Rozdział 6

Po wyjściu chłopaka atmosfera zrobiła się naprawdę niezręczna, co sprawiło, że już nikt się nie odzywał. Rzucaliśmy sobie tylko potajemne spojrzenia, aż do momentu, w którym Pan Kim wstał i ruszył do wyjścia, przepraszając nas uprzednio. Obie cicho przytaknęłyśmy i dalej w kompletnej ciszy popijałyśmy herbatę. Nie wiem ile to trwało, ale jednego byłam pewna w stu procentach. Kobieta ciągle na mnie patrzyła, a ja nie byłam w stanie podnieść na nią wzroku. 

- Kochanie  popatrz na mnie... - Zaczęła, a ja niepewnie podniosłam głowę. - Czy to naprawdę, aż takie ważne, że musisz wychodzić w trakcie wigilijnej kolacji?

- Wiem, że to bardzo nietaktowne z mojej strony, bo to w końcu Pani dom i to Pani przyjęła mnie z otwartymi ramionami, ale ta wizyta jest dla mnie jedną z najważniejszych w roku i nie mogę jej odwołać... - Po mojej twarzy spłynęła łza, która szybko została starta przez kobietę. Mama Jongina zaczęła mnie przytulać jak własną córkę i delikatnie gładzić po plecach co dało mi chodź promyczek nadziei, że wszystko będzie dobrze. 

- Nie będę pytała co to za wizyta, bo widzę że to dla ciebie trudne, jednak możesz z nami jutro zjeść chociaż jedno danie? - Delikatnie mnie od siebie odsunęła i popatrzyła w oczy wypatrując w nich odpowiedzi. 

- Tak, jak najbardziej, ale później będę musiała się zbierać. - Kobieta tylko przytaknęła i znów zamknęła mnie w swoich ramionach, a ja odetchnęłam z ulgą i delikatnie przymknęłam oczy.

- Mamo co się stało Jonginowi? - Do salonu weszła Jungah, która widząc co się dzieje, szybko do nas podeszła i usiadła obok swojej rodzicielki. - Mamo? - Zapytała cicho, a ja oderwałam się od kobiety wycierając załzawione policzki. 

- To nic kochanie, Yongsun po prostu źle się czuje. - Powiedziała i delikatnie poklepała mnie po ramieniu, po czym wstała i ruszyła do kuchni zostawiając mnie ze swoją córką, która świdrowała mnie wzrokiem. 

- Co tym razem zrobił ten dupek? - Zapytała bez ogródek, a ja lekko się zaśmiałam, słysząc to jakże pieszczotliwe określenie. 

- Nic takiego, to raczej ja mu coś zrobiłam, ale to sprawa wyższej wagi niż jego humorki, więc po prostu muszę je przeczekać. - Powiedziałam delikatnie klepiąc palcami pod oczami, żeby jakoś ukryć popuchnięte powieki. 

- Oj kochana - dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła ku górze, gdzie szybko wepchnęła mnie do swojego pokoju zamykając drzwi i sadzając na łóżku - źle się do tego zabierasz. Na popuchnięte oczy najlepszy jest płatek kosmetyczny z wodą i aloesem. - Powiedziała i podała mi mały biały wacik. 

- Dziękuję, ale nie musiałaś - szepnęłam, ale dziewczyna szybko popchnęła mnie na łóżko i położyła waciki na mojej twarzy.

- Nie gadaj tylko odpoczywaj. - Powiedziała twardo, a ja lekko się zaśmiałam.

- Tak jest szefowo! - Zaśmiałyśmy się na moje słowa. Czułam, że dziewczyna położyła się tuż obok mnie prawdopodobnie robią sobie dokładnie to samo zrobiła mnie. Westchnęłam cicho lekko przyklepując waciki. - Już nie pamiętam kiedy ostatnio miałam czas zadbać o siebie.

- Co ty mówisz! Przecież twoja cera jest świetna! - Zachwycała się żywo Jung. 

- No poważnie, już dawno nie robiłam sobie żadnych zabiegów upiększających. - Powtórzyłam, a kobieta obok mnie cicho westchnęła. - Coś się stało? - Przechyliłam lekko głowę w jej stronę, by lepiej ją słyszeć.

- To nic, ale martwię się o Jongina...

- Co masz na myśli?

