Rozdział 22
* Rozdział nie sprawdzany!
* Jeśli chcesz puść piosenkę w mediach albo "Invisible".
RAVEN'S POV :
Pakowalam sie szybko, wyrzucając z szafy wszystkie ciuchy i zastanawiając się co może mi się przydać. Przyznam, że kiedy biały jak ściana Luke przyszedł i kazał mi się pakować lekko mnie to zaniepokoilo. Chciałam się dowiedzieć co się stało ale Luke nic nie mówił. Powiedział tylko że mam zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i że on też jedzie do domu się spakować. A teraz muszę zdecydować co jest mi potrzebne...
- Raven, już jestem! - usłyszałam z dołu wołanie Caluma.
Szybko wrzuciłam do walizki pierwsze lepsze ubrania i zasunęłam ją. Wybieglam z pokoju i o mało nie zabijając się na schodach zbiegłam na dół. Wpadłam do salonu, gdy Calum szukał czegoś gorączkowo.
- Calum co się dzieje? - spytałam drżącym głosem.
- Ehh... Nie wiem jak ci to wyjaśnić żebyś nie wpadła w panikę. - chłopak przerwał szukanie i stanął na przeciwko mnie.
- Jak mam nie wpadać w panikę skoro już zaczynam panikowac bo nikt nic mi nie mówi, jak bym była dzieckiem. Calum, do cholery, mam 19 lat i mam prawo wiedzieć co się dzieje. - powiedziałam lekko już zdenerwowana tym że każdy traktuje mnie jak jakieś dziecko, któremu można cokolwiek powiedzieć byle się odczepilo.
- Ugh... Rey to nie tak...
- To jak? - przerwałam mu patrząc na niego wyczekujaco w głębi duszy obawiając się prawdy.
- Dowiedziałem się że.. Winston chce się nas pozbyć. Każdego po kolei. Wypadek Ashtona był zaplanowany, od niego miało się wszystko zacząć. Musimy uciekać i zabrać ze szpitala Asha. Nie wiem jak to zrobimy ale musimy uciekać. Proszę cię nie panikuj, na razie jesteśmy bezpieczni. - wyjasnił Calum a mnie zamurowało.
- Jesteśmy bezpieczni?! Nie jesteśmy Calum! Nigdy nie będziemy! Winston prędzej czy później nas dopadnie! Nie możemy wiecznie uciekać! - krzyczałam a w moich oczach zbieraly się łzy.
Calum podszedł do mnie i przytulil. Oparłam głowę na jego piersi i miąc w rękach koszule brata rozplakałam się. Wydaje mi się ze ostatnio to moje ulubione zajęcie.
- Wiem Raven, wiem. Ale nic na to nie poradzimy. Obiecuję ci ze kiedyś będziemy bezpieczni. Nie wiem kiedy ale będziemy. Zobaczysz. Winston trafi do więzienia a my będziemy mogli normalnie żyć. - próbował mnie pocieszać ale na marne. - Będzie dobrze. Ale na razie musimy opuścić Australię. Spakowalas sie już?
Kiwnelam głową i odsunęłam się brata wycierajac ręką twarz. Pociagnęłam nosem i ucieklam do pokoju. Chciałam po raz ostatni posiedzieć w swoich czterech ścianach jak gdyby nigdy nic. Chciałam poczuć się jak zwykła dziewczyna.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Przejechałam ręką po miękkiej pościeli. Od powrotu do Australii spałam na niej tylko raz. Jeden raz... A teraz znów muszę opuścić swój rodzinny dom, miasto, kraj, wszystko. Muszę zacząć wszystko od nowa w zupełnie innym miejscu, wśród obcych ludzi, gdzie na każdym kroku może czychac niebezpieczeństwo, którego nie jestem świadoma.
Słyszałam jak po drugiej stronie korytarza, Calum pakuje się.
Wiem że usiłuje nie okazywać tego że się boi, ale za bardzo go znam żeby myśleć że tak nie jest. Z naszej dwójki to on jeden potrafi nieokazywac emocji, ja zawsze byłam delikatna przez co Cal stara się mnie chronić. Ale jakoś mu to nie wyszło... Nie obwiniam go o to co nas spotkało. Po prostu nie rozumiem dlaczego my. Dlaczego my a nie ktoś inny? Nie życzę nikomu takiego życia ale to niesprawiedliwe i tyle.
- Rey! Wychodzimy! - krzyknął z dołu Calum.
