*8*
- Idź do piekła, Dazai. - warknęła i pchnęła drzwi wchodząc do środka ogromnej hali. Zobaczyła, że Akutagawa atakuje po raz kolejny swoim Rashomonem. Dazai jednak to przewidział i kopnął jej przyjaciela w brzuch.
- Nie nadajesz się tutaj. Wracając do slumsów jeśli jesteś aż taki słaby. - ponury głos egzekutora odbijał się od ścian pomieszczenia. Chciał coś powiedzieć, ale powstrzymał się i prychnął czując na gardle zimne ostrze. - Kto to mnie odwiedził? Czym sobie zasługuję ten zaszczyt, Aimi-chan? - burknął rozbawiony bojową pozycją dziewczyny.
- Co ty robisz? - spytała zimnym tonem nieco przybliżając katanę do krtani Dazaia. Była wściekła. I to bardzo wściekła a Osamu o tym doskonale wiedział. Będzie zabawnie - pomyślał w pewnej chwili egzekutor.
- To, co do mnie należy. Próbuje trenować twojego, jakże beznadziejnego przyjaciela. Niestety obawiam się, że oprócz plucia krwią nie jestem w stanie go niczego innego nauczyć. - prychnął zerkając na dziewczyna za jego placami.
- Słyszałeś o czymś takim jak szacunek? - spytała chcąc przebić jego brzuch czerwonymi ostrzami, lecz ten wyswobodził się z jej rąk i stał kilka metrów od niej.
- To istnieje coś takiego w naszej społeczności? - odpowiedział pytaniem i za pomocą mocy zniszczył krwiste macki lecące w jego stronę.
- W takim razie zapoczątkuj to w Twojej głowie. - mruknęła dając nacisk na przedostatnie słowo.
- Aimi, wyjdź stąd i przestań się wtrącać. - warknął ranny i oplatając ją Rashomonem wyrzucił ją z pomieszczenia blokując wejście drewnianymi skrzyniami. Po chwilowym szoki zerwała się na równe nogi i waliła pięściami w metalowe drzwi. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało.
- Czemu faceci muszą być tacy dziwni i głupi?! - uniosła dłoni do góry jakby prosząc Boga o wyjaśnienie. Schowała je po chwili z powrotem do kieszeni i ruszyła zdenerwowana na kawę z Odasaku. Musi z nim porozmawiać na temat Dazaia. Tylko on zna go wystarczająco dobrze, aby wiedzieć jaki jest jego słaby punkt.
~~ time skip~~
Weszła do kawiarni, akurat w momencie, gdy wysoki przyjaciel miał zamiar ją opuścić.
- Wybacz, za spóźnienie. Musiałam... z resztą usiądźmy, wszystko ci opowiem na spokojnie. - bąknęła zdyszana biorąc Ode za ramiona i popychając lekko na wolne miejsce przy stoliku. Usiadł a na zajęła miejsce przed nim. Zamówiła sobie kawę, podczas gdy Oda kończył swoją, wcześniej kupioną. Zaczęła mu z oburzeniem opowiadać całe zajście w hali i o stosunku egzekutora do ucznia.
Na koniec jej przemówienia zapanowała między nimi cisza. Zmartwiona Aimi spojrzała z nadzieją na przyjaciela.
- Wiesz jak można to nieco złagodzić? - spytała upijając łyk ciemnego napoju.
- Jeśli Dazai sobie coś wmówi to trudno mu to wybić z głowy. Ale możesz go zagadać. - odpowiedział po namyśle, ale widząc pytający wyraz twarzy dziewczyny wypuścił powietrzne z płuc. - Gdy znowu zjawisz się na treningu, możesz powiedzieć mu jakąś ze swoich ciętych ripost. Od razu zajmie się nią i zapomni na chwilę o treningu. - wyjaśnił wyprostowując kręgosłup.
- W sumie to dobry pomysł! Dziękuję, Odasaku! - bąknęła z szerokim uśmiechem na twarzy. Od razu rozpromieniła się na wiadomość o słabym punkcie egzekutora. Posiedzieli jeszcze trochę w kawiarni opowiadając o różnych rzeczach. Mile spędzili czas, po czym rozeszli się do domów. Hanako włożyła do uszu słuchawki, gdy nagle uderzyła w kogoś.
