Rozdział 9
Po tym co stało się po wigilii, atmosfera w domu dość mocno się zmieniła. Ludzie byli dla mnie mili aż do przesady, oraz co niesamowicie mnie denerwowało obchodzili się ze mną jak z jajkiem, na które ciągle trzeba uważać.
Było to oczywiście miłe, ale też o wiele bardziej przypominało mi o śmierci mamy, która przecież miała miejsce już dawno, dawno temu. Kiedy poprosiłam Jongina, żeby coś z tym zrobił on tylko mnie przytulił i powiedział, że nawet jeżeli by chciał to jego rodzina i tak się teraz nie zmieni, bo byłam dla nich jak grom z jasnego nieba.
- Wszystko dobrze? -zapytała mama chłopaka, kiedy siedziałam spokojnie w salonie i piłam herbatę pod ulubionym kocykiem Kaia z dzieciństwa.
- Tak, dziękuję wszystko dobrze, a u Pani? - zapytałam i uśmiechnęłam się do niej lekko głaszcząc przyjemny w dotyku materiał na moich kolanach.
- Wszystko w porządku kochanie, ale dziękuję że pytasz. - Popatrzyła na wzorzysty kocyk na moich nogach. - To jego ulubiony... - Uśmiechnęła się jakby nieświadomie i zaczęła wodzić po nim dłonią. - Dostał go od mojej mamy kiedy miał cztery latka, nawet nie wiesz jak śmiesznie wyglądał, kiedy urósł i przykrywał on tylko jego brzuch i kawałek nóg. Zawsze wystawał z każdej jego strony, ale nigdy nie pozwolił go sobie odebrać. Bardzo kochał moją mamę i bardzo szanuje rzeczy, które od niej dostał. - Patrzyłam na nią przez cały czas z uśmiechem na ustach.
Pani Kim potrafiła godzinami opowiadać o swoich dzieciach, ale zawsze najlepsze historie wiązały się z jej synem. Jak nie rozwalił się na szybie tarasowej, to zaś znowu wywalił się na rowerze uderzając w drzewo z nieuwagi, kiedy chwalił się rodzicom, że już potrafi jeździć.
- Wygląda na to, że Jongin miał bardzo miłe wspomnienia i dobre relacje z Pani mamą. - Pogłaskałam ją po dłoni, a ona spojrzała na mnie z promiennym uśmiechem.
- Cieszę się, że ma kogoś takiego jak ty. Przynajmniej nie muszę się już o niego martwić, że ta banda niewyżytych łosi go rozbestwi. - Powiedziała, a po chwili obie się roześmiałyśmy.
- Dlaczego banda niewyżytych łosi? - Zapytałam ocierając oczy ze śmiechu, przez który uroniłam parę łez.
- A tak jakoś mi się powiedziało, ale tak na prawdę są dobrymi chłopakami, tylko czasami brak im piątej klepki. - Przytaknęłam jej dalej szeroko się uśmiechając i lekko podśmiewając się z jej słów.
- Tak między nami, to kto podoba się pani najbardziej? Oczywiście wykluczając naszego gwiazdora. - Zapytałam zaczynając gorące i zawsze modne tematy. Kobieta rozejrzała się dookoła czy nikt przypadkiem nas nie słyszy i nachyliła się do mnie.
- To musi zostać między nami. - Szepnęła, a ja kiwnęłam głową nie mogąc się już doczekać. - Kyungsoo to niesamowicie uroczy młodzieniec i bardzo go lubię, ale Chanyeol... to się nazywa ideał, oczywiście zaraz po moim kochanym syneczku.
- Tak, tak oczywiście. Zaraz po nim. - Zaśmiałyśmy się głośno, przez co do pokoju wszedł mąż Pani Kim.
- Yongsun'a, Jongin Cię woła. - Kiwnęłam głową i szybko ruszyłam na górę do pokoju bruneta.
Szybko pokonałam schody i nim się spostrzegłam już byłam w jego królestwie.