Westchnęłam przeciagle, wzięłam walizkę i stanęłam z nią w progu pokoju. Spojrzałam ostatni raz na pokój po czym zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Calum stał przy drzwiach. W jednej ręce trzymał walizkę a w drugiej klucze. Odwróciłam się w stronę wnętrza domu i spojrzałam na wszystko starając się zapamiętać każdy szczegół. Ostatnie spojrzenie... Nie wiadomo czy nie zawsze...
***
Droga na lotnisko przebiegła spokojnie ale atmosfera panującą w samochodzie była tak gęsta i przytlaczajaca że Luke, prowadzący samochód, musiał się zatrzymać bo zebrało mi się na wymioty. Ledwo wypadłam z auta a moim brzuchem wstrząsnęły torsje i zwróciłam śniadanie. Przez resztę drogi nie było już żadnych incydentów.
Na lotnisko przyjechaliśmy godzinę przed czasem ale musieliśmy czekać na Michaela który jechał karetka razem z nieprzytomnym Ashtonem. Wypisanie chłopaka ze szpitala nie było trudne i przebiegło całkiem sprawnie. Ale kłopoty mieliśmy napotkać dopiero później...
***
- Jak to nie możemy przywieść rannego?! - Calum krzyczał na bileterkę, która jeszcze przed chwilą go obczajała.
- Takie są przepisy. Nie możemy wpuszczać osób nieprzytomnych i do tego rannych na pokład. - wyjaśniła dziewczyna lekko drżącym głosem.
- Słuchaj. Mnie nie obchodzą jakieś przepisy tylko zdrowie mojego przyjaciela. Daj nam te bilety albo... - nie dałam mu skończyć bo wiedziałam co zaraz powie, albo co gorsza pokaże.
Złapałam brata za rękaw kurtki i odciagnelam go od lady. Prowadząc w stronę Luke'a, który rozmawiał z kimś przez telefon. Puściłam Caluma i wróciłam do dziewczyny.
- Dobra. Nie jestem taka nerwowa jak mój brat, ale też zależy mi na zdrowiu przyjaciela. Więc proszę cię daj nam te pięć biletów i damy ci spokój. - uśmiechnęłam się do niej krzywo, starając się ukryć obrzydzenie jej wyglądem, który był jak z burdelu rodem.
- Nie mogę wam sprzedać tych biletów, dziewczynko. Takie są przepisy. - odpowiedziała mi.
- Ja ci dam dziewczynkę suko. - warknełam i gdyby nie czyjas ręką lapiąca mnie za ramię, skoczyłabym na dziewczyne i wydłubała oczy jeśli nie coś gorszego.
- Daj spokój Rey. Nie dogadasz sie z nią. - usłyszałam głos Luke'a.
Zachciało mi się śmiać na reakcję dziewczyny, która na widok Luke'a zaraz zaczęła się do niego uśmiechać i pochylac nad blatem żeby miał lepszy widok na jej biust. Żenada...
Pora pokazać tej suce, że nie każdy chłopak jest jej...
W jednej chwili odwróciłam chłopaka plecami do dziewczyny i powiedziałam szeptem : "Udawaj że się całujemy". Hemmings od razu zrozumiał co chcę zrobić więc mnie objął a ja skoczyłam i objęłam go nogami w pasie a ręce położyłam na jego policzkach tak, by moje kciuki zasłaniały jego usta i pocałowałam go. Tak naprawdę nie do końca jego tylko swoje kciuki ale dziewczyna o tym nie wiedziała, bo od razu znikł jej uśmiech z twarzy i łypała na nas, a raczej na mnie, oczami.
Zeszlam z chłopaka i puściłam mu oczko a on uśmiechnął się do mnie starając się nie wybuchnąć śmiechem. Złapałam Hemmingsa za rękę i pociagnelam w stronę Caluma,który stał i gapil się na nas.
- Co to do cholery było? - spytał mordując wzrokiem Hemmingsa.
- Spokojnie Cal. Nie całowaliśmy sie naprawdę. Chcieliśmy tylko żeby tej suce zszedł uśmiech z wytapetowanej mordy. - wyjaśniłam patrząc kontem oka na wyżej wymieniona.
- Dobra, to jak skonczyliscie ten teatrzyk to chodźmy na zewnątrz, bo tutaj raczej już nic nie wskuramy. - powiedział Cal i uśmiechnął się tajemniczo, jakby miał jakiś plan.
