Rozdział 16

* Rozdział nie sprawdzany!

POV RAVEN :
Obudziłam się słysząc klotnie chłopaków :
- Mówiłem ci kurwiu jebany nie dotykaj mojego komputera! - zgaduje że Mikey, tak nawiasem mówiąc uzależniony od gier ipt, dobrał się do kompa Ashtona i coś mu porobil a Ash drze jape bo jego komputery to jego dzieci a praca to chyba nałóg...
Westchnęłam przeciągle i wstałam z lozka. Automatycznie podeszłam do szafy w celu wyciągnięcia z niej jakichś ubrań ale przypomniałam sobie ze nie mam nic co mogłabym ubrać. O dziwo szafa była pełna ubrań. Chłopaki kocham was! Wybrałam białą bluzkę z wycieciem na plecach i niebieskie poszarpane shorty. Na nogi założyłam swoje, a w zasadzie to Kate, znoszone tenisowki. Wiele razy Katherine chciała pożyczyć mi jakieś swoje koturny ale po co miałabym je od niej brać jak tylko siedziałam w pokoju i gapilam się w okno.
Wyszłam z pokoju i udałam się w stronę schodów. Wtedy ktoś za mną głośno wciągnął powietrze. Odwróciłam się i zobaczyłam Caluma. Oczy mu się zaszkliły a ja przypomniałam sobie o bliznach na plecach. Chłopak podszedł do mnie i objął.
- Siostra... Tak mi przykro... Nie wiedziałem że... że są one aż takie straszne... Przepraszam... To wszystko przeze mnie, gdyby nie moje błędy nie musiałabyś tyle cierpieć... - oznajmił płacząc. Przytuliłam go i powiedziałam :
- Jest okej Cal. Pogodziłam się ze swoim losem. To i tak nic w porównaniu z.... Nie wazne. To nie twoja wina, naprawdę.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. - przerwałam mu. - Szkoda czasu na wracanie do tego co było. Teraz liczy się tylko to co będzie. A teraz chodźmy coś zjeść. - zakomenderowałam i uśmiechnęłam się do brata ciągnąc go na dół.
- Zaraz przyjdę skocze tylko po coś do pokoju. - powiedziałam i wróciłam się do pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szarą bluzę z kapturem. Wolałam żeby nikt nie wiedział już moich blizn...

