Rozdział 2
Razem z Sehunem i Jongdae staraliśmy się odgruzować łóżko w pokoju, w którym miałam spać. Nie było to zbyt dobrym pomysłem, gdyż zabawki ułożone w kupkach, co rusz spadały zagradzając drogę do drzwi, których nie mogliśmy teraz otworzyć.
- Cholera jasna! - Jongdae po raz kolejny przerzucał zabawki spod wyjścia.
- To nie ma sensu. - Westchnęłam kładąc się na odpluszakowanym łóżku. - Zbliża się już dziesiąta, a my jesteśmy w totalnej dupie.
- Nie denerwuj mnie nawet!- Sehun ze złością rzucił swoje zwłoki na łóżko, zaraz obok moich. - Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. - Zakomunikował i jak postanowił, tak uczynił.
Wymieniliśmy z brunetem zdziwione spojrzenia, ale bez słowa, w męczarniach odsypaliśmy jedyną drogę wyjścia i zgasiliśmy światło zostawiając, słodko śpiącego maknae, za drzwiami.
- Jak chcesz, możesz spać w jego pokoju - zaproponował.
- Nie, dzięki. Kanapa też jest wygodna. - Posłał mi ciepły uśmiech i życząc miłych snów, zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Okazało się, że w salonie dalej przesiaduje jeden z chłopaków. Nie chciałabym być niemiła, ale miałam ochotę go stamtąd wyrzucić. Byłam zmęczona po bitwie z armią Baekie'go i nie było mnie stać na jaką kol wiek rozmowę, na dobrym poziomie.
Usiadłam więc w fotelu rzucając tylko krótkie "cześć" wlepiając wzrok w telewizor. Czułam na sobie jego wzrok , który sprawiał, że bałam się zrobić jaki kol wiek ruch. Było dość ciemno, więc nie widziałam, który z chłopaków mi towarzyszył, co napawało mnie jeszcze większą frustracją. Pewnie nawet jeżeli było by jasno, to bym tego nie wiedziała.
- Widział ktoś mój kocyk w jednorożce?! - Niespodziewany krzyk wyrwał mnie z pół snu.
- Tu jest! - Odpowiedział mój towarzysz.
- Gdzie jest tu?!
- Na dole głąbie!
- Ja ci dam głąba, ty kurczaku. - Nagle na "kurczaka" rzucił się "głąb", który nie zauważył mojej obecności paradując w samej bieliźnie, w urocze owieczki. Po jakimś czasie jeden z nich wydał z siebie przeraźliwy krzyk, który postawił mnie na równe nogi.
- Boże, Kai przepraszam! - Zaświeciłam światło żeby zobaczyć co się stało. Z nosa bruneta obficie lała się krew. Szybko pobiegłam do łazienki mocząc mały ręcznik w zimnej wodzie.
- Podaj mi chusteczki. - Powiedziałam, podchodząc do poszkodowanego. Dostałam je niemal w tempie ekspresowym, kucnęłam przy chłopaku, biorąc w rękę garść chusteczek. - Spuść głowę na dół - nakazałam przykładając materiał do jego nosa. - Przytrzymaj to sobie, tylko nie zaciskaj płatków nosa. - Wymienił moją rękę na swoją, pozwalając mi pracować dalej. - Uważaj, będzie zimne - na karku położyłam mu zimy ręcznik - gotowe.
- Kaaaaai! Tak cie przepraszam!!! - Lamentował winowajca.
- Nic się nie stało Lay. - Wymamrotał.
- Musicie bardziej uważać. - Popatrzyłam na nich zatrzymując spojrzenie na Kaiu, lecz kiedy on popatrzył na mnie, szybko odwróciłam wzrok biorąc do ręki pudełko z chusteczkami. - Zmień je już, zaczynają przeciekać. - Chłopak zrobił co mu kazałam, oddając zużytą zawartość w moje ręce, którą wyrzuciłam do kosza.
- Koc jest tam. - Kai wskazał Lay'owi drugi koniec kanapy, z którego blondyn porwał przykrycie, szybko znikając na schodach.
- Wszystko w porządku? - Spytałam.
- Tak, już przestaje lecieć. - Odsunął zawiniątko od nosa, pokazując, że sytuacja została opanowana.
- To dobrze. - Uśmiechnęłam się lekko, z powrotem siadając w wygodnym fotelu.
- Dziękuję. - Nieśmiało popatrzył w moją stronę.
