Rozdział 11

Kolacja przebiegała sprawnie i w przyjemnej atmosferze. Wszyscy członkowie EXO najedzeni już do syta patrzyli z przerażeniem jak babcia przynosi jeszcze ciepły sernik, którego nikt nawet nie śmiał odpuścić. No bo jak to tak, serniczka odmówić? 

Mówiąc w dużym skrócie, humory chłopaków jak i atmosfera całej wigilijnej kolacji była prawdopodobnie nawet lepsza, niż na ich wszystkich poprzednich wspólnych "uroczystościach". Kiedy ciasto było już zjedzone i wszyscy klepali się po zaokrąglonych brzuszkach, starsza kobieta puściła starą płytę z kolędami i świątecznymi piosenkami, którą sama jej kupiłam, na nasze pierwsze wspólne święta. 

Kiedy tylko wróciła do stolika i usiadła na miejscu, uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie i  na San, opierającą się o Sehuna, który czule obejmował ją ramieniem. Ciepły wzrok kobiety ewidentnie zwrócił uwagę maknae, który lekko się zarumienił i skinął do niej głową, na co ona odpowiedziała tym samym, po czym popatrzyła na mnie, a potem na rozmawiającego z Lay'em Jongin'a. Zmarszczyła lekko brwi i ponownie przebiegła wzrokiem po zebranych. 

- YeongSun'a, gdzie jest HyeRa? - Bystre oczy kobiety popatrzyły na mnie, a na sali zapanowała cisza, przerywana tylko cichymi kolędami. 

- Babciu to nie jest dobry temat na dzisiejszy wieczór. - San popatrzyła na kobietę sennie, ale ona nawet nie zwróciła na nią uwagi, dalej lustrując mnie. 

- Cóż, to dość skomplikowana sprawa pani Park - Chanyeol, który zacisnął pięści do tego stopnia, że aż pobielały mu kłykcie, wbił w kobietę twarde spojrzenie. 

- Pokłóciliście się o coś? - Miły głos kobiety zaczął się powoli zmieniać. Wiedziała, że coś musi  być nie tak, skoro przyprowadziłam San, ale bez Hyer'y. 

- Tak bym tego raczej nie nazwała babciu. Obiecuję, że opowiem ci o tym, ale nie teraz, dobrze? - Posłałam jej spokojny i pełen pozytywnej energii uśmiech, na co ona widocznie się rozluźniła, a ja odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała tłumaczyć jej wszystkiego teraz. 

- Więc kto ma ochotę na ciasteczka? - Zapytała babcia, już w wyśmienicie świątecznym nastroju, jednak chłopcy zmieszani spuścili wzrok oglądając padający za oknem śnieg, a ja jedyny głos, który się odezwał należał do kierowcy.  

- A czy byłaby taka możliwość, żeby zapakowała nam je pani na później? - Zapytał grzecznie, na co kobieta się uśmiechnęła i popatrzyła na mnie wymownie i zniknęła w kuchni. 

Szybko popatrzyłam po zebranych obok i uśmiechnęłam się przepraszająco po czym wstałam i ruszyłam do pomieszczenia w, którym właśnie kończyły pieczenie ostatnie świąteczne ciasteczka. Z uśmiechem pomogłam pakować kobiecie wypieki do papierowych torebek i wszystko wrzuciłam do dużego kartonu. 

- Rety, babciu, w tym roku przeszłaś samą siebie z tym wszystkim. - Pokazałam na wszystkie pyszne wypieki, ale i dania, na co kobieta zaśmiała się tylko i popatrzyła na mnie wyciągając zza pleców małe pudełeczko. 

- Proszę kochanie. - Powiedziała wręczając mi zawiniątko, z ja z sercem na ręku wyciągnęłam z małej torebki, równie drobny prezent kładąc go na jej małej dłoni. Obie się uśmiechnęłyśmy i zaczęłyśmy odpakowywać prezenty. - Nie wierze! - Powiedziała podwyższonym głosem, a ja się zaśmiałam. 

