\36\
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Red zostawiła Michaelowi w samochodzie zapasowy klucz od swojego mieszkania. Zanim wyjechali od niego z domu, przypomniało mu się, że Melanie znowu miała spędzić noc poza domem. Kolejna koleżanka miała urodziny i kolejna zaprosiła dziewczynki z klasy na coś w rodzaju piżama party. Michael nie zamierzał jej przecież zabraniać, tym bardziej, że zdążyli już kupić prezent. Dziewczynka momentalnie zapomniała o swojej niechęci pójścia do szkoły, po czym brunetka uzgodniła z blondynem, że w takim wypadku to będzie jego kolej, aby zostać u niej na noc. Na początku nie chciał się na to zgodzić, bo miał wrażenie, że się jej narzuca na głowę, ale gdy zobaczył ten znany mu już błysk w jej oku nie był w stanie odmówić. Umówili się, że on pojedzie do pracy, a Red w tym czasie wysprząta mieszkanie i pójdzie na zakupy, aby mogli coś razem zrobić na śniadanie. Podobał jej się taki układ, bo przy okazji miała trochę czasu, aby w spokoju porozmawiać z Rachel przez telefon i streścić jej najświeższe sytuacje. Red nie wiedziała, czy mogła nazywać Michaela kimś więcej, ale zauważyła, że jej przyjaciółka dawno niczego nie przeżywała tak bardzo jak właśnie jej relacji z psychologiem. Cóż, nie dziwiła się temu, bo ją samą wręcz zżerała ciekawość i zastanawiała się do czego to wszystko zmierza.
Po południu wyskoczyła na zakupy i w zasadzie uporała się ze wszystkim szybciej niż myślała. Nie wiedziała, co mają zamiar przygotować z blondynem, więc kupiła wszystkiego po trochu i zaopatrzyła się w butelkę wina. Przeczuwała, że może być potrzebna i gdy tylko znalazła się z powrotem w mieszkaniu, wrzuciła ją do lodówki, aby się schłodziła. Pomimo tego, że w nocy i rankiem padało, w ciągu zaledwie kilku godzin zdążyło się wypogodzić i brunetka zauważyła, że piękna pogoda od nowa przejmuje kontrolę nad miastem. Całkiem jej się to podobało i w zasadzie motywowało ją do dalszego sprzątania.
Wsunęła sobie słuchawki do uszu, po czym złapała za ścierkę, aby pozbyć się kurzu z półek. Generalnie nigdy nie przepadała za sprzątaniem i takie rzeczy jak ścieranie kurzu, mycie podłóg i okien zostawiała zazwyczaj na specjalnie okazje. Robiła to przykładowo tylko wtedy, gdy jej mama zamierzała wpaść z wizytą, czy ktoś inny z rodziny, aby nie musieć potem słuchać, że ma swoje mieszkanie i nie potrafi o nie należycie zadbać. Na samą myśl miała ochotę przewrócić oczami i gdyby nie fakt, że nie miała czasu, to z pewnością zastanowiłaby się głębiej nad tym, dlaczego tak właściwie chciała, aby mieszkanie było puste, skoro Michael nie zwracał na to uwagi. Nie zamierzała jednak przerywać i uznała, że skoro już zaczęła, to skończy, bo przynajmniej nie będzie musiała się tym przejmować za jakiś czas, a mimo wszystko sprzątanie brzmiało lepiej jak bezsensowne czekanie na blondyna, który i tak nie dotarłby tak szybko z pracy jak mogłoby się to wydawać. Obiecał się wyrwać punktualnie o siedemnastej, ale przeczuwała, że korki na mieście i tak przetrzymają go na drodze o wiele dłużej niż obstawiał.
:::
Michael wsunął klucze do zamka, upewniając się wcześniej, że na pewno znalazł się pod dobrym mieszkaniem. Nie mógł się jednak bo zapamiętał tę drogę bardzo dobrze i po chwili znalazł się już w środku. Odstawił aktówkę na podłogę i zdjął z siebie marynarkę, którą odwiesił na wieszak. Rozpiął także kilka guzików w koszuli, aby było mu wygodniej i to samo uczynił ze spinkami do mankietów, które wylądowały we wewnętrznej kieszeni marynarki razem z kluczami. Skoro już je dostał od brunetki, to nie zamierzał ich oddawać tak szybko. Rozejrzał się dookoła, aby odnaleźć Red, ale było dziwnie cicho i nieco zaniepokojony ruszył przed siebie. W kuchni na blacie leżały jeszcze reklamówki z zakupami, a w łazience było pusto. Znalazł ją dopiero w salonie i nie powstrzymywał nawet szerokiego uśmiechu, który cisnął mu się na twarz. Brunetka wciąż sprzątała i miała słuchawki na uszach, więc jedyne, co mógł od niej usłyszeć to nucenie pod nosem piosenek, które akurat płynęły ze słuchawek.
Zaszedł ją od tyłu i miał już zamiar wystraszyć, kiedy zaczęła się podnosić i mimowolnie jego ciało zareagowało za niego. Dał jej klapsa, przez co Red wyprostowała się jak struna i odwróciła się gwałtownie z książką w ręku, którą później go zdzieliła.
– Michael! – pisnęła, ale zaraz potem momentalnie się roześmiała. – Jesteś potworny, wiesz o tym? – dodała, kręcąc głową.
– Ja tylko skorzystałem z okazji – zaśmiał się i uniósł do góry swoje dłonie. – Poza tym, co jak co, ale akurat w tych spodniach twój tyłek wygląda powalająco – dodał specjalnie, aby ją nieco speszyć. Podziałało, bo zarumieniła się i wymamrotała coś niezrozumiałego pod nosem. Zanim jednak zdążyła odejść, porwał ją w swoje ramiona i przyciągnął do siebie. Po chwili opadli razem na kanapę i Red wtuliła się w Michaela, ciesząc się, że znowu ma go przy sobie.
– I tak sobie grabisz – powiedziała całkiem poważnie, patrząc się na niego takim samym wzrokiem.
– Ja nie wiem, o czym ty mówisz – powiedział, robiąc niewinną minę. Red przewróciła oczami, a potem westchnęła cicho i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem na ustach.
– A jak było w pracy? – zaciekawiła się i poprawiła włosy, które zaczęły wydostawać się z warkocza. Splotła je w ten sposób zaraz po powrocie do domu, aby jej nie przeszkadzały.
– Dobrze, odrobiłem te kilka sesji, które straciłem przez Ashley i od nowa jestem na prostej –przyznał, zaczynając sunąc palcami po jej ramieniu. Nie mógł się na nią napatrzeć. Nawet jeśli miała na sobie rozciągniętą koszulkę i dresy.
– Pewnie jesteś głodny – przyznała troskliwie, gdy wstała z kanapy i podała mu swoją dłoń, aby zaciągnąć go najpierw do łazienki, aby umyli ręce, a potem do kuchni. – Nie wiem, co dokładnie chcemy zjeść, ale coś się na pewno znajdzie.
– Kupiłem wino – powiedział, przypominając sobie, że schował je do aktówki. – Zostawiłem w korytarzu.
– Ja też kupiłam – przyznała, a lekki uśmiech wkradł się na jej twarz. – Co dwie butelki, to nie jedna.
– Sugerujesz mi to, że dzisiaj się mamy zamiar upić?
– Dokładnie to miałam na myśli, panie Clifford – przyznała szczerze i przygryzła wargę dla lepszego efektu swoich słów.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
jeszcze cztery do końca! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top