Rozdział 11

Kai

Bałem się o nią. Albo to ona nas wrabiała, albo rzeczywiście coś jej się pomieszało. Myliła Chanyeola z Baekhyunem, Xiumina z Chenem, Suho z Layem, a co gorsza mnie z Sehunem. Nie wiem tylko czemu D.O. pozostał w jej pamięci jako on.

Ciągle spędzała czas z młodym, mnie przy tym ignorując. Mogę powiedzieć, że unikała mojej osoby jak ognia, co cholernie bolało. Przychodziłem do niej, kiedy była chora. Pomagałem jej jak mogłem. To przy mnie powiedziała pierwsze słowo, odkąd postradała zmysły. To byłem Ja, nie Sehun.

- Co z nią zrobimy? - Baek niepokoił się o nią tak samo jak ja. - Nie może tak zostać, że wszystkich nas myli. - Powiedział po czym strzelił z palców. 

- Mnie nie myli, mów za siebie - wtrącił rozradowany Kyungsoo, którego zmierzyłem chłodnym jak nigdy spojrzeniem.

- To nie oznacza, że to nie dotyczy też ciebie - warknął zdenerwowany Yeol.

- Mnie się tam podoba, tak jak jest.

- Sehun, jesteś mylony z Kaiem. Co ci się w tym podoba? - Zdziwił się Chen.

- Wcale nie jestem mylony - oczy wszystkich prawie wypadły z orbit, kiedy to powiedział.

- J...jak to nie? - Słowa ledwo przechodziły mi przez gardło.

- Przypomniała sobie, że nie jestem tobą - spojrzał na mnie spod byka, a ja zacisnąłem dłoń w pięść.

- Ciekawe więc, czemu mnie unika.

- Nie wiem.

- I czemu dalej mówi na mnie Sehun?!

- Uspokójcie się - Minseok pokazał na osobę, która stała w drzwiach, promiennie się uśmiechając. - Przyszła.

- Zaczynamy? - Zagadnęła wesoło.

- Za chwileczkę - Baekkie wyciągnął do niej rękę, zapraszając ją by na chwilę z nami usiadła.

- Coś się stało Yeolle? - Popatrzyła po nas.

- YongSun - zirytowany chłopak prawie się w sobie gotował. - Musimy pilnie porozmawiać.

- O czym?

- O tym, że nas nie rozpoznajesz - zaczął delikatnie po raz setny, a może tysięczny?

- Proszę was, skończcie już z tymi swoimi gierkami! - Chciała wstać, ale nie pozwolił jej na do ani Baek, ani Chen, po między którymi siedziała.

- My nie żartujemy! - Zbulwersowany Min podniósł głos, wszystkich tym zaskakując. - Dzisiaj nie ma treningu! Jedziemy do szpitala!

- To jedźcie sami! - Chciała się wyrwać, ale nie pozwoliliśmy na to. Znaczy Chan nie pozwolił przerzucając ją sobie przez ramię i wynosząc z sali, czując na sobie moje czujne spojrzenie.

💐💐💐💐💐

Siedzieliśmy w szpitalu na oddziale dla vip-ów już trzecią godzinę. Wszystkie te badania... cholera! Trzeba było jechać z nią od razu!Jak na szpilkach czekaliśmy, aż ktoś w końcu raczy nam coś powiedzieć, o co chodzi z jej dziwnym zachowaniem, jednak jak na złość nikt nie przychodził, a czas dłużył się niemiłosiernie.

- Chłopaki ja nie mogę tak bezczynnie siedzieć - Baekhyun podszedł do drzwi już piąty raz od dwudziestu minut, tylko po to, żeby zrezygnować łapiąc klamkę i ponownie usiąść na miejscu obok mnie.

- Wiem jak się czujesz - objąłem go ramieniem, gdy z sali wyszedł doktor. Zerwaliśmy się z miejsca, ale on kazał nam ponownie usiąść, po czym zaczął...

- Jej zachowanie to klasyczny przypadek odreagowywania na jakiś... mocny szok - popatrzył na nas - czy ostatnio panienka Lee była przez was narażona na jakąś dużą dawkę stresu? Oczywiście nie mówimy o stresie związanym z zawodem, ale o stresie wywołanym czymś czego Panienka Lee się nie spodziewała. Czymś naprawdę wielkim, z czym jej psychika nie mogła sobie poradzić?

