**55**

-Mike muszę iść 

-Trudno

Chłopak wzmocnił uścisk, czym mocniej przesunął mnie do swojej klatki piersiowej.

-Miki chcesz celibat ?

-Nie Lulu nie chce 

-Usłyszałam, ze chcesz bo mnie nie puszczasz. No dobrze miesiąc starczy, co nie ?

Kiedy tylko wypowiedziałam ostatnie słowo, natychmiast mnie puścił.

-Jesteś nie dobrą kobietą

-I tak mnie uwielbiasz - puściłam mu oczko i zeszłam z łóżka

-No to gdzie się wybierasz ? - podeszłam do szafy i zaczęłam szukać ubrań

-Aktualnie to po paczkę, nie wiem ile to mi zajmie pewnie jeszcze wstąpię po jakąś kawę. Potem z Naomi idziemy do galerii, po sukienki.

-Widzimy się dopiero wieczorem, u nas ?

-Dokładnie, mam nadzieję że do wieczora trafisz do odpowiedniego domu i łóżka. - zaśmiałam się, na co jęknął z niezadowolenia

-Zdradzić ci moją tajemnicę?

-Słucham jak ksiądz na spowiedzi 

-Nie zaczynaj, znów

-No to mi powiedz 

-Bo lubię spać z tobą - podeszłam do niego i pocałowałam w czoło

- Też to lubię - wtedy chłopak oplótł mnie rękami i przygwoździł w szczelnym uścisku

-Chciałbym tak budzić się codziennie, piękne widoki, i ty

-Pogadamy zobaczymy, a teraz mnie puścił 

Poszłam do łazienki, wykonałam poranną toaletę i ubrałam wybrane ciuchy. Padło na czarną sukienkę, delikatnie rozkloszowaną u dołu. Do tego czarne rajstopy, brązowe botki i tego samego koloru kurtka. Nie obyło się bez mojego ulubionego komina i kapelusza, który Ash zostawił tu kilka dni temu.

Zabrałam torebkę i pożegnałam się z przyjacielem. Bo inaczej nie wiem jak go nazwać.

-Wychodzę!

Po chwili było słychać trzask drzwi, a ja powędrowałam do mojego samochodu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top