- Jesteś pierwszą dziewczyną, którą przedstawił rodzicom, więc mam nadzieję, że szybko się pogodzicie i nie będziecie się na siebie zbyt długo gniewać... wiesz, chciałabym żeby święta się  udały i wszyscy je miło wspominali. - Przyznała, a ja przytaknęłam jej cicho.

- Jutro mam nadzieje wszystko wróci do normy i nie będziemy się na siebie gniewać. - Przyznałam i szybko zamilkłam słysząc otwieranie drzwi.

- Noona nie widziałaś może... - Chłopak ucichł widząc nas obie w jednym łóżku. 

- Twoja dziewczyna jest u mnie, chciałeś coś ode mnie? - Zapytała, a ja nawet nie drgnęłam.

- Tak, chciałem zapytać czy nie widziałaś Sun, ale już chyba nie muszę pytać. 

- Nie dotykaj jej - powiedziała szybko dziewczyna, kiedy chłopak prawdopodobnie chciał mnie dotknąć. 

- Czemu? - Zdziwił się, co było łatwo wyczuć w tonie jego głosu. 

- Bo śpi. Była zmęczona płaczem, więc usnęło się jej. - Dziewczyna skłamała, a ja w duszy cicho jej dziękowałam. Nie chciałam się dzisiaj mierzyć z Kaiem i jego poważnymi rozmowami. 

- Oh... skoro tak to wezmę ją do siebie. - Poczułam jak dotykał mnie po nodze, ale potem usłyszałam plask i stłumione syczenie. - A to za co? - Cicho krzyknął chłopak.

- Nie dotykaj jej. Niech śpi tutaj, pewnie i tak się zaraz obudzi. Musi wziąć przecież prysznic  i się przebrać. - Byłam pod wrażeniem jak sprytna jest starsza siostra Kaia. W końcu nie każdy potrafi na poczekaniu wymyślić jakąś przykrywkę, która trzyma się kupy. 

- W sumie masz rację. Jak się obudzi to powiedz jej, żeby przyszła do mnie bo musimy porozmawiać. - Powiedział, na co dziewczyna tylko przytaknęła i kazała mu wyjść, co dość szybko uczynił. 

- Dzięki - szepnęłam cichutko zdejmując jeden płatek z oka i patrząc na moją wybawczynię. 

- Nie ma za co. Domyśliłam się, że nie będziesz chciała się teraz z nim przekomarzać, więc postanowiłam cię kryć, ale i tak  powinnaś z nim dzisiaj porozmawiać. Wiem, że to nie będzie przyjemne, ale jednak nie jesteście dziećmi i powinniście rozmawiać o swoich problemach, a nie od nich uciekać. - Przytaknęłam na jej słowa i ponownie przykryłam powiekę białym wacikiem.

- Porozmawiam z nim, ale jeszcze troszkę z tym posiedzę bo widzę, że to rzeczywiście działa. - Powiedziałam, a dziewczyna się zaśmiała i również opadła obok mnie. 

- Jak uważasz kochana. 

*****

Zapukałam do drzwi chłopaka, a kiedy je uchyliłam zobaczyłam jak ten słodko sobie śpi. Cichutko weszłam do środka i porządnie go przykryłam żeby nie zmarzł, a w między czasie przybiegł do niego Monggu, który ułożył się wygodnie w jego nogach. Uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok, który był tak słodki, że aż zrobiłam zdjęcie. 

Kiedy fotografia była już zrobiona, szybko wyciągnęłam z torby piżamę i wyszłam z pokoju chłopaka lekko przymykając drzwi, żeby pudel mógł w razie potrzeby opuścić pomieszczenie. Ruszyłam w stronę łazienki, gdzie szybko się wymyłam i przebrałam, a po wszystkim odstawiłam ubrania ubrania do torby i zeszłam do salonu, gdzie w salonie tliło się przygaszone światło. 

Jak się okazało w fotelu siedział dalej ojciec chłopaka, który czytał jakąś książkę , od której oderwał się dopiero, kiedy usiadłam obok na sofie. Spojrzał na mnie zdziwiony, a później na zegarek, który wskazywał już dwadzieścia po jedenastej w nocy. 

- Dlaczego nie idziesz spać Sun? - Włożył zakładkę do książki i odłożył ją na blat stolika kawowego. 

- Nie jestem śpiąca. - Powiedziałam z radosnym uśmiechem, który mężczyzna odwzajemnił.

- A co z Jonginem? - Zapytał patrząc na mnie z troską.