Zeszłam na dół i natknełem się na Ash'a.
- Cześć Rey. Jak się spało? - spytał.
Uśmiechnęłam się do niego i odparłam :
- Hej Ash. Świetnie. W końcu mogłam się spokojnie wyspać.
- To dobrze. Idziemy jeść? Nie uwierzysz kto dzisiaj gotuje. - zaśmiał się a ja spojrzałam na niego pytająco. Irwin pokrecil tylko głową i uśmiechając się tajemniczo zaprowadził mnie do kuchni.
- Ty?! - krzyknęłam zdumiona. No dobra to już jest dziwne... Wiedziałam że Luke umie gotować ale on?!
- Nie Duch Święty. Musiałem się nauczyć gotować bo Calum się... hmm... podłamał i nie chciał nam gotować. A Luke to już szkoda gadać... - tłumaczył się Clifford.
- Tak. Tłumacz się tłumacz. Tylko proszę cię nie rób pizzy. Ostatnio byłam zmuszona do jedzenia tylko jej... - westchnęłam. Takie życie... Gdyby ktoś powiedział mi rok temu że będę jadła tylko pizze to bym go wysmiala i kazała iść się leczyć.
- Raven jadła pizze!? To już naprawdę koniec świata! - zaśmiał się Luke.
- Siedź cicho Hemmings. - warknelam. - Cieszcie się że w ogóle coś jadłam.
- Okej. Okej. Siostra damy ci spokój a Mike zrobi coś innego niż pizze. - oznajmił Calum i przytulił mnie.
Także go objęłam i spytałam :
- Moglibyśmy później skoczyć do galerii? - wiedziałam że ryzykuje zadając to pytanie ale chłopacy się usmiechneli i kiwneli głowami ze się zgadzają.
- Dobra. Chodźcie jeść bo wystygnie a mój talent kulinarny pójdzie na marne. - oznajmił Mikey.
- Talent? Talent kulinarny mam tylko ja i Rey to potwierdzi. Prawda siostra? - Calum zwrócił się do mnie a ja miałam potwierdzić gdy odezwał się Luke :
- Musze was rozczarować ale jedynym  który z całej naszej czwórki potrafi gotować jestem ja.
- A ja nie będę się wypowiadał ale radzę ci zdecydować Rey który gotuje najlepiej bo inaczej śniadanie zjesz za jakieś trzy godziny dopóki nie rozstrzygną tego... sporu. - no tak Ash się wycofywal a ja musiałam wybrać.
- Wielkie dzięki Ash. - warknelam do chłopaka który widząc moje zdenerwowanie tylko się zaśmiał i wyszedł.
- No Raven decyduj, który gotuje najlepiej?. - poganial mnie Mike.
- Mam pomysł. Jak wybierzesz mnie siostra to będę ci gotowal przez trzy miesiące. -  hmm... To było kuszące ale czekałam na resztę ofert.
- To skoro tak. To jeśli wybierzesz mnie to przefarbuję sobie włosy na kolor jaki będziesz chciała. - hmm... Zaczyna się robić ciekawie.
- Oj debile, nawet nie umiecie przekupic dziewczyny. - odezwał się Luke a ja spojrzałam na niego wyczekująco.
- Ah tak? To co ty zaproponujesz Rey? - spytał Clifford.
- To proste. Jeśli uznasz że gotuje najlepiej ze wszystkich to gdy wrócimy do Sydney wezmę cię na przejażdżke moim motorem. - o kurwa. Dobra to jest naprawdę świetna oferta ale musiałam się upewnić :
- Ale... TYM motorem?
- Tak TYM. - zaśmiał się na moją reakcje.
- Ale TYM którym przyjeżdżałes do nas każdego dnia?
- Tak Rey tym którym do was przyjeżdżałem.  -  no to jeszcze raz. O kurwa... Nie mogłam odrzucić takiej propozycji więc zgodzilam się :
- Przykro mi chłopaki ale Luke wygrał. Poza tym braciszku i tak byś mi gotowal a ty Mike i tak przefarbujesz znowu włosy. No a przejażdżka motorem no cóż... sami sobie dopowiedzcie.
- No nie wiem czy teraz będę ci gotowal Rey. - Calum udawał obrazonego, tak samo jak Michael :
- A ja nie przefarbuje więcej włosów.
Zaśmiałam się tylko i przytulajac ich rzuciłam im wyzwanie :
- Ciekawe który dłużej wytrzyma.
- Oczywiście że ja! - krzyknęli równocześnie a ja zaśmiałam się ponownie i usiadłam przy stole. Po chwili stał przede mną talerz kanapek z szynka, sałata i pomidorem. Nie wiedzieć czemu gdy je zobaczyłam poczułam ucisk w żołądku. Natychmiast się zerwałam i pobiegłam do łazienki. Otworzyłam klapę muszli klozetowej i zwymiotowałam sucho. Otarlam twarz ręką i osunełam się na podłogę.
- Rey! Nic ci nie jest? - Calum usiadł obok mnie i objął.
- N.. nie... Po prostu nie...mogę...
- Ćśś... Już dobrze... -  uspokajał mnie Calum bo wciąż byłam roztrzęsiona. - Chodź, jeśli nie możesz nic zjeść to chociaż spróbuj. Do niczego cię nie zmuszam ale musisz coś jeść jesteś przeraźliwie chuda.
- Mhm. - pokiwałam głową i z pomocą brata wstałam z płytek. Wróciliśmy do kuchni i usiedlismy przy stole. Luke uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco i zaczął jeść. Wpatrywałam się w jedzenie i próbowałam się przemoc i zjeść coś. Było trudno ale w końcu zjadłam dwie kromki chleba z samym masłem. Calum posłał mi szeroki uśmiech który odwzajemnilam. Wstałam i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie podciagajac nogi pod brodę. Chciałam być przez chwilę sama ale w domu pełnym chłopaków samotność to obce słowo. Po chwili dosiadl się do mnie Ashton a później przyszła reszta populacji męskiej tego mieszkania. Włączyli jakieś wyścigi samochodowe. To było... Szalone... Tak to dobre określenie. Kazdy z naszej piątki miał swojego kandydata do wygrania i jeszcze chwila a doszło by do zakładów po których ktoś stracił by kupę kasy. Ale wiem jedno... Ja na pewno została bym bogaczka! Od początku wszystko wskazywało na to że mój faworyt wygra ale reszta nie chciała się z tym pogodzić.
Jestem szczęśliwa że nareszcie jesteśmy razem. Tesknilam za tymi naszymi "zawodami".
- Siostra! Jak chcesz to możemy jechać teraz do galerii - krzyknął z kuchni Calum.
- Okej! Tylko pójdę się przebrać. - zgodzilam się i pobiegłam do pokoju.
Może się to wydawać dziwne ale ja po prostu nie mogę wyjść na miasto w ciuchach w których chodziłam po domu. To taka moja tycia wada...