Złapałam swoją walizkę i poszłam za chłopakami do wyjścia. Na zewnatrz czekał na nas niebieskowłosy zjeb z komórką w ręce. Gdy nas zauważył posłał dziwne spojrzenie chłopakom a potem uśmiechnął się do mnie smutno.
- Ashton jest w karetce. Lekarz pojechał z nami, w razie gdyby jego stan uległ zmianom. Na szczęście nic się nie stało. Jak tam transport? - spytał równocześnie patrząc w telefon jakby czekał na jakąś wiadomość albo telefon od kogoś.
- Niestety... Nie udało się. - oznajmił Luke i uśmiechnął się do mnie tak samo smutno jak Mike. Co oni dzisiaj mają z tymi smutnymi uśmiechami? Odwzajemnilam uśmiech i rozejrzalam się wokół.
Wszędzie były tylko auta i ludzie z walizkami. Jedni biegli w stronę hali odlotów, inni spokojnie wyciągali bagaże z bagażnikow, jeszcze inni rozmawiali przez słuchawki albo telefony. Wszyscy byli zajęci przyziemnymi rzeczami. Nawet nie zdają sobie sprawy jakie rzeczy dzieją się wokół nich.
Moje przewidywania były trafne, bo po dłuższej chwili telefon Michaela zadzwonił. Chłopak odszedł kawałek od nas i odebrał. Kiedy wrócił miał uśmiech od ucha do ucha.
- Kto dzwonił? - spytał Cal.
- Przypomniałem sobie, że mój kumpel pracuje na lotnisku i gadałem z nim przed chwilą. Powiedział że przyjdzie tu zaraz i pokaże nam wejście do hangaru helikopterów ratowniczych. - wyjaśnił Mike.
- Brawo Gordon. Tylko jak przekonamy tych ludzi żeby nas przetransportowali na drugi koniec kraju? - spytałam.
- Spokojnie Rey, my już się tym zajmiemy. - odparł tajemniczo patrząc z błyskiem w oczach na chłopaków.
Jak ja ich nie rozumiem....
***
Tak jak mówił Clifford po paru minutach podszedł do nas około 20-letni chłopak z fioletowymi włosami i kolczykiem w wardze. Zaprowadził nas na tył budynku i powiedział że jeśli przejdziemy przez bramę na wprost to znajdziemy się w hangarze. Dziwny z niego typ ale wszyscy w moim otoczeniu są dziwni więc co poradzę?
Luke poszedl pierwszy, żeby sprawdzić czy droga jest bezpieczna i nikt nas nie zobaczy, Michael wrócił po Asha, a ja i Cal czekaliśmy na resztę.
Po paru minutach Luke dał sygnał że możemy wchodzić. Zerknelam na Caluma, chłopak uśmiechnął się i złapał mnie za rękę ciągnąc w kierunku budynku. Nigdzie nie widziałam Mike'a ale wiedziałam że prędzej czy później się pojawi. I miałam rację. Po chwili przed budynkiem stanęła karetka a z niej wyskoczył niebioskowłosy. Gdy weszliśmy do hangaru Luke już rozmawiał z jednym z mężczyzn.
Widać było że nic nie wskurał, ale gdy nas zobaczył uśmiechnął się i sięgnął po coś za plecami. Nim się obejrzałam Calum stał niebezpiecznie blisko przerazonego mężczyzny. Po chwili zrozumiałam co przestraszyło faceta. Calum trzymał pistolet tuż pod obojczykiem mężczyzny...
Rozejrzalam się i zobaczyłam że pozostała dwójka mężczyzn także była "na celowniku" Luke'a i Michaela. Bojąc się że stanie się coś złego podbieglam do brata i złapałam go za rękę.
- Calum, nie rób tego. Znajdziemy inny sposób by się stąd wydostać. - powiedziałam.
- Nie Raven. To jedyny sposób. - oznajmił i zwrócił się do mężczyzny. - Teraz grzecznie powiesz kolegom żeby odpalili helikoptery i zabrali nas do Europy. Jako że jesteś lekarzem pojedziesz z nami. Ale jeśli któryś z was chociaż pisnie słówko o tym co tutaj zaszło to nawet na morzem was znajdziemy. Zrozumiano?
Facet kiwnal głową a Cal go puścił, cały czas mierząc do niego z broni.
- Chłopaki zaprowadzcie ich do maszyn, niech odpalają silniki ale najpierw zajmijcie się Ashtonem. - rozkazał Calum i kiwnal głową na lekarza by poszedł z nimi. Cal ruszył za nim a ja pobieglam przodem, żeby zobaczyć Asha.
