Rozdział 5
Pociągnął mnie wgłąb pokoju i posadził na łóżku, po czym sam gdzieś zniknął. Patrzyłam zdziwiona na drzwi, skąd po chwili wyleciały dwa małe pieski, a za nimi wkroczył Jongin z trzecim na rękach.
- Pamiętasz tego przystojniaka Sun? - Zaśmiał się i usiadł obok podając mi psa na kolana, który zaczął energicznie skakać i lizać mnie po rękach i szyji.
- Jak mogłabym zapomnieć? - Zaśmiałam się zaczynając go głaskać, ale widząc jak Kai siada na podłodze na chwilę zaprzestałam pieszczot małego sierściucha. Jongin czule bawił się z resztą małych kuleczek szczęścia, a ja wróciłam do nieco większego pieska, niż pozostałe. - Czy to Moggu? - Zapytałam, a chłopak podniósł na mnie wzrok.
- Tak, to jest Moggu, ten to Jjanggu, a tan to Jjangah - wskazał odpowiednio na każdego z psów i uśmiechnął się wracając do dalszego pieszczenia ich drobnych ciałek.
- Tak właściwie - chłopak popatrzył na mnie z zaciekawieniem - to dlaczego Monggu był kiedyś w waszym dormie po imprezie? - Zapytałam, a pudel wesoło zaszczekał na swoje imię.
- Ah... - zaśmiał się nerwowo i podrapał po karku - Jungah go przywiozła bo ją o to poprosiłem...
- Po co? - Postawiłam psa na ziemi, a on od razu szybko podbiegł do swojego pana. - Przecież jeszcze tego samego dnia wrócił do domu.
- Bo tęskniłem za nim... wiesz ludzie po pijaku mówią i robią różne głupie rzeczy...
- Na przykład chcą zaimponować dziewczynie przez psa. - W drzwiach pokoju bruneta stała jego starsza siostra z wielkim uśmiechem na twarzy. Popatrzyłam zdziwiona na Jongina, który teraz nabrał rumieńców, a ja cicho się zaśmiałam. - Miałam brać je właśnie na spacer, ale skoro już się do nich dorwałeś to wyjdź z nimi i oprowadź ją trochę po okolicy. - Powiedziała i zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
- To prawda? - Zapytałam bawiąc się z małymi pieskami.
- Co takiego? - Popatrzył na mnie jak na idiotkę, a ja się zaśmiałam jeszcze bardziej.
- To, że chciałeś mnie uwieść psem. - Jego twarz przybrała dorodny kolor czerwieni, a ja tylko lekko zachichotałam i musnęłam wargami jego policzek. - Jesteś słodki, ale nie musiałeś się aż tak starać. Twój pies mógł się mnie wystraszyć i co by było wtedy? - Wstałam powoli z podłogi poprawiając przy tym sweterek, który miałam na sobie.
- Gdzie idziesz? - Zapytał zdziwiony moim zachowaniem, a ja tylko się zaśmiałam i ruszyłam w stronę swojej walizki. - Ponoć mamy wyprowadzić twoje psiaki, więc chce ubrać coś cieplejszego, żebym nie zamarzła na tym mrozie. Z resztą ty też powinieneś zrobić to samo. - Powiedziałam i wyciągnęłam z torby gruby biały golf, który dostałam kiedyś od babci. Zdjęłam z siebie sweterek ładnie go składając i odkładając do torby by się nie zgubił. Biała bokserka, którą miałam pod spodem opinała moje ciało do tego stopnia, że czułam na sobie wzrok chłopaka.
- Dlaczego? - Zapytał nagle, a ja poparzyłam w jego stronę dalej trzymając w rękach biały materiał.
- Ale co dlaczego? - Podniósł się z ziemi i szybko do mnie podszedł przytulając mocno do swojej piersi.
- Dlaczego musisz być tak cholernie idealna? - Zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał, w dodatku, jeszcze nigdy nie użył takich słów.
