\23\

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

– Mówię ci, to było gorzej niż dziwne – powiedziała Red i związała sobie włosy w wysoki kucyk, aby jej nie przeszkadzały w pracy. Razem z Rachel czekało ją rozpakowanie nowej dostawy i nowa wystawa, aby ściągnąć klientów do środka od nowa. Nie miała na to ochoty, bo po nocnym najściu Ashley była niewyspana i zmęczona. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i coś poczytać. – Kładłam się spać, kiedy usłyszałam, że ktoś dobija się do moich drzwi. Na początku stwierdziłam, że mam to w dupie i nie otworzę. Ale zaczęła tak walić pięściami w te drzwi, że bałam się, że coś się stanie i zostanę bez zamka.

– Ona jest popieprzona – podsumowała Hudson i wciągnęła przez głowę koszulkę. – Nie widzę innego wyjaśnienia tej sytuacji. Kto normalny nachodzi innych ludzi w środku nocy i wydziera się wniebogłosy? Żeby chociaż Michael był jej mężem, ale przecież się rozwodzą. 

– I ona ma jakiegoś faceta na boku – przyznała brunetka i poprawiła swoją koszulkę. – Powiedział mi o tym ostatnio, bo przyszedł z nią wtedy, gdy Melanie przyszła do gabinetu. Swoją drogą jak można się tak bardzo nie interesować własnym dzieckiem, żeby pozwalać jej robić, co tylko chce? – dodała, kręcąc głową. 

– Skąd tacy ludzie w ogóle się biorą? Ewidentnie potrzeba nam lepszej edukacji seksualnej. I zaopatrzenie się w nadzieje, że Melanie nie będzie jak ona – przyznała Rachel, po czym obydwie wybuchły śmiechem i opuściły kantorek, aby móc zająć się pracą.

Rozmawiały o tym, jak to Red miała przyjemność spotkać się z Ashley. Nie wiedziała w ogóle skąd ta kobieta miała jej adres, ale uznała, że była wyjątkowo nieobliczalna i wolała o to nie pytać. Nasłuchała się natomiast tego, kim ona nie jest i jakim prawem w ogóle zadaje się z Michaelem. Brunetka próbowała jej wytłumaczyć, że chodzi do niego na terapię, ale do Ashley nic nie docierało, czy Red tego chciała czy nie i w końcu dała sobie spokój. Zamknęła kobiecie drzwi przed nosem, mówiąc że jeśli sobie nie pójdzie, wezwie policje. Poskutkowało, bo na korytarzu zapanował spokój i Davenport mogła położyć się spać. Nazajutrz i tak wstała niewyspana i taka właśnie pojawiła się w pracy. Opowiedziała o wszystkim Rachel, bo w końcu dlaczego nie? Ją przecież też mogła zacząć nachodzić, skoro wiedziała już, gdzie Red mieszkała. Wiedziała też pewnie, gdzie pracowała i jak wyglądały jej stosunki międzyludzkie. Przerażało ją to, ale uznała, że nie będzie interweniować, póki nic jej się nie stało. Łudziła się, że Ashley się popamięta. 

Tamten dzień minął jednak zaskakująco szybko. Brunetka, zanim się obejrzała, zamykała już sklep i szła na zaplecze, aby przebrać się z koszulki i ją zabrać do prania. Rachel urwała się wcześniej, bo gdzieś jej się śpieszyło. Red nie pytała, o co chodzi, bo jej przyjaciółka była tak roztrzepana, że w końcu i tak by się nie dowiedziała. Uznała, że zapyta przy okazji, jeśli oczywiście był to temat, którym Hudson zamierzała się z nią podzielić. Z reguły nie miały przed sobą tajemnic, więc przypuszczała, że prędzej czy później i tak się dowie. 

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

Wysiadła z autobusu, idąc powoli przed siebie. Z przystanku do kamienicy, w której mieszkała nie było daleko, więc nie śpieszyła się za bardzo. Zresztą była zmęczona po pracy i naprawdę nie miała ochoty przyśpieszać kroku, aby tylko znaleźć się szybciej w dłoni. Miała tylko nadzieje, że pod drzwiami nie było Ashley bo nie miała ochoty użerać się z nią kolejny raz z rzędu. Nie rozumiała tej kobiety i naprawdę nie wiedziała, co próbowała osiągnąć takimi szopkami, skóro Michael naprawdę nie zamierzał już ratować tego małżeństwa. Chciał raczej doprowadzić do jego końca, a nie nowej szansy. 

– Halo? – Odebrała przychodzące połączenie, wyciągając wcześniej telefon z kieszeni spodni. Uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę, że myślała o Michaelu i on akurat zadzwonił. Nie wiedziała, czy to tak powinno działać, ale zrobiło jej się miło. – Cześć, Michael. 

Cześć, Red – przywitał się. Usłyszała w jego głosie, że również był zmęczony. Przypuszczała, że miał za sobą długi dzień w przychodni. – Jak tam? Już po pracy?

– Właśnie wracam do domu – przyznała, uśmiechając się pod nosem. Uwielbiała z nim rozmawiać. Niezależnie od tego, czy była trzeźwa, wstawiona, czy totalnie zalana. Za każdym razem było tak samo dobrze. I miło. – A ty? W domu?

Pamiętasz jak obiecałem Melanie, że nauczy się jeździć na kucyku? Cóż, przyjaciółka z klasy ją nakręciła na próbną jazdę i właśnie nudzę się w stadninie za miastem. Jest tu tyle koni, co najmniej trzy koty i dwa psy. Czuje się jak w jakimś zoo – odpowiedział, śmiejąc się pod nosem. – Trochę się nudzę i uznałem, że zadzwonię. 

– Bardzo miło z twojej strony – przyznała, szukając wolną dłonią kluczyków w torebce. – A jak Melanie sobie radzi?

Całkiem dobrze. Wybrała sobie jakiegoś czarnego kucyka i się w nim zakochała. Weekendy już chyba mam z głowy, bo na pewno po jeździe poprosi o karnet. Ale nie narzekam. Przynajmniej jest szczęśliwa. 

– To się cieszę – Skinęła głową, choć tego nie widział. Nie wiedziała, czy miała mu powiedzieć, o tym, co się stało, ale uznała, że skoro mieli sobie ufać, to nie mogła przed nim niczego ukrywać. Inaczej terapia nie miałaby sensu. – Mike?

Hm?

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła i podrapała się po karku, gdy wsunęła już klucze do zamka. – Ashley u mnie była. Wczoraj w nocy.

Jak to? – spytał, a jego ton głosu wskazywał na to, że się zdziwił. I to dosyć mocno. – Przecież ona nie ma pojęcia, gdzie mieszkasz. 

– Nie wiem, może mnie śledziła czy coś. W każdym razie była tutaj. Trochę mnie postraszyła, że ją popamiętam za to, że się do ciebie zbliżam, ale miałam to gdzieś. Chciałam spać, a ona przyszła tutaj i zaczęła się wydzierać. Groźba wezwania policji na szczęście podziałała i sobie poszła. Ale mam wrażenie, że to się może powtórzyć. 

Pogadam z nią o tym. Nie ma prawa nachodzić moich pacjentek – powiedział oburzony. – Dziękuje, że mi o tym mówisz. Przynajmniej wiem, że mi ufasz. 

━━━━━ ◥ ۝ ◤ ━━━━━

wieczorem będzie drugi x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top