Wybiegłam na zewnątrz w momencie w którym jakiś lekarz wyciągnął z karetki Ashtona. Chłopak miał owinięta bandażem głowę, jego skóra była sina. Spod kołdry i koca termicznego wystawaly bandaże, które były owiniete wokół żeber i klatki piersiowej Asha. Był podłączony do kroplowki i miał maskę tlenowa na twarzy.
Matko... Jak dobrze że nic poważnego mu się nie stało... A znając Winstona mógł się posunąć do wszystkiego...
Ktoś objął mnie i przygarnal do siebie. Wtuliłam się w ciepłą koszulę Mike'a i odwróciłam głowę żeby nie zobaczył moich łez. Jednak Clifford za bardzo mnie znał żeby sądzić że nie płacze bo złapał mnie za podbródek i starl kciukami łzy spływające po moich policzkach.
- Nie płacz Rey. Płacz w niczym ci nie pomoże, a tylko się odwodnisz. Ash wyjdzie z tego, zobaczysz. Jest silny i da radę. - pocieszyl mnie Mike.
Kiwnęłam tylko głową i schowalam z powrotem twarz w koszuli chłopaka starając się nie myśleć o nieprzytomnym przyjacielu.
- Chodźmy. Za chwilę opuścimy Sydney. - jeśli to miało mnie pocieszyć to za bardzo mu to nie wyszło bo ta wiadomość tylko mnie bardziej zdołowała.
Odsunelam się od przyjaciela i ruszyłam w stronę stojących przed hangarem helikopterow. W jednym z nich był już Ash. Calum i Luke stali obok drugiego patrząc w nasza stronę. Podeszlismy do nich akurat gdy Cal rozmawiał z Lukiem, gdy nas zauważyli Hemmings złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę helikoptera, po czym pomógł mi do niego wsiąść.
Nigdy nie leciałam helikopterem ale lubię wyzwania więc się nie bałam.
Na zewnątrz Calum rozmawiał z Michael'em ale szyba wszystko tlumila. Po chwili Cal usiadł na miejscu drugiego pilota i założył słuchawki na uszy a Mike poszedł do drugiego helikoptera.
Spojrzałam przez szybę ale zamiast obserwować otoczenie przed moimi oczami pojawił się obraz nieprzytomnego przyjaciela. Automatycznie mój mózg powiazal ten obraz z obrazem ze snu. Obrazem przedstawiającym ciała zmaltretowanych członków gangu i przyjaciół, w tym ciał najbliższych mi osób.
- Wszystko okej? - spytał Luke.
Kiwnelam tylko głową nie przerywając wpatrywania się w.... w sumie w nic. Patrzyłam w nicość a przez moją głowę przelatywaly wspomnienia przezytych wypadków.
- Rey. Wiem że coś jest nie tak. - nie dawał za wygraną blondyn.
Westchnęłam i odwróciłam się do niego. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i po dłuższej chwili postanowiłam że powiem mu co mnie gnebi. W sytuacji, w której sie znajdujemy, najlepszym wyjściem jest mówienie prawdy.
- Pamiętasz jak zemdlałam po wypadku Asha? - przytaknal na moje pytanie - Śniło mi się wtedy, że przeżywałam wszystko od nowa,moje porwanie, gwałt, wypadek. Byłam osobą trzecia, która obserwowała wszystko z boku i nic nie mogła zrobić. Wiem że sprawiało mi ból ponowne przeżywanie tego ale najgorsze było dopiero przede mną. W pewnym momencie stałam w jakiejś hali. Wszędzie było pełno ciał zabitych ludzi. Z każdym moim krokiem przede mną leżały ciała bliskich mi osób, Nicka, Kate, Nathana.... Michaela.... Ashtona.... Twoje... Potem widziałam jak.... jak Winston.... zabił Caluma. Ostatnim ciałem jakie widziałam było moje ciało... I może ten wypadek Ashtona... Może to jest początek tego co mi się śniło? Może będę musiała patrzeć na waszą śmierć a... a potem sama umrzeć? Ja się boję Luke. Boję się że to się spełni. Że was stracę. Że zostanę sama. Nie chcę tego. Ja sobie nie poradzę. - ostatnie słowa wymowilam prawie szeptem chociaż warkor silnika i tak zagluszal moje słowa.