- To uwierz babciu, bo to prawda.- Przytuliłam ją lekko, zadowolona, że wisiorek w kształcie serca się jej spodobał. - Ale to nie wszystko - odebrałam od niej mały złoty naszyjnik i otworzyłam pokazując 2 małe zdjęcia. Moje i jej, kiedy ślicznie się uśmiechamy. 

- Kochanie to wspaniały prezent. Bardzo dziękuję -  Rozemocjonowana mocno mnie wyściskała, a ja się zaśmiałam też mocno ją tuląc. Kiedy czułości się skończyły, sama odpakowałam prezent i z uśmiechem westchnęłam. 

- Babciu nie trzeba było. Musiał kosztować fortunę. 

- Należał do twojej mamy, a teraz chcę, żebyś ty go przyjęła. - Na dźwięk tych słów, aż mną zakręciło.

- Jak to do mamy? 

- Zostawiła go u mnie dzień przed tym strasznym wypadkiem, więc chciałabym, żebyś miała go przy sobie i wiedziała, że ona zawsze jest przy tobie kochanie. - Powiedziała, a ja starłam łzę płynącą po moim policzku. 

- Będę go pilnować jak oczka w głowie babciu, dziękuję . - Szepnęłam przytulając kobietę, która delikatnie głaskała moje plecy, aż na sali nie rozległ się wesoły śpiew chłopaków, którzy właśnie zaczynali wigilijne kolędowanie. 

Uśmiechnięte poszłyśmy sprawdzić co się konkretnie dzieje, ale kiedy tylko wyszłyśmy z kuchni, zostałam porwana przez Kaia, który zaczął tańczyć ze mną do wesołego "Last Christmas" w wykonaniu zadowolonych chłopaków. Oczywiście za wyjątkiem Kaia, który tańczył ze mną, Sehuna, który tańczył z San i Chanyeola, który tańczył razem z moją babcią, zaskoczony jak babcia Park potrafi podrygiwać bioderkami. 

🖤🖤🖤🖤🖤

Kiedy wysiedliśmy z samochodu i pożegnaliśmy się z kierowcą, zadowoleni weszliśmy do dormu, który był przyjemnie cichy i ciepły. Wszyscy szybko ściągnęliśmy płaszcze i buty, po czym skierowaliśmy się do swoich pokoi. 

Tuż przed drewnianymi drzwiami poczułam uścisk na nadgarstku i odwróciłam się w kierunku dobrze znanej mi twarzy. 

- Chyba nie sądziłaś, że będziemy dzisiaj spać osobno jagiya. - Głęboki głos Kaia, który znajdował się niemożliwie blisko, aż pobudził motylki w moim brzuchu. 

- Zastanawiałam się tylko kiedy przyjdziesz - szepnęłam równie cicho i otworzyłam drzwi do pokoju, do którego wpadliśmy z uśmiechami trzymając się za ręce. 

Mężczyzna jednak zmarszczył brwi poruszywszy lekko palcami, między moimi. Szybko podniósł moją dłoń patrząc na delikatny pierścionek na moim palcu serdecznym prawej ręki. Zlustrował mnie pytającym wzrokiem, a ja lekko się uśmiechnęłam. Powoli zmniejszyłam dzielącą nas przestrzeń i z uśmiechem lekko pocałowałam jego usta.

- To mój prezent od babci - powiedziałam cicho, a mężczyzna odetchnął z ulgą.

- Cieszę się, że cię mam... - swoimi pełnymi wargami delikatnie musnął moje czoło, a ja mocnej do niego przywarłam. 

- Ja też się cieszę Nini, nawet nie masz pojęcia jak bardzo. 

Nagle poczułam jak powoli zostaje odepchnięta i obrócona. Stojąc tyłem do chłopaka zastanawiałam się, co się za chwilę wydarzy, jednak to co myślałam nawet nie nadeszło. Poczułam tylko jak bierze mnie za ramiona i delikatnie prowadzi w stronę dużych okien z widokiem na ogród. Kiedy stanęliśmy już przed nimi, poczułam jak chłopak delikatnie mnie przytula i kładzie głowę na mojej. Z szerokim uśmiechem położyłam dłonie na jego i razem wpatrywaliśmy się jak płatki śniegu spadają z ciemnego nieba.

