Rozdział 19
Minął tydzień odkąd Sun przeszła operacje. Codziennie ktoś przy niej był, żeby tylko nie pozwolić jej skrzywdzić. Zawsze chciałem być to ja, ale chłopaki się nie zgodzili. Miałem im to za złe. Dobrze wiedzieli, że czuje do niej coś więcej, ale mimo tego i tak nie pozwolili mi z nią siedzieć. Na szczęście dzisiaj wypadała moja kolej.
Był piątek, szesnastego listopada. W dniu dzisiejszym mieli ją wypisać, ale z lekarzami nigdy nic nie wiadomo. Zawsze mogą znaleźć coś, co może ją przytrzymać tu nieco dłużej. Jednak nie chcąc o tym myśleć ani chwili, wsiadłem do windy i nacisnąłem przycisk z numerem 8. Chciałem ją zobaczyć. Pomimo tego, że to tylko tydzień tęskniłem za nią, jakbym nie widział jej rok. Kiedy winda dotarła na wybrane piętro szybko ruszyłem w kierunku jej sali. Otworzyłem drzwi i uśmiechnąłem się na widok, który tam zastałem.
Wszystkie meble były poprzesuwane pod ściany, światło lekko tliło się z lampy przy łóżku, a na samym środku pokoju tańczyła Sun z słuchawkami w uszach. Zamknąłem drzwi i usiadłem na podłodze podziwiając ją, w jej najpiękniejszym wydaniu.
Włosy puszczone luzem, rytmicznie podskakujące w rytm jej kroków. Długie czarne legginsy, jaskrawo różowy top, bose stopy i skupiona twarz. Nie tylko taka była piękna, każda jej strona była idealna na swój sposób. Na przykład, kiedy się uśmiecha, jej oczy układają się w wąską szparkę, a sposób w jaki układa usta i odrzuca głowę do tyłu jest tak uroczy, że sam zaczynam się śmiać. Kiedy się złości, uroczo marszczy nosek i ściąga brwi, piorunując cię wzrokiem. Kiedy jest smutna wydaje się zamyślona, ale wtedy najgorsze są jej oczy. Ciemno brązowe tęczówki pełne radości i ciepła stają się wyblakłe, bez jakiegokolwiek blasku. Jakby przysłoniła je gęsta mgła.
Nie raz widziałem ją taką i zawsze pękało mi serce, kiedy po jej policzku spływały łzy. Chciałem ją wtedy przytulić i już nigdy nie puścić, ale ona zamykała się w sobie i pomimo wielu prób i starań, nigdy nie udało mi się dopiąć swego w wyznaniu jej uczuć.
- Jongin? - Jej głos wyrwał mnie w transu.
- O, tak, tak to ja. - Wstałem z podłogi i otrzepałem płaszcz.
- Czemu siedzisz tak po ciemku? - Zapytała siadając na łóżku, z którego uważnie mnie obserwowała.
- Nie chciałem ci przeszkadzać i... - podrapałem się po karku - tak jakoś wyszło. - Ciężko wypuściłem powietrze.
- Coś się stało? Jesteś jakiś smutny. - Podeszła do mnie tak blisko, że musiałem się cofnąć, ale kiedy poczułem za sobą drzwi usłyszałem jej cichy śmiech.
- Nie bój się, przecież cię nie zjem. - Wzięła moją rękę i splotła swoje drobne palce z moją dłonią, a moje serce nieco przyśpieszyło. - Obiecuje.
- Jesteś bardzo wesoła - zauważyłem na co ona uśmiechnęła się jeszcze bardziej, niż przed chwilą. - Jest jakiś powód?
- Oczywiście, że tak głuptasie! - Serce skakało mi z radości, kiedy ją taką widziałem. W tamtej chwili zapragnąłem bym już zawsze mógł ją taką oglądać. Radosną i onieśmielająco piękną... moją.
- A zdradzisz mi go? - Pociągnęła mnie do łóżka, przez co bardzo się zdziwiłem, ale kiedy dała mi torbę z ciuchami, mój entuzjazm nieco opadł. O czym ty myślisz Jongin?
- Dzisiaj, Panie Kim Jongin'ie wychodzę z tego przeklętego szpitala! - Powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
- I to jest takie wspaniałe? - Zaśmiałem się lekko, kiedy energicznie przytaknęła głową. Tylko ona potrafi cieszyć się takimi małymi rzeczami. - Więc uczyńmy ten dzień jeszcze lepszym! - Zaproponowałem biorąc do rąk jej bagaże.
