Rozdział 15. Nadzieja na podróż

Rozmowa Moniki i Lety średnio się kleiła. Co prawda Lestrange próbowała nawiązywać do szkolnych dziejów, ale przez krępujące cisze ciężko było im znaleźć wspólny temat. Monica odczuła ulgę, kiedy Newt wyszedł z pomieszczenia, w którym był przesłuchiwany, jednak po jego niezbyt szczęśliwej minie wywnioskowała, że nie osiągnął swojego celu.

— Nie dostałeś pozwolenia? — zapytała go ze zmartwieniem. Newt kiwnął głową.

— Nie dostałem.

Monica chciała jakoś poprawić mu humor.

— Cóż, chyba jednak pozostaje ci nielegalne podróżowanie — zażartowała cicho, a on zaśmiał się pod nosem.

— To nie wchodzi w grę.

Monica posłała mu pokrzepiający uśmiech.

— Wiem, ale nie miej takiej zawiedzionej miny. Przywiozę ci coś z Francji...

Newt pomyślał, że zamiast tego wolałby, by nie wyjeżdżała, ale nie powiedział tego na głos. Po pierwsze, dlatego, że nie chciał się narzucać i psuć jej planów wydania swojej książki z reportażami, a po drugie, nie miał tyle odwagi. Wobec tego uśmiechnął się, pożegnał się z bratem i jego narzeczoną, po czym razem z Monicą ruszył korytarzem do wyjścia z Ministerstwa Magii.

— Wiesz, teraz raczej jest za późno, ale wcześniej zastanawiałam się, czy nie powinnam zrezygnować z wyjazdu — powiedziała, kiedy deportowali się w jakąś londyńską uliczkę.

Newt spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.

— Dlaczego? Tak bardzo cieszyłaś się na ten wyjazd...

Rudowłosa westchnęła i poprawiła swoje okulary, które zsunęły się na czubek jej nosa.

— Owszem, polubiłam podróżowanie, ale czuję się źle z myślą, że ja sobie wyjadę, podczas gdy ty zostaniesz tutaj. Wiem, że też wolałbyś dalej podróżować...

— O mnie się nie martw, Monica — pocieszył ją, przy okazji próbując przekonać siebie samego do tego, co mówił. — Będę tutaj z moimi zwierzętami. Czego chcieć więcej?

Dla niego odpowiedź była prosta - tego, by nie musieć rozstawać się z Monicą. Ona sama nie wyobrażała sobie podróży bez Newta.

Okularnica uśmiechnęła się. Już wiedziała, że będzie jej brakować magizoologa i jego wszystkich kreatur. Zwłaszcza niuchacza, który wciąż nie zgubił podarowanego mu przez nią pierścionka.

Spędzili dosyć sporo czasu na rozmowie i nawet nie zauważyli, kiedy na niebie zaczęły pojawiać się ciemne chmury, sygnalizujące burzę. Monicę trochę zastanawiało, dlaczego Newt w pewnym momencie zaczął się z nią tak często teleportować, ale zrozumiała, że najwyraźniej ktoś ich śledzi.

Szatyn poprowadził ją w dosyć mroczny zaułek, a następnie wyjrzał zza ściany, celując różdżką w śledzącego ich czarodzieja.

Ventus — powiedział cicho, a wtedy obok czarodzieja pojawił się huragan, który uniemożliwił mu dalsze śledzenie Moniki i Newta.

Rudowłosa wyglądała na nieco rozbawioną tym, jak Newt poradził sobie z delikwentem.

— Sprytnie — skomentowała, a szatyn uśmiechnął się. Następnie odchrząknęła i dodała: — Wiesz, Newt, ja nie chcę cię niepokoić, ale ta rękawiczka wisi sobie już od jakiegoś czasu i chyba jej właściciel sugeruje, że mamy się do niego teleportować.

