zapytała, udając obrażoną.
- Haha, okey. W takim razie powiem mu, że będziesz ze mną.

Bruno Mars: Przestań, to żaden problem. Będę za 10 minut.

- Zaraz zadzwonię.
- Chyba cie pojebało! - krzyknęła.
- Muszę wyjść - zaśmiałam się i rozłączyłam. Przeglądnęłam się jeszcze raz w lustrze i wyszłam na korytarz, kierując się do głównego holu. Wymieniłam uśmiech z blondynem za ladą i wyszłam przed budynek. Pogoda przez te parę minut bardzo się zepsuła. Na zewnątrz powitał mnie zimny wiatr, a słońce schowało się za szarymi chmurami. Oby Bruno się pospieszył, bo tutaj zamarznę.
Po kilku minutach, a tym samym kilku nieodebranych połączeniach od Hope, dostrzegłam za rogiem jego samochód. Podeszłam tam, a brunet wyszedł z niego i uśmiechnął się na mój widok. Ja zrobiłam to samo, bo jak tu się nie szczerzyć na tak cudowny widok?
- Część, Stella - rzekł słodko i podał mi czarną skórzaną kurtkę.
- Część, dziękuję - powiedziałam.
- Przepraszam, że pytam już teraz, ale czy zastanowiłyście się już nad imprezą?
W momencie, w którym miałam odpowiedzieć mój telefon zawibrował.
- Tak... - komórka ponownie mi przerwała. Po sekundzie znów. Wiedziałam, że to Hope. Po chyba dziesiątym zadzwonieniu, włączyłam dźwięk, gdy czekałam na Bruno. Mój telefon odezwał się jeszcze pięć razy, po czym chłopak zaśmiał się.
- Może odbierz - rzekł ze śmiechem.
- Nie, to SMS-y... - zawtórowałam mu. Sprawdziłam powiadomienia. Nie myliłam się.

7 nowych wiadomości od: Hope☠💝

- Wracając - powiedziałam, odkładając telefon do kieszeni - Będziemy na imprezie - Bruno uśmiechnął się szeroko na moje słowa.
- Super! W takim razie daj mi jutro znać o której będziecie pod klubem, wtedy wyjdę i was wpuszczę.
- Jasne, a gdzie jest ten klub? - zapytałam niepewnie. Być może byłam nim tak zafascynowana na randce, że mi to już powiedział a ja nie zwróciłam uwagi. To mogło mi się przytrafić.
- Dwa budynki na lewo od restauracji - odpowiedział. Czyli jednak tego nie przeoczyłam.
- Okey. Będziemy na pewno - zapewniam bruneta - Muszę już lecieć. Do zobaczenia.
Bruno przybliżył się do mnie i przytulił. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdzie nie czułam się tak dobrze, jak w jego ramionach.
- Do zobaczenia - szepnął do mnie.
- Jeszcze raz dziękuję, że specjalnie przyjechałaś, żeby mi zwrócić kurtkę - powiedziałam po chwili, kiedy wypuścił mnie ze swoich objęć.
- A może specjalnie ci jej nie oddałem wcześniej, żeby móc cię jeszcze raz dzisiaj zobaczyć? - uśmiechnął się, ja również - Część! - Rzucił do mnie i ruszył w stronę limuzyny, która po chwili zniknęła mi z oczu.
Zrobiłam to, na co Hope czekała od kilku minut. Zadzwoniłam do niej, lecz nie doczekałam się jej głosu, jedynie głos kobiety informującej o poczcie.
Teraz nie będzie odbierać, tak?
Nagle poczułam uderzenie w plecy. Ktoś na mnie wpadł. Szybko odwróciłam się i już miałam sie rozedrzeć na pół miasta, że jak matoł nie mieści się na chodniku, to niech się przeniesie na ulicę, ale zobaczyłam za mną Hope.
- Co ty tu robisz!? - zapytałam zdziwiona, ale nie ukrywam, że mnie rozbawiła.
- Myślałaś, że Ty sobie będziesz gadała z Bruno Marsem, a ja będę siedziała w domu? Chyba zwariowałaś! - powiedziała i przeglądnęła się- To za ile on tutaj będzie?
- Przykro mi, spóźniłaś się - zaśmiałam się, a ona zrobiła minę typu "Na cholerę tu jechałam?"
- Jaja sobie robisz? - podniosła głos i opuściła ramiona.
- Nie, ale dobrze, że jesteś.  Pomożesz mi wybrać ubranie na imprezę.
- Zgoda, ale naucz się odpisywać!
- Rozmawiałam z Bruno, nie mogłam odpisać. Dobra, lepiej już chodź, bo tobie też trzeba coś wybrać.
Na jej twarz wstąpił uśmiech i pociągnęła mnie bez słowa do hotelu.
Po wejściu do mojego pokoju, popchnęła mnie na łóżko, a sama położyła na stół walizkę i zaczęła wyjmować z niej rzeczy.
- Nie, nie, nie, jak ty mogłaś kupić coś takiego!? - mówiła, odrzucając kolejne ubrania. - To! Przymierz i załóż do tego tą kurtkę - podała mi jeansowa kurtkę i czarną obcisłą sukienkę z wycięciami w talii. Do tego kazała mi założyć czarne szpilki.
Kiedy wyszłam przebrana z łazienki, Hope przeglądała zdjęcia fryzur na telefonie. To niemożliwe, że przejmuje się moim wyglądem bardziej, niż ja sama.
- I jak? - zapytałam.
- Jak milion dolarów! - powiedziała podekscytowana, widząc mnie w pełnej okazałości. - Jak Bruno cię zobaczy to padnie na miejscu! 
Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy się jeszcze dwie godziny, a potem Hope wróciła do domu. Ja za to, przebrałam się w piżamie i wyskoczyłam pod puchową kołdrę. Przypomniałam sobie wtedy, że nie sprawdziłam SMS-ow Hope.

Hope☠💝: Odbierz, pało!
Hope☠💝: Stella! Po coś mam nielimitowane rozmowy!
Hope☠💝: Zabiję cię.
Hope☠💝: Przysięgam.
Hope☠💝: Nawet już nie masz po co czekać na mnie jutro pod hotelem!
Hope☠💝: Stella!
Hope☠💝: Koniec! Jadę do ciebie!

Jakoś tak wskoczył mi banan na twarz. Po paru minutach zasnęłam, rozmyślając o dzisiejszym spotkaniu z Marsem i jutrzejszą imprezą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top