Rozdział 15

Weszłam do kawiarni niedaleko dormu, w której umówiłam się z HyungSikiem. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, ale nie musiałam go zbyt długo szukać.

W rogu sali siedział zakapturzony chłopak energicznie machający ręką. Szybko złożyłam zamówienie i usiadłam na przeciwko mężczyzny zaczynając ściągać z siebie płaszcz.

- Poczekaj. - podniósł się z siedzenia, po czym zrobił to samo ze mną.

- Co robisz?

- Jest gorąco, a masz płaszcz, więc... - Cichutko się zaśmiałam. - Chciałem być dżentelmenem. - Dodał speszony.

- Ależ ja nic nie mówię. - Rozpięłam guziki ubrania, tym samym pozwalając mu je zdjąć. - Jak tam idzie kręcenie dramy? Twoja partnerka nie daje ci popalić?

- Wycofują ją - zrezygnowany opadł na krzesło. - Właśnie przez tę dziewczynę! Aish... ciągle coś jest źle, ciągle coś się jej nie podoba... 

- Hej, nie przejmuj się - chwyciłam go za rękę, w celu podniesienia go na duchu - wszystko będzie dobrze, jak nie ta drama to inna. Mówi się trudno i idzie się dalej kochany.

- Co?! - Gwałtownie się obróciłam słysząc za sobą znajomy głos. - To prawda?

- Co jest prawdą? - Park podtrzymał rozmowę za mnie.

- Faktycznie się spotykacie?

- Lay to nie tak...

- Sehun będzie wściekły...

- A co mu do tego, czy się spotykamy, czy nie? - Rzucił ostro HyungSik, nieco mnie przy tym pesząc. - To nasza sprawa.

- Sun?

- Porozmawiamy w domu - ubrałam płaszcz, ale idąc w stronę wyjścia zatrzymałam się jeszcze przy chłopaku. - Nie mów nikomu, wszystko ci wyjaśnię. - On tylko pokiwał głową, po czym wyszłam z budynku razem z moim towarzyszem.

Szliśmy w ciszy po zaśnieżonych ulicach Seulu. Dopiero przy wejściu do galerii HyungSik przerwał panującą między nami niewygodną ciszę.

- Czemu zareagowałaś tak ostro?

- Co? O co ci chodzi? - Popatrzyłam na niego niezrozumiale.

- Możemy zamienić plotki w prawdę. Przecież to zależy tylko od nas Sun. - Oczy prawie wypadły mi z orbit, kiedy to powiedział. Miałam wrażenie, że sobie ze mnie żartuje, ale jego poważne jak nigdy oczy uświadomiły mnie w przekonaniu, że mówi jak najbardziej szczerze.  - Czemu nic nie mówisz?- Stałam przed nim nie mogąc nic powiedzieć, dalej będąc w szoku przez jego wcześniejszą wypowiedź. - Jesteś aż tak zszokowana, że proszę cię o chodzenie?

- A...

- Lee YongSun... Ja... Ja bardzo cię lubię...

- Poczekaj! - Powiedziałam nieco zbyt gwałtownie. 

- Coś się stało? - Jego oczy błądziły wszędzie, byle tylko nie napotkać mojego wzroku, tak jakby znały treść następnego zdania, które chciałam wypowiedzieć. 

- Przepraszam, ale nie mogę powiedzieć ci tego samego. Jesteś na prawdę świetnym facetem, więc nie chce cię zwodzić, dlatego powiem to wprost. Bądźmy przyjaciółmi, jeżeli jeszcze chcesz... - Nagle przytulił mnie i delikatnie głaszcząc moje plecy westchnął.

- Dziękuję - Mówił prosto w moje włosy.

- Za co? - Zdziwiłam się nieco jego radosnym tonem.

- Za szczerość Sun. I wszystkie inne rzeczy, które dla mnie robisz.

- Co masz na myśli? Przecież nic dla ciebie nie zrobiłam.

- Robisz codziennie. Sprawiasz, że mój dzień staje się lepszy, a z mojej twarzy nawet na chwilę nie znika uśmiech.

- Aaa... chodzi ci o wiadomości. - Odsunął mnie od siebie i pokiwał głową.

- Zostańmy przyjaciółmi. - Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnęłam z szerokim uśmiechem. - Więc zjesz z przyjacielem obiad? - Zapytał żartobliwie.

- Jeżeli ten przyjaciel stawia. - Zaśmialiśmy się i weszliśmy do środka galerii w poszukiwaniu jakiejś dobrej restauracji dla przyjaciół. 

💐💐💐💐💐

- Więc twoja siostra oskarżyła cię przed prasami, że kazałaś komuś ją posunąć? Czy ona jest normalna? Przecież ty nigdy byś tego nie zrobiła. - HyungSik emocjonował się tym przez jakieś dobre pół godziny.

- Ja to wiem, ty też to wiesz, chłopaki i San też to wiedzą, ale ludzkie hieny niekoniecznie muszą to wiedzieć. - Dłubałam widelcem w jedzeniu odkąd tylko zeszliśmy na ten paskudny temat.