- J-Jongin... ale o co... - Nie dokończyłam ponieważ chłopak szybko wpił się w moje usta i podniósł do góry za uda, jednak dosłownie po sekundzie odstawił mnie na ziemię i wyszedł z pokoju zostawiając mnie w niemym osłupieniu wraz z trzema patrzącymi na mnie pudelkami i białym materiałem zwisającym z mojej ręki.
*****
Kiedy razem z pieskami zeszłam na dół, Kai siedział już ubrany w kuchni ze smyczami w dłoni. Popatrzył w moją stronę, a ja lekko się zarumieniłam i poprawiłam dopasowany golf na moim brzuchu.
Ruszyłam w jego kierunku, ale on szybko wstał i uśmiechając się poszedł do holu, gdzie zaczął zakładać buty, a później szelki i smycze odpowiednim psiakom. Sama poszłam w jego ślady i szybko ubrałam wysokie za kolano buty i płaszcz, który idealnie do mnie przylegał.
- Gotowa? - Zapytał na co pokiwałam głową i wzięłam od niego jedną smycz, która należała do Monggu.
Wyszliśmy z domu, a Kai odruchowo założył kaptur swojej kurtki i maseczkę. Byle jak zawiązał szalik i szedł dalej do momentu, aż go nie zatrzymałam. Stanęłam przed nim i podałam mu do ręki kółeczko Monggu, po czym odwiązałam jego szalik z lekkim uśmiechem na ustach. Zsunęłam delikatnie jego maseczkę i cmoknęłam jego usta znów nakładając mu maseczkę na twarz. Z uśmiechem zawiązałam jego szalik na nowo tak jak powinien wyglądać i odebrałam z jego ręki moją własność.
- Co to miało być? - Zaśmiał się i przysunął mnie bliżej do siebie, obejmując w talii.
- Odpowiem ci tylko wtedy, kiedy ty wyjaśnisz mi co miało oznaczać twoje zachowanie w twoim pokoju panie Kim Jongin. - Popatrzyłam na niego, a on westchnął cicho i popatrzył przed siebie.
- Sam nie wiem co to miało być, ale chciałem to zrobić... znaczy pocałować cię tak namiętnie, żebyś wiedziała jak ważna dla mnie jesteś. - Uśmiechnęłam się i znów na niego zerknęłam. - Przestałem bo wiedziałem, jak może się to skończyć... - Dodał, a ja pokiwałam głową myśląc nad jego wypowiedzią.
- Jongin...
- Wiem... nic nie mów, wiem jak to brzmi Sun, ale dla mnie to coś co może zaważyć nad naszym związkiem. - Westchnął znów, a ja lekko się odsunęłam i złapałam go za rękę.
- Nie musisz się o nic bać Jongin. Doskonale wiesz jak bardzo cię kocham i jak bardzo mi na tobie zależy, ale rozumiem cię. Sama jeszcze nie jestem na to gotowa... - Przyznałam, a chłopak popatrzył na mnie wdzięcznym wzrokiem nic więcej nie mówiąc, tylko ruszając przed siebie.
Szliśmy dość długo, kiedy dotarliśmy do miejsca, w którym znajdował się mały plac zabaw. Weszliśmy do środka, a Kai spuścił psy ze smyczy pozwalając im się wybiegać, a sam podszedł do mnie. Objął mnie w pasie i przytulił od tyłu.
- Co to za miejsce? - Zapytałam cicho, kiedy oparł swoją głowę na mojej.
- To plac, na który przychodziłem gdy byłam mały. Wieczorami zawsze było najwięcej dzieciaków z pobliskich domów. Trzymaliśmy się razem do czasów szkoły. Wtedy wszyscy rozeszliśmy się w swoje strony. - Powiedział i zaczął się lekko kołysać na boki, a ja zamknęłam oczy.
- Masz jeszcze kontakt z kimś stąd?
- Niestety nie, ale to nie był mój wybór. - Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego z dołu.
