Rozdział 1. Nieśmiałek wśród artykułów

Jesienny wiatr mierzwił włosy przechodzących przez zatłoczone ulice Nowego Jorku mugoli i czarodziei. Przechodząc obok gmachu banku, część z nich zatrzymywała się, by wysłuchać wywodu Mary Lou Barebone, dotyczącego potrzeby tępienia społeczności czarodziei. Niektórzy czarodzieje również z ciekawości słuchali tych jakże pouczających słów. Wśród nich była między innymi Monica Levison. Pracowała jako reporterka brytyjskiego Proroka Codziennego i dostała za zadanie zebrać informacje o życiu społeczności czarodziejów w Stanach Zjednoczonych. Uznała, że słowa Mary Lou Barebone mogą jej się przydać, toteż skrzętnie zapisywała na pergaminie ważniejsze słowa kobiety.

W pewnym momencie mężczyzna przechodzący za Monicą niechcący ją potrącił, przez co pergaminy wypadły jej z rąk i spadły na bruk.

— Przepraszam — powiedział cicho i schylił się by podnieść jej rzeczy. Podał Monice zwoje pergaminu i uśmiechnął się przepraszająco.

Monica skinęła głową i założyła kosmyk ciemnorudych włosów za ucho. Kojarzyła skądś tego mężczyznę o jasnobrązowych włosach i charakterystycznych zielonych oczach, ale za nic nie mogła sobie tego przypomnieć. Nie wiedziała, że był to Newt Scamander, którego znała z czasów szkolnych.

Z rozmyślań wyrwał ją hałas, spowodowany przez nieco pulchnego mugola, który potknął się o walizkę Scamandera. Niepostrzeżenie wyszło z niej czarne stworzenie z długim ryjkiem. Monica chciała go o tym uświadomić, ale Mary Lou była szybsza od niej.

— A wy? Co was tu sprowadza? Wy też jesteście szukającymi prawdy?

— Jestem raczej ścigającym prawdę — poprawił ją Newt.

W takim razie ja jestem obrońcą prawdy, pomyślała Monica, uśmiechając się.

Przedstawicielka Towarzystwa Dobroczynnego dodała coś jeszcze, jednakże szatyn jej nie słuchał, tylko pomknął za niuchaczem do banku.

Monica potrząsnęła głową ze zrezygnowaniem i już zbierała się do odejścia, ale przeszkodziła jej w tym Porpetyna Goldstein.

— Znasz go? — zapytała bez powitania, wskazując na Newta, który już wchodził do banku.

— Ciebie również miło widzieć, Tina — odparła Monica z wymuszonym uśmiechem, po czym pokręciła głową. — Nie, nie znam go. A zresztą, nie musisz tak węszyć, z tego, co pamiętam, to nie jesteś już aurorem.

Porpetyna nie odpowiedziała, tylko szybkim krokiem odeszła w przeciwną stronę. Monica popatrzyła za nią rozdrażniona. O ile do większości ludzi podchodziła z sympatią, to do byłej aurorki nie miała cierpliwości - drażniło ją to, że pomimo degradacji do stanowiska urzędnika do spraw pozwolenia na różdżkę ona nadal usiłowała być aurorem. Ponadto znały się jeszcze z dzieciństwa i już wtedy rodzice Queenie i Porpetyny podchodzili nieco sceptycznie do Levisonów, którzy byli mugolami. Kiedy Monica miała dziewięć lat, razem z rodzicami przeprowadziła się do Londynu, gdzie w wieku jedenastu lat dowiedziała się, że jest czarownicą i zaczęła naukę w Hogwarcie. Teraz wiedziała, że Goldsteinowie odnosili się tak do jej rodziny przez Prawa Rappaport, obowiązujące w Stanach Zjednoczonych.

Już miała odejść, gdy zauważyła, że wśród jej rzeczy jest coś, czego nie powinno tam być. Był to nieśmiałek, należący do Newta. Monica spojrzała w kierunku banku. W pierwszej chwili powróciły do niej wszystkie nieprzyjemne wspomnienia z nieśmiałkami, w drugiej jednak odżyło zainteresowanie magicznymi stworzeniami.

Westchnęła ciężko i wsunęła pergamin do torby, natomiast nieśmiałka umieściła w kieszeni swego czarnego płaszcza.