- Powinnaś to zgłosić jako akt zniesławienia.  - Popatrzyłam na niego zaskoczona szukając jakichś oznak żartu, jednak jego twarz była śmiertelnie poważna i tak zimna, że aż przeszły mnie ciarki.

- Ty mówisz poważnie? - Odstawiłam widelec na stół, już kompletnie tracąc apetyt na jakiekolwiek jedzenie.

- Jak najbardziej, to podchodzi nawet pod psychiczne znęcanie się nad tobą!

- Ale to moja siostra...

- Która robi z ciebie idiotkę i niezrównoważoną psychicznie osobę! Tak zachowuje się rodzina? - Spuściłam wzrok zastanawiając się nad jego słowami.

- Nie...

- No właśnie, więc zrób coś z tym zanim będzie za późno Sun.

- Pogadam o tym z tatą, może on ją jakoś doprowadzi do pionu. - Sama nie wierzyłam w swoje słowa, ale taka była prawda. Zanim wkroczę na drogę prawną postaram się to rozwiązać w rodzinnym gronie.

- Rób co tylko uważasz za słuszne, ale rób, a nie odpuść jej. - Pokiwałam głową i westchnęłam patrząc na talerz, na którym tkwił zmaltretowany, już zimny stek. 

💐💐💐💐💐

Wróciłam do domu, gdzie panowało piekło. Wszędzie walało się szkło, pierze, kosmetyki i ciuchy. Idąc przez pobojowisko uświadomiłam sobie, że to wszystko rzeczy z mojego pokoju... Moja ulubiona kurtka była w strzępach, poduszki z mojego łóżka walały się dosłownie po całym holu, a kosmetyki, które nawet nie były używane, leżały rozwalone w drobny mak. Nawet moje ukochane perfumy, których używała nasza mama zostały stłuczone na podłodze. 

Weszłam na bosaka do o dziwo czystej kuchni, natychmiast czując mocny ból na ramionach i szyji.

- Co jest?

- Dziwi cię coś? - Poczułam mocne pociągnięcie do tyłu, przez co zatoczyłam się do holu, gdzie upadłam na rozbite szkło. - Będziesz stawiać jakieś opory? Czy może tym razem znów ktoś cie uratuje?

- Co ty robisz HyeRa?! - Czułam jak odłamki wbijają mi się w kolana i stopy.

- Po co wróciłaś do Korei?! Co?! Może po to, żeby mnie upokorzyć?! A może, żeby znowu pokazać jaka to ty jesteś idealna?!

Popchnęła mnie tak, że prawie uderzyłam twarzą o wielki, ostry kawałek szkła. Na szczęście zdążyłam podeprzeć się rękami, dzięki czemu uratowałam oko, twarz i prawdopodobnie również moje życie.

- Co ja ci takiego zrobiłam?! - Zapytałam niewzruszonym tonem, tak jakby wcale nie zrobiła na mnie wrażenia swoim zachowaniem i bólem, który mi sprawiła.

- Hmmm... pomyślmy... Urodziłaś się?! Wiesz jaka byłam szczęśliwa, kiedy byłaś w Chinach?! Kiedy nie musiałam oglądać twojej wstrętnej twarzy?! A wiesz jak się ucieszyłam na wieść o twoim wypadku?! Tego dnia hucznie świętowałam ten wypadek! - Zacisnęłam dłoń na glazurze, byle tylko nie zacząć płakać. - Mogłaś zrobić mi przysługę i umrz...

- HyeRa! - Do domu jak z procy wpadł Kai z Chanyeolem.

- Nie wtrącajcie się! To sprawa między mną, a tą suką! - Krzyknęła ponownie łapiąc mnie za włosy i mocno odchylając moją twarz do tyłu tak, żeby chłopaki mogli to zobaczyć.

- Zostaw ją! - Któryś z nich chciał mnie podnieść, ale Ra go odepchnęła, a mnie ponownie szkło zalśniło przed oczami.

- Powiedziałam, żebyście się nie wtrącali!

Chan złapał ją brutalnie w pasie i położył na kanapie. Natomiast Jongin pomógł mi wstać i zaniósł mnie do kuchni sadzając na blacie. Popatrzyłam na jego twarz i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Na jego policzku było małe rozcięcie, które najprawdopodobniej zrobił pierścionek rozwścieczonej dziewczyny.

- O mój Boże! Kai jesteś ranny! - Szybko złapałam za ścierkę, zamoczyłam ją i przyłożyłam do zmartwionej twarzy chłopaka.

- Sun.

- Przepraszam, to moja wina Kai. Proszę wybacz mi, proszę... - Po mojej twarzy spływały łzy, przez które obraz nieco się zamazywał.

- Sun, Sun, Sun! - Chłopak złapał mnie za ręce i przysunął do siebie. - Naprawdę martwisz się teraz o mnie, kiedy ty jesteś w takim opłakanym stanie? 