- Co masz przez to na myśli? - Obróciłam się do niego przodem, spoglądając w jego piękne oczy.
- Kiedy dostałem się do SM wszyscy się ode mnie odwrócili... i tak oto skończyłem sam bez znajomych z dzieciństwa. - Podrapał się w tył głowy, a ja cicho westchnęłam przez co kłębek pary wydobył się z moich ust.
- Ja nigdy nie miałam nikogo oprócz dziewczyn i taty... - Przyznałam z trudem. - Nie miałam znajomych ponieważ w mojej szkole wszyscy uważali mnie za snobkę, która mając bogatego ojca nie widzi niczego poza nimi.
- Nimi? - Zmarszczył brwi nie rozumiejąc o czym mówię.
- Pieniędzmi. Wiesz jak to teraz jest... Jak masz pieniądze to masz władzę i w sumie to prawda, ale one również potrafią ranić. - Zaczęłam bawić się zamkiem jego kurtki. - Kiedy wkroczyłam do szkoły jako trzecia z rodziny Lee, ludzie mieli już o mnie wyrobione zdanie zupełnie spisując mnie na straty. Nawet nie dali mi szansy. - Po moim policzku spłynęła samotna łza, którą szybko starłam. - Ale nawet to i lepiej.
- Dlaczego tak sądzisz? Przecież teraz przez to cierpisz... - Kai przyciągnął mnie do siebie mocniej i zaczął gładzić moje włosy.
- Teraz to niekiedy zaboli, ale to głównie dzięki temu mogłam rozwijać się w tańcu i spędzić dużo czasu z mamą. - Objęłam go w talii splatając ręce za jego plecami i mocniej się w niego wtuliłam.
- Sun mogę o coś zapytać? - Odsunął mnie lekko by popatrzeć w oczy.
- Zawsze możesz, ale ja nie zawszę będę mogła odpowiedzieć ci na pytanie od razu. - Patrzył na mnie skonsternowanym wzrokiem, jakby sam bił się ze sobą, czy rzeczywiście powinien o to pytać, ale w końcu ciekawość wzięła nad nim górę.
- Co się stało z twoją mamą? - Szeroko otworzyłam oczy, kiedy zadał to pytanie.
- D-dlaczego o to pytasz? - Zmieszałam się i odeszłam od niego kawałek, żeby nie widział jak bardzo zabolały mnie jego słowa.
- Bo nigdy o niej nie rozmawiałaś zbyt chętnie, a ja chciałbym wiedzieć coś o kobiecie, która cię urodziła. W końcu to jej zawdzięczam, że mam przy sobie taki skarb jakim jesteś ty. - Powiedział i podszedł trochę bliżej, ale słysząc jak śnieg skrzypi blisko mnie zrobiłam krok do przodu.
- Wybacz mi Jongin, ale i tym razem nie mogę ci nic o niej powiedzieć... - Wytarłam załzawione policzki i odwróciłam się w jego stronę z lekkim uśmiechem. - Ale kiedyś na pewno się o niej nasłuchasz. - Powiedziałam i kucnęłam zaczynając wołać psy, które wesoło do mnie podbiegły, a ja pogłaskałam je po roztrzepanej i nieco mokrej sierści. Wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka, który również kucnął obok i zapiął wszystkie na smycze.
- Przepraszam - powiedział nagle, a ja popatrzyłam na niego i lekko skinęłam głową na znak, że nic się nie stało. Chłopak podniósł się i wyciągnął rękę, którą z uśmiechem złapałam, po czym podciągnął mnie do góry w taki sposób, że na niego wpadłam. - Ups... - Zaśmiałam się i dałam mu po nosie, którym chwilę później dotknął mojego.
- Zbierajmy się już. Jest okropnie zimno. - Zasugerowałam i ruszyliśmy w stronę domu chłopaka, który cały czas trzymał mnie za rękę, aż do przekroczenia progu domu.
