*45*
-Jak miło, że się pośpieszyłaś - rzucił sarkastycznie Ashton
-Co wy tu robicie ?
-Zabieramy was do domu
-Ale Derek, nie masz prawa!
-Mamy, a teraz idź się ubierz i zejdźcie z Mikem
Wpuściłam ich do środka i podreptałam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam ciuchy i ubrałam się. Padło na szarą krótką sukienkę, którą przewiązałam koszulom Clifforda. Do tego kapelusz i krótkie białe trampki.
Ubrana bez pukania weszłam do pokoju chłopaka, stał na środku pokoju w samym ręczniku.
-Twoja mina mówi sama za siebie ubiorę się i zejdę
-Ta poczekam z nimi w kuchni
***
-Ale nadal nie rozumiem dlaczego tu jesteście, jesteśmy pełnoletni!
-Lucy!
-Derek uspokójcie się oboje! Chodzi o to, że opiekuni wasi w tym przypadku my jeżeli dziecko- zgromiłam go wzrokiem -nastolatek, nie chodzi do szkoły to może mieć problemy z policją. Gorsze niż teraz, już posiadacie. Macie szczęście że pan Hale jeszcze ukrywa wasze szkolne występki.
-Przynajmniej nie wagarujcie
Siedzieliśmy w ciszy, wielcy "dorośli" oczekiwali naszego poparcia. A Mike nagle się wyłamał.
-Dobra
-Lucