\10\
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Okazało się, że w piątek były organizowane urodziny jakiejś koleżanki Melanie i dziewczynka dostała na nie zaproszenie. Michaelowi było to nawet na rękę, bo Hodgins zaprosił go na męski wypad na miasto. Nikogo nie zdziwiło więc, że blondyn zorganizował córeczce jakiś prezent i spakował ją na noc, a potem zawiózł pod wskazany adres. Obiecał, że odbierze ją rano, po czym wrócił już do domu, mając nadzieje, że mała będzie się dobrze bawić. Po powrocie przebrał się w coś wygodniejszego i zamówił taksówkę. Miał zamiar się napić i wolał nie ryzykować prowadzeniem pod wpływem i kontrolą trzeźwości. Dodatkowe problemy nie były mu potrzebne, a strata prawa jazdy na pewno utrudniłaby mu życie, więc wolał zapłacić grosze za kurs do centrum niż zmarnować kilka banknotów o większym nominale za mandat.
Hodgins czekał na niego w ich ulubionym barze. Siedział w jednej z lóż i zamówił już nawet piwo. Michael poprawił kołnierzyk w swojej koszuli zanim podszedł do kumpla, a potem przywitali się i blondyn dosiadł się do Jacka. Hodgins podsunął mu butelkę i uśmiechnął pod nosem, mówiąc tym samym, że mają sporo do nadrobienia. Obydwaj chyba nie pamiętali już, kiedy ostatni raz się widzieli. A przynajmniej Cliffordowi wyleciało to z głowy.
– Następnym razem, gdy będziesz się tak wykręcał pracą, czy cholera wie czym, to przysięgam, że wpadnę do tego gabinetu z czteropakiem i się skończy olewanie najlepszego kumpla – Hodgins pogroził na żarty, przez co roześmiali się pod nosem. – Ale opowiadaj, co słychać.
- W zasadzie to nic ciekawego – Michael wzruszył ramionami i upił łyk piwa. Rozejrzał się po barze, który jeszcze nie pękał w szwach. Godzina była stosunkowo wczesna, więc nie dziwił się, że nie było jeszcze dużego ruchu. – Melanie na szczęście nie choruje, Ashley nie daje mi spokoju, a pacjentów nie ubywa. Można powiedzieć, że wymarzona stabilizacja.
– Nuda – skwitował Jack, przez co Clifford kopnął go w kostkę pod stolikiem. – No co?! – roześmiał się głośniej, przez co kelnerka, która ich minęła, spojrzała na nich wymownie. Hodgins wyszczerzył się do niej, przez co dziewczyna pokręciła głową i odeszła w stronę baru. Michael przyzwyczaił się już do tego, że jego kumpel miewał dziwne zachowania, więc wcale go to nie zdziwiło. Nie powstrzymał się jednak od tego, aby nie przewrócić oczami.
– Nie jestem nudny, spieprzaj – mruknął tylko, pijąc przy tym piwo. – Lepiej powiedz, co u was – dodał, nie ukrywając przy tym ironii. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział Angelę i szczerze mówiąc trochę mu jej brakowało. Kto jak kto, ale Angela potrafiła dogadać się z każdą osobą, jaką spotkała na swojej drodze i każdą osobę potrafiła pocieszyć.
– W zasadzie nic ciekawego, Angela pracuje, ja też, ostatnio ciągle się mijamy i chcemy gdzieś wyjechać na weekend, aby odpocząć od tego wszystkiego – wzruszył ramionami, oplatając przy tym palcami butelkę piwa. – Może zabierzesz się z nami?
– Aby słuchać, jak jęczycie przez siebie nawzajem w środku nocy? Dziękuje, ale nie – Blondyn pokręcił głową, przez co Hodgins przewrócił oczami, ale później także się roześmiał.
Rozmawiali jeszcze jakiś czas, zamówili dwa dodatkowe piwa dla siebie, po czym, gdy tematy już się wyczerpały, Michael stwierdził, że pojedzie już do domu. Choć Jack namawiał go, aby został jeszcze trochę, to blondyn nie chciał potem obudzić się z kacem i nie zdążyć pojechać po Melanie. Obiecał jej, że sobotę spędzą razem i miał zamiar tego dopilnować. Pożegnał się z kumplem i przy wyjściu z klubu, zadzwonił po taksówkę. Zjawiła się po mięciu minutach. Michael wtaszczył się do środka, podał adres i rozsiadł się wygodniej, mając nadzieje, że nie zaśnie po drodze, bo był na to bardzo podatny pod wpływem.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
Michael wysiadł z samochodu, który zaparkował pod domem z luksusowym podjazdem i poprawił swoje włosy w lusterku. Nie prezentowały się dobrze tamtego dnia, ale postanowił nie zawracać sobie tym głowy. Ruszył do drzwi, aby w końcu odebrać Melanie od państwa Cross i gdy już się przed nimi znalazł, nacisnął guzik przymocowany do dzwonka. Zjawił się trochę wcześniej niż obiecał, dlatego miał nadzieje, że mała nie będzie na niego zła. Kiedy czekał, aż ktoś mu otworzy, rozejrzał się po okolicy i musiał przyznać, że całkiem mu się podobała, choć nie do końca i na dłuższą metę nie mógłby tam mieszkać.
– Dzień dobry – przywitał się, gdy otworzyła mu Diana. Znali się z widzenia, bo wielokrotnie spotykali się w szkole przy odprowadzaniu, czy odbieraniu dzieci. Kobieta posłała mu uśmiech i zaprosiła go do środka.
– Cześć, Michael. Co słychać? – zaciekawiła się, gdy znalazł się już w przestronnym korytarzu.
– Wszystko w porządku. Jakoś sobie radzę – stwierdził, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Mam nadzieje, że Melanie była grzeczna i nie narozrabiała.
– Nie znam grzeczniejszego dziecka od niej i musisz mi powiedzieć jak ci się to udało, bo czasem przy Courtney nie mogę wytrzymać – zażartowała, przez co obydwoje się zaśmiali, po czym Diana zawołała Melanie z salonu.
Kiedy dziewczynka pojawiła się na korytarzu, Michael kucnął i uśmiechnął się do niej, a po chwili dziewczynka znalazła się już u niego w ramionach. Pożegnali się z Dianą i wyszli już na zewnątrz. Pogoda nie była najgorsza, więc blondyn przestał się pilnować z ubieraniem się tak, aby się nie pochorować. Zapiął Melanie na tylnym siedzeniu, a potem zajął miejsce za kierownicą i wyjechał z podjazdu. Podczas drogi do domu mała opowiadała mu, co działo się na urodzinach, a potem zatrzymali się jeszcze w supermarkecie, aby zrobić zakupy. Blondyn nie miał pojęcia, co zrobić na obiad i cały ten czas zastanawiał się, czy przypadkiem nie pójść na łatwiznę i nie zamówić pizzy. Z drugiej jednak strony miał świadomość tego, że mała najadła się śmieciowego jedzenia dzień wcześniej i wolał, aby to się nie powtórzyło. Nie mógł nic jednak poradzić na to, że nie był tak kreatywny jak mu się wydawało, że mógłby być. Postanowił jednak nie zawracać sobie tym głowy, bo zauważył, że dziewczynka nie wyglądała na głodną. Zostawił to na później, mając nadzieje, że gdy w końcu wejdzie do kuchni, słynie na niego coś w rodzaju olśnienia i przygotuje coś, co da się zjeść.
━━━━━ ◥ ◤ ━━━━━
1/4 za nami!!!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top