*****
- Naprawdę trenujesz od malutkiego! Zupełnie jak mój mały chłopczyk! - Mama Jongina zachwycała się za każdym razem kiedy tylko coś powiedziałam. Z jednej strony było to urocze i kochane, jednak na dłuższą metę nieco męczące.
- Dobrzy tancerze zazwyczaj właśnie tak zaczynają. - Uśmiechnęłam się i upiłam łyk herbaty korzennej, którą razem popijałyśmy przy ciastkach domowej roboty. - Od małego ciągnie ich do takich rzeczy i nawet w domu wymyślają własne choreografię do najprostszych piosenek za dzieciaka.
- To niesamowite, mój Jonginek ciągle trzepał kuperkiem w rytm muzyki, kiedy był mały. - Zaśmiałyśmy się z kobietą, a do pokoju wszedł uśmiechnięty męski duet, który zajął miejsce na kanapie obok nas.
- Z czego się tak śmiejecie miłe panie? - Zaczął tata chłopaka, a ja dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo są podobni.
- Pańska żona opowiadał mi właśnie historię o tym jak Jongin trzepał kuperkiem do muzyki za dziecka. - Powiedziałam i ponownie zaśmiałyśmy się z kobietą, lecz tym razem również dołączył do nas ojciec chłopaka, który ukrył w dłoniach czerwoną twarz.
- Mamo! Proszę cię nie kompromituj mnie! To moja dziewczyna... - Poskarżył się na co jego ojciec poklepał go po ramieniu ze zrezygnowaniem.
- Synu nie proś o to swojej matki bo wiesz, że to ją tylko podkręci i opowie jeszcze o tym jak pies babci ugryzł się w kuperek. - Po raz kolejny wybuchnęliśmy śmiechem, a załamany Kai popatrzył na mnie przez szparę w palcach, które miał przyłożone do twarzy.
- Tato!
- To przecież nic takiego kaczuszko, każdy ma takie historie z życia. Nie tylko ty, więc się nie wstydź. - Powiedziała uspokajająco Pani Kim i popatrzyła na mnie z uśmiechem, co odwzajemniłam.
- Właśnie Jongin, to nic takiego. - Potwierdziłam słowa jego rodzicielki, a on tylko popatrzył na mnie niepewnie, jakby sprawdzał, czy na pewno nie żartuje, ale kiedy dalej patrzyłam na niego z uśmiechem rozluźnił się.
- Skoro tak mówisz... - Uśmiechnęłam się szczerze i znów upiłam łyk z porcelanowej filiżanki.
- Ale swoją drogą mam do ciebie prośbę. - Oczy wszystkich spoczęły na mnie, przez co teraz ja nieco się spięłam. - Czy mogę pożyczyć twoje auto jutro wieczorem?
- Ale przecież jutro jest wigilia... - Mama chłopaka popatrzyła na mnie niepewnie, podobnie jak reszta.
- Wiem Proszę pani, ale jutro muszę spotkać się z kimś bardzo ważnym w wieczornych godzinach. - Powiedziałam, a Kai nagle wstał i podszedł do mnie.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz.
- Jestem bardzo poważna Jongin, muszę jechać na to spotkanie. - Mężczyzna nerwowo ruszył w kierunku wyjścia z salonu, odwracając się w ostatnim momencie.
- Jeżeli masz zamiar jutro wyjść podczas kolacji to śpisz tutaj. - Pokazał na kanapę i ruszył w górę schodów zostawiając wszystkich w niemym osłupieniu.
______________________________________
Ach, Wena! Jak dobrze, że przyszłaś!
Jak wam się podobał rozdział?
Postaram się wrzucać rozdziały, które będą miały po 2000 słów, a nie po 1500 bo w tych dłuższych jest mi się łatwiej rozpisać i oddać szczegóły.
Podoba wam się taki pomysł?
Kocham was misiaczki!
❤❤❤❤❤
A.S.
P
.S. Dopadło mnie jakieś choróbsko. Cudem dzisiaj dostajecie ten rozdział misiaczki, widzicie jak ja was kocham? 😍😍😍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top