Luke przygarnal mnie do siebie i dopiero gdy położyłam głowę na jego torsie a jego ręce mnie objęły uświadomiłam sobie ze cala drżę. Wtulilam się w Hemmingsa, który nie powiedział ani słowa odkąd skończyłam mówić. To dobrze że nic nie mówił. Żadne słowa nie sprawilyby że się uspokoje. Teraz potrzebowalam tylko żeby ktoś mnie przytulił. Na szczęście Hemmo dobrze mnie zna i wie czego potrzebowalam. Cieszę się że wyznałam mu wszystko ale bałam się reakcji Caluma... Luke na pewno wszystko mu powie, a on zacznie się zadreczac. Nie chcę żeby tak się stało. Mamy za dużo problemów żeby jeszcze brał winę za to co mnie spotkało i przez co teraz przechodzę. Może i nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem ale zylismy razem, znamy się od dziecka, wiemy o sobie wszystko. Tzn. teraz nie wiem czy mogę tak powiedzieć ale jednak. Znam go bardzo dobrze i wiem jak zachowuje się w poszczególnych sytuacjach. Mam nadzieję że z tego wszystkiego nie wyniknie nic gorszego.
Zmęczona wszystkim, zarówno wydarzeniami jak i wewnętrznymi przeżyciami i uczuciami, zasnęłam w objęciach blondwłosego chłopaka...
LUKE'S POV :
Słowa śpiącej w moich ramionach dziewczyny, wstrząsnęły mną do głębi. Odkąd opuścilimy nasze osiedle podejrzewałem, że coś ją gnębi, ale nie wiedziałem że to takie coś... Nie mogę uwierzyć że przyśnilo jej się coś takiego... Nie dziwię się że się boi, też byłbym przerażony po takim czymś. Raven od zawsze była twardą dziewczyna i trudno było ją złamać ale kiedy już raz ktoś ją złamie to koniec. Staje się wrażliwa, o wszystko obwinia siebie. To właśnie udało się Winstonowi. Udało mu się ją złamać i sprawić że stała się podatna na ciosy. Takim choćby ciosem był wypadek Ashtona. W każdego uderzyło to z wielką siłą, ale najbardziej odczula to Raven. Byli przyjaciółmi, najbliższymi, rozumieli się lepiej niż z kimkolwiek innym, byli dla siebie jak rodzina. Nie wyobrażam sobie co czuła, czuje teraz. Ale Rey potrafi być także zadziorna, pełna energii i uparta. Jeśli ktoś ją wkurzy lub obrazi, prawie zaczyna warczec, chce pokazać co potrafi i zwyciężyć wroga. Dowodzi temu na przykład dzisiejsza "akcja" na lotnisku. Nie powiem, podobało mi się jak dotykala swoimi dłońmi mojej twarzy, nawet pomimo tego że nie widziała w tym nic intymnego. Poza tym gdybym nie miał ani odrobiny przyzwoitości to pozwoliłby jej rozszarpac tą dziwke, ale zatrzymałem ja dla jej własnego bezpieczeństwa.
- Luke. Już jesteśmy. Obudź Rey. - z za myślenia wyrwał mnie głos Caluma.
Przez to wszystko nawet nie zauważyłem że wylądowalismy na jednym z dwóch miejsc lądowiskowych na dachu naszego nowego mieszkania w Londynie.
- Nie będę jej budził, musi odpocząć. Chodź, pomożesz mi ją zanieść do środka, a potem wszystko ci wyjaśnię. -rzuciłem do Hooda i ruszyłem w stronę drzwi.
Calum przeszedł obok mnie i otworzył mi drzwi. Poczym zaczął grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy do mieszkania. Gdy je znalazł zszedł na dół i otworzył drzwi a ja wszedłem do środka zamykając je nogą. Położyłem śpiąca dziewczyne na kanapie i sciągajac z oparcia koc, przykryłem ją. Usłyszałem że Calum kopie w drzwi więc pobieglem mu otworzyć. Chłopak trzymał z rękach dwie walizki a cztery inne stały obok niego. Wziąłem dwie i postawiłem obok ogromnej szklanej szafy. To samo zrobiłem z pozostałymi.
Calum stał na balkonie i palił. Skrzywilem się na widok papierosa ale nie odezwałem się. Nie było po co. Jemu nikt nie przetłumaczy że to niezdrowe i zagrażające życiu.
- Luke? Miałeś mi coś wyjaśnić. - przypomniał szatyn.
Westchnąłem i oparłem się plecami o barierke spoglądając na Raven. Przeczesałem ręką włosy i odwracając się twarzą do przyjaciela nie wiedziałem od czego zacząć. Wszystko było... takie strasznie skomplikowane...