— No dobra, musimy znaleźć twojego tajemniczego właściciela.

Weszła do środka banku, rozglądając się za właścicielem nieśmiałka. Wiedziała, że musi go oddać, bo posiadanie magicznych stworzeń w Ameryce było nielegalne. Przy okazji chciała go przed tym ostrzec.

Przemierzała korytarze w poszukiwaniu Scamandera. W pewnym momencie zauważyła go na końcu jednego z korytarzy. Szybkim krokiem zaczęła zmierzać w jego kierunku, by oddać mu zgubę, ale w tym momencie magizoolog deportował się wraz ze znajomym mugolem.

— Poważnie? — westchnęła Monica, wyglądając zza barierki. Stworzonko wyjrzało nieśmiało z kieszeni, by pomóc w poszukiwaniu właściciela. — Muszę cię jak najszybciej oddać, co jeśli... — zaczęła, ale urwała, bo usłyszała hałasy dobiegające z dołu. Upewniwszy się, że nikt jej nie widzi, deportowała się w tamto miejsce, gdzie zauważyła Newta i Jacoba Kowalskiego, z których ten pierwszy zdążył już otworzyć drzwi do skarbca za pomocą magii. Mugol wpatrywał się w jego poczynania ze zdumieniem.

Monica szybko znalazła się tuż obok niego i popatrzyła na magizoologa, próbującego rozprawić się z niuchaczem. Na podłodze leżał pracownik banku, potraktowany zaklęciem Petrificus Totalus.

Po chwili Jacob zdał sobie sprawę z jej obecności.

— Kim pani jest? — spytał, mierząc ją spojrzeniem. Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko.

— Monica Levison, miło pana poznać — odparła, podając mu dłoń w geście powitania.

— Jacob Kowalski — przedstawił się mężczyzna i uścisnął jej dłoń. — Zna go pani? — dodał, wskazując ruchem głowy na Newta.

— Wydaje mi się że tak... — odpowiedziała Monica i spojrzała na magizoologa, który w dalszym ciągu był zajęty swoją kreaturą. W pewnym momencie kobieta połączyła fakty i zrozumiała, że owy mężczyzna to Newt Scamander. Nie spodziewała się, że spotka go w Ameryce.

Newt spojrzał na Monicę, jakby i on w jakiś sposób ją kojarzył. Nie miał czasu na dłuższe zastanawianie się, bo z daleka nadchodzili już uzbrojeni strażnicy. Nie zdążyli użyć swoich broni, bo Monica poczuła mocne szarpnięcie i razem ze Scamanderem i Kowalskim przeniosła się na uliczkę obok banku. Magizoolog zaczął karcić niuchacza i z powrotem umieścił go w walizce.

— Bardzo przepraszam za problem — powiedział do niej i Jacoba. — Najlepiej będzie, jeśli teraz sobie tutaj staniecie, a ja wyczyszczę wam pamięć.

— Myślę, że nie ma potrzeby czyszczenia mi pamięci — odrzekła Monica, wyjmując swoją różdżkę z kieszeni płaszcza. Newt kiwnął głową ze zrozumieniem, ale w tym momencie mugol skorzystał z okazji, porwał "swoją" walizkę i szybkim krokiem poszedł w dół uliczki, przy okazji uderzając szatyna w głowę, przez co ten upadł na ziemię.

Monica podała mu dłoń, a Newt skorzystał z pomocy.

— Wydajesz mi się jakaś znajoma... — powiedział, patrząc na nią z ukosa.

— Ty mi też — odrzekła Monica. — Jesteś...

— Monica Levison? — dopytał, a Monica w tym samym momecie dokończyła:

— Newt Scamander?

Obydwoje roześmiali się z zażenowaniem. Monica pokiwała głową.

— Tak, to ja — przytaknęła. — Jaki ten świat mały, że nawet w Nowym Jorku się spotykamy...

— Rzeczywiście — zgodził się Newt z delikatnym uśmiechem.

Zauważyli, że w ich stronę szedł nie kto inny, jak Porpetyna Goldstein. Magizoolog chwycił "swoją" walizkę i razem z Monicą ruszył w dół uliczki. Po drodze skinął głową brunetce, a Monica kompletnie ją zignorowała. Nie podejrzewali, że obydwoje zostaną zgarnięci przez byłą aurorkę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top