Przeszukałam szafę i wyciągnęłam z niej kolorowa sukienkę na ramiączkach i żółte koturny. W sumie nie wiem czemu jedziemy do galerii. Mam wszystko czego potrzebuje dzięki chłopakom. Ale musiałam się jakoś rozerwać, zrobić to czego nie robiłam od bardzo dawna - pójść na zakupy.
Ubrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy już czekali. Wyszliśmy z mieszkania i zjechalismy windą na dół. Przed budynkiem stało czarne BMW którego albo wcześniej tu nie było, albo po prostu go nie zauważyłam.
Standardowo usiadłam między bratem i Michaelem. Miałam się spytać gdzie dokładnie jesteśmy ale wtedy w radiu usłyszałam swoją ulubioną piosenkę : "Treat you better"  - Shawna Mendesa.
Zaczęłam cicho nucic tekst gdy zobaczyłam że Luke sięga ręką do radia.
- Nie waz się przełączać. - ostrzeglam blondyna.
- Dobra dobra, wyłącz fangirl. - zaśmiał się Hemmo na co przewróciłam oczami.
- Nie ma takiej opcji w moim systemie. - odgryzłam się.
- To znaczy że masz przestarzały system. - stwierdził Ashton - Ała! Za co to? -  spytał gdy uderzyłam go ręką w głowę.
- Za nic. Musiałam kogoś uderzyć i padło na ciebie. - odpowiedzialam uśmiechając się krzywo do loczka i po chwili wybuchajac śmiechem. Reszta dołączyła do mnie. Po paru minutach Luke zaparkowal samochód przed galeria i weszliśmy do przeszklonego budynku.
- Cal. Ja i Luke idziemy do elektronicznego kupić nowy komputer. - oznajmił Ashton groźnie łypiąc przy tym na Michaela.
- Spoko. - zgodził się Hood. - To widzimy się za dwie godziny w Mac'u.
- Okej. - Ash i Luke odeszli a ja zostałam z bratem i Cliffordem.
- To gdzie idziemy? - spytał Cal a po chwili pozalowal tego że zadał to pytanie bo na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Złapałam chłopaków za ręce i zaciągnelam do najbliższego sklepu. Natychmiast rzuciłam się w wir ubrań, wybierałam te które mi się podobały i rzucalam chłopakom do taszczenia. Gdy obejrzalam wszystkie ciuchy weszłam do przymierzalni i zabawiłam się w pokaz mody. Zajęło mi to szmat czasu ale w końcu została mi do przymierzenia ostatnia sukienka, zwykła czarna sportowa z napisem "HARD".  Nie była jakaś wystrzalowa ale ładnie podkreślała moja talię i wydłużala nogi, przez co wydawałam się wyższa. Gdy wyszłam w niej do chłopaków byli... hmm.... oniemiali, tak to dobrze określenie.
- Wow Rey. Wyglądasz świetnie - Mikey chyba pierwszy raz zachwycił się moim wyglądem aż tak żeby ledwo coś powiedzieć.
- Świetnie to zamalo powiedziane. Wyglądasz zajebiscie siostra. Zostań w niej zaraz pojadę za nią i jakąś setkę innych zapłacić. - wow. Jak zwykła szmatka potrafi oczarować chłopaka.
Calum wrócił z torbami pełnymi moich ubrań i wyszliśmy ze sklepu.
- Chyba powinniśmy iść bo chłopaki pewnie już na nas czekają. - powiedział Mike. Wow tak długo siedzieliśmy w jednym sklepie. - pomyślałam patrząc na zegarek .
- Chyba masz rację. - zaśmiał się Clifford i poszedł sprawdzić na mapie galerii gdzie jest McDonald's.
- Kurwa. - przeklnał Cal.
- Co znowu? - zaniepokoiłam się.
- Mogłaś się przebrać, teraz każdy facet się na ciebie gapi a mnie trafia szlag. - mruknął Hood łypiąc groźnie na najbliższego chłopaka.
- Żartujesz prawda? - zaczęłam się śmiać jak jakaś chora psychicznie.
- A czy wyglądam jakbym żartował? - spytał.
- Czy ja wiem? Jesteś zabawny gdy robisz się zazdrosny. - stwierdziłam i wróciłam do smiania się.
- Coś mnie ominęło? - spytał Mike.
- Nic szczególnego. - odparłam próbując się uspokoić.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i spytałam :
- Wiesz już gdzie jest Mac?
- Tak. Musimy wyjechać na ostatnie piętro. - odparł i wskazał nam żebyśmy poszli za nim.