- Nie masz za co. - Wstałam z fotela, zabierając z jego szyji "okład" z zamiarem odłożenia go na miejsce, jednak chłopak lekko złapał mój nadgarstek, pociągająca mnie na kanapę.
- Przepraszam. - Przysięgam, ten chłopak był dla mnie chodzącą zagadką.
- Za co? - Popatrzyłam na niego wymownie.
- Przy kolacji - lekko zacisnął palce na moim nadgarstku - nie miałem siły po treningu, dlatego byłem taki gburowaty. - Co raz mocniej ściskał moją rękę, co zaczynało już boleć.
- Aauuu! - Krzyknęłam wyrywając dłoń. - Rozumiem, że jesteś zmęczony i w ogóle, ale nie miażdż mi stawów, proszę.
- Przepraszam! - W jego oczach widziałam skruchę - nie panuje już nad sobą.
- Potrzebujesz odpoczynku - stwierdziłam idąc w kierunku łazienki - i prysznica.
- Sugerujesz coś? - Zdziwił się.
- Nie, ale masz pod nosem zaschniętą krew, więc przyda ci się. - Odparowałam - z resztą na ból mięśni najlepsza jest ciepła kąpiel w solach. - Lekko stuknęłam się w głowę. - Nie macie wanny.
- Mamy. - Przyznał - a raczej, ja mam.
- To świetnie. - Przyznałam - weź sobie którąś z soli i porządnie się namocz. To bardzo pomaga i odpręża.
- Skąd to wiesz? - Zdziwił się.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. - Usiadłam w fotelu, ignorując dalsze pytania chłopaka. Nie chciałam mu mówić, że kiedyś byłam tancerką
i powiedziała mi to moja nauczycielka od baletu. To nie była jego sprawa. To nie była niczyja sprawa. Nie byłam zobowiązana nikomu o tym wspominać.
Kiedy Kai'owi znudziło się gadanie do samego siebie, poszedł na górę zostawiając mnie sam na sam z moją dzisiejszą partnerką, kanapą. Ułożyłam się wygodnie żałując, że Lay zabrał koc, na który nie powiem, liczyłam dzisiejszej nocy.
🐑🐑🐑🐑🐑
Wiłam się na wysokościach w pętach rozkoszy, z radością w oczach. Wspinałam się ku górze tylko po to, by chwilę później sunąć w dół, radośnie rozplątując się ze wstęg. Oplatałam je wokół pasa, by bezwładnie sobie powisieć, wokół nóg i bioder, by móc kołysać się na wszystkie strony z głową w dół. Zawijałam się nawet w kokon, żeby się przespać.
Jednak muzyka wypełniająca pomieszczenie nakazywała mi ciągle
i ciągle tańczyć, nie żeby mi to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, ale ta melodia, była mi znana, tylko skąd?
Nim zorientowałam się, skąd ją znam zasłony zerwały się, jakby w zmowie przeciwko mnie, by mnie zdradzić, zaczęłam spadać, bezskutecznie starając się chwycić zerwanych wstęg, spadających razem ze mną.
- NIEEEE!!!
Obudziłam się zlana potem i ze łzami w oczach. Zaczęłam cicho płakać, ukrywając twarz w dłoniach, jednak oddech uwiązł mi w gardle, gdy zorientowałam się, że mam towarzystwo.
Chanyeol siedział przy wyspie kuchennej pijąc poranną kawę. Popatrzył na mnie zmartwionymi oczyma, a gdy tylko zobaczył w moich oczach łzy, bez chwili zastanowienia usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem i przygarniając do siebie. O nic nie pytał. Po prostu był. Co jakiś czas powtarzał tylko, że wszystko będzie dobrze, delikatnie głaszcząc mnie po plecach, dając mi możliwość wypłakania się w jego ramię.
🌹🌹🌹🌹🌹
- Dawno już nie miałam tych koszmarów. - Powiedziałam kiedy chłopak robił mi herbatę.
- Niekiedy tak bywa, że najgorsze przeżycia prześladują nas w snach. - Skomentował. Postanowiłam wyjaśnić mu, dlaczego tak się zachowywałam, oczywiście pod przysięgą milczenia po grób. Nie planowałam powiedzieć o tym nikomu więcej.
- Masz rację, ale i tak mi wstyd za tą szopkę. - Ukryłam twarz w dłoniach, chcąc, chodź w małej części schować się przed okrutnym światem.
