Rozdział 10
Obudziłam się naga w jego ramionach. Wschód słońca był tego ranka inny, wyjątkowy. Kiedy oświetlał umięśnione ciało chłopaka ciężko było mu się oprzeć. Powoli dotknęłam jego policzka i pogłaskałam go z czułością, składając na jego ustach delikatny pocałunek, przez co chłopak wziął głęboki wdech i powolnie otworzył oczy.
- Dzień dobry. - Jego zachrypnięty głos był najseksowniejszym co w życiu usłyszałam.
- Dzień dobry kochanie. - Szepnęłam z uśmiechem dalej gładząc jego policzek. Uśmiechnął się do mnie sennie i sam lekko się podniósł, by złożyć pocałunek na moich ustach.
- Wiesz, że jestem uzależniony od smaku twoich ust? - Przerwał pocałunek na chwilę, by znów go kontynuować, lecz z dużo większym zaangażowaniem.
Przeciągnął mnie na siebie, przez co kołdra już nie okrywała mnie tak dokładnie, a kiedy się wyprostowałam pokazując mu się naga w świetle dziennym, uważnie i w skupieniu badał moją twarz, a dopiero później całą resztę. Powoli przesunął dłońmi po moich rękach, aż do barków po czym zjechał delikatnie na mostek, a później lekko objął moje piersi dłońmi. Uśmiechnął się leniwie i znów zsunął je nieco niżej na brzuch, a później na biodra, gdzie jego wzrok się skupił.
Poczułam się niepewnie przez widoczne blizny, jednak zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek on mnie uprzedził i przejechał po nich palcami.
- Jesteś taka piękna... - szepnął, a moje obawy zniknęły tak szybko jak się pojawiły. - Mądra... Wyjątkowa... Subtelna i... tylko moja.
Podniósł się do siadu i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku, który z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej namiętny i przepełniony erotyzmem. W jedną noc ten nieśmiały chłopak stał się bestią, której za nic nie przypominał wcześniej. W jego oczach było widać ogień i zaciętość, ale również uczucie, które nas łączyło. Tej nocy stało się ono bardziej intymne i tylko nasze. Już nikt nie mógł nas rozdzielić.
- Powinniśmy się ubrać zanim skończy się to na kolejnym... - Szepnęłam rumiana nie mogą skończyć.
- Na kolejnym czym? - Zapytał z uśmiechem trzymając mnie blisko siebie i wodząc dłońmi po moich plecach.
- Na kolejnym uniesieniu. - Szepnęłam cała czerwona i schowałam twarz w jego ramieniu.
- Jesteś słodka kiedy się czerwienisz. - Zaśmiał się cicho i objął mnie w talii, po czym zszedł z łóżka i ruszył ze mną na ramionach do łazienki.
- Co ty robisz? - Objęłam go jak koala, by nie spaść, co chłopak uniemożliwił łapiąc mnie mocno za pośladki.
- Idziemy się wymyć skarbie. Nie jesteśmy pierwszej świeżości, a w dodatku chcę cię zobaczyć w tym prysznicu razem ze mną. - Szepnął do mojego ucha, po czym bez najmniejszego trudu wszedł do środka i zamknął kabinę nie odstawiając mnie ani na chwilę.
- Musisz mnie puścić, żebym się wymyła - zaśmiałam się i chciałam z niego zejść, ale uniemożliwił mi to mocnym przyparciem mnie do ściany oraz naparciem na moje usta.
- Wybacz, ale nie mogę się powstrzymać. Jesteś zbyt piękna by się oprzeć.
- Jongin...
*****
- Jesteśmy!
Nini krzyknął kiedy tylko jego stopa została postawiona za progiem dormu. Jednak mimo jego donośnego głosu nikt nas nie zaszczycił, ponieważ na szczycie schodów znów prowadzona była dyskusja. Jak zwykle Baekhyun toczył wojnę z Suho o zabawki, które dostali pocztą od fanów.
- Baek proszę cię nie zaczynaj znów, bo jak Boga kocham jebnę ci tym razem. - Junmyeon już powoli tracił siły, co było wyraźnie widać.