Luke i Ash siedzieli przy jednym ze stolików i dyskutowali o czymś. Gdy nas zobaczyli natychmiast ucichli.
- Fajna  sukienka Rey. - stwierdził Ash a Luke mu przytaknal.
- Dzięki. Zamówiliście już coś? - spytałam.
- Nie. Czekaliśmy na was. -  odpowiedział Luke.
- Ok. To kto stawia? - spytałam.
- Nie ja! - krzykneli równocześnie a ja zaczęłam się chować pod stolik gdy inni klienci zaczęli się na nas gapic.
- Cicho siedzcie ja zapłacę - zaproponowałam ale tym razem też nie chcieli się na to zgodzić.
- Nie siostra. Złożymy się na żarcie. - zaoponował Calum.
- Ok. To weźcie dla mnie same frytki. - zgodzilam się.
- Nie sądzisz że to za mało? - spytał Ash.
- Nie Ash. Możecie wziąść duże opakowanie ale nic więcej nie zjem. - odparłam stanowczo.
- Ok to zaraz wrócimy. - powiedział loczek i poszli zamówić jedzenie. Zostałam sama więc zaczęłam się rozglądać wokoło. W pewnym momencie przysiedli się do mnie jacyś chłopacy.
- Cześć śliczna - odezwał się ten który usiadł najbliżej mnie. Obrzucilam go zdegustowanym spojrzeniem i odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Chyba cie nie polubiła Roy. - stwierdził drugi z nich.
- Na razie. - mówiąc to położył mi rękę na kolanie, na co od razu się spiełam. - To dopiero początek. Jeszcze będziesz mnie błagać żebym cię dotykał. - szepnął mi do ucha i przesunął rękę wyżej jednocześnie podsuwajac mi sukienkę do góry. Momentalnie wróciły do mnie wspomnienia sprzed miesięcy.
- Zabieraj od niej łapy. - usłyszałam za sobą zimny głos Caluma.
- Bo co mi zrobisz bohaterze? - zadrwił Roy.
- Roy... Radził bym ci ją zostawić... To jest on... - drugi chłopak był przerażony.
- Akurat... Przecież on jest teraz w Sydney czy gdzieś. - stwierdził nonszalancko Roy.
- Ale to jest... naprawdę on i ...i reszta.
- Nie pierdol głupot Seb. To nie... - przerwał gdy odwrócił się w stronę chłopaków. -  O kurwa...
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - tym razem usłyszałam Asha. Gdy chłopak nie odpowiedział loczek kontynuowal. -  Skoro nie, to teraz zabieraj łapy od Rey, bierz kolegę i spierdalajcie na drugi koniec kraju, jeśli nie chcecie mieć z nami więcej kłopotów niż macie.
- D.. d.. dobrze. - odparł chłopak i szybkim krokiem się oddalili.
Calum usiadł obok mnie i przytulajac spytał :
- Wszystko okej? - byłam zbyt rozstrzęsiona wspomnieniami które wróciły do mnie gdy chłopak o imieniu Roy mnie dotknął, żeby odpowiedzieć więc kiwnelam tylko głową i wtulilam się w brata. Gdyby tylko wiedział...

