\24\
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Michael spojrzał na bukiet róż, który leżał na siedzeniu pasażera w samochodzie i poprawił swój krawat w lusterku. Miał nadzieje, że prezentuje się dobrze i że nie narobi sobie wstydu. Dowiedział się, o co chodziło z tym najściem Ashley na brunetkę i długo się z nią o to kłócił. Już nawet nie chodziło o to, że to była właśnie Red, ale o sam fakt, że w ogóle takie zajście miało miejsce. To przecież mogła być jakakolwiek inna pacjentka, która nie byłaby tak wyrozumiała. Nie dość, że straciłby osobę do wyleczenia, to jeszcze ucierpiałaby na tym jego renoma. Ale Ashley oczywiście tego nie rozumiała. Ale ona tego nie rozumiała. Nie obchodziło ją to, a jakieś dziecinne szopki były bardziej na miejscu niż normalna rozmowa w dorosły sposób. Pokręcił głową, pozbywając się myśli o tej kobiecie z głowy i wysiadł na z pojazdu.
Przyjechał do Red, chcąc ją jakoś przeprosić za to wszystko, co ją spotkało ze strony Ashley. Na pewno musiał to być dla niej szok i nic przyjemnego, ale miał nadzieje, że będzie chciała jeszcze chodzić do niego na terapię. Nie chodziło o pieniądze, bo je akurat miał gdzieś, ale o sam fakt szansy na rozmowę z nią. Ta brunetka intrygowała go naprawdę mocno i cieszył się, że właśnie do niego trafiła.
Ruszył przed siebie, zaciskając dłoń na bukiecie. Udało mu się wejść do kamienicy niepostrzeżenie, bo akurat jakaś staruszka udawał się na spacer. Otworzył jej drzwi, który sama nie dała rady popchnąć i posłał jej uśmiech, po czym wbiegł schodami na odpowiednie piętro. Warto było wcześniej spojrzeć na numer mieszkania, aby nie głowić się, do którego zapukać i na które piętro wejść. Nim jednak cokolwiek zrobił, wygładził marynarkę i znów poprawił krawat. Chciał się naprawdę dobrze prezentować, bo zależało mu na tym, aby ją naprawdę przeprosić. Sam nie miał ochoty użerać się z Ashley, więc domyślał się, co czuła brunetka, kiedy spotkała pod drzwiami tę kobietę.
Zapukał do drzwi, zastanawiając się, czy w ogóle zastanie ją w domu, bo ani razu nie wspominał jej wcześniej, że planuje ją odwiedzić. Zwilżył nerwowo wargi, gdy zadzwonił dzwonkiem do drzwi i nikt nie otwierał. Miał nadzieje, że nie zrobi z siebie idioty i że jednak Red będzie w domu. W końcu była to taka godzina, że powinna być.
– Michael? – Usłyszał i spojrzał na drzwi, które uchyliły się lekko. Red stanęła w nich w zakolanówkach, długim sweterku, który był rozciągnięty i sprany, a także z mokrymi włosami. Pewnie niedawno wzięła kąpiel. – Co ty tu robisz? – spytała, unosząc brew. Widział, że się go nie spodziewała i przypuszczała, że to raczej ktoś z kamienicy, a nie on sam.
– Wpadłem w odwiedziny – Puścił jej oczko, gdy wchodził za nią do środka. – To dla ciebie – dodał, wręczając jej bukiet. Zamknął za sobą drzwi, a później uśmiechnął się szeroko.
– Dziękuje, są piękne – powiedziała uradowana i zaciągnęła się zapachem kwiatów. – Nie wiem tylko z jakiej to okazji. Urodziny już dawno miałam – powiedziała, chichocząc pod nosem. – Chodź, nie stójmy tak w korytarzu.
– Uznałem, że należą ci się przeprosiny – powiedział, zatrzymując się przy wejściu do kuchni. Red wyjęła z szafki wazon i nalała do niego wody, aby podtrzymać kwiaty przy życiu. Spojrzała na niego z uniesioną brwią, jakby nie rozumiała, o co mu chodzi. – No wiesz, za Ashley i jej najście - dodał, wzdychając przy tym.
– Nie musiałeś mi przez to kupować kwiatów – zaśmiała się i pokręciła głową. – Ale naprawdę dziękuje. Uwielbiam róże – dodała, gdy ruszyli już w stronę salonu. Zauważył, że kurczowo poprawiała sweterek. Przyłapał się na tym, że miał ochotę zobaczyć, co było pod nim.
– Nie przeszkodziłem ci w niczym? Robiłaś coś? – Zainteresował się, po czym podrapał po karku. Wcześniej o tym nie pomyślał, ale faktycznie mogła mieć coś ważnego na głowie.
– Nie, nie martw się – Machnęła ręką, ciągnąć go za sobą na kanapie. Zauważył otwarte wino na stoliku i kieliszek, który był prawie pełny. – Oglądałam film, ale dopiero co zaczęłam, więc możesz się przyłączyć jeśli chcesz.
– Chętnie – Pokiwał głową i rozpiął marynarkę zanim usiadł. Zajął miejsce obok niej i spojrzał na nią kątem oka.
– Napijesz się?
– Prowadzę – Westchnął, przeczesując palcami włosy i spojrzał na nią. Miał szaleńczą ochotę się napić. Liczył, że to odwróci jego myśli od ciała brunetki. Miał ochotę się zganić w myślach za to, bo wystarczył skrawek jej ciała, a ściślej rzecz ujmując jej ud, aby zaczął wariować. Nie mógł nic poradzić, że brakowało mu tego zwykłego pociągu do drugiej osoby. – Chciałbym, ale wolę nie złapać mandatu. Nie jest mi potrzebny do szczęścia – dodał, śmiejąc się cicho. – Ale nie krępuj się, nie przeszkadza mi to.
– To dobrze, chociaż z drugiej strony nie wiesz, co tracisz. Jest bardzo dobre – powiedziała, unosząc kieliszek do ust. Jedna kropla została jej na wardze, gdy już odłożyła kieliszek na stolik i otarła ją palcem.
Michael mimowolnie przysunął się do niej i ułożył swoje ramie na kanapie za nią. Red spojrzała na nie i uśmiechnęła się pod nosem, zmniejszając odległość między nimi jeszcze bardziej. Oparła swoją głowę o jego tors i wpatrzyła się już w ekran na Richarda Gere'a. Michael zaczął zawijać pasmo jej włosów na swój palec, starając się siedzieć tak, aby zasłonić swoje krocze. Miał nadzieje, że Red nie dowie się jak na niego zadziałała i tylko odchrząknął cicho, gdy znowu się poruszyła na kanapie. Czuł jak robi mu się gorąco i nie wiedział już co ma zrobić, aby to się nie wydało.
Potem stało się coś, co było raczej do przewidzenia. Pocałunek rozpoczął się niespodziewanie, a przerodził się w coś naprawdę namiętnego. Michael posadził sobie Red na kolanach, nie przejmując się tym, czy poczuła jego przyrodzenie czy nie. Zacisnął swoje palce na jej biodrach, pozwalając jej przejąc kontrolę nad tym, co się działo, bo i tak sam miał już z takiej sytuacji bardzo dużo przyjemności. Choć i tak najwięcej czerpał jej z faktu, że samej Red również bardzo się to podobało i nie odsunęła się od niego z krzykiem.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
do piątku powinnam się wyrobić z tym maratonem i wtedy będzie normalna kolejka:")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top