- Nini? - Zapytałam kiedy zobaczyłam ciemność w otaczającym mnie miejscu. Oczywiście pierwszy podbiegł do mnie Monggu, którego wzięłam na ręce z radością czochrając delikatnie jego futro. - Kochanie gdzie jesteś?
Pstryknęłam włącznik od światła, ale nic się nie stało. Dalej było potwornie ciemno.
- Tutaj jesteś.
Odwróciłam się na jego głos, który dobiegł z korytarza. Kim stał w drzwiach i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- Wygląda jak dziecko na twoich rękach. - Zaśmiał się i podszedł do mnie szybko obejmując delikatnie w talii tak by nie zagnieść tej kochanej psiny.
- Weź bo pomyślę, że masz zbereźne myśli. -położyłam psa na ziemi i przytuliłam się do ciepłego torsu mężczyzny. - Kiedy jedziemy?
- Kończę pakowanie swojej walizki i możemy jechać, a co do tych zbereźnych myśli to nie za wiele się mylisz. - Szepnął do mojego ucha i delikatnie musnął moje wargi. - Idę, za trzydzieści minut wychodzimy. - Odsunął się ode mnie i mocno klepnął mnie w pośladek po czym zaczął uciekać.
Dosłownie mnie wryło w ziemię, jednak na jego nieszczęście nie trwało to za długo. Szybko zerwałam się do biegu za nim przez co prawie się wywaliłam przez ruchomy dywanik przed pokojem jego siostry.
- KIM JONGIN! JESTEŚ JUŻ MARTWY!
*****
- Bardzo państwu dziękuję za gościnę, oraz za tak miłe przyjęcie mnie w swoje grono. - Powiedziałam i ukłoniłam się w pas w wyraz głębokiego szacunku, dla całej rodziny chłopaka, oraz jego sióstr, które również okazały mi w tym czasie sporo miłości.
- Oj kochanie nie bądź nie mądra, przecież już prawie jesteśmy rodziną.
Popatrzyłam z uśmiechem na jego mamę, która uroczo się uśmiechała. Nie wiedziałam, czy mój uśmiech przypadkiem nie odpadnie mi z twarzy i nie zastąpi go wyraz zaskoczenia, ale starałam się go twardo trzymać. Fakt kochałam Jongina, ale czy nie było to lekką przesadą by już wciągać mnie w rodzinę? Przecież wcale nie znaliśmy się długo, a ja nawet nie powiedziałam tacie, że się spotykamy.
- No dobrze kochani, my się już będziemy zbierać. - Brunet podał mi płaszcz, który szybko założyłam na ramiona i zapięłam biorąc do rąk torebkę oraz małą torbę podróżną chłopaka, która zawierała w sobie wyroby jego mamy, które doprowadzały moje podniebienie do cichego szaleństwa.
- Oczywiście kochanie, jedźcie bezpiecznie i jedz dużo, żebyś był zdrowy i silny. - Uśmiechnęła się i pocałowała go w głowę na co musiał się oczywiście schylić, by wylądować w pełnym troski matczynym uścisku.
Postanowiłam pożegnać się szybko z jego siostrami oraz całym zwierzyńcem zostawiając na koniec jego tatę, oraz mamę. W uściskach Pani Kim trwałam prawe tyle co chłopak, w dodatku dostając od niej misję, by wysłać jej zdjęcie z autografem Chanyeola w taki sposób by Jongin się nie dowiedział, na co tylko przytaknęłam i powiedziałam, że nie będzie z tym problemu. Kiedy w końcu trafiłam w ramiona jego ojca uśmiechnęłam się i pożyczyłam mu by nie pił za dużo ciepłego mleka, po czym zabraliśmy się i ruszyliśmy już w drogę powrotną.
Z początku w samochodzie słychać było tylko odgłosy radia, które dalej grało świąteczne hity. Chłopak cały czas podśpiewywał je pod nosem, a ja z uśmiechem i zamkniętymi oczami go słuchałam. Jak na rapera miał zniewalająco spokojny i głęboki głos, który sprawiał, że przechodziły mnie dreszcze.
