Rozdział 25
Po incydencie z Jonginem pojechałam do babci, skąd nie wychodziłam nawet poza próg salonu. Jadłam pyszne ciasta, ciastka, lody, żelki, wielkie obiady, i mnóstwo kako. Dzięki czemu przytyłam... trzy kilo. Dużo czasu poświęcałam też na rozmowę z kobietą, która wiele mi wytłumaczyła i przede wszystkim uświadomiła, że nie zawsze wszystko jest takie oczywiste, na jakie od samego początku wygląda.
- Masz dowody, że cię zdradził? - Zapytała staruszka siedząc w wielkim czerwonym fotelu z grubym kocem na nogach.
- Miał ślady szminki na twarzy i koszuli, tyle mi wystarczy. Z resztą nie chce o nim mówić! To skończony kretyn i tyle.
- Sunny, łatwo jest kogoś ocenić nie znając przyczyn. Zawsze mogło zajść nieporozumienie. - Popatrzyłam na nią jak na wariatkę.
- Przypadkowo się z kimś całował? Proszę cię, babciu...
- Nie będziesz wiedzieć, dopóki go nie zapytasz.
- Był tak pijany, że pewnie nawet sam nie pamięta!
- Skoro jesteś tego pewna... - Staruszka wstała i wyszła z pokoju, a ja już sama nie wiedziałam co mam robić. Z jednej strony wszystko wskazywało na oczywistą zdradę, ale z drugiej nie do końca musiało do niej dojść.
- Aish! Ma rację... Tylko dlaczego? Dlaczego zawsze musi mieć rację?
Włączyłam telefon, na którym było mnóstwo nieodebranych połączeń od chłopaków, San i taty, oraz kilka smsów. Zignorowałam ich wszystkich i zadzwoniłam do taty, w końcu za coś trzeba żyć.
- YongSun? - Zmartwiony głos odezwał się w słuchawce, a ja miałam wielką ochotę się roześmiać.
- Dzwoniłeś, coś się stało? - Rzuciłam chłodno czekając na konkretny powód, dla którego postanowił sobie o mnie przypomnieć.
- Ach, tak. Jedziesz na warsztaty z SM.
- Jakie warsztaty? - Zdziwiłam się ponieważ nigdy wcześniej nie słyszałam o czymś takim.
- Taneczne, to raczej bitwa między wytwórniami, dlatego błagam żebyś się zgodziła. - Uśmiechnęłam się zwycięsko, bo nie ukrywajmy ... wiedziałam, że tak będzie.
- Zgoda. Za ile wyjazd?
- Dwa dni i Sun... - zawahał się na chwilę, a ja mimowolnie wstrzymałam powietrze w płucach. - Przepraszam i kocham cię córcia. Powodzenia.
I takim oto sposobem znalazłam się w busie jadącym w nieznanym mi kierunku. Wszystko było by w porządku gdyby nie fakt, że zaraz za mną siedział Kai, we własnej, trzeźwej osobie, który samą swoją egzystencją działał mi na nerwy.
- Wszystko w porządku? - Jongdae, który siedział obok mnie co jakiś czas przerywał mi czytanie książki.
- Tak, dlaczego miało by nie być?
- Wyglądasz jakoś inaczej... tak zdrowiej? - Przyglądnął mi się uważnie, a ja szybko zamknęłam książkę.
- Ach, to... przytyłam trzy kilo, to dlatego. - Wyszczerzył oczy w zdziwieniu.
- Jak zdążyłaś to zrobić w ciągu trzech dni?
- Nie masz nawet pojęcia jak ciężko nad tym pracowałam. - Zaśmialiśmy się, kiedy nagle poczułam pociągnięcie do tyłu, na co odruchowo wywróciłam oczami.
- Cieszę się, że nic ci nie jest Sun... Przepraszam cię, zawaliłem, ale...
- Kai wystarczy. - Przerwałam mu w pół zdania, ale na razie nie byłam gotowa mu wybaczyć.
Reszta drogi minęła w ciszy i spokoju. Od czasu do czasu zamieniłam słówko z uśmiechniętym Dae, który również czytał książkę, ale nie było to zbyt częste. Wiedział, że potrzebuje przestrzeni, dlatego nie nalegał na mnie zbyt bardzo. Natomiast siedzący za mną gamoń ciągle bawił się moimi włosami, na co starałam się nie zwracać uwagi, jednak było to niesamowicie ciężkie.
- Chen ty płaczesz? - Popatrzyłam w jego kierunku, a widząc zaszklone oczy chłopaka, lekko się uśmiechnęłam. - Co się stało?
- Ten pies... - Pociągnął nosem - on zginął. - Otarłam jego łzy i lekko przytuliłam.
- Nie martw się, wcale tak nie było.
- Wiem, a-ale to i tak smutne. - Zaczął się jąkać, co było bardzo urocze.
- Zgadzam się, to smutne...
- Przepraszam, ale możecie być ciszej? - Jongin zaczął przerywać naszą rozmowę. - Xiumin próbuje spać.
- Ale ja... - Zaczął zmieszany Min, a Kim wbił w niego błagalne spojrzenie.
- Spać hyung, proszę... - W tym samym momencie wybuchnęliśmy razem z Jongdae śmiechem na cały autokar przerywając panującą w nim ciszę, przez co reszta patrzyła na nas jak na dzikich, ale cóż... mówi się trudno.
Hotel, w którym się zatrzymaliśmy był piękny, niczym z filmu romantycznego. Kryształowe żyrandole, piękne puchate dywany, drewniane podłogi, skórzane fotele i mnóstwo roślin. Było tu naprawdę pięknie i uroczo zarazem.