- Nie ma za co, to normalna sprawa. - Nalał do kubka z herbatą gorącej wody i podał mi go. - Sam, nie raz się tak budziłem przed występami.
- Żartujesz? - Zdziwiłam się.
- Nie, ani trochę. - Usiadł na barowym krześle obok mnie, z dużym kubkiem czarnej kawy. - Kiedy tylko miałem wyjść na scenę chciało mi się płakać, bo nie wiedziałem co będzie później. - Zaśmiałam się.
- Miałam tak, kiedy zaczynałam tańczyć. - Popatrzyłam na niego rozmarzonym wzrokiem. - Później bycie na scenie stało się dla mnie przyjemnością, a jeszcze później codziennością.
- Musiałaś być kimś ważnym, skoro codziennie byłaś na estradzie. - Dokuczył mi.
- Bez przesady. Byłam zwykłą tancerką.
Rozmawiałam z Chanem, jakbyśmy znali się od dziecka. Dosłownie, tematy nam się nie kończyły. Jednak kiedy na dół zaczęła schodzić się reszta ferajny, odpuściliśmy sobie z sekretami między nami, obierając oklepane, typowe teksty na zmianę tematu typu: pogoda czy problemy życiowe wszystkich sławnych ludzi.
💐💐💐💐💐
Postanowiłam, że pomogę Kyungsoo w robieniu śniadania. W końcu co lepszego miałam do roboty? Rozgrzaliśmy piekarnik, wsadzając do niego przekrojone bułki z szynką, z których zrobiły się grzanki. Wstawiliśmy wodę na gaz dodając do niej ocet winny, a gdy nadszedł czas, wrzuciliśmy jajka, do których robiliśmy jeszcze delikatny sos chrzanowy. Dzisiejszy mistrz kuchni powiedział, że to ulubione danie jego mamy i, że specjalnie uczył się go gotować, właśnie dla niej. Słodziak.
Poprosiliśmy Yeola, żeby zaczął budzić ostatnich dosypiających tłumacząc, że jeżeli teraz nie zejdą, to wszystko zjemy sami. Widocznie groźby spożywcze działają na ludzi bardziej niż normalne, bo w jednej chwili, cały tabun ludzi przebiegł przez salon, bijąc się o miejsca przy stole.
Po skończeniu swojej porcji, przeprosiłam wszystkich, chcąc wstać od stołu. Musiałam do toalety, ale nie był to jedyny powód. Kai po raz kolejny przeszywał mnie wzrokiem, a to było straszne.
- San! - Krzyknęłam chcąc przywołać siostrę.
- Co jest? - Wsadziła głowę do pomieszczenia, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Gdzie jest moja walizka? - Popatrzyłam w jej stronę.
- O, w moim pokoju. Zaraz ktoś ci ją przyniesie.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, czekając aż któryś z chłopaków będzie na tyle miły, żeby przynieść moją własność. I jak się okazało tym, który wyręczył San, był... Xiumin?
- Twoja zguba. - Postawił przede mną dużą, czarną walizkę uśmiechając się serdecznie.
- Dzięki Xiumin. - Postanowiłam zaryzykować z jego imieniem, najwyżej mnie poprawi. Przecież mnie nie zje.
- Drobiazg. - Odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie z satysfakcją, że nie przekręcenia jego imienia.
Ubrania, które nosiłam przed wypadkiem, były za duże, przez mój spadek na wadze. Nie było znowu jakiejś tragedii, ale wolałam kiedy były dopasowane. Czarne rurki i biały klasyczny podkoszulek z głębokim dekoltem, który założyłam, jako jedyny jakoś się prezentował.
Wyszłam z łazienki ciągnąć za sobą walizkę, którą postawiłam przy schodach. Postanowiłam zadzwonić do taty w celu załatwienia kilku spraw. Z telefonem w dłoni usiadłam przy stole w kuchni wykręcając dobrze znany mi numer. Po kilku sygnałach usłyszałam jego zmęczony głos.
- Cześć tato - uśmiechnęłam się mając nadzieję, że jeżeli to zrobię, jego dzień stanie się lepszy.
- Cześć córcia - wystarczyły tylko dwa słowa, bym była pewna, że nie spał dzisiejszej nocy. - Kiedy wpadniesz do firmy?
- Właściwie planowałam zrobić to dzisiaj. Muszę załatwić parę spraw na mieście i w firmie.