- Przez nas? - Zdziwił się Chen - nie, absolutnie!

- Więc co się stało? - Jego nieufne zachowanie, nie podobało mi się bardziej niż przymilanie Sehuna do mojej dziew... znaczy Sun. 

- Jej siostra - zacząłem - powiedziała, że wolałaby, żeby ta była niepełnosprawna po wypadku, który miała rok temu. - Szczęka lekarza z każdym moim słowem sunęła w dół.

- Ach tak - zanotował coś w swoim zeszycie - w takim razie nie dziwię się, że jej reakcja jest tak silna. Bliskie osoby zawsze wywołują większe problemy niż osoby trzecie, lub postronne...

- Dobrze Panie doktorze, ale co możemy dla niej zrobić? - Dopytywał niespokojny Suho.

- Znacie taki sposób, jak zwalczanie ognia ogniem?

- Chce Pan, żebyśmy ją podpalili? - Trzepnąłem nierozsądnego Byuna w tył głowy, by zamilkł na wieki i już nigdy nawet nie pomyślał o otworzeniu tych nierozsądnych ust.

- Baekhyun, chodzi o wywołanie ponownego szoku, aby odblokować procesy, które doznały wstrząśnięcia i się zablokowały. - Zdziwieni spojrzeliśmy na Sehuna, który z wyższością mi się przyglądał.

- Dokładnie tak młody człowieku.

- Skąd to wiesz? - Xiumin na niego spojrzał.

- Zawsze interesowała mnie biologia, a że mój tata jest lekarzem... to mówi samo za siebie - rzucił krótko.

- Jak duży musi być to szok? - Kyungsoo zwrócił się do lekarza, ignorując słowa maknae.

- Najlepiej by było, gdyby był on tak samo duży jak ten, który wywołał to zachowanie. Wtedy będziemy mieć największe szanse na to, by Panienka Lee wróciła do siebie i wszystko sobie przypomniała. 

- Rozumiem, kiedy możemy ją zabrać?  - Suho wymienił zmartwione spojrzenia z lekarzem.

- Nawet teraz.

- Naprawdę? - Zachwycony Baekhyun prawie podbiegł do drzwi z błyszczącymi oczami.

- Tak, proszę się nią zaopiekować - rzucił na odchodne i poszedł.

- Zbierajmy się do domu - usłyszeliśmy głos Baeka, który dochodził tym razem z wnętrza sali, w której była Sun.

🌹🌹🌹🌹🌹

Była druga w nocy, a ja dalej nie spałem. 

Dlaczego? 

Powód był prosty.

YongSun.

Szukałem czegoś co wywoła u niej tak duży szok, żeby sobie w końcu przypomniała... o mnie. Oczywiście o reszcie zespołu również, ale przede wszystkim o mnie, o nas...

Jednak jak się okazało, to w cale nie było takie proste, za jakie to uważałem. Nie znałem jej długo, co jeszcze bardziej utrudniało sprawę w wymyśleniu czegokolwiek. Zacząłem nawet przeglądać internet w poszukiwaniu rzeczy, których najbardziej boją się kobiety, ale i te wszystkie przykłady wydawały mi się zbyt błahe, by mogły zadziałać. 

- Ugh...

Zirytowany wstałem z łóżka, zaczynając nerwowo chodzić po pokoju. Co rusz wzdychałem lub łapałem się za włosy targając nimi na wszystkie strony, byle tylko coś wymyślić. Jednak przez całą noc nie wymyśliłem nic. Kompletnie nic.

Brawo Kim Joginie! 

Jesteś beznadziejny!

🖤🖤🖤🖤🖤

- WSTAWAĆ!!

Obudziłem się, gdy ktoś walił w moje drzwi, niemiłosiernie krzycząc. Przetarłem zaspane oczy zerkając na zegarek na półce koło łóżka. 6:35 świetnie! Spałem może jakieś... trzydzieści minut?