Podeszliśmy do recepcji by odebrać klucze do wcześniej zarezerwowanych pokoi i zapytać gdzie możemy się spotkać by choreografowie mogli dobrać sobie grupy.
- Mogą państwo zebrać się w sali bankietowej lub na tarasie. - Odpowiedział młody chłopak, przydzielając nam pokoje. - Och została mi dwójka. - Popatrzył na mnie i... Kaia. - Mogą być państwo w jednym pokoju?
- Jak najbardziej. - Odpowiedział za mnie i szczęśliwy wziął moją walizkę ruszając do windy, kiedy w mojej głowie cichy głosik krzyczał, że wszyscy zginiemy.
Cholera! Muszę kupić jakąś porządną piżamę.
Podczas rozpakowywania walizek w naszym pokoju siedziało całe EXO. nie mam pojęcia jak oni się tutaj pomieścili, ale dobrzy są. Wsadziłam bagaż do szafy i z małego ale uroczego saloniku ruszyłam do sypialni, gdzie dostałam zawału.
- AAA! - Chanyeol szybko do mnie przybiegł, a za nim cała reszta.
- O Shit! - Zatkał sobie usta ręką ukrywając pod nią otwartą buzię i policzki, ale jego zawstydzenie i tak wyszło na jaw, ponieważ nawet czubki jego uszu były czerwone.
- Co jest?! Ej bo ja nie widzę! - Baek zaczął się drzeć i przeciskać do przodu, a kiedy to zrobił, głośno się roześmiał. - No, no, no... W takim łóżku to ja bym spał.
Podeszłam do dużego, małżeńskiego łóżka z każdym krokiem załamując się coraz bardziej.
- To jakiś żart! Bardzo nie śmieszny żart! - Usiadłam na krawędzi i schowałam twarz w dłoniach.
- Jak chcesz to możemy się zamienić. - Zasugerował Chena, a ja lekko pokręciłam głową.
- Nie, spokojnie... jakoś dam sobie radę. - Popatrzyłam w jego zmartwione oczy i wyciągnęłam do niego rękę. On bez słowa usiadł przy mnie i za nią złapał.
- Na pewno dasz sobie radę?
- Przecież nie będą się w nim miętosić Dae! - Lay i Baek powiedzieli w tym samym czasie, na co reszta wybuchnęła gromkim śmiechem, a ja miałam ochotę wykopać tych dwoje przez okno.
- Pożycz mi tylko jakąś długą koszulkę, błagam. - Zagadnęłam tak cicho, żeby nikt oprócz niego tego nie usłyszał. Kim szybko kiwnął głową, wstał i wyszedł po chwili wracając z upragnioną rzeczą. - Dziękuję.
- Dobra chłopaki won! - W pomieszczeniu rozbrzmiał stanowczy głos Kaia. - Chce się wykąpać i iść spać, pewnie tak samo jak Sun. - Popatrzył na mnie i wygonił resztę z pokoju, zamykając za nimi drzwi.
- Ja wychodzę. Mamy jeszcze kolację z resztą, więc jeszcze się nie myj. - Wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, do których chwilę później zostałam znienacka przyparta. - Co robisz?!
- Sun... - Wziął moje ręce i splótł ze swoimi. - Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja nigdy nie chciałem całować nikogo poza tobą. Masz rację zawiniłem, ale nigdy nie pocałowałem innej dziewczyny będąc z tobą. Proszę, uwierz mi. - Łzy spływały po jego policzkach rozdzierając moje biedne serce, które i tak już ledwo się trzymało.
- J-ja muszę już iść. - Wybiegłam szybko na korytarz ukrywając przed nim rumiane policzki i to, że nigdy nie przestałam go kochać.
🌹🌹🌹🌹🌹
Uroczystą kolację przerwało wejście reprezentantów wytwórni na środek sceny, w tym również i moje. Stresowałam się nieco faktem, że miałam powiedzieć coś przed tak dużą ilością bardzo wpływowych w mojej karierze osób, ale skoro już zostałam do tego wytypowana to musiałam dać radę, żeby tylko nie zawieść SM i zebranych tutaj zespołów.
- Chciałbym przywitać wszystkich na tegorocznej bitwie! - Odezwał się młody mężczyzna. - Jako reprezentant Big Hit Entertainment chciałbym wam życzyć powodzenia! Fighting! - Podniosły się wielkie krzyki, a ja zaczęłam szybko układać w głowie jakieś zachęcające do pracy słowa.
- Niech tegoroczne bitwy będą zawzięte! Starship Entertainment fighting!
- Powodzenia dzieciaki! Dajcie z siebie wszystko! YG Entertainment w was wierzy! Fighting!
- Bitwy za niedługo się rozpoczną, więc pracujcie ciężko! JYP Entertainment pozdrawia!
- Nie podchodźcie do tego jak do rywalizacji o życie i śmierć, bo nie o to w tym wszystkim chodzi. Chciałabym żebyście wynieśli stąd jak najwięcej miłych wspomnień i nowo zawartych przyjaźni, ponieważ co wam da wygrana kiedy inni nie będą was w niej wspierać? - Na sali zapanowała cisza jak makiem zasiał. - Nie palcie za sobą mostów, ale budujcie nowe. Im więcej sprzymierzeńców, tym większy sukces zdołacie osiągnąć, bez względu na wygraną! Nie mówię wam tego jako przełożona wytwórni, choreograf, czy manipulatorski szczur, ale jako tancerka z powołania. Fighting!
- Dobrze, a teraz losowanie czas zacząć!
______________________________________
Bawię się w Polsat
Kocham was!
A.S.
❤❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top