POV LUKE :
Dopiero dzisiaj zdałem sobie sprawę jak bardzo tesknilem za Rey. Gdziekolwiek się nie pojawi zawsze potrafi doprowadzić do tego że zbliżamy się do siebie wszyscy jeszcze bardziej. Każdemu brakowało tych naszych zawodów i konkursów na najlepszego chłopaka. Zazwyczaj wygrywał Calum ale dzisiaj sprytnie ją przekupiłem. Zawsze wiedziałem że podoba jej się mój motor ale Calum nigdy nie pozwolił mi żebym wziął ją na przejażdżke ale Rey jest już dorosła więc może sama decydować. Nie mogę wciąż uwierzyć w to że pomimo tak młodego wieku tyle przeszła. W sumie każdy z nas dużo przeszedł...
- Luke? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Ashtona.
- Eee co?  -  spytałem zdezorientowany.
- Pytałem który lepszy. - wskazał dwa laptopy.
- Nie wiem Ash. Ty się na tym lepiej znasz. - zbylem go. Chłopak mruknął tylko coś i poszedł do kasy.
Wyszliśmy z elekronika i wyjechaliśmy na górę do Maca. Rey i chłopaków jeszcze nie było więc usiedlismy przy jednym ze stolików.
- O czym tak myślałeś w sklepie? -   spytał Ash.
- O tym co przeszliśmy, my i Rey. Uwierzysz że może gdybyśmy wtedy nie wpadli na ten jebany pomysł moglibyśmy teraz spokojnie żyć? - spytałem odpowiadając Irwinowi.
- Nie wiem stary. Naprawdę nie wiem. Ale musieliśmy to zrobić. Gdybyśmy my tego nie zdobyli, zdobyli by to inni a wtedy nie było by już tak wesoło. - odparł loczek a ja musiałem się z nim zgodzić ale spytałem :
- A gdybyśmy nie założyli gangu? Gdyby Cal nie znalazł tych papierów w gabinecie ojca? Gdyby nam ich nie pokazał? Gdybyy o niczym nie wiedzieli?
- Nie mieliśmy wpływu na to w co zaplatal się ojciec Caluma. Najwyraźniej to było nam pisane. Calum miał znaleźć te dokumenty, mieliśmy założyć gang i... - przerwał bo zobaczyliśmy że Raven i chłopaki idą w nasza stronę. Dziewczyna miała na sobie zajebista sukienkę. Nie dziwię się że zwróciły się ku niej wszystkie pary oczu. Ash też był oczarowany ale zachwyt szybko minął bo rozpoczęły się klotnie o to kto ma stawiać jedzenie. Ostatecznie złożyliśmy się na jedzenie i poszliśmy zamówić.