- U mnie? - Zdziwił się.
- Tak, z tego co wiem moje auto jest U NAS W DOMU. - Nałożyłam nacisk na ostatnie słowa.
- Stoi i czeka na ciebie kochanie, ale na parkingu firmowym. - Pewnie pojechał nim dzisiaj.
- Poza tym chciałabym zacząć jakąś pracę.
- Jako tancerka? W firmie? Masz coś konkretnego na myśli? - Dopytywał, nie dając mi dokończyć.
- Nie koniecznie jako tan... Będę u ciebie koło piątej, wtedy pogadamy. - Przerwałam rozmowę, kiedy tylko Sehun i Kaiem weszli do kuchni. Zerwałam się z krzesła, biorąc przygotowaną wcześniej torebkę do ręki i wyszłam z domu.
🌹🌹🌹🌹🌹
- Do kogo pani przyszła? - Sekretarka taty, była dziś wyjątkowo miła.
- Jestem córką prezesa - wyjaśniłam kobiecie, która szybko wyszła zza wysokiej lady, prowadząc mnie do biura.
- Och, przepraszam - powiedziała, gdy byliśmy pod jego drzwiami.
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęłam się, dając jej tym znak, żeby sobie poszła.
Weszłam do pomieszczenia, które ani trochę się nie zmieniło, od moich ostatnich odwiedzin. Ten sam stary skórzany fotel, który kupiłyśmy mu na urodziny, dalej stał w rogu pokoju. Ramki z rodzinnymi zdjęciami zdobiły jego szafki i biurko, a na ścianach widniały nagrody zdobyte przez wytwórnię i należące do niej zespoły.
- Tato! - Rzuciłam mu się na szyję, czule wtulając się w jego ciało.
- Oj, udusisz mnie zaraz YongSun. - Odsunęłam się lekko, dając mu odetchnąć. - O czym chciałaś porozmawiać? - Zapytał bez ogródek. Cały tata.
- Chce wrócić do domu. - Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie chcesz zostać z dziewczynami?
- Nie mają wolnego pokoju i źle się tam czuje. - Usiadłam na miękkiej kanapie pod ścianą.
- Chwilowo dom jest remontowany i nie ma możliwości, żeby tam wejść.
- Coś się stało? - Zmartwiłam się.
- Jakimś cudem zalęgły się pająki i trzeba było wszystko zdezynfekować. - Oczy wyszły mi z orbit, kiedy tylko usłyszałam: zalęgły i pająki. - Przy okazji chce zrobić remont salonu i piwnicy.
- To kiedy wrócimy do domu?
- Tylko ty chcesz wrócić - zdziwiłam się.
- Jak to?
- YongSan i HyeRa bardzo dobrze czują się pracując i mieszkając z chłopakami.
- Co one właściwie robią? - Ciekawość zaprowadzi mnie kiedyś do piekła.
- "Tańczą" - palcami zrobił w powietrzu znak cudzysłowia, na co tylko wybuchnęłam cichym śmiechem. - Wiesz, że nie chce nikogo dyskryminować córcia, ale to ty najlepiej się poruszasz.
- Dlatego zostałam tancerką. - Właśnie te słowa uświadomiły mnie, że muszę wrócić. Nie dla sławy, czy pieniędzy. Dla samej siebie. - Chce wrócić! - Zaskoczony tata, ze łzami w oczach przytulił mnie, całując delikatnie moje czoło.
- Wiedziałem, że to zrobisz! - Odstawił przed moimi oczami swój taniec "Nie" szczęścia. - Wszystkie ciuchy do tańca są w aucie - podał mi kluczyki - będziesz pracować razem z chłopakami z exo. - Uśmiechnął się wypychając mnie za drzwi. - Pierwsze piętro, sala czwarta. - Wyśpiewał.
- Wariat.
💐💐💐💐💐
Przebrałam się w legginsy i różowy top, żeby spokojnie móc wykonywać wszystkie ruchy. Jednak, kiedy stałam przed drzwiami sali, zawahałam się.
A co jeżeli już tak dobrze nie tańczę?
- Dam radę! - Zmotywowana weszłam do sali, w której zastałam chłopaków z dormu, a co najlepsze, wpadłam na któregoś.
- Wszystko w porządku?
To był Kai.
______________________________________
Zastanawiam się, czy nie zrobić perspektywy Kaia.
Dajcie znać.
❤❤❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top