- Jest już po drugiej stronie - zaśmiałam się cicho, a mężczyzna mi zawtórował. 

- Nie będziecie spać razem? - Pokiwałam przecząco głową, a on tylko westchnął. 

- Nie chce go budzić i jeszcze bardziej denerwować... - Przyznałam cicho zaczynając bawić się rąbkiem bluzki. - Sam Pan widział jak dzisiaj zareagował... więc wole się nie podkładać już drugi raz. 

- My faceci jesteśmy wybuchowi, musisz się do tego przyzwyczaić jeżeli chcesz być z moim synem. - Powiedział i wstał z fotela, na którym siedział. - Masz może ochotę na ciepłe mleko? - Popatrzył na mnie, a ja się uśmiechnęłam.

- Nie chce robić panu problemu...

- To żaden problem. Sam mam na nie ochotę, więc mogę zrobić dwie porcję. - Powiedział i ruszył do kuchni, a ja podążyłam za nim. 

- Często pije Pan mleko na noc? - Zapytałam kiedy mężczyzna krzątał się przy kuchence, a ja grzecznie zajęłam miejsce przy stole. 

- Kiedy mam jakiś dylemat i nie mogę spać. - Wlał do garnka mleko, a chwilę później dodał miodu.

- Który powód dzisiaj Pana dopadł? 

- Żaden, ale ciebie coś gryzie, więc pomyślałem, że to może chociaż trochę poprawi ci nastrój. - Uśmiechnęłam się na te słowa.

- To miłe z pana strony. - Popatrzyłam jak mężczyzna przelewa już gotowe picie do kubków i stawia na stole jeden z nich. 

- Drobnostka, Jongin też by to dla ciebie zrobił, gdyby widział, że coś cie gryzie. - Uśmiechnął się i upił trochę, a kiedy odłożył naczynie cicho się zaśmiałam. 

- Ma pan wąsa - powiedziałam cicho i pokazałam na łuk kupidyna. 

- Oh... -Szybko starł mleczną piankę z ust i usiadł na przeciwko mnie. - Masz ochotę się wygadać? 

- Wydaje mi się, że nic mi nie dolega proszę Pana.

- Już ci mówiłem żebyś mówiła mi tato. - Zaznaczył ostatnie słowo, a ja prawie się zakrztusiłam. 

- Wie Pan... to może być trochę trudne... jak na pierwszy raz to... - zaczęłam się tłumaczyć, ale przerwałam kiedy mężczyzna podniósł rękę na znak, że już wystarczy. 

- Dobrze, w takim razie skoro nie masz niczego na sumieniu, to oboje możemy iść ze spokojem spać. -  Uśmiechnął się a ja przytaknęłam i odwzajemniłam gest. 

Kiedy tata Kaia dokończył swoją porcję, pożegnał się i ruszył na górę by się położyć. Natomiast ja poszłam do salonu, gdzie zgarnęłam kocyk i małą poduszeczkę, na której miałam się dzisiaj wyspać. Ułożyłam się wygodnie i nie myśląc zbyt wiele włożyłam słuchawki w uszy i puściłam playlistę ze spokojnymi piosenkami, przy których szybko zasnęłam nie myśląc o tym co ma nastać jutro. 

*****

- Suna uspokój się! Nie możesz tam iść! - Kobieta krzyczała, kiedy ja zanosiłam się spazmami płaczu. Przed sobą widziałam strugę ognia, a do moich uszu dochodziło już tylko strzelanie płomienia. Nie było już krzyków, ani płaczu innych. Tylko ciche strzelanie płomienia. 

- Weź ją stąd! -  Powiedział starszy mężczyzna, a kobieta wzięła mnie na ręce i zaczęła iść w przeciwną stronę. Nie zwracała uwagi na moje wyrywanie i błagania. Nie zwracała uwagi na przeraźliwy płacz i małe piąstki, które uderzały w jej ciało. 

Po prostu szła dalej. 

Szła dalej jak gdyby nigdy nic.

Zupełnie tak jakby nic nie miało miejsca. 

- ZOSTAW! PUSZCZAJ! NIEEEE! PROSZĘ! - Ciągle krzyczałam tylko te słowa. - Zostaw... Puszczaj... Proszę... nie... 