- Oi! Uważaj jak idziesz. - potrącony uratował ją przed spotkaniem z ziemią. Spojrzała na niego i od razu w jej oczach zatańczyły zabawne iskierki.
- Chuuya. Co tutaj robisz? - spytała podnosząc się i idąc przy boku Nakahary zaczęła rozmowę.
- Patrol. - wyjaśnił krótko chowając ręce w kieszeniach. Był to okres późnej jesieni. W każdej chwili można było się spodziewać śniegu. Taka pora była ulubioną dla Aimi.
- Dziś bez Dazaia? - spytała obserwując pobliski park.
- Na szczęście. Ten leniwiec nie robi niczego pożytecznego na patrolach tylko zabiera tlen a powietrza. - bąknął zmęczony. Zachichotała cicha i zatrzymała się przed ostatnim zakrętem do mieszkania.
- Muszę lecieć, do jutra! - pomachała do Chuuyi i pobiegła do domu. Odmachał jej i ruszył dalej swoją drogą. Gdy była już w środku mieszkania odłożyła kurtkę i buty na swoje miejsce po czym udała się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie ciepłego kakao. Postanowiła poczekać do powrotu współlokatora i spytać go o dzisiejsze zajście. Nie przepuści tego płazem. Po zrobieniu sobie napoju ruszyła do salonu i odpalając telewizor zaczęła szukać jakiegoś interesującego programu.
W międzyczasie dostała wiadomość od Chuuyi. Oznajmił jej, że strasznie mu się nudzi i żeby umiliła mu czas rozmową. Prychnęła cicho i rozpoczęła długą konwersacje na różne tematy aż do późnej godziny. Szybko znalazła wspólny język z egzekutorem. Była to muzyka. Obaj lubili mocniejsze utwory, ale w gorsze lub melancholijne dni nie pogardzili nieco bardziej nastrojowymi utworami. Ci sami ulubieni wykonawcy i zespoły muzyczne. Dziewczyna czuła, że w tej kategorii nie różnią się niczym.
Około dwudziestej drugiej Hanako zaczęła ziewać a jej powieki stawały się coraz to cięższe. Postanowiła iść wziąć kąpiel i od razu się przebrać w piżamę, ponieważ wiedziała, że później może być tak zmęczona, że o tym zapomni. Zakończyła rozmowę z niebieskookim i ruszyła do łazienki. Puściła radio i weszła do wanny zamierzając zmęczone ciało w ciepłej wodzie. Mogła się zrelaksować i na moment zapomnieć o zmartwieniach, które po chwili wróciły. Zastanawiała się gdzie jest Akutagawa. Powinien już wrócić. Po wyjściu z kąpieli ubrała piżamę i szlafrok i postanowiła jeszcze chwilę poczekać przy jakiejś dobrej książce.
Gdy tylko usiadła drzwi do domu otworzyły się z hukiem, aż poczuła zimny podmuch wiatru z zewnątrz. Wstała jak oparzona odkładając powieść na bok. Doleciała do drzwi i chciała zatkać usta dłonią. Stał w nich poważnie ranny Ryunosuke. Uchroniła go przed spotkaniem z dywanem i zamykając drzwi nogą ruszyła do kuchni usadzając go na krześle.
- Co się stało? Jesteś cały we krwi, trzeba cię opatrzyć! - mówiła i chciała ruszyć po apteczkę, gdy coś złapało ją za rękaw szlafroku. Chłopak chciał ją zatrzymać, ale ta wyrwała się i zła z głupoty przyjaciela leciała po apteczkę. Szybko ją chwyciła i wróciła do zakrwawionego ciemnowłosego.
- Nie potrzebuje tego... - syknął zaciskając ranę na ramieniu.
- Posłuchaj, ta gadka "nie potrzebuje twojej pomocy" zaczyna mnie wkurzać, więc skoro ty mnie wkurzasz ja też cię wkurzę i pomogę ci. - warknęła wyciągając z apteczki gazy i wodę utlenioną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top