Newt spojrzał na rękawiczkę, która teraz wskazywała im miejsce na kopule katedry, gdzie stała niewielka postać. Monica spojrzała na niego pytająco, a on nieśmiało wyciągnął dłoń w jej stronę. Zrozumiawszy, że rękawiczka ma przenieść ich na katedrę, Monica zdecydowanie chwyciła go za rękę i już po chwili stali na kopule katedry. Teraz już dobrze wiedziała, kim był człowiek, którego widziała z daleka, bo Newt zapewne już wszystkiego się domyślił. Elegancko ubrany czarodziej o siwiejących, kasztanowych włosach uśmiechnął się do nich i przyjął od Newta rękawiczkę.

— Dumbledore — powiedział Newt, po czym dodał z lekkim rozbawieniem: — Bardziej eksponowane dachy były już zajęte?

— Skądże. Po prostu lubię ten widok — po tych słowach profesor ujął i ucałował dłoń Moniki. — Miło mi panią znów widzieć, panno Levison.

Kobieta uśmiechnęła się.

— Wzajemnie, profesorze.

Dumbledore uniósł różdżkę i rzuciwszy jedno zaklęcie, spowodował, że Londyn ogarnęła mgła. Najwyraźniej dyrektor też nie chciał być śledzony przez Ministerstwo. Jakiś cudem Newt odnalazł we mgle dłoń Moniki, by ona również przeniosła się z nim i Dumbledorem w inne miejsce. Czując jej drobną dłoń w swojej, policzki Newta zalała fala ciepła.

Chwilę później trójka czarodziei pojawiła się przy kamiennych lwach na Trafalgar Square. Puściwszy dłoń magizoologa, Monica spojrzała w ciemne niebo. Burza najwyraźniej ani myślała przejść obojętnie obok Londynu.

— Jak poszło? — zapytał Dumbledore, odnosząc się do przesłuchania.

— Nadal są przekonani, że to pan wysłał mnie do Nowego Jorku — odpowiedział Newt ze spokojem.

— A ty powiedziałeś im, że to nie ja? — dopytywał mężczyzna.

— Zgadza się. Mimo że to pan.

Monica powstrzymała parsknięcie śmiechem, jednak po chwili przyswoiła to, co właśnie powiedział Newt. Dumbledore wysłał go do Nowego Jorku?

Już miała dopytywać, czy przypadkiem nie wybrał się tam w celu odtransportowania gromoptaka do Arizony, ale ugryzła się w język. Jeszcze będzie miała okazję o to zapytać.

Newt jednak kontynuował temat, przy okazji odpowiadając Monice na jej niezadane pytanie.

— Powiedział mi pan, gdzie jest przemycany gromoptak. Wiedział pan, że go tak nie zostawię i pomogę mu wrócić do Arizony.

Rudowłosej aż przypomniało się czułe pożegnanie jej przyjaciela z gromoptakiem. Nie mogła powstrzymać uśmiechu.

— Zawsze miałem słabość do magicznego ptactwa — wyjaśnił Dumbledore swobodnie. — W mojej rodzinie krąży legenda, że jeśli któryś z Dumbledore'ów wpadnie w kłopoty, zostanie uratowany przez feniksa. Podobno feniksa miał mój prapradziadek, a gdy zmarł, ptak odleciał i już nie wrócił.

Monica nie bardzo wiedziała, jak to się ma do podróży Newta, ale nie dopytywała, ponieważ przez siedem lat nauki zdążyła się dowiedzieć, że jej były nauczyciel nie zawsze odpowiada bezpośrednio na pytania. Newt też nie wyglądał na przekonanego.

— Z całym szacunkiem, ale nie sądzę, że dlatego powiedział mi pan o gromoptaku.

Profesor nie zdążył odpowiedzieć, bo za sobą usłyszał hałas, który spowodował aportujący się mężczyzna. Razem z Newtem i Monicą przeniósł się na dworzec autobusowy, gdzie wyjaśnił powód spotkania.

— Credence jest w Paryżu i próbuje odnaleźć swoją prawdziwą rodzinę. Zakładam, że już słyszeliście plotki o jego pochodzeniu.

— Nie — odpowiedział od razu Newt.

