•12•
Podchodzę do drzwi ze zdziwieniem, może ktoś się zgubił, może to kurier z niedostarczoną paczka. Ale czekaj, jest niedziela a ja raczej nic nie zamawiałem. Głowiłem się przez ta krótka drogę do drzwi aż w końcu pociągam za klamkę i moim oczom ukazuje się wyrzeźbiony chłopak palący papierosa. Bierze ostatniego bucha i wyrzuca go na trawnik obok wejścia.
-Ja do Vanessy- tłumaczy,omija mnie i wchodzi do środka. Oczywiście dokładnie wiedziałem od początku kto to jest. Moje oczy niemal nie wystrzeliły z orbit.
-Zabieram ja na randkę.- dodał siadając na kanapie i biorąc pokrojonego na kawałki ogórka.
Britt patrzyła na mnie ze zdziwieniem i jednocześnie z wkurzeniem bo kolejna osoba psuje jej plan śniadaniowy.
-Czy chłopy serio musza podjadać wszystko?-mówi oburzona.
Czuć było od niego woń tytoniu papierosowego. Nienawidzę tego zapachu, ponieważ kiedyś paliłem nałogowo a teraz ta czynność mnie wręcz odraża.
-Fajnie że nas odwiedziłeś- odpowiedziałem z fałszywym uśmieszkiem.
-Bo musimy chyba sobie coś wyjaśnić. Jeżeli zrobisz jakakolwiek krzywdę Vannessie to uwierz mi nie będziesz miał już co zbierać z podłogi jak wyceluje Ci w zęby. -odparłem trochę dumny z siebie a trochę wkurzony wyobrażając sobie jak mojej kochanej siostrze dzieje się krzywda.
Drake parsknął śmiechem podwijając swoje rękawy, chyba specjalnie aby pokazać jakie ma umięśnione ciało i pełno tatuaży. Przykuło uwagę mnie jedna jego dziara. Wokół pełno nierozpoznanych mi kształtów czy innych ciał kobiet, a w małym koncie nadgarstka widnieje mały napis ‚Vann'.
Widział ze dokładnie patrzę w to miejsce.
-Spokojnie, moja mama ma tak na imię. Swoją droga już nie żyje, nie jestem typem, który tytułuje sobie imię swojej każdej dziewczyny.- założył nogę na nogę jakby był u siebie.
Nie wiem czemu ten człowiek mnie bardzo irytował i na pewno nie będzie miał dobrego wpływu na moja siostrę. Czemu z pośród tylu ludzi musiała wybrać takiego co ma na nią negatywny wpływ. Z poirytowania nawet nie zaproponowałem mu herbaty ani to czy zje z nami śniadanie, bo po prostu dłużej bym z nim nie wytrzymał w jednym pokoju.
W tym momencie na dół zeszła Vanessa. Zaskoczyło mnie bardzo ponieważ miała na sobie obcisła sukienkę i bardzo mocny makijaż. Ładnie zrobione włosy, i nawet pomalowała paznokcie. Włosy zrobiła na lokówkę, która została nam jeszcze po mamie. I spsikala włosy lakierem bo błyszczały jak nie powiem co. Wszyscy zaniemówili, a ja chyba już bardziej wściekły nie mogłem być bo mój level osiągnął teraz najwyższy próg.
-No, mówiłem im że idziemy na randkę. Chyba nie uwierzyli. -powiedział Drake wbijając wzrok w Vann i widziałem jak ślinka mu cieknie na jej widok.
-Bardzo ładnie wyglądasz- odparła Britt ilustrując ja od góry do dołu. Na co dzgnalem ja z łokcia. Mi tez bardzo podobała się ta wersja mojej siostry. Ale czy to jest stroj odpowiedni do jej wieku? Vanessa zarumieniła się gdy widziała jak każde oczy są zwrócone na nią.
-Możecie mnie tak nie peszyć, to tylko zwykła sukienka i pare kropli więcej makijażu. Ale mam nadzieje ze się wam podobam bo trochę się postarałam.- powiedziała jeszcze nadal zawstydzona.
-Wyglądasz seksi- odprał Drake podchodząc do niej i kładąc rękę na jej pośladku.
Patrzę na szczęście Vann i w duchu cieszę się razem z nią. Może powinienem mu dać szanse, skoro ja kocha nie powinien zrobić jej żadnej krzywdy. Ale z drugiej strony jest ona jeszcze młoda i zdąży się nacieszyć miłością i chłopcami.
-Uważaj na siebie Vann i nie wracaj za późno, pamietaj ze jutro szkoła.
W końcu wyszli na zapowiadaną randkę a my zaczęliśmy w końcu jeść posiłek. Oczywiście nie obyło się bez moich złych myśli, ponieważ niedziela rano to bardzo dziwny czas na randkę,ale co ja tam mogę wiedzieć skoro nie chodzę często na randki. Moje myśli były bardzo złe, przerażajace do tego stopnia, ze jak najszybciej kazałem Britt się zbierać.
-Zbieraj się- zadecydowałem stanowczo.
-Wyjeżdżamy.
-Ale co Ci odbiło? - zapytała się Britt kompletnie nie wiedząc o co mi dokładnie chodzi.
-Zbieraj się jedziemy za nimi, nie chce żeby jej się coś stało.
Britt stanęła jak wryta patrząc we mnie jak szybko zmieniam piżamę w koszulkę zakładam czarne dżinsy, po czym usiadła na kanapie jakby nigdy nic.
-Przepraszam ale nigdzie z Tobą nie będę jechać. -odparła niby zasmucona ale też zdezorientowana ta cała sytuacja.
-Dlaczego nie?-pytam biorąc kluczki od samochodu ze stołu w kuchni.
-Nie zrozum mnie źle ale chyba przesadzasz. Przesadzasz z pilnowaniem swojej siostry. Ma wystarczająco tyle lat i jest dojrzała, że nie potrzeba jej ciagle pilnować.
Stoję przed Britt i nie wiem co mam powiedzieć, poczułem się trochę zdradzony i nie rozumiałem dlaczego nie możemy po prostu sprawdzić gdzie pojechała Vann z tym swoim chłopakiem żebym to ja miał wewnętrzny spokój. Po pierwsze jestem cholernie ciekaw a po drogie cholernie się boje.
-Proszę, zrób to dla mnie i pojedź ze mną. Nie chce jechać w samotności bo nie wiem jak daleko pojechali. -poprosiłem bo głupio mi było zostawiać Britt w domu.
-Słuchaj Matt to wszystko robi się zbyt skomplikowane, może ja już lepiej pójdę do domu. -widziałem w jej oczach lekkie wkurzenie ale ja naprawdę nie wiedziałem dlaczego.
-Nie, proszę Britt nie odchodź. -nie chce żeby to się tak skończyło.
-Nie dajesz mi wyboru.
Wyszła po prostu wyszła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top