- To dziwne, że jeszcze nie nagrałeś solowej piosenki. Powinieneś się o nią upomnieć, masz na prawdę niesamowity głos. - Powiedziałam z uśmiechem, na co również otrzymałam uśmiech, a jego noga znalazła się na moim kolanie, na co jeszcze szerzej rozciągnęłam usta w uśmiechu.
- Wiesz, że pierwszeństwo w takich rzeczach mają chłopaki z CBX. Poza tym wolę spokojnie uwydatniać się w tańcu, niż z ładnym śpiewaniu. W końcu jestem prawdziwą bestią na parkiecie, nie sądzisz? - Zaśmiał się i lekko zacisnął rękę na moim udzie.
- Tak tak... jesteś niesamowitą bestią w...
- Podajemy komunikat z ostatniej chwili! Nad Seulem przejdzie ogromna burza śnieżna. Prosimy wszystkich mieszkańców o schronienie się w swoich domach, lub hotelach. Może być to najsilniejsza zamieć od stulecia!
Popatrzyłam w oczy chłopaka, który skierował się do najbliższego hotelu, który na nasze szczęście był dość blisko. Szybko zabraliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i skierowaliśmy się do recepcji, gdzie dostaliśmy pokój. Zanieśliśmy bagaże na górę śmiejąc się pod nosem z faktu, iż znów dostaliśmy pokój z łóżkiem małżeńskim.
Postanowiliśmy nie stawiać się losowi i zeszliśmy na kolację do hotelowej restauracji, gdzie bardziej przypominało to bar, niż restaurację. Skierowaliśmy się do stolika, gdzie Jongin odsunął mi krzesło i sam usiadł na przeciwko mnie.
- Wygląda na to, że mamy nieplanowaną randkę. - Uśmiechnął się do mnie, a ja cicho się zaśmiałam kiwając głową.
- Jak to nieplanowaną Panie Kim? Czy czyż to nie był pański zamiar? - Zaczęłam konwersację z nutką żartu, co udzieliło się również Jongowi.
- Ależ oczywiście najdroższa, chciałem tylko zacząć luźną rozmowę. - Wziął do rąk kartę, otworzył ją zamaszystym ruchem i założył nogę na nogę przybierając pozę myśliciela, drapiąc się po trzydniowym zaroście. - Kochanie co powiesz na burgera z frytkami i lampką wina? Czyż nie brzmi to świetnie? - Zapytał, a ja się zaśmiałam przyjmując podobną, lecz bardziej elegancką i dystyngowaną pozę.
- Jestem do głębi zdziwiona twoim posunięciem mój drogi, już byłam przygotowana na zamówienie kurczaka.
- Mają tu kurczaka?!
Wykrzyknął po czym zakrył usta dłonią, a ja zaczęłam zwijać się ze śmiechu na krześle, z którego niefortunnie spadłam. Nie przejęłam się tym jednak i śmiałam się dalej z jego jak i swojej głupoty. Po tym wszystkim zaczęliśmy się śmiać oboje do momentu, aż na nowo nie usiedliśmy przy stoliku, a kelner podszedł i zebrał nasze zamówienia.
- Mówiłem ci kiedyś, że pięknie się śmiejesz? - Popatrzył mi w oczy i złapał moją dłoń, którą zaczął delikatnie głaskać kciukiem.
- Nie, ale bardzo miło mi to słyszeć. - Popatrzyłam w jego piękne czekoladowe oczy i uśmiechając się delikatnie splotłam nasze dłonie razem. - A czy ja już mówiłam, że kocham twoje czekoladowe spojrzenie, oraz twoją czekoladową skórę? - Po tych słowach lekko się spiął, a ja mocniej zacisnęłam dłoń na jego dłoni.
- Na prawdę nie przeszkadza ci to, że jestem taki ciemny? - Zapytał lekko zmieszany i niepewny.