Stałem właśnie razem z chłopakami w kolejce gdy popatrzyłem w stronę naszego stolika. Do Rey dosiadla się dwójka chłopaków. Od razu ich poznałem. Roy Clark i Sebastian Mac'Rogers. Dwójka skurwysynow która przed laty została dosłownie wykonana z naszego gangu.
Dzgnalem Caluma w ramię i kiwnalem głową w stronę stolika.
- Ashton, idziemy. - zakomenderowal Calum.
- Ale... - zaczął protestować loczek ale Mikey, który chyba też zauważył te dwójkę wyjaśnił mu co spowodowało nasze odejście z kolejki.
Podeszlismy do stolika a moja krew dosłownie się zagotowała. Roy dotykał Raven która była spieta.
Miałem coś powiedzieć ale Hood mnie uprzedził :
- Zabieraj od niej łapy.
- Bo co mi zrobisz bohaterze? -  spytał jak zawsze zuchwało Roy.
- Roy... Radził bym ci ją zostawić... To jest on... - Sebastian był przestraszony. I dobrze ma się nas bać po tym co ja i reszta mu zrobiliśmy.
- Akurat... Przecież on jest teraz w Sydney czy gdzieś. - stwierdził nonszalancko Clark.
- Ale to jest... naprawdę on i ...i reszta. - przekonywal dalej Sebastian.
- Nie pierdol głupot Seb. To nie... - przerwał gdy odwrócił się w nasza stronę . -  O kurwa...
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - spytał twardo Ashton. Gdy chłopak nie odpowiedział, kontynuowal. -  Skoro nie, to teraz zabieraj łapy od Rey, bierz kolegę i spierdalajcie na drugi koniec kraju, jeśli nie chcecie mieć z nami więcej kłopotów niż macie.
- D.. d.. dobrze. - odparł chłopak i brzydko mówiąc spierdolili gdzie pieprz rośnie.
Calum zajął się siostra a ja obserwowałem jeszcze przez chwilę chłopaków.

Po chwili poszliśmy zamówić jedzenie a gdy skończyliśmy jeść wróciliśmy do domu. Przez cały czas nie dawało mi spokoju przeczucie że z Rey jest coś nie tak.

Jak się później okazało miał dobre przeczucia...

HEJJ MISKI!
TU HAPPYGIRLS105!
Obiecałam rozdzial i o to jest! Trochę chyba nudny ale nie może się wiecznie coś dziać. Ale mogę wam zdradzić że jeszcze dużo niespodzianek nas czeka. Mnie (bo nie wiadomo co jeszcze wymysle)  i was. Mam do was par pytań :

Domyślacie się co mogło lub raczej co było w tych papierach o których wspominał Luke, że założyli gang?

Co mogło spowodować takie zachowania Rey?

Co wydarzyło się przed paroma miejscami?

Czym zawinili ci dwaj chlopacy?

Co się dzieje z Nickiem i Kate?

Czy policja złapie Winstona i jego gang?

Mam nadzieję że odpowiecie na te pytania. Nie mam zamiaru z nich korzystać bo mam już wymyślona fabułę ale jestem ciekawa czy domyslacie się dalszych losów naszych bohaterów.
Znów zachęce was do czytania mojego ff o Ashtonie, które znajdziecie na moim profilu.
Nie wiem czy ktoś zauważył ale znowu zmieniłam okładkę opowiadania. Wydaje mi się ze tamta była za ciemna i wszystko zlewalo się w jedną czarna plamę. A także... Przepraszam musiałam ale Ashton wygląda na tym  zdjęciu tak zajebiscie, że musiałam zmienić. Zawsze gdy widzę to jpg mam atak serca... Niestety nie mogę go dodać bo wattpad coś pieprzy ale postaram się je dodać w następnym rozdziale który będzie najpóźniej za dwa tygodnie bo mam ostatnio dużo nauki i dużo sprawdzianów do napisania a jestem zbyt zmęczona by pisać po nocach.
Jeszcze raz dziękuję wam za ponad 1k wyświetleń! Ciągle nie mogę w to uwierzyć! Jesteście kochani!
PAPATKI MISKI!

Ps. Rozdział ma 2898 słów!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top