- Nie możesz tego zrobić bo jesteś liderem, a jak mnie uderzysz to powiem Sun i ona da ci popalić. - Pokazał mu język, a ja się zaśmiałam.
- Baekkie znów mamy powtórkę z rozrywki? - Zapytałam ze śmiechem i nim się spostrzegłam znalazłam się w ramionach małego wojownika.
- Sun! Powiedz mu, że dwieście miśków to wcale nie jest tak dużo i, że mogą mieszkać razem z nami. - Kiedy to usłyszałam, oczy prawie wypadły mi z orbit.
- Baekkie, dwieście misiów to bardzo dużo, nie możesz ich dać tam, gdzie ich pozostali towarzysze broni? - Próbowałam go jakoś dyskretnie przekonać do tego pomysłu, jednak jego naburmuszona mina świadczyła o niepowodzeniu mojej misji.
- Nawet ty przeciwko mnie?! - Wzruszyłam ramionami i poklepałam go po ramieniu.
- W każdej wojnie są ranni. - Ruszyłam do pokoju, gdzie akurat Jongin przyniósł nasze bagaże. - Gdzie tak w ogóle podziały się miśki z tego pokoju? - Zaczęłam rozpakowywać swoją walizkę parząc na chłopaka.
- Sehun odwiedza często domy dziecka, więc tam znalazł im miejsce. - Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- To bardzo miłe z waszej strony, że oddaliście tam to wszystko. Dzieciaki musiały być w niebo wzięte. - Uśmiechnęłam się i wrzuciłam brudne ubrania do kosza na pranie.
- Tak, ale i tak nie tylko jeden dom to dostaje, jest ich około dziesięciu. Razem zdecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej.
- Nawet jeśli jest ich dziesięć to i tak jesteście wspaniali. - Pocałowałam go przelotnie idąc w stronę szuflady, gdzie zaczęłam chować rzeczy wyprane przez mamę chłopaka.
- W końcu jesteśmy EXO no nie? - Zaśmiał się krótko i wstał idąc do wyjścia. - Jak skończysz to przyjdź na dół, będziemy jeść kolację wigilijną z chłopakami. Taka nasza mała tradycja.
- Będziemy jeść w domu? - Zapytałam dla pewności by nie zrobić z siebie divy.
- Nie, idziemy na miasto. Ubierz coś ładnego, wszyscy ubieramy się elegancko. - Kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam.
- Nie ma sprawy szefie!
*****
Przygotowanie się zajęło mi trochę czasu, ale nie aż tyle co Sehunowi. Myślałam, że nigdy nie wyjdziemy z tego dormu przez tego chłopaka. Przed wyjściem jeszcze siedem razy sprawdzał swoje włosy i czy jego okulary są dość jasne, by nie wywalił się po drodze.
- Chłopaki jeszcze kapelusz! - Zawołał kiedy wyciągali go siłą za drzwi, które później zamknął Xiumin.
- Żadnego kapelusza Hun, już jesteśmy prawie spóźnieni, a pani Park czeka już na nas u siebie. No już! Pakować się do Vana! - Suho przyjął na prawdę waleczną pozę, jednak spotkało się to tylko ze śmiechem pozostałych. Mimo tego bezprecedensowego aktu niesubordynacji zespołu względem lidera, wszyscy znaleźli się na swoich miejscach i w końcu ruszyliśmy.
Jak zwykle zajmowałam miejsce na kolanach Kima, który jednak nie narzekał na nic, a raczej cieszył się tą bliskością miedzy nami. Z resztą tak jak i ja. Dyskretnie szeptał do mojego ucha czułe słówka, przez które się rumieniłam, co zauważył siedzący obok nas Chen.
- Ej młody! - Zaczął, a ja gwałtownie się wyprostowałam, przez co znów przywaliłam głową o sufit.
- Cholera! - Jęknęłam cicho z bólu, a Baek się zaśmiał.
- Co za niezdara! - Powiedział Byun, a ja zapałałam żądzą przywalenia mu.
