Rozdział 11

* Rozdział nie sprawdzany!
** Pusccie muzykę w mediach!

POV RAVEN :
   Gdy wstałam było już południe. Usiadłam na łóżku i poczułam tępy ból z tyłu głowy. Nie był nie do wytrzymania więc wstałam i rozejrzalam się po pokoju. Miał fioletowo miętowe ściany i biały sufit. Na podłodze obok łóżka leżał mały dywanik. W pokoju znajdowała się też narożna szafa i biurko z krzeslem.  Na równoległej ścianie były białe drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Nawet nie wiecie jaką ulgę poczułam gdy okazało się że prowadziły do małej łazienki. Była wykafelkowana, a na podłodze były płytki. Po lewej była umywalka z dużym lustrem z szafkami po bokach. Na przeciwko drzwi była toaleta a po prawej kabina prysznicowa. Wróciłam do pokoju i miałam otworzyć walizkę, gdy uświadomiłam sobie ze została w hotelu. Calum!!  Wyszłam z pokoju i na chybił trafił poszłam w prawo. I dobrze zrobiłam bo po chwili znalazłam się na schodach. Zeszłam na dół. Znalazłam się w salonie. Chlopacy siedzieli na kanapie i w najlepsze grali w fife. Stanęłam im przed ekranem, zakładając ramiona na piersiach i ciskajac w nich błyskawicami z oczu.
- Coś się stało młoda? -  spytał Calum.
- Ty się kurwa stałes! Nie mogłeś zabrać z hotelu mojej walizki!? Nie mam się teraz w co ubrać! I do wszystko dzięki tobie! -  nie wytrzymałam. Chłopaki śmiali się jak opętani a Cal patrzył na mnie ze zdziwieniem. Lypnelam oczami na resztę :
- A wy się nie śmiejcie bo to także wasza wina! Jakbyście do jasnej cholerny nie mogli ruszyć swoich tylkow i zabrać mi jakichś ciuchów!
- Młoda spokojnie. Zapytaj Daisy to może coś ci pożyczy a jak stanie się bezpieczniej to ktoś z ludzi Davida pojedzie ci coś kupić. -  uspokoił mnie Luke.
- Dziękuję za litość panie Hemminngs. -  powiedziałam, gryzliwie - A wiecie gdzie jest Daisy?
- Pewnie tam gdzie zawsze czyli w kuchni. -  odpowiedział jeszcze rozbawiony Ashton. Zignorowalam to i udałam się do kuchni. Irwin miał rację. Daisy stała przy zlewie i myla warzywa.
- Cześć Daisy.
- O! Hej Raven. Jak się czujesz? -  spytała.
- Jeszcze trochę głowa mnie boli ale da się wytrzymać. Wiesz... Mam do ciebie prośbę. -  zaczęłam.
- O co chodzi?
- Emm... No bo nie zabrałam ze sobą żadnych ubrań i pomyślałam że może mogłabyś mi coś pożyczyć?
- No pewnie! Zaraz coś ci znajdę, ale najpierw musisz coś zjeść. - powiedziała. Kiwnelam głową i usiadłam przy stole. Po chwili stał przede mną talerz pełen pancakesow (idk jak to się pisze - dop. Autorki) polanych syropem klonowym. Zjadłam to w try miga i ruszyłam za dziewczyną do jej pokoju. Pokój był w miarę normalny. Daisy podeszła do dużej szafy i zaczęła wyciągać z niej różne ubrania i rzucać na łóżko.
- Wybierz sobie co chcesz -  powiedziała.
- Wow. Masz naprawdę niezły gust. Lubisz ciuchy czy ubierasz się tak dla kogoś? -  spytałam znaczącą poruszając brwiami. Blondynka zarumienila się a ja od razu załapałam o kogo chodzi.
- Podoba ci się David! -  krzyknęła.
- Cicho! Jeszcze ktoś usłyszy! - przestraszyła się a ja się zaśmiałam. Po paru minutach przeglądania ciuchów zdecydowałam się na czarne rurki z dziurami i czerwoną koszulkę w czarną kratkę. Uwierzycie że mamy taki sam rozmiar?!