Zirytowany faktem, iż dzisiejszy dzień będzie bardzo ciężko przeżyć, wyszedłem z pokoju na dzień dobry widząc Sun w cienkiej, bardzo krótkiej koszuli nocnej, która ozdobiona była małymi gwiazdkami. Uśmiechnąłem się, gdy spojrzała w moją stronę, ale moje zadowolenie nie trwało długo. Chwilę później jej pas objęła ręka Sehuna, którego przywitała... pocałunkiem.

Zrezygnowany i zdegustowany życiem  zszedłem po schodach, na końcu których ubierał się Chen. Przywitał mnie ciepłym uśmiechem, który starałem się odwzajemnić, ale pewnie wyglądałem jak dziecko jedzące brokuły. 

Wyjąłem z lodówki wodę wypijając ją niemal na raz i od razu wyrzucając butelkę do śmieci, głośno przy tym wzdychając.

- Coś się stało? - Koło mnie stała San, robiąc herbatę.

- Nie, nic takiego, dlaczego? - Przetarłem delikatnie bolące oczy.

- Wyglądasz jakbyś wstał z grobu - podsumowała mnie na pocieszenie i wyszła z kuchni trzymając parujący kubek w dłoniach.

- Super - uderzyłem pięścią w blat wyspy kuchennej szybko tego żałując. Skuliłem się, kiedy poczułem ostry ból po zewnętrznej stronie dłoni.

- Hej Sehun, co ta... - YongSun zastygła gdy tylko zobaczyła plamę krwi na stole. - Coś ty zrobił?! Pokaż to.

- Nie trzeba! - Wyrwałem się jej idąc w stronę łazienki.

- Sehun! Sehun! - Wołała idąc za mną, ale nie reagowałem, byłem zbyt zirytowany na przepychanki i kłótnie. - Oh Sehun!

- NIE JESTEM OH SEHUN! - Krzyknąłem jej w twarz, co bardzo ją zdziwiło. - TWÓJ SEHUN JEST NA GÓRZE! JA MAM NA IMIĘ JONGIN! KIM CHOLERA JONGIN! KAI! JONGIN! OBOJĘTNE BYLE NIE SEHUN!

- YA! - Warknął na mnie Jongdae - uspokój się i nie krzycz! To ci w niczym nie pomoże. - Włożyłem rękę pod kran z wodą wydając z siebie przerażający jęk.

- K**** M** [piiiiiiiiiiiiii]!!! - Gorąca woda na otwartą ranę! Świetnie! Po prostu świetnie!

- Mogę spojrzeć? - YongSun niepewnie chwyciła moją dłoń, ale kiedy nie poczuła sprzeciwu, ujęła ją mocniej. - Podasz mi apteczkę Xiumin?

- Pewnie - Chen podawał jej wszystko o co prosiła, podczas opatrywania rany. - Coś ty sobie właściwie zrobił? - Zapytał, kiedy zobaczył, że już trochę ochłonąłem.

- Dobre pytanie Min.

- Uderzyłem o blat wyspy, ale co to spowodowało to nie mam pojęcia. - Popatrzyli po sobie zdumieni, kiedy nagle dołączył do nas Xiumin, ten prawdziwy Xiumin.

- Cześć Chen!

- Hej Sun - zmierzwił jej włosy i zaśmiał się lekko - nie minęłaś się przypadkiem z powołaniem? - Oparł się o framugę drzwi, obserwując uważnie każdy jej ruch.

- Nie dokuczaj jej, kiedy ma pacjenta - wyśmiał mnie Dae.

- Tak na marginesie - zaczął Min -  uważajcie na szkło na wyspie. Lay rozwalił szklankę i zostawił ją na wyspie. - Popatrzyłem na niego powoli gotując się w sobie.

- Wczas mi to mó...

- Za dwadzieścia minut w vanie! - Baekkie latał po dormie z megafonem w dłoni, swoją drogą ciekawe skąd go wziął. - Dzisiaj wyleczymy Sun!

______________________________________
Chciałabym, abyście mieli wpływ na niektóre rzeczy w fabule.
Więc dzisiaj jest pierwsze pytanie.
Czy w następnym rozdziale mam ją wyleczyć, czy nie?
Czekam na komentarze!
❤❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top