\21\
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Michael zmarszczył brwi, zastanawiając się, kto znajdował się po drugiej stronie drzwi. Sekretarka miała nie przychodzić, nawet jeśli chodziło o jakiś ważny telefon, bo po prostu nie miał na to ochoty i wolał unikać rozmowy z jakaś obcą osobą przy pacjentach. Byli tacy, którym oczywiście to nie przeszkadzało, ale byli też tacy, których bolał fakt, że zapłacili za pomoc i jej nie otrzymali.
– Proszę – odezwał się w końcu i wyprostował się na fotelu. Zacisnął palce na podkładce, a długopis, który trzymał zaczął wędrować pomiędzy palcami. Zamarł w bezruchu, gdy zobaczył Melanie, która nieśmiało uśmiechała się do niego. – Co tu robisz, szkrabie? – spytał, unosząc brwi. Przeprosił Red jednym spojrzeniem i podszedł do córki. Ukucnął przed dziewczynką i spojrzał na nią.
– Mama mnie przywiozła. Przyjechała z tym swoim kolegą i weszli do windy. Ja wolałam pójść schodami, ale nikt nie chciał mnie słuchać – powiedziała, zastanawiając się czy blondyn będzie na nią zły. Michael jednak zamiast wygłosić kazanie na temat tego, że nie powinna oddalać się od mamy i być raczej w zasięgu jej wzroku, po prostu przytulił ją do siebie. Córka była dla niego najważniejsza i nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało. – No to poszłam sama. Jesteś zły? – dodała, przez co roześmiał się pod nosem i pokręcił głową.
– Oprócz tego, że zdziwiłem się z faktu, że tu przyszłaś, to nie, nie jestem zły – powiedział, łapiąc jej rączkę w swoją dłoń. – Chodź, usiądź tutaj, ja pójdę pogadać z mamą. To jest Red, nie musisz się jej bać i możesz jej nawet pokazać jak rysujesz koniki. Kredki są w szufladzie w biurku – dodał, całując czule jej czoło.
– Super! – Dziewczynka pisnęła z uradowania i podbiegła do biurka, przez co brunetka zachichotała pod nosem i puściła Michaelowi oczko.
Blondyn wyszedł na korytarz, ciesząc się, że jego sekretarka gdzieś zniknęła, bo nie zamierzał robić jej szopki z żoną na sam koniec pracowitego dnia. Oparł się o biurko, przy którym dziewczyna pracowała i wbił wzrok w windę. Miał nadzieje, że szybko upora się z Ashley i pozbędzie się jej ze swojego miejsca pracy. Naprawdę nie życzył sobie, aby przychodziła i zajmowała mu cenny czas, ale nie mógł nic na to poradzić, że tego nie rozumiała.
Drzwi od windy rozsunęły się dwie, ewentualnie trzy później i Clifford zobaczył jak jego jeszcze obecna żona daje się obściskiwać jakiemuś facetowi. Przewrócił oczami, widząc, że wcale i pod żadnym pozorem go nie zdradza, ale nie powiedział nic, tylko odchrząknął cicho, aby zorientowali się, że nie są już sami. Widok odskakującej od siebie pary przyniósł mu małą satysfakcję i nie mógł się doczekać, aż opowie o tym swojemu prawnikowi. Uznał, że sekretarka mogła być jednak przy biurku, bo przynajmniej miałby świadka, który potwierdziłby jego słowa. Może wtedy sprawa rozwodu byłaby w końcu przesądzona.
– Nie wiem, co z ciebie za matka, skoro nawet nie zwróciłaś uwagi na to, że nie ma obok ciebie dziecka – zaczął Michael, po czym spojrzał w twarz Ashley. Ona rozejrzała się po windzie, jakby faktycznie nie miała pojęcia, że Melanie nie ma i pozostałe trzy kąty są puste. – Przyszła tu sama, chociaż tyle, że nie musiała przechodzić przez ulicę, bo wtedy już naprawdę postarałbym się o to, aby odebrać ci te prawa rodzicielskie – dodał, kręcąc głową. Fakt, że był w swojej praktyce i wszystko to należało do niego dodawał mu pewności siebie, bo gdyby coś zniszczyła, mógł ją pozwać o niszczenie mienia.
– Powiedziałam jej, że ma jechać z nami windą. To nie moja wina, że się nie posłuchała.
– Nie dziwię się, nie każdy ma ochotę widzieć jak jego rodzic obściskuje się w windzie z nie wiadomo kim – burknął, wsuwając dłonie do kieszeni spodni od garnituru. Nie było to za grzeczne, ale nie przejmował się tym. W zasadzie miał go gdzieś. – Nie wiem, po co tu przyszliście, ale skoro nasza córka jest już pod moją opieką, to możecie iść. Nie mam zamiaru robić przedstawienia przy pacjentce i mojej pracownicy. Znowu – dodał, patrząc się wymownie na Ashley.
– Ma do mnie wrócić w najbliższym czasie – zaznaczyła dobitnie, unosząc przy tym podbródek. Michael widział, że czuła się ważna, bo miała przy sobie tego fagasa, ale nie podziałało to na samego psychologa. Już za dobrze znał jej gierki.
– Jeśli tylko będzie chciała – Wzruszył ramionami. – Wiesz, że w przeciwieństwie od ciebie, ja jej do niczego nie zmuszam. Skoro się czuje dobrze u mnie, to niech zostanie u mnie – dodał, co przesądziło już o tej rozmowie. Ashley fuknęła niezadowolona z faktu, że przegrała i odwróciła się na pięcie. Nacisnęła gwałtownie przycisk, który przywoływał windę i po chwili zjeżdżała już ze swoim towarzyszem na dół. Michael nie miał pojęcia, co to wszystko miało znaczyć, ale ucieszył się, że już się jej pozbył i nie będzie musiał jej oglądać.
Michael wygładził kitel, który spoczywał na jego ramionach i przeczesał palcami włosy. Był z siebie dumny, bo załatwił to szybko i sprawnie, a także nie dał wyprowadzić się z równowagi. Ashley naprawdę bardzo łatwo potrafiła go zdenerwować, a w szczególności w ostatnim czasie i nie potrzeba było mu wiele, aby zacząć krzyczeć i rzucać rękami na lewo i prawo. W tej sytuacji zachował się jednak kulturalnie i w pełni nad sobą panował. Potrafił postawić na swoim, co na pewno nie uszło uwadze jego żony, ale nie przejął się tym. Zdał sobie sprawę, że do końca tej szopki z rozwodem zostało naprawdę niewiele.
Kiedy odetchnął z ulgą, postanowił w końcu wrócić do gabinetu. Był ciekawy, czy Melanie przypadkiem nie zagadała Red na śmierć, ale brunetka nie wyglądała na taką, która nie chce przebywać z dzieckiem w jednym pomieszczeniu, więc był o to spokojny. Cieszył się nawet, że miał z kim zostawić córkę, bo wolał, aby nie słyszała tego jak się ze sobą kłócą. I tak miała już zepsute dzieciństwo przez to, że Ashley nie chciała się zgodzić na rozwód, co go bardzo bolało. Szybko jednak o tym zapomniał, gdy zobaczył jak dwie brunetki siedzą na podłodze przy stoliku i są zajęte rysowaniem.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
dzisiaj prawdopodobnie dodam jeszcze jeden, bo druga część maratonu właśnie ruszyła x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top