Trwało to chwilę, może dłużej, kiedy zaczął nucić, a ja zatracałam się w jego głosie. Sama siebie nie poznawałam. Kiedyś nawet nie myślałam o miłości, a teraz? 

Teraz jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem, z iście wspaniałym mężczyzną u swojego boku. Czuje się kochana i ważna, a przede wszystkim...

- YeongSun... - Jongin szepnął i powoli zaczął nas bujać. - Jesteś wszystkim co pragnę mieć w przyszłości... - Odwróciłam się w jego stronę, od razu napotykając na jego ciemne tęczówki. - Jesteś... - chwilę się wahał, ale kiedy posłałam mu delikatny uśmiech, rozluźnił się i sam lekko uśmiechnął - moim ideałem. 

Czas się zatrzymał, a ja ciągle patrzyłam na niego, jak na księcia z bajki, którym dla mnie był. Był moim Erykiem, który uratował mnie z objęć śmierci. Moim Julianem Szczerbcem , który skradł mi serce, oraz moim Czkawką, który każdego dnia zabierał mnie na podróż w nieznane. 

Byłam mu za to wszystko niesamowicie wdzięczna i nim się spostrzegłam, trwaliśmy już w delikatnym pocałunku, podczas którego magicznym sposobem zniknęły nasze ubrania, a my wylądowaliśmy w łóżku mocno wtuleni w siebie. 

🖤🖤🖤🖤🖤

Poranek był cichy i spokojny. Wyplątałam się z objęć Jongin'a i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w legginsy oraz czerwony bąbkowaty sweter wiązany na wysokości pępka. Zadowolona związałam włosy w kucyk i cichutko wyszłam z pokoju kierując się do kuchni. 

Ku mojemu zdziwieniu był tam już Baek i Lay, którzy z poważnymi minami patrzyli sobie w oczy, a Jongdae stał nad nimi ze stoperem. Włączyłam wodę na kawę i ruszyłam w ich kierunku, uważnie się im przyglądając. Baek jak i Lay mieli zaczerwienione oczy, a Dae trzymał gotowy palec na guziku stopującym stoper. 

- Co robicie? - Zapytałam cicho, ale żaden nie popatrzył na mnie.

- Bijemy się, to kwestia honoru Sun, więc dopinguj mnie. - Śmiertelnie poważy ton wydobył się z lekko różowych warg Baekhyun'a.

- Ani się waż, kibicuj mnie. - Lay był równie poważny co Byun, a Dae, na którego właśnie patrzyłam jedynie pokręcił z dezaprobatą głową i wyłączył stoper.

- Wybacz Lay, ale mrugnąłeś. - Powiedział, a chińczyk zrobił zszokowaną minę.

- Wcale nie. 

- Widziałem to Lay - powiedział Dae, co później potwierdził Baek, aż desperacko popatrzył na mnie. 

- Wybacz, ale skupiałam się na Dae i nie widziałam. - Powiedziałam szybko przechodząc z jadalni do kuchni, gdzie zaczęłam przyrządzać sobie kawę. 

Dodałam do niej trochę mleka i usiadłam z nią przy stole zaglądając na Social Media, gdzie przywitała mnie wiadomość od HyungSik'a, który chciał się spotkać. Ucieszona tym faktem szybko odpisałam mu, że możemy zobaczyć się dzisiaj wieczorem i zjeść razem kolację, na co on równie szybko się zgodził i już byliśmy umówieni w naszej ulubionej restauracji na 17. 

Idealnie!

- Co ci tak wesoło? - Zapytał wchodzący do kuchni Chanyeol, a ja popatrzyłam na niego znad telefonu. 

- Właśnie umówiłam się z przyjacielem na kolację i nie mogę się już doczekać. - Powiedziałam zgodnie z prawdą, a Yeol lekko się zdziwił.

- Ale jak to? Na dzisiaj? - Jego brwi były ściągnięte przez co sama zaczęłam się zastanawiać o co może mu chodzić. 

- No tak na dzisiaj, ale czemu pytasz? Przecież nie mamy na dzisiaj żadnych planów. - Powiedziałam patrząc mu w oczy, a on przeczesał włosy  swoją wielką dłonią, ciężko wypuszczając powietrze.