- Co masz na myśli? - Zapytała mordując się z zapięciem wysokich butów.
Uklęknąłem przed nią i pomogłem jej okiełznać niesforny zamek, niczym rycerz na białym koniu. Kiedy już uporałem się z problemem i podniosłem głowę w jej stronę one... patrzyła na mnie. Patrzyła na mnie oczami pełnymi ciepła jakiego jeszcze nigdy nie miałem okazji u niej zobaczyć.
W jednej chwili zrobiło mi się gorąco i zaschło mi w gardle, przez co musiałem odchrząknąć, by powiedzieć jej o tym co planuje z nią zrobić.
- Chodźmy coś zjeść.
Zaproponowałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem do wyjścia. Po jej oczach wiedziałem już wszystko. Nic nie wyraża większego entuzjazmu, niż wielkie, piękne, świecące się oczęta.
💐💐💐💐💐
- Masz prawo jazdy? - Zdziwiła się, kiedy otworzyłem jej drzwi do swojego samochodu.
- Oczywiście, że nie. - Odpowiedziałem kiedy tylko zająłem miejsce kierowcy. - Ale kto by się tym przejmował. - Ruszyłem z piskiem opon widząc jej przestraszoną twarz.
- Jongin!!!!!!!
🍙🍙🍙🍙🍙
Weszliśmy do restauracji z najlepszym kurczakiem w Seulu, kiedy po raz kolejny oberwałem od niej w i tak już obolałe ramię.
- A to za co? - Zapytałem pretensjonalnym tonem.
- Za to, że mnie okłamałeś. - Uśmiechnęła się i znów mi przyłożyła. - A to, za nastraszenie mnie.
- Przecież już cię przeprosiłem! I to z pięć razy! - Potarłem bolące ramię i ruszyłem w stronę wolnego stolika.
Pomogłem Sun zdjąć płaszcz i odsunąłem jej krzesło, zanim sam wykonałem te samą czynność, uprzednio odwieszając nasze ubrania na wieszak.
- Co chcesz zjeść? - Zapytała przeglądając kartę z wielką uwagą.
- Kurczaka.
- Co jest w nim takiego niesamowitego, że ciągle go jesz? - Uniosła pytająco brew, mierząc mnie do tego wzrokiem.
- Sam nie wiem, po prostu go lubię i tyle. - Wzruszyłem ramionami, patrząc z uśmiechem jak stara się wybrać coś dla siebie, ale po pięciu minutach odłożyła kartę i opadła na krzesło. - Coś się stało?
- Niech będzie po twojemu.
- Co masz na myśli? - Uśmiechnęła się zalotnie i ułożyła ręce na piersi.
- Zamów dla mnie coś pysznego.
- A gdzie haczyk? - Zaśmiała się.
- Jak mi nie będzie smakować, to ci nakopie.
- Jakbyś już tego nie zrobiła. - Parsknąłem i wezwałem kelnera. - Raz chrupiący kurczak, raz kurczak w cieście kokosowym do tego kimchi i dwa razy cola. - Uśmiechnąłem się do chłopaka, który skrupulatnie wszystko zapisał i pędem ruszył do kuchni.
- Obyś nie żałował swoich wyborów. - Pogroziła mi palcem i wstała z miejsca.
- Gdzie idziesz? - Wystraszyłem się lekko, nie znając jej zamiarów. Możliwe, że znowu chciała mnie uderzyć, więc wolałem się do tego chociaż przygotować.
- Do łazienki. - Uśmiechnęła się i przeszła koło mnie, znów uderzając moje ramię. Popatrzyłem na nią z wyrzutem łapiąc się za bolące miejsce. - Należało ci się.
- Za co?!
- Jeszcze nie wiem, ale za coś na pewno! - Krzyknęła tuż przed wejściem do łazienki i zniknęła z moich oczu.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, czując na nodze wibracje i szybko przeczytałem Sms-a, którego przysłał mi Suho.
Suho:
Gdzie jesteś? Miałeś ją szybko odebrać i przyjechać do SM na konferencję.
Do Suho:
Za niedługo będziemy, ale wolałbym, żeby nie musiała tego robić. Nie jest na to gotowa. Proszę, postarajcie się zrobić to sami.
Nim się spostrzegłem kelner przyniósł nasze jedzenie, a Sun wróciła z łazienki i ubrała płaszcz ciasno zawiązując go paskiem.