Obudziłam się zlana potem. Siedziałam na kanapie, a przy mnie znajdowała się mama Jongina, która patrzyła na mnie z troską, której nie mogłam znieść. Szybko wstałam i ukłoniłam się kobiecie. Biegiem ruszyłam na górę, wyciągnęłam z torby odzież termiczną do ćwiczeń, oraz buty i w miarę szybko opuściłam pokój Kaia tak żeby go nie obudzić. Przebrałam się i szybko żegnając się z Panią Kim wyszłam pobiegać. 

*****

- Tak poproszę bukiet białych goździków. - Powiedziałam, kiedy tylko weszłam do kwiaciarni. 

- Z ilu kwiatów ma być wiązanka? - Młoda kobieta popatrzyła na mnie kiedy schylała się nad wazonem z kwiatami. 

- Z wszystkich, które pani ma - rzuciłam rozglądając się po pomieszczeniu.- A do środka proszę dać jednego różowego. - Wskazałam na kwiaty obok białych na co kobieta przytaknęła. 

- To jakaś specjalna okazja? - Popatrzyłam na nią smutno, a kobieta bez słowa wzięła się za pracę. W czasie biegania zrobiłam zakupy Bożonarodzeniowe i teraz został mi do kupienia ostatni, najważniejszy prezent tego dnia. 

- Mam w bukiecie pięćdziesiąt kwiatów, odłożę jednego. -  Młoda kobieta zaczęła oglądać trzymane w rękach rośliny, by wybrać najbrzydszą i ją odłożyć, ale patrząc na mnie westchnęła.

- Proszę tego nie robić. Pięćdziesiąt to dobra liczba, w niczym nie będzie mi przeszkadzać. - Uśmiechnęłam się lekko, a kobieta popatrzyła na mnie zdziwiona.

- Parzyste ilości kwiatów daje się...

- Proszę dać mi je wszystkie i ładnie je ubrać. Nie musi mi pani tłumaczyć o co chodzi z ilościami kwiatów. Naprawdę, tylko straci pani czas, a mnie się śpieszy. 

*****

Weszłam do domu, gdzie od progu przywitał mnie zadowolony psi zespół. Pogłaskałam je szybko i zdjęłam buty po czym ruszyłam w głąb. Zaglądnęłam do kuchni gdzie Pani Kim gotowała wigilijną kolację, a widząc ją taką szczęśliwą postanowiłam uświadomić ją o moim przybyciu, by już się nie martwiła. 

- Dzień dobry! - Powiedziałam radośnie, a kobieta szybko odwróciła się w moją stronę i mocno mnie przytuliła.

- Dziecinko droga! Gdzieś ty była tyle czasu? Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - Powiedziała jeszcze mocniej mnie przytulając. 

- Wszystko w porządku proszę Pani. Musiałam wyskoczyć po małe zakupy i już jestem. - Uśmiechnęłam się i pokazałam jej torby, oraz bukiet.

- Ależ piękne kwiaty! O tej porze roku to rzadkość, żeby było ich tak dużo. - Powiedziała i powąchała je. - A jak pięknie pachną! 

- Goździki to najpiękniejsze kwiaty, które istnieją. - Powiedziałam, a chwile później poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie. 

- Gdzie byłaś? - Zapytał twardym tonem, a ja odwróciłam się do niego lekko uśmiechnięta. 

- Na zakupach i pobiegać. - Pokazałam na swój strój, a potem na torby. 

- Mama mówiła, że miałaś koszmar, wszystko dobrze? - Poparzyłam na chłopaka, który w oczach miał wypisana miłość i troskę, która roztapiała moje serce. 

- Tak, to tylko koszmar...

- Jongin idziesz już?! - Zawołał ktoś z salonu, a ja się zaśmiałam.

- Chyba twoje siostry cię potrzebują - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia z kuchni.

- Ubieramy choinkę więc jeżeli chcesz to możesz się dołączyć. - Powiedział i szeroko się uśmiechnął widząc jak oczy mi się zaświeciły. 

- Daj mi dziesięć minut i już jestem. 

Popędziłam na górę odstawiając torby na podłogę, a kwiaty delikatnie kładąc na łóżku, żeby nic im się nie stało. Wyjęłam jakiś komplet z walizki i popędziłam się szybko wymyć, by jak najszybciej zacząć ubieranie choinki i chodź na chwilę uciec myślami co ma się stać dzisiejszego wieczora.  

______________________________________

Jak mi się nic nie chce! To jakiś dramat.

Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał misiaczki!

Kocham was!

❤❤❤❤❤ 

A.S.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top