- Dziękuję ci. Jesteś kochana. -  powiedziałam i przytuliłam ją. Dziewczyna odwzajemnila gest i wróciliśmy na dół. Chlopacy dalej siedzieli i grali w tą swoją durna grę. Wepchalam się między nich i zaczęłam przymilac się do brata :
- Braciszku? Wyjdziesz ze mną na spacer? Proszę?
- Sorki młoda ale nke mam sił. -  odparł nawet na mnie nie patrząc. Pff. Też mi brat. Jakaś głupia gra jest dla niego ważniejsza od rodzonej siostry.
- Ale na granie to już mas siłę? - rzuciłam zgruzliwie.
- Daj mu spokój młoda. Wiesz ze gry to jego drugie życie. Ja z tobą wyjdę bo od tego patrzenia w ekran już bolą mnie oczy. - odezwał się Luke.
- Oki.
Wstałam i udalam się w ślad na chłopakiem do drzwi wejściowych.
Luke zamknął za mną drzwi i skręcił w prawo. Szliśmy w stronę lasu. Nie był gesty ale można by się w nim zgubić.
- Rozmawiałam z Daisy. - zagailam rozmowę. Oczywiście miałam w tym swój ukryty cel.
- I jak?
- To fajna dziewczyna. Wiesz... Wydaje mi się ze podoba jej się David.
- To całkiem możliwe. - odparł zerkajac na mnie z ukosa.
- Mam dla ciebie zadanie. - oznajmilam.
- Jakie?
- Hmm... Nie musisz się zgadzać jeśli nie chcesz, nie chcę naciskać ani nic. Noe zmuszam cię do niczego...
- Ray przestań. Po prostu powiedz o co chodzi. - przerwał mi Luke a ja zarumienilam się lekko. Cholera! Od kiedy się rumienie?!
- Eh... Mogłabyś jakoś tak dyskretnie wybadac Davida?
- Chodzi ci o to, że chcesz się dowiedzieć co uważa o Daisy? - spytał a ja energicznie pokiwalam głową.
- Czyli jednym słowem bawimy się w swatow? - zaczął się śmiać a ja do niego dołączyłam.
- Na to wychodzi!
  Smialismy się przez chwilę. Nastepne wydarzenia nastąpiły niespodziewanie.
  W jednej chwili ktoś złapał mnie za ręce i wykręcić je do tyłu. Luke dostał czymś w głowę, był w szoku ale został przytomny.
- Luke! Luke! Pomocy!! Calum!! Zostawcie mnie! -  krzyczalam i próbowałam się wyrwać. Jednak facet był bardzo silny.
- Lepiej napatrz się na przyszłość bo już więcej go nie zobaczysz. - usłyszałam gruby i nieprzyjemny głos szepczacy mi do ucha. Wzdrygnełam się i na nowo zaczęłam się wyrywać i drzec :
- Calum! Pomocy! Luke wstawaj! Pomóżcie mi!
Jednak nikt mnie nie słyszał. Facet zaczął ciągnąć mnie w głąb lasu. Zdążyłam tylko zauważyć jak ktoś ponownie uderza Luke'a a ten pada na ziemię i się nie podnosi. Za sobą słyszałam jeszcze inne kroki. Najprawdopodobniej była ich trójka.
  Zapierałam się nogami ale nic mi to nie dało. Po chwili na polanie zobaczyłam czarny samochód z przyciemnianymi szybami.
- Pożegnaj się z bliskimi... - znowu usłyszałam ten ohydny głos, a po chwili ktoś przyłożył mi do twarzy szmatke nasączona czymś, po czym odleciałam...

POV LUKE :
Wstałem. Tak, to było mądre no nie? Chodzi mi o to że w końcu przespałem całą noc i wstałem wypoczety. W końcu nie męczyły mnie koszmary i nie zasypialem z dziwnym lękiem, że ktoś zaraz na nas napadnie.
  To będzie dobry dzień. Jestem o tym przekonany.
Ubralem się, umylem zęby i wyszedłem z pokoju. Przechodzilem obok pokoju Rey. Drzwi były nie domkniete więc zajrzałem do środka. Dziewczyna spała. Wyglądała tak młodo i bezbronnie gdy leżała na łóżku z włosami rozrzuconymi po poduszce. Hemminngs ogarnij dupe. O czym ty myślisz? Odwróciłem się i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i poszedłem do kuchni. Wszyscy już tam byli oprócz Irwina oczywiście.