- Wychodzisz? - Zapytałem, kiedy dziewczyna usiadła na przeciwko mnie.
- Nie, ale ludzie się na mnie dziwnie patrzą. - Rozłożyła ubranie, pokazując w tym samym czasie na swój odkryty brzuch. - Jest zimno jak cholera, a ja paraduje z pępkiem na wierzchu. - Zaśmiałem się i ściągnąłem bluzę, która chwilę później podałem Sun.
- Masz, w tym nie będzie ci tak ciepło jak w płaszczu, ale zakryjesz swoje okropne ciało.
- Dzięki. - Zaśmiała się lekko, szybko zmieniła ubranie i zaczęła jeść. - Wow. - Popatrzyłem na nią pytającym wzrokiem. - Nigdy nie sądziłam, że kurczak może być taki dobry! - Pokiwałem głową z dezaprobatą i sam zacząłem jeść.
- Wisisz mi przysługę. - Rzuciłem kiedy brała do ust kolejny kawałek.
- Niby za co? - Zdziwiła się.
- Za zamówienie pysznego jedzenia. - Pstryknąłem ją w nos, kontynuując posiłek.
Przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się jak nienormalni, co nie uszło uwadze innych osób w restauracji. W pewnym momencie podeszła do mnie jakaś dziewczyna z notesem w ręce prosząc o autograf, który oczywiście jej dałem. Nie mogę powiedzieć, że było to nie miłe, ale Sun nie była z tego zbytnio zadowolona.
Gdy dziewczyna odeszła poprosiłem o rachunek, cały czas czując na sobie wzrok Lee, który niemal wypalał we mnie dziurę. Podniosłem wzrok napotykając na jej ciemne tęczówki.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - Nie udzieliła mi żadnej odpowiedzi, tylko dalej na mnie patrzyła. - Zaczynasz być straszna.
Zapłaciłem za posiłek, ubrałem się i ruszyłem do wyjścia. Otworzyłem przed nią drzwi obserwując jak cicho śmieje się pod nosem. Całą drogę do samochodu spędziła na cichym śmianiu się, nie powiem było to urocze, ale i za razem denerwujące. Zanim otworzyłem auto podszedłem do niej, niemal przyciskając ją do niego.
- Co cię tak śmieszy? - Zapytałem lekko zdenerwowany, ale ona tylko się uśmiechnęła i przejechała kciukiem po kąciku moich ust.
- Byłeś brudny - znów się zaśmiała i delikatnie odepchnęła mnie od siebie. - Jedźmy już.
- Dobrze - odparłem lekko speszony tym co właśnie miało miejsce.
🌹🌹🌹🌹🌹
W ciszy pokonaliśmy drogę do wytwórni, która niemiłosiernie mi się dłużyła. Ta cała konferencja to nie był dobry pomysł. Ciągle miałem tą myśl w głowie, aż do samego końca. Popatrzyłem na Sun, która była lekko zdenerwowana, nie znając przyczyny przyjazdu tutaj. Wziąłem głęboki wdech i chwyciłem ją za rękę, a kiedy popatrzyła w moją stronę pogłaskałem ją po policzku.
- Posłuchaj... W środku...
- Wiem. - Uśmiechnęła się pokrzepiająco. - Ale mimo tego, bądź ze mną Jongin. - Przytaknąłem lekko i odpiąłem pas. - To, że o niej wiem, nie znaczy, że się jej nie boję. - Łza spłynęła po jej policzku, którą delikatnie starłem. Przysunąłem się do niej nieco bliżej chcąc złączyć nasze usta, ale przerwał mi dzwonek telefonu.
- Myślę, że ten... - Zakłopotany potarłem dłońmi o uda.
- Tak, też tak sądzę. - Wysiadła z samochodu, a ja uderzyłem się ręką w czoło.
- Że ten? - Zapytałem sam siebie.
- Idziesz? - Zapytała zaglądając do auta przez dalej otwarte drzwi.
- Tak, jestem tuż za tobą. Brawo Jongin...
💐💐💐💐💐
- Na potwierdzenie jej słów, chciałbym pokazać państwu nagrania z kamer w naszym dormie. - Po wystąpieniu Sun zapadła grobowa cisza, którą przerwał Suho dobijając wszystkich. - Jak państwo widzą, HyeRa-ssi znęcała się nad jej młodszą siostrą nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Dlatego w imieniu swoim, jej jak i całego zespołu, proszę o wyjaśnienie wszystkich obraźliwych uwag, które wydaliście w kierunku panienki Lee. - Lider odwrócił się w naszą stronę, czekając aż Sun się zgodzi. Kiedy to zrobiła, kontynuował. - Jeżeli nie przyznają się państwo do winy publicznie, podejmiemy kroki na drodze prawnej. Dziękuję, do widzenia.