- Nie wiem jak ci to wyjaśnić ale spróbuję. - zacząłem, a chłopak posłał mi lekko przestraszone ale i pytające spojrzenie. Popatrzyłem na miasto przed sobą i kontynuowałem. - Podczas lotu Rey opowiedziała mi że miała tak jakby wizję. Gdy zemdlała po wypadku Asha, śniło jej się że wszystko co ją spotkało przeżywa jeszcze raz. Jako osoba obserwująca ale jednak. Potem pojawiła się w budynku pełnym ciał zabitych. Były tam ciała wszystkich, Kate, Nicka, Nathana, Asha, Mike'a, moje... Widziała jak Winston cię zabija a potem swoje ciało. Gdy mi to opowiadała była przerażona i drżała. Ale to nie wszystko. Ona sądzi że wypadek Ashtona wszystko zapoczątkował, że potem i z nami coś się stanie, z nią. Boi się. Boi się, że zostanie sama. Ze sobie nie poradzi.
Z każdym moim słowem źrenice Cala coraz bardziej się rozszerzały. Na jego twarzy widział strach przerażenie i panika jednocześnie. Ale po chwili wszystko to znikło a chłopak zacisnal pięści i patrząc przed siebie uderzył rękami w barierke.
- Powiedz mi po co nam to wszystko było? Po co? Patrz co się teraz dzieje! Moja siostra popada w paranoje, przyjaciel leży w szpitalu a ja nie wiem co robić! To wszystko przez te pieprzone papiery... Nie. To wszystko przeze mnie.
- Cal nie mów tak... - przerwalem mu w głębi serca rozumiejąc co teraz czuje.
- Ale to prawda Luke. Gdyby nie ja, zylibyscie teraz gdzieś w Australii, mieli dziewczyny, święty spokój, Rey chodziłaby na studia, miała chłopaka, wszyscy bylibyście bezpieczni. A tak, musicie uciekać razem ze mną po całym świecie przed jednym pierdolonym człowiekiem i jego pionkami. Nie mów mi że tak nie jest bo tak jest. To ja znalazłem te dokumenty, to ja je wam pokazałem, to ja was w to wszystko wplątałem, a teraz mogę przez to sam stracić życie, stracić przyjaciół, a co gorsza siostrę. - przez cały czas Calum patrzył przed siebie pustym wzrokiem i zaciskał pięści na barierce z taką siłą że zbielały mu kostki.
Chłopakiem targały wyrzuty sumienia i poczucie winy, słyszałem to w jego głosie ale widać to też po jego oczach. W jego oczach widać wszystko, jaki jest, jak się czuje, co przeżywa. To jest właśnie jedyna słabość rodzeństwa Hood. W ich oczach można wyczytac wszystko. Dosłownie wszystko. No bo skąd bym wiedział że Rey coś głębi? Zobaczyłem to w jej oczach. I nie tylko ja tak potrafię. Każdy kto choć trochę zna Caluma i Rey także potrafi "czytać" z ich oczu.
- Calum nie możesz tak mówić. To brzmi tak jakbyś się poddał. A ty nie możesz się poddać. Jeśli to zrobisz to stracisz nas, siebie i przede wszystkim stracisz Raven. Wiem że to co zrobiliśmy zaszło za daleko i nie możemy już tego odwrócić ale musimy ponieść tego konsekwencje i działać dalej. W tym środowisku poddanie się oznacza śmierć. Weszliśmy w ten świat nieświadomie ale nie ma już odwrotu. Teraz jedyne co możemy zrobić to walczyć, walczyć i starać się przetrwać. I przede wszystkim starać się by przetrwali nasi najbliżsi, czyli w naszym wypadku Rey. Nie jesteś sam, masz nas, siedzimy w tym razem i raz to przetrwamy. Razem. Więc nie mów że to przez ciebie, to przez nas, przez ten popieprzony świat. Damy radę stary, razem. - strzeliłem przemowe, która chyba podziała chociaż w jakimś stopniu ponieważ szatyn uśmiechnął się słabo i wszedł do mieszkania. Spojrzałem na miasto i także wszedłem do środka. Poszedłem do jednej z sypialni i położyłem się na łóżku, nie przebierając się. Po chwili zasnąłem...