— Tak — przytaknęła Monica chwilę po nim. Magizoolog spojrzał na nią pytająco. Ona tylko machnęła ręką. Kiedy pracuje się z największą plotkarą w Londynie, trzeba być przygotowanym na nagły potok plotek, które krążą wśród czystokrwistych czarodziejów. Tym bardziej, że koleżanka Moniki nie patrzyła na to, z kim rozmawia - najważniejsze były dla niej plotki, na nieszczęście rudowłosej. — Czystokrwiści czarodzieje uważają, Credence jest potomkiem francuskiego rodu. Dzieckiem, które uznano za zaginione.

Po ostatnim zdaniu obydwoje już wiedzieli, o kogo chodzi.

— Brat Lety? — dopytywał Newt, a Dumbledore skinął głową.

— Tak powiadają, ale wiem jedno: obskurus pojawia się przy niedostatku miłości jako mroczny bliźniak. Jeśli Credence ma rodzeństwo, brat lub siostra mogliby zastąpić obskurusa, a Credence'a można by uratować. Bez względu na to, kim jest, musimy go odnaleźć, bo grozi mu niebezpieczeństwo. I liczę, że to właśnie ty go odnajdziesz.

Gdzieś w sercu Moniki zapaliło się światełko nadziei na to, że nie będzie musiała rozstawać się z Newtem. Nawet podejrzliwy wzrok szatyna, jakim obrzucał wizytówkę od Dumbledore'a, nie był w stanie zgasić tego światełka.

— To adres mojego starego, dobrego znajomego. Bezpieczne schronienie w Paryżu, chronione zaklęciami...

— Bezpieczne? W Paryżu? Ale... Po co mi ono? — zdziwił się Newt.

Dumbledore posłał mu lekki uśmiech.

— Miejmy nadzieję, że po nic, ale gdybyś miał kłopoty, będziesz miał dokąd pójść.

Magizoolog chciał protestować, ale profesor ponownie teleportował się razem z nim i Monicą. Kiedy pojawili się na moście, Newt postanowił kontynuować protesty.

— Mam zakaz podróżowania. Jeśli opuszczę kraj, zamkną mnie w Azkabanie, a potem wyrzucą klucz.

Dumbledore przystanął, po czym spojrzał na Monicę i Newta i uśmiechnął się.

— Wiecie, dlaczego was podziwiam? — zapytał, a Gryfonka aż uniosła brwi. Była podziwiana przez kogokolwiek? — Newt, nie zależy ci na władzy ani na popularności. Po prostu dowiadujesz się, czy sprawa jest słuszna. A jeśli jest, dążysz do celu bez względu na koszty — po tych słowach spojrzał na Monicę. — Za to ty, Monico, jesteś gotowa się poświęcić i nie zostawiłabyś bliskiej ci osoby samej. Dlatego was podziwiam.

Monica spojrzała na mężczyznę, unosząc jeden kącik ust do góry.

— A... Hm, dlaczego pan tak uważa?

— Gdyby tak nie było, nie dostałabyś zakazu na podróże zagraniczne, Monico — odpowiedział. Rudowłosa nie odpowiedziała, bo było w tym sporo prawdy.

— Mogę spytać, profesorze, dlaczego pan sam nie pojedzie? — zapytał Newt.

— Nie mogę wystąpić przeciwko Grindelwaldowi. Ale za ty możesz — spojrzał na Monicę i uśmiechnął się. — A właściwie, to możecie.

Zapadła cisza. Newt stał ze wzrokiem utkwionym w profesora, Monica nie wiedziała, gdzie ma skupić wzrok, więc utkwiła go w płynącej wodzie, a Dumbledore widocznie zbierał się do odejścia.

— Cóż, na twoim miejscu też bym pewnie odmówił, Newt. Dobranoc. I życzę miłej podróży, Monico.

Po tych słowach deportował się. Niestety, odrobinę za późno Newt zdecydował się na powiedzenie czegoś więcej.

— Zaraz... No, tak.

Monica zachichotała, kiedy ponownie pojawiła się rękawiczka Dumbledore'a i wsunęła do górnej kieszeni Puchona wizytówkę z adresem Nicolasa Flamela.

Newt westchnął, na co rudowłosa uśmiechnęła się.

— To jak, Newt, gotowy na nielegalną podróż do Paryża?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top