Dziennikarze zaczęli opuszczać salę, tak samo jak członkowie EXO, jednak Sun nawet nie drgnęła. Jedynie siedziała i wpatrywała się w miejsce gdzie przed chwilą stał Junmyeon.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem szeptem.
- Tak, idź. Ja zaraz cię dogonię. - Wskazała na postać zbliżającą się do nas. Jak się później okazało, był to prezes. Lekko ścisnąłem jej udo i wyszedłem z sali, zostawiając nieco uchylone drzwi.
- Kai, chodź już! - Pośpieszył mnie Chanyeol, ale zbyłem go machnięciem ręki.
- Wrócę z Sun. - Rzuciłem cicho, a on tylko kiwnął głową i wyszedł, zostawiając mnie samego.
- Przepraszam, dałem się oszukać. Była tak przekonująca, że sama byś jej uwierzyła. - Tłumaczył się jej tata.
- To nie ważne. - Po głosie Sun wiedziałem, że była zła. - Uwierzyłeś jej, bez jakiegokolwiek wysłuchania mnie, czy San! Zdajesz sobie sprawę, że chciałam wylecieć z Korei?
- Nie, nikt mi nic o tym nie powiedział, kochanie...
- Wiesz, że byłeś jedną z decydujących przyczyn, dla których chciałam to zrobić?
- Przepraszam...
- Twoje przepraszam nie wystarczy. - Płakała, nie musiałem widzieć jej łez by to wiedzieć. - Może zróbmy tak, pozostańmy w relacji pracodawca, pracownica. Tak będzie najlepiej. Wtedy nie będziemy musieli przejmować się już więzami krwi, które i tak już nie istnieją.
- YongSun!
Wyszła z pomieszczenia trzaskając drzwiami, nawet mnie nie zauważając. Usiadła przy ścianie na drugim końcu korytarza, pozwalając sobie na cichy płacz. Podszedłem do niej i objąłem ramieniem pozwalając jej się we mnie wtulić, ale ku mojemu zdziwieniu, szybko otarła oczy i wstała, ciągnąć mnie gdzieś.
Weszliśmy do jednej z sal treningowych, gdzie nie było już nikogo. Zapaliłem światło i usiadłem obok rozciągającej się dziewczyny, która nie odezwała się nawet słowem.
- Co chcesz zrobić? - Podniosła na mnie swoje zapłakane oczy, a ja myślałem, że serce mi pęknie.
- Tańczyć - odparła łamiącym się głosem.
- Rób co chcesz Sun, ale zawsze rób to z uśmiechem - otarłem jej policzki i pocałowałem w czoło - dobrze? - Chciałem by wiedziała, że może na mnie liczyć, jednak nie miałem pojęcia jak mam jej to pokazać.
- Zatańczymy razem? - Na jej słowa zacząłem się rozciągać, uśmiechając się pod nosem, gdyż znalazłem już sposób.
🌹🌹🌹🌹🌹
Straciliśmy poczucie czasu, nie martwiąc się niczym, ani nikim. Istnieliśmy tylko my i muzyka, która nam towarzyszyła. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem na znak własnej głupoty, lub wygłupów towarzysza. Jednak dla mnie ważne było tylko to, że ta która nie jest mi obojętna znów się uśmiecha.
Piosenki przesuwały się bez większego znaczenia, ale kiedy usłyszałem "My Lady" porwałem ją w objęcia, robiąc z nią co tylko zapragnąłem. Obracałem, podrzucałem, kręciłem wokół własnej osi z nią na rękach, wszystko, ale kiedy zaplotłem ją w swoje ramiona tyłem do mnie, nie wytrzymałem.
Pochyliłem się delikatnie składając na jej szyji lekki niczym muśnięcie wiatru pocałunek. Obróciłem ją i głęboko spojrzałem w oczy, składając kolejny delikatny całus, tym razem na czubku jej głowy.
- Jongin?
- Tak?
- Dla nich bądź Kaiem, ale tylko dla mnie... bądź Kim Jonginem.
______________________________________
Jestem taka podekscytowana tym rozdziałem!
Dajcie znać jakie macie odczucia i to koniecznie!
❤❤❤❤❤
A.S.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top