CALUM'S POV :
Po rozmowie z Lukiem nie mogłem powiedzieć że poprawił mi się humor bo nie poprawił ale słowa przyjaciela trochę podniosły mnie na duchu. Jestem mu wdzięczny za to że jest przy mnie. Wszystkim im jestem wdzięczny, cieszę się że mam takich przyjaciół. Są dla mnie jak rodzina, a rodzina jest dla mnie najważniejsza. Przede wszystkim Raven. Gdy Winston porwał moją małą siostrzyczkę załamałem się, to właśnie Luke, Ashton i Michael mi pomogli. Gdyby nie oni i myśl o tym że moja siostra jest w rękach naszego wroga pomogły mi się podnieść i zacząć działać. Jednak mimo słów przyjaciela ciągle jestem przekonany że to przeze mnie. To wszystko stało się z mojej winy. Gdy teraz patrzę na moją siostrzyczkę śpiąca na kanapie, nie mogę znieść przeczucia że wszystko co przeszła, wycierpiala było przeze mnie. Na samą myśl o tym jaką krzywdę wyrządził jej Winston mam ochotę jebnac głową o sciane i zapomnieć, zapomnieć o wszystkim, o tym przez co przechodzimy, co przeszliśmy i o tym co jeszcze nas czeka.
Westchnąłem i podszedłem do kanapy. Podniosłem śpiące ciało siostry i zanioslem do pokoju kładąc na łóżku. Przykryłem Raven kołdrą i wyszedłem na balkon. Musiałem, znowu, zaczerpnąć świeżego powietrza i rozjaśnić umysł.
Gdy z powrotem spojrzałem na łóżko, Rey siedziała i rękami przecierała oczy. Ten widok przypomniał mi dzieciństwo. Uśmiechnąłem się i wszedłem do pokoju zamykając drzwi.
- Dlaczego nie śpisz? - spytałem siadając w nogach łóżka.
- Nie mogę zasnąć. - uśmiechnęła się do mnie bo wiedziała że jak tylko powie te słowa to ja położę się obok niej i zaśnie wtulona we mnie. Zawsze tak robiłem gdy nie mogła spać. Czuła się przy mnie bezpiecznie, nie wiem czy dalej tak jest ale w głębi ucieszyłem się na jej słowa.
Położyłem się obok niej i przyciągnąłem do siebie pozwalając by jej głowa spoczęła na moim ramieniu.
- Calum? - usłyszałem swoje imię.
- Tak? - spytałem spoglądając na siostrę.
- Zaśpiewasz mi coś? - spytała cichym głosem.
- A co chciałabyś usłyszeć? - jej prośba zaskoczyła mnie ale i po trochu ucieszyła.
- "Amnesie" - poprosiła więc spelnilem jej prośbę i zacząłem śpiewać :
I drove by all the places
We used to hang out getting wasted
I thought about our last kiss
How it felt, the way you tasted
And even though your friends
Tell me you’re doing fine
Are you somewhere feeling lonely
Even though he’s right beside you
When he says those words that hurt you,
Do you read the ones I wrote you?
Sometimes I start to wonder,
Was it just a lie?
If what we had was real,
How could you be fine?
Cos I’m not fine at all
I remember the day you told me you were leaving
I remember the makeup running down your face
And the dreams you left behind you didn’t need them
Like every single wish we ever made
I wish that I could wake up with amnesia
And forget about the stupid little things
Like the way it felt to fall asleep next to you
And the memories I never can escape
Cos I’m not fine at all
The pictures that you sent me,
They’re still living in my phone
I'll admit I like to see them, I’ll admit I feel alone
And all my friends keep asking
Why I'm not around
It hurts to know you’re happy,
And it hurts that you moved on
It’s hard to hear your name
When I haven’t seen you in so long
It’s like we never happened,
Was it just a lie?
If what we had was real,
How could you be fine?
Cos I’m not fine at all
I remember the day you told me you were leaving
I remember the makeup running down your face
And the dreams you left behind you didn’t need them
Like every single wish we ever made
I wish that I could wake up with amnesia
And forget about the stupid little things
Like the way it felt to fall asleep next to you
And the memories I never can escape
If today I woke up with you right beside me
Like all of this was just some twisted dream
I’d hold you closer then I ever did before
And you’d never slip away
And you’d never hear me say
I remember the day you told me you were leaving
I remember the makeup running down your face
And the dreams you left behind you didn’t need them
Like every single wish we ever made
I wish that I could wake up with amnesia
And forget about the stupid little things
Like the way it felt to fall asleep next to you
And the memories I never can escape
Cos I’m not fine at all
No, I'm really not fine at all
Tell me this is just a dream
Cos I'm really not fine at all.