- Co ty szepczesz tej naszej choreografce, że tak się biedna rumieni? - Zapytał z kocim uśmiechem Jongdae, a ja chciałam się zapaść pod ziemię.
- To co każdy gentlemen Dae. Prawię mojej damie komplementy o tym jak wspaniale wygląda w tej sukience.
Uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc, że to wcale nie o tym mi mówił, jednak postanowiłam zacząć grać w tę grę z nim. Poprawiłam się delikatnie na jego udach i uśmiechnęłam, przybierając na twarz wyraz niewiniątka.
- O co ty nas podejrzewasz? - Zapytałam hamując śmiech, ale nie wytrzymałam zbyt długo.
Oczywiście pierwszy śmiechem wybuchnął Baek, a zaraz po nim ja i cała reszta. Śmialiśmy się tak dobre kilka minut, kiedy nie przerwało nam mocne zahamowanie Vana przez kierowcę, wynajętego na ten jeden wieczór.
- Co się stało? - Zapytał Kyungsoo z tyłu, a Lay tylko wzruszył ramionami.
- Państwo wybaczą, ale chyba coś się stało na drodze. Jakiś wypadek... obawiam się, że nie przejedziemy dalej. - Kiedy padły te słowa Suho zaklną cicho.
- No to chyba nici z wigilijnej kolacji chłopaki...
Atmosfera w samochodzie ewidentnie posmutniała, a mnie do głowy wpadł pewien pomysł. Podałam kierowcy nowy adres, po drugiej stronę miasta i tym razem to ja patrzyłam na nich z wyższością. Po raz pierwszy to ja wiedziałam, gdzie jedziemy, a oni nie.
HA EXO! TERAZ TO JA RZĄDZĘ!
*****
Kiedy przyjechaliśmy pod znany już chłopakom budynek nie mogłam się nie zaśmiać. Wyglądali jakbym żartowała z nich w żywe oczy.
- Wiem, że to nie to samo co prywatna restauracja, ale uwierzcie mi, to jest o wiele leprze i sami się o tym przekonacie kochani.
Wysiadłam z samochodu, a zaraz obok stał już Kai, który trzymał moją dłoń i małą torebkę. Uśmiechał się do mnie delikatnie, a ja byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi bo wreszcie mogłam powiedzieć, że czuje się kochana przez mężczyznę.
- No to co, idziemy? - Zapytałam, kiedy już wszyscy wyszli, ale w porę zorientowałam się, że kierowca został w środku samochodu. Podeszłam do drzwi od jego strony i je otworzyłam. - Pan też jest zaproszony. - Uśmiechnęłam się, ale on tylko zaprzeczył głową.
- Musze zostać tutaj w razie gdyby ktoś poczuł się źle i trzeba go było odwieźć, dziękuję za zaproszenie panienko, ale...
- Bez żadnego, ale. Zapraszam pana do środka. Zjemy kolacje jak rodzina, a pan jest jej częścią. Wiem, że jeździ pan z chłopakami w trasy, więc jest pan jak wujek dla chłopaków. - Powiedziałam z uśmiechem, a mężczyzna z równie dużym uśmiechem na ustach wyszedł i zamknął samochód idąc do grupki chłopaków czekających na nas.
Ruszyliśmy powolnie do drzwi lokalu, który już dobrze znaliśmy. Przywitał nas dobrze znajomy dźwięk dzwonka przy drzwiach oznajmującego klienta, a zza lady wychyliła się starsza kobieta uśmiechając się przyjaźnie.
- Tak coś myślałam, że los mi was przyśle kochani. - Wszyscy się zaśmiali, a ja popatrzyłam po zgromadzonych, którzy zupełnie rozluźnieni zaczęli się rozbierać i witać.
- A ja coś tak właśnie myślałam, że obraziłabyś się, gdybym ci ich nie przyprowadziła babciu.
_________________________________________
Wiem, że długo mnie nie było. Nie zamierzam się usprawiedliwiać, jednak mam nadzieje, że dalej tu jesteście i, że czekacie na dalszy rozwój wydarzeń!
Kocham was, pamiętajcie o tym!
❤❤❤❤❤
A.S.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top