Rozdział 1

Po wygranym konkursie zostaliśmy w Busan jeszcze na trzy dni. Dopóki nie musieliśmy wracać, czerpaliśmy radości z życia we własnym gronie. Oblaliśmy sukces, poszliśmy na plażę w celu pożegnania słońca, byliśmy w wesołym miasteczku, jedliśmy tony niezdrowego żarcia, w tym mnóstwo kurczaka i zrobiliśmy grilla. Tak zrobiliśmy grilla w grudniu. Szkoda tylko, że wszystko co dobre tak szybko się kończy.

- Nareszcie w domu! - Chanyeol przeciągnął się, kiedy tylko przekroczył próg dormu , za którym wszyscy chodź trochę tęsknili.

- Torujesz przejście. - Upomniał go D.O. i pacnął w plecy jak małego szczeniaczka, który popełnił jakiś błąd.

Przez całą podróż wszyscy głośno się śmiali, a nasiliło się to szczególnie wtedy, kiedy tylko przesiedliśmy się do vana EXO. Byłam zmęczona ciągłymi wrzaskami, piskami, śmiechem i brakiem snu do tego stopnia, że skłonna byłam zasnąć nawet na stojąco.

Od czterech dni nie spałam dobrze, ale nikomu o tym nie mówiłam, nawet Jonginowi. Często było tak, że chłopak zasypiał wtulony w mój brzuch, kiedy ja czytałam książkę i bawiłam się jego włosami. Słuchałam wtedy jego regularnego oddechu, patrzyłam na jego spokojną twarz, lub po prostu dalej czytałam. Nie miałam serca go budzić, bo wiem ile wysiłku i stresu włożył w wszystkie próby, oraz ratowanie mnie.

Kiedy się budził zawsze brał głębszy oddech, otwierał oczy i oplatał mnie ramionami w pasie ściągając w dół tak, abym mogła wtulić się w niego. To był nasz mały rytuał, który dzisiaj niestety miał ulec zmianie.

Wzięłam walizkę z samochodu i pociągnęłam ją w stronę dormu, ale Kai szybko mi ją zabrał, uśmiechając się do mnie i wnosząc ją do środka. Byłam mu za to wdzięczna, sama nie dałabym rady ciągnąć tego nawet przez sekundę. Te paskudne, a zarazem boskie trzy dni wycisnęły ze mnie wszystkie siły i chęci do życia.

Weszłam do środka jako ostatnia zamykając za sobą drzwi. Odwiesiłam kurtkę oraz zdjęłam buty, ruszając do kuchni po wodę. Wyciągnęłam buteleczkę z jednej szufladki w lodówce i upiłam spory łyk. Wszyscy rozeszli się do swoich pokojów pozwalając mi na chwile spokoju i odpoczynku.

Weszłam po schodach i skierowałam się do pokoju, gdzie znajdowała się już moja walizka i Kai, który siedział na łóżku wpatrując się we mnie zmartwionym wzrokiem.

- Coś się stało Nini? - Delikatny uśmiech wkroczył na jego usta, kiedy użyłam tego zdrobnienia. Wiedziałam, że lubił kiedy tak do niego mówiłam.

- Co się z tobą dzieje jagiya? - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę łóżka. Stanęłam pomiędzy jego nogami by ułatwić mu przytulanie się do mojego brzucha, a kiedy to zrobił zaczęłam delikatnie przeczesywać jego bujne włosy.

- O co ci chodzi? - Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, a on spojrzał na mnie z dołu swoimi błyszczącymi oczyma. - Nie wiem o czym mówisz.

- Nie śpisz od kilku dni, jesteś przemęczona, drażliwa, mniej jesz, a co najgorsze zaczynasz mnie unikać. - Odwróciłam głowę w bok. Kiedy to mówił moje serce lekko drgnęło ze strachu, że coś wyczuł.

- Nie unikałam cię. Po prostu się mijaliśmy. 

- Sun, wychodziłaś z pokoju, kiedy ja do niego wchodziłem. Szłaś do salonu i siedziałaś na fotelu ignorując mnie. - Był smutny kiedy to mówił, nie lubiłam go w tej postaci.

- Kai... To nie tak...

- Co się dzieje? Powiedz mi, przecież wiesz, że możesz na mnie liczyć. - Nie wytrzymałam dłużej. Wpadłam mu w ramiona prawie wybuchając płaczem.

- Nasza wygrana to jedno wielkie gówno!

- O czym ty mówisz skarbie? Mamy miesiąc wolnego plus dwa tygodnie na święta.

- Nie Jongin, nie mamy. - Popatrzył na mnie z powagą w oczach i bystrym wyrazem twarzy. - Macie.

- Żartujesz prawda? - Pokręciłam przecząco głową i otarłam mokre od łez policzki.

- Nie... Ja będę mieć tylko tydzień wolnego. -Wstał i przytulił mnie do siebie po czym opadł na łóżko z cichym westchnieniem. Jego ręka zaczęła czule gładzić moje włosy przez co lekko się uspokoiłam. Jego dotyk działał kojąco na moje zszargane nerwy, a ciało w jego ramionach odnalazło ukojenie, którego abstrakcyjnie potrzebowałam już od dawna.

- Porozmawiaj z tatą, na pewno da się coś zrobić. - Zachęcał mnie, ale nie przekonywało mnie to. Z tatą dalej mieliśmy złe stosunki, po tym wszystkim jak się zachował, dalej nie byłam w stanie mu wybaczyć. Na dodatek w ciągu całego wyjazdu zadzwonił do mnie tylko raz by przekazać mi, abym stawiła się u niego jak wrócę z chłopakami.