Gdy skończyłem śpiewać Rey już prawie zasnęła.
- Kocham cię Calum. - powiedziała cicho i po chwili jej oddech się wyrównał.
- Ja też cię kocham Rey. - szepnąłem i pocałowałem ją w czoło. Powoli odsunąłem się od niej i okryłem dokładniej kołdrą. Wyszedłem z pokoju siostry w momencie w którym Mike wchodził do mieszkania.
- I jak? - spytałem opierając się o ścianę i zerkajac na przyjaciela.
- Cześć Calum, ciebie też dobrze widzieć. - zadrwił a ja przewróciłem oczami. - Na szczęście wszystko poszło dobrze, Ashton ma świetną pomoc lekarską i ochroniarzy 24 godziny na dobę. Możemy go odwiedzać tak jak poprzednio. Ale...
Przerwał co trochę mnie zdziwiło i zaskoczyło i po trochu zaniepokoilo.
- Ale? - chciałem żeby dokończył, choć miałem przeczucie że może chodzić o Raven.
- Ale lepiej by było gdyby Rey nie odwiedzała go za często. Chodzi mi o to ze jej wizyty u Asha źle na nią wpływają, nie wiem czy Luke ci mówił ale ona obwinia się o ten wypadek. Oglądanie Asha w stanie w którym teraz jest wywołuje u niej zbyt duże emocje i bardziej pogłębia jej poczucie winy. To nie jest dla niej dobre. - dokończył patrząc na mnie.
Niestety musiałem przyznać mu rację, za każdym razem gdy Rey widziała Asha potem była jakby nieobecna, to samo mówił Luke, o tym śnie i wogole. Moja siostrzyczka może i na zewnątrz jest silna ale wewnątrz jest słaba psychicznie, a teraz to po prostu wyszło na światło dzienne.
- Wiem Mike, ale nie mogę zabronić jej chodzenia do przyjaciela, wiesz że będzie się buntowac, będzie chciała go zobaczyć w końcu kocha go tak bardzo jak my, jeśli nie bardziej. - odparlem zrezygnowany.
- Calum. Znam ją od dzieciństwa, ty kd urodzenia, wiesz jak się zachowa ale prędzej czy później zrozumie że robimy to dla jej dobra. - powiedział Michael i poklepal mnie do plecach idąc w stronę pokoju. - Idz się połóż, już jest późno. - dodał i wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
Westchnąłem i zrobiłem tak samo...
Następne dni pokażą jakie próby przygotowało dla nas życie...
HEJKA NAKLEJKA MISKI!
ANONIMOWA ZNOWU JEST Z WAMI!
Wróciłam! Długo zajęło mi pisanie tego rozdziału ale wydaje mi się ze wyszedł całkiem dobrze. Przepraszam jeśli komuś przeszkadza to że zamieściłam tutaj piosenkę ale pasowała mi do sytuacji. Także ten... Dzięki za wszystkie odsłony ale mam do was prośbę.... Proszę o to każdego! Proszę jeśli czytasz i choć trochę ci się podobało to zostaw po sobie ślad np gwiazdę albo jakis miły komentarz. Nawet nie wiecie jak takie zwykłe rzeczy potrafią ucieszyć autora.
No, proszę was o to co napisałam ale musze was także uprzedzić że nie wiem kiedy będzie następny rozdzial bo w ten czwartek mam konkurs z religii i muszę się uczyć a poza tym wogole ten tydzień będę miała całkiem spieprzony bo codziennie jakieś sprawdziany czy pytania i dodatkowo idę na konkurs z chemii za radą moich rodziców i dziadków, i w sumie chyba dobrze robię bo religia nie przyda mi się w zdobyciu zawodu a konkurs tak bo potem będę miała otwarte drzwi do każdego liceum na profil biologiczno-chemiczny a jak pewnie niektórzy którzy mnie znają wiedzą że w przyszłości chce być lekarzem także ten...
Została jeszcze jedna sprawa... Mianowicie chodzi o drugie ff o Ashtonie, wiem że domagacie się rozdziału ale uwierzcie naprawdę nie mam czasu na pisanie. Zresztą sami widzicie. Ale jest jeden plus bo rozdzail jest już prawie napisany więc możliwe że pojawi się najpóźniej w poniedziałek. Mam nadzieję że to chociaż jakieś pocieszenie.
Jeszcze raz dzięki za wszystko!
PAPATKI MISKI!
*Rozdział ma 4715 słów!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top