- O co... - Popatrzyłam w dół, gdzie tworzyła się mała kałuża krwi. - N-Nic mi nie jest Kai... To tylko lekkie zadrapanie. Nakleję plaster i już nie będzie bolało. 

- Sun otrząśnij się. - Chłopak posadził mnie głębiej na wyspie kuchennej i wyciągnął telefon, po czym przyłożył go do ucha. - Stary mamy problem, przyjedzcie tutaj szybko i przy okazji wstąpcie do apteki po... - Nie słyszałam już dalszej rozmowy, ponieważ chłopak wyszedł z pomieszczenia.

- Dzięki młody - odezwał się Yeol, po czym do kuchni znów wszedł Jongin.

- Nie przejmuj się niczym mała, zaraz przyjadą chłopaki i się tobą zajmę. - Stanął przede mną i pogłaskał mnie po odkrytym udzie. - Ładnie ci w tej sukience - pociągnął materiał w dół tak, żeby zakrył coś więcej niż tylko górną część nogi. - A tak właściwie to czemu w niej jesteś?

- Kai mam problem! - Chanyeol uratował mnie od tej jakże niewygodnej odpowiedzi.

- Co się dzieje? - Brunet szybko poszedł do salonu, zaczynając śmiać się bez opamiętania. - Wiesz co Chan... myślę, że zakneblowanie kogoś skarpetką, nie jest zbyt dobrym pomysłem.

- Mówisz? - Zapytał sarkastycznie. - To czym mam jej zamknąć tę jadaczkę? Cały czas napieprza tym jęzorem, aż mnie uszy bolą. 

- W kuchni powinna być taśma!

Myślałam, że wybuchnę ze śmiechu, kiedy widziałam jak starają się okiełznać HyeRe, ale i tak najlepszym elementem ich pracy, była skarpetka Chanyeola w jej ustach. Jak się później okazało, świeżo ściągnięta z jego nogi.

🦄🦄🦄🦄🦄

- Co tu się stało do cholery? - Usłyszałam marudzenie Baekyuna pomieszane z trzeszczeniem szkła pod butami.

- Nic takiego - Chłopak spojrzał na mnie i zamarł. Do jego oczu napłynęły łzy, których nawet nie starał się ukryć. - Co ci się stało kochana? - Podszedł i zaczął oglądać moje rany, odruchowo na nie dmuchając.

- To nic takiego - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.

- Kto ci to...

- O mój Boże! - Sehun popchnął starszego i zaczął lamentować nade mną jak dziecko. - To HyeRa? Mam rację? To ona? Sun błagam, powiedz coś! NIE UMIERAJ SUN!

- Uspokój się. - Zganił go Suho. - Jak się czujesz?

- Na razie dobrze, tabletki działają więc nie czuje bólu, ale zobaczymy co się będzie działo podczas "operacji".

- No tak... masz rację, przepraszam. - Lider podrapał się po karku nerwowo się rozglądając.

- Nie masz za co przepraszać - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.

- Co zrobimy z nią? - Chanyeol dalej stał nad wierzgającą dziewczyną, którą udało mu się zakneblować i związać szarą taśmą.

- Zadzwońmy na policję! - Wypalił maknae.

- Nie, to nic nie da. - Zrezygnowanie w głosie Chana było niemal namacalne.

- Może powinnaś zadzwonić do taty? - Zaproponował Xiumin.

- To nie jest głupi pomysł - zauważył Kyungsoo.

- Sama nie wiem...

-  Sun! Ile jeszcze będziesz to znosić?! - Wydarł się Sehun.

- Nie krzycz na nią! Jeżeli nie umiesz się zachować spokojnie, to nie wprowadzaj chaosu tam, gdzie go nie potrzeba! - Zbeształ go Kai, który po chwili odsunął go ode mnie, a sam zajął jego miejsce.

Przez chwilę byłam po prostu pewna, że rzucą się sobie do gardeł, ale dzięki Bogu przeszkodził im w tym mój magiczny przyjaciel Lay.

- Kai ma rację Sehun. Nie zachowuj się jak dziecko. - Podszedł do mnie i wziął ostrożnie na ręce, tak by nigdzie mnie nie urazić.

- Gdzie idziemy? - Popatrzyłam na niego z dołu. - Albo raczej, gdzie mnie niesiesz?

- Na górę, tam będzie spokój i będę mógł się skupić na pracy. -Powiedział nieco trochę zbyt poważnie.

- Więc ty naprawdę jesteś jednorożcem...

- Oczywiście, że tak! A jeżeli będziesz grzeczna to nawet dostaniesz naklejkę z moim magicznym wizerunkiem. - Starałam się nie wybuchnąć śmiechem, obserwując jak z pełnego powagi staje się tym magicznym stworzeniem, ale kiedy usłyszałam jego odpowiedź, nie wytrzymałam...

______________________________________
Wena do mnie przyszła!
Oto jej rezultaty!
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!
❤❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top