- Siema stary. Co ty tak szybko wstales?  Nie zdziwiłbym się gdyby to był Ash ale ty? - zadrwił Clifford. Uśmiechnąłem się sztucznie i odparlem :
- Podobno sen dodaje urody, ale w twoim przypadku to chyba się nie sprawdza.
- A w twoim to niby tak? - spytał.
- Spójrz na mnie a odpowiedź sama nadejdzie.
- Uwielbiam te wasze inteligentne rozmowy ale dajcie żyć innym. - oznajmił Hood. Pokazałem mu środkowy palec i usiadłem przy stole.
  Zjadłem szybkie śniadanie i zawołałem :
- Kto chce zostać pokonany w fife przez Luke'a?!
- Uważaj bo sam przegrasz jeśli dalej będziesz się tak chelpil.
  Zignorowalem riposte Irwina który właśnie do nas dołączył i poszedłem uruchomić grę. Po chwili chłopaki dołączyli do mnie i zaczęła się nasza gra.
- Haha! I co? Łyso ci Irwin? Mówiłem że wygram! -  zacząłem się drzec i dostałem po łbie od Hooda.
- Stul pysk Hemmo. Raven śpi.
- Dobra dobra. -  przeprosiłem i wróciłem do gry. Tym razem grałem z Cliffordem.
- Nie! Kurwa to niemożliwe! Clifford nie żyjesz! -  znowu zacząłem się drzec. Jakim cudem on mnie pokonał!? To ja jestem mistrzem fify!
- Mistrz Luke to już przeżytek, więc teraz rządzi mistrz Michael. - odparł kolorowowlosy i rozparł się na kanapie. Przez następną godzinę odzyskałem swój tytuł a Clifford... cóż... Znowu zajął drugie miejsce.
  Graliśmy już ponad trzy godziny i zaczęły boleć mnie oczy. Po chwili usłyszeliśmy kroki na schodach a w następnej sekundzie przed ekranem stanęła na maksa wkurzona Ray.
- Coś się stało młoda? -  spytał Calum.
- Ty się kurwa stałes! Nie mogłeś zabrać z hotelu mojej walizki!? Nie mam się teraz w co ubrać! I to wszystko dzięki tobie! -  krzyknęła a my smialismy się jak opetani z miny Caluma. Dziewczyna popatrzyła na nas i zaczęła się drzec :
- A wy się nie śmiejcie bo to także wasza wina! Jakbyście do jasnej cholery nie mogli ruszyć swoich tylkow i zabrać mi jakichś ciuchów!
- Młoda spokojnie. Zapytaj Daisy to może coś ci pożyczy a jak stanie się bezpieczniej to ktoś z ludzi Davida pojedzie ci coś kupić. -  uspokoilem ja.
- Dziękuję za litość panie Hemminngs. powiedziała - A wiecie gdzie jest Daisy?
- Pewnie tam gdzie zawsze czyli w kuchni. -  odpowiedział rozbawiony Ashton. Dziewczyna zignorowala go i ruszyła do kuchni. To było zabawne. Nawet bardzo. Jak można dramatyzowac z powodu braku ubrań? Nigdy jej nie zrozumiem. Ani każdej innej dziewczyny.
- Stary ale się wkurzyla, i to dlatego że nie miała w co się ubrać. - powiedział Michael.
- Mike, to jest dziewczyna. One zawsze tak mają. - skwitował Hood i wrócił do gry.
Bardzo ciekawa wymiana zdań muszę przyznać. Była tak interesująca że zapomniałem o bozym świecie (ta ironia). Po pół godzinie Rey wróciła przebrana do pokoju. Wepchnęła się między nas i spytała Caluma :
- Braciszku? Wyjdziesz ze mną na spacer? Proszę?
- Sorki młoda ale nie mam sił. - odparł nie patrząc na nią i kontynuując grę.
- Ale na granie to już mas siłę? - odgryzła sie. .
- Daj mu spokój młoda. Wiesz ze gry to jego drugie życie. Ja z tobą wyjdę bo od tego patrzenia w ekran już bolą mnie oczy. - odezwałem się.