- Sun dzisiaj jest gala rozdania nagród. Myślałem, że idziesz z nami. - Popatrzyłam na niego wielkimi oczami. Doskonale wiedziałam, że jako choreograf nie muszę tam iść, ale jako dziewczyna Kaia, pewnie już tak. 

Cholera... czyli jednak nie spotkamy się dzisiaj. 

Ruszyłam do pokoju, gdzie zakopany w pościeli Kai, dalej spał. Podeszłam do niego i pogłaskałam delikatnie jego policzek, a on zmarszczył uroczo nos i mruknął zaspanie. 

- Jeszcze chwilka... - powiedział niskim gardłowym głosem, chyba nie do końca świadomie. 

- Jongin wstań, musimy porozmawiać. - Powiedziałam cicho ściągając z niego kołdrę, na co mężczyzna z niezadowoleniem popatrzył na mnie sennymi oczami. 

- O czym chcesz rozmawiać? - Przetarł oczy grzbietem dłoni, ziewając szeroko. 

- Czy to prawda, że macie dzisiaj rozdanie nagród? - Zadałam pytanie, mimo iż doskonale znałam odpowiedź. 

- Tak jagiya, a czemu pytasz? - Podniósł się delikatnie, odsłaniając umięśnione ciało, które rzeźbił jak Michał Anioł. 

- Bo tak się zastanawiam, czy mam iść z tobą... no wiesz - zaczęłam delikatnie bawić się palcami -  Jako choreograf nie muszę tam być, ale pomyślałam, że może chciałbyś, żebym pojawiła się tak majo twoja dziewczyna. 

Jego ciemne tęczówki nagle zaczęły lustrować mnie dogłębnie. 

- Niestety nie mogę cię tam zabrać. - Powiedział, a ja zdziwiona poparzyłam mu w oczy. - Exo-L nie wiedzą, że się z kimś spotykam, więc nie chcę robić dramy na cały świat. - Uśmiechnął się lekko.

- To w sumie dobrze. - Powiedziałam z ulgą, a on zmarszczył brwi. - Umówiłam się na dzisiaj na kolację z przyjacielem i...

- Nigdzie nie idziesz. - Powiedział wychodząc z łóżka a ja zdziwiona ruszyłam za nim do łazienki. 

- A mogę się dowiedzieć czemu? - Zapytałam nieco zbyt gniewnym tonem. 

- Ponieważ faceci to świnie i nie chcę żeby coś ci się stało. 

- Jongin, ale to mój przyjaciel, nie musisz być zazdrosny. - Zmierzył mnie twardym wzrokiem.

- Nie jestem zazdrosny... - Skwitował szybko - po prostu nie chce pewnego dnia usłyszeć, że nie jestem wystarczający. 

Stanęłam w szoku, lustrując bruneta, który ze spuszczoną głową stał bokiem do mnie. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że ten jakże czarujący mężczyzna może mieć takie kompleksy. Bez zastanowienia podeszłam i przytuliłam się do niego od tyłu, oplatając dłońmi jego brzuch. 

- Jesteś ostatnim facetem na ziemi, któremu czegokolwiek brakuje, Jongin. - Pocałowałam wgłębienie w jego plecach przytulając do nich twarz. - Obiecuję, że nigdy nie porównam cię do nikogo i że nigdy cię nie zdradzę. Nawet w myślach. - Lekko musnęłam nosem jego plecy. - Jesteś na to zbyt perfekcyjny kochanie. 

Jego napięte mięśnie , powoli się rozluźniały, a ja stanęłam przed nim i z uśmiechem popatrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich to że się boi, ale i nieme pozwolenie na mój dzisiejszy wypad, jednak najbardziej ucieszyło mnie to, że w jego oczach widniało zaufanie do mojej osoby. Takie samo jakie ja miałam w stosunku do niego.

_________________________________________
Witajcie skarby! 
Na reszcie wróciłam z rozdziałem, ale mam wrażenie, że jest trochę kiepski, ale to już zostawiam waszej ocenie. 
Kocham was!
❤❤❤❤❤
A.S.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top