- Nie mogę. To było jego polecenie i raczej zdania nie zmieni. - Westchnęłam wstając z objęć chłopaka, który wpatrywał się we mnie jak w obrazek.

- Jeżeli ty tego nie zrobisz, to zrobię to ja.

- Jongin, jestem już dużą dziewczynką i mogę sama decydować o swoich sprawach więc jeżeli możesz, to proszę nie rób nic w tej sprawie. - Był niezadowolony. Widziałam to w jego oczach, które pociemniały jakby przysłoniła je gęsta mgła. - Proszę Jongin, zostaw to mnie. - Bił się z myślami, ale ostatecznie zgodził się zostawiając mnie w pokoju samą, uprzednio składając na moich ustach delikatny, ale przepełniony miłością pocałunek, który zastępował nam dobranoc, dzień dobry, czy mnóstwo innych zwrotów.

🌹🌹🌹🌹🌹

Wkroczyłam do SM równo o dziewiątej. Chłopcy jeszcze spali, więc wyszłam po cichu, żeby nie przeszkadzać im w regeneracji sił. Zasłużyli sobie na odpoczynek, w końcu ciężko na to zapracowali. Wygrana w konkursie wiele ich kosztowała.

Zamyślona nawet nie wiem kiedy stanęłam przed drzwiami gabinetu taty. Zapukałam w ciężkie dębowe drzwi, a kiedy usłyszałam "proszę" weszłam do środka.

- Przyszłam podpisać papiery. - Nie zamierzałam wysilać się na bycie miłą. On też nie był dla mnie miły w tamtym czasie.

- Sunny, czemu jesteś tak wcześnie? Nie musiałaś przychodzić z samego rana. Mogłaś się wyspać. 

- Nie przyszłam tu na pogawędki. - Zgromiłam go spojrzeniem i usiadłam na przeciwko biurka. - Daj mi podpisać te papiery dla chłopaków i powiedz, z kim mam teraz pracować na okres urlopu EXO.

- Myślałem o BLACKPINK, co ty na to? - Postawił mi dokumenty przed nos i czekał na odpowiedź, która nieco go zmyliła.

- Obojętne mi to. To tylko praca. - Rzuciłam obojętnie nawet na niego nie patrząc.

Podpisałam wszystkie papierki i wyszłam z gabinetu chcąc mieć już spokój. Wciąż bolało mnie to co zrobił, ale wiedziałam też, że nie mogłam gniewać się na niego wiecznie. Koniec końców to przecież mój ojciec i znając życie, to pewnie moje miękkie serce w końcu mu ustąpi i przebaczy jeszcze wiele rzeczy.

🌹🌹🌹🌹🌹

- Nie wierzę! - Wykrzyknęła jedna z dziewczyn, kiedy tylko weszłam do sali.

- To Lee YongSun! - Wszystkie poderwały się z miejsca i podeszły do mnie, jak stado małych piesków potrzebujących uwagi. Cicho parsknęłam pod nosem i ruszyłam w głąb sali, gdzie w lustrze odbijały się cztery sylwetki podekscytowanych kobiet.

- Dziewczyny spokojnie. - Położyłam torbę na ławce skąd wyciągnęłam gumkę i spięłam włosy w wysoki kucyk bacznie je obserwując. - Bierzmy się do roboty, nie mamy całego dnia. Z tego co słyszałam to za niedługo wyruszacie w trasę...

- Tak, ale to po świętach. - Odezwała się wysoka brunetka.

- Święta są za tydzień, a czas ucieka przez palce jak piasek, więc im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. - Zaczęłam się rozciągać, co niezwykle zaskoczyło moje towarzyszki, ponieważ zaczęły się na mnie gapić. - Coś się stało? - Zapytałam nie przerywając rozgrzewki.

- Nie, nie absolutnie, tylko dalej jesteśmy w szoku, że to akurat pani będzie się nami opiekować. - Uśmiechnęłam się smutno i zaczęłam rozciągać smukłe mięśnie ud.

- To tylko tymczasowe, kiedy EXO wrócą z urlopu znów będę zajmować się nimi... - Powiało chłodem, ale musiały to wiedzieć. Niech nie liczą na specjalne traktowanie i dłuższy kontrakt. Nic z tych rzeczy nie wchodzi w grę. W końcu jestem oddana EXO nie tylko ciałem ale i duchem.

- Ah... skoro tak, to... - Jedna z nich zaczęła się nerwowo rozglądać po sali w poszukiwaniu tak naprawdę niczego - lepiej weźmy się do pracy...

- Też tak sądzę. - Wróciłam do poprzedniej czynności obserwując, jak zapał w tych młodych dziewczynach stopniowo opada. Nie chciałam ich zniechęcać od samego początku, ale mnie samej również nie dopisywał humor, co zawsze przekładało się w moim wypadku na pracę.

Dzisiaj je pomęczę, a jutro zaczniemy się bliżej poznawać.

Tak, to dobry pomysł... Zobaczą, że praca nie jest lekka, ale jutro odzyskają siłę do życia.

Mam nadzieję, że i ze mną będzie tak samo...

Oby.

______________________________________
Wielki powrót?
Sama nie wiem jak to nazwać, ale mam nadzieję, że się wam podobało!

Uznałam, że premiera tej książki powinna zacząć się właśnie dzisiaj.

W tym jakże smutnym dla nas dniu... hah a tak na prawdę to chciałam umilić wam dzień moje kochane kuleczki! 
Do usłyszenia misiaczki!
A.S.
❤❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top