- Oki. - zgodziła się. Wstałem i ruszyłem do drzwi. Gdy wyszliśmy i zaczelismy iść w stronę lasu Raven powiedziała :
- Rozmawiałam z Daisy.
- I jak? - spytałem. Byłem ciekawy czy się dogadaly.
- To fajna dziewczyna. Wiesz... Wydaje mi się ze podoba jej się David. - stwierdziła.
- To całkiem możliwe. - odparłem patrząc na nią kontem oka.
- Mam dla ciebie zadanie.
- Jakie? - spytałem. Mam się bać? Nigdy nie wiadomo co wymyśli jej śliczna główka. Wtf?! Hemminngs ogar!
- Hmm... Nie musisz się zgadzać jeśli nie chcesz, nie chcę naciskać ani nic. Nie zmuszam cię do niczego... - zaczęła gadać bez ładu i składu więc jej przerwalem :
- Ray przestań. Po prostu powiedz o co chodzi.
- Eh... Mogłbyś jakoś tak dyskretnie wybadac Davida? - mogłem się tego spodziewać.
- Chodzi ci o to, że chcesz się dowiedzieć co uważa o Daisy? - sprostowalem a Rey energicznie pokiwala głową.
- Czyli jednym słowem bawimy się w swatow? - stwierdziłem i zacząłem się śmiać a Rey dołączyla do mnie.
- Na to wychodzi!
Smialismy się przez chwilę a potem poczułem mocne uderzenie w głowę. Padłem na kolana i próbowałem opanować natarczywe dudnienie w uszach. Oczy zaszły mi mgłą ale zdolalem zobaczyć jak ktoś łapie Rey za ramiona a ona próbuje uciec.
- Luke! Luke! Pomocy!! Calum!! Zostawcie mnie! -  krzyczała. Jej głos brzmiał jakbym znajdował się pod wodą. Był zniekształcony i odległy. Próbowałem się podnieść ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa a w głowie pulsowal ból. Ledwo mogłem ruszyć głową.
- Calum! Pomocy! Luke wstawaj! Pomóżcie mi! - Rey znowu krzyczała ale odeszlismy za daleko od domu i były nikłe szansę że ktoś ją usłyszy.
Facet zaczął ciągnąc bardziej w las. Nie nie nie. Dlaczego!? Dlaczego musiałem iść z nią na spacer?! Gdybyśmy zostali w domu nic by się nie stało! Calum mnie zabije. Nie błagam. Niech to będzie tylko zły sen.
Bilem się z myślami i usilowalem wstać ale na próżno. Po chwili dostałem drugi raz a później była już tylko ciemność...

HEJKA NAKLEJKA MISKI!
TU HAPPYGIRLS105!
ROZDZIAŁ! NARESZCIE MAMY PONAD 10 ROZDZIAŁÓW. TAKI TROCHĘ NIESPODZIEWANY ZWROT AKCJI. ALE COŚ MUSI BYĆ ŻEBY NIE BYŁO IDEALNIE. I UWAGA!!
KSIAZKA MA JUŻ PONAD 450 ODSŁON! JEJKU JAK JA SIĘ CIESZĘ! JESTEŚCIE KOCHANI! UWIELBIAM WAS! WIEM ŻE OBIECAŁAM ROZDZIAŁ SZYBCIEJ ALE CÓŻ... NIE ZAWSZE MAM CZAS I - MUSZĘ SIĘ PRZYZNAĆ - SIŁY DO PISANIA. MIMO ZE WENA OSIĄGNĘŁA POZIOM MAKSYMALNY. WIEM ŻE NIE LUBICIE CZYTAĆ MOCH LITANII, CHOCIAŻ SIE NIE PRZYZNAJECIE ALE SAMA CZYTAM DUŻO FF I NIE TYLKO, I TEŻ NIE ZAWSZE MAM OCHOTĘ NA CZYTANIE NOTEK, WIĘC JUŻ SIĘ NIE ROZPISUJE. JESZCZE RAZ BARDZO, BARDZO, BARDZO WAM DZIĘKUJĘ I NA KONIEC CHCE WAS ZACHĘCIĆ DO CZYTANIA MOJEGO DRUGIE FF O ASHTONIE.
PAPATKI MISKI!

PS. Rozdział ma 1973 słowa więc jest krótszy od innych.
                                 
                                
                                 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top