•3•
Spojrzałem na nią i zacisnąłem pięść. Miałem ochotę zwyzywać ją przy tych wszystkich ludziach w tej głupiej restauracji. W głowie tylko przeleciał mi obraz Vann dla której tak naprawdę pracuje. Nie chce stracić pracy przez takie coś. Ruszyłem głową w dół i ujrzałem jak całe moje buty są w kawie. Wiele razy mi się takie coś zdarzyło, ale ta dziewczyna jakoś inaczej na mnie zadziałała i pomyśleć że zrobiła to celowo to już w ogóle się we mnie gotowało.
- Na co czekasz sprzątaj.- obejrzała mnie z góry do dołu, na końcu zaśmiała się pod nosem z moich butów. Poszedłem na zaplecze po jakieś szmatki do ścierania i mopa.
- Jezu dziecko, masz coś na przebranie? - zapytała Maggie z nutką wsparcia.
- Jak narazie muszę iść to posprzątać. - powiedziałem stanowczo, schylajac się aby wyczyścić śmietanę z butów.
-Mam nadzieję że ktoś zrobił to przypadkiem.
-Też chciałbym mieć taką nadzieję, lecz było inaczej. - uśmiechnąłem się sarkastycznie a na zaplecze weszła Britney, zauważając mnie z wielką plamą na początku nogawek.
- A ty co w kałuże wpadłeś?- zaśmiała się blondynka w czarnych okularach i aparacie ortodontycznym.
- Z pewnością.
-Tak na serio co się wydarzyło? - zapytała Britney.
- Dziewczynyna na mnie wylała specjalnie kawę- powiedziałem i nadal tarłem końcówki nogawek bo z białym czymś nie wyglądało zbyt satyswakcjonujązo. A wręcz podejrzanie.
-Może tym chciała zaprosić ci coś przekazać?-wtrącił Maggie.
- Myślę że, po prostu chciała zobaczyć jak te muskuły zmywają tą podłogę.-Obie się zaśmiały.
-Daj mi tę szmatkę pójdę ja to zmyję.-Spojrzala na mnie z góry Britney wyciągając w moją stronę rękę abym podał jej szmatkę.
- A i nie trzyj tak bo straci kolor. - dodała.
- Masz- podałem jej coś do ścierania podłogi.
-Ja pójdę znaleźć może coś mam na przebranie. Udałem się do szatni. W pomieszczeniu było kilka szafek. Jak to w szatni. Każda była podpisana i zamknięta na kluczyk, obok stał jeszcze stolik z krzesłami i wazon z kwiatami których nikt dawno nie podlewał i chyba raczej nie podleje w najbliższym czasie. Otworzyłem moją szafkę na której prawie niepiszacym długopisem było napisane moje imię i na wszelki wypadek pierwsza literka mojego nazwiska. Nie wiedziałem po co skoro nikt nie ma tutaj tak wspaniałego imienia jak ja. Tak i przypuszczałem nic nie znalazłem to by mi się przydało na ten moment a konkretnie jakieś spodnie. Stwierdziłem że zagne końce nogawek i wrócę z powrotem do pracy. Lecz uwagę przykła jedna żółta karteczka która leżała na dole szafki. Była podejrzana, moim oczom ukazało sie:
'' Jeśli masz czas napisz do mnie 8926688220 twoja ~B''
Zdziwiony patrząc na nią schował ją do tylnej kieszeni spodni. Poszedłem od razu na kasę.
- Mogłabyś chociaż go przeprosić, bo to ty specjalnie zarzuciłaś na niego te picie.- usłyszałem Britney, która kłócą się z tamtą dziewczyna która przed kilkoma minutami o oblała mnie ciepłym napojem.
-Słuchaj nie obchodzi mnie że to twój kolega, ma obowiązek tutaj sprzątać, rozumiesz?- powiedziała podnosząc głos wstając z miejsca i zaczynajac ten cały cyrk. Stwierdziłem że może lepiej podejdę do nich bo może się stać coś złego.
-Britney przestań, nie ma sensu. - stwierdziłem podchodząc i łapiąc ja za ramię. Brunetka dłużej się nie zastanawiając zamachnela się i strzeliła soczystego liścia w kierunku Britt. W ostatnim momencie zdąrzyłem ja uratować i to mnie zapiekł policzek nie ją.
- Co ty do cholery wyprawiasz?!-krzyknęła Britt i złapała mnie za policzek. W tym momencie wszedł szef.
-Co tutaj się wyrabia?! - spojrzał na nas i na wielką plamę po kawie która pewnie dawno już zaschła. Jack czemu masz czerwony policzek? - dodał patrząc na mnie.
-Proszę się rozejść i wrócić do spożywania posiłkow. A wy do mojego gabinetu szybko! Wchodzimy do środka a do szefa zadzwonił telefon i poprosił abysmy poczekalni chwilkę i wtedy nas zawoła. Usedlismy na krzesłach na zapleczu, a Britney wyciągnęła z lodówki kostki lodu i przyłożyła mi do czerwonego miejsca.
-Szczypie ? - zapytała z troska która widziałem w jej oczach. Miała takie wspaniałe niebieskie oczy które ozdabialy jej czarne okulary i długie prawi do pasa włosy.
-Nie- przełożyła lód w inne miejsce.
-Auć-powiedzialem po cichu.
-Jednak boli. Zbliżała się do mnie powoli i lekko pocałowala mój policzek i uśmiechnęła się wyjmujac żółta kartkę z mojej tylnej kieszeni spodni.
-Tak to byłam ja. - dodała pokazując na podpis '' ~B''.
---
Kolejny! Mam nadzieję że się spodoba jeśli tak to daj koniecznie gwiazdkę i skomentuj!! Do zobaczenia w następnym!! ❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top