- Twoja skóra sprawia, że mam ochotę cię zjeść jak smaczną czekoladkę. - Szepnęłam, a kiedy spojrzał na mnie tym zbereźnym wzrokiem zrozumiałam co właśnie powiedziałam. - Nie w tym znaczeniu zboczuchu! - Zarumieniłam się i oparłam na krześle splatając ręce na piersiach.
- Przecież nic nie powiedziałem. - Głupkowato się zaśmiał, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Uwierz, że twoje spojrzenie wystarczyło. - Zaśmiałam się, a on posłał mi buziaka.
*****
- Po co brałeś to wino do pokoju? - Po prysznicu, kiedy już leżeliśmy w łóżku, Jongin nalał nam po lampce czerwonego wina i przygasił światło puszczając w tle muzykę.
- Po postu miałem ochotę napić się razem z moją dziewczyną. Czy to coś złego? - Popatrzył mi w oczy, a ja zaprzeczyłam i przysunęłam kieliszek do jego po czym się stuknęliśmy i oboje upiliśmy troszkę. - Jak ci się podobało u mnie w domu? - Poprawił się nie co na łóżku przez co i ja musiałam się poprawić w jego ramionach.
- Było bardzo przyjemnie, ale i trochę dziwnie...
- Nie dziw im się, skoro ty też wywinęłaś nam taki numer. - Delikatnie wodził dłonią po moich ramionach.
- Wiem, wiem... ale poza tym było bardzo przyjemnie. Cieszę się, że twoja rodzinka mnie polubiła. - Powiedziałam patrząc mu w oczy. - Tylko zdziwiło mnie to, że ponoć już jej częścią. - Zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło.
- Tym nie musisz się przejmować, są bardzo zachwyceni tobą i chcieliby, żeby coś z tego wyszło. - Pocałował delikatnie moje ramię, a ja się uśmiechnęłam. - Zresztą nie tylko oni by tego chcieli...
Szepnął po czym upiła znów łyczek wina odstawiając nasze lampki na szafkę nocną. niepostrzeżenie wbił się w moje usta i zsunął lekko w dół, by chwilę później zawisnąć nade mną. Obsypał pocałunkami całą moją twarz najczulej pieszcząc usta z czym nie pozostawałam mu dłużna. Namiętnie oddawałam jego mokre pocałunki, którymi po chwili zszedł na szyję, a ja bezwiednie jęknęłam, czym wzbudziłam zainteresowanie chłopaka.
- Już dwa razy zrezygnowałem z ciebie i twojego ciała... - Szepnął prosto do mojego ucha, po czym delikatnie je przygryzł. - Dzisiaj nie zamierzam Sun... Dzisiaj nie zamierzam rezygnować z niczego, co zbliży mnie i ciebie Sun...
Przejechał falą pocałunków po linii policzka, aż do ust, w których ponownie się zatracił, by po chwili przestać i spojrzeć w moje oczy tęsknym spojrzeniem. Jego dłoń delikatnie głaskała mój policzek, a ja wpatrzona byłam w oczy tego niepewnego chłopca. Wdziałam tysiące myśli, które mu towarzyszyły w tym momencie i byłam z niego dumna. Byłam z niego dumna, że kocha najpierw mnie, a później dopiero moje ciało.
- Jongina... - szepnęłam z uśmiechem- powiedziałeś mi kiedyś byśmy byli jednym... żeby nie było ciebie, czy mnie, żebyśmy istnieli tylko jako my... nikt mniej i nikt więcej.... tylko my.
Te słowa widocznie rozwiały jego wątpliwości, bo już po chwili wbił się w moje usta jak wygłodniały wilk i zaczął pokazywać swoją bestię, ukrytą głęboko w nim.
_________________________________________
Jak wam się podoba misiaczki powrót?
Mam nadzieje, że mnie nie zabijecie za taką przerwę, ale potrzebowałam tego. Natomiast kieruje do was takie pytanko. Opisywać hot shot czy nie?
Kocham was misie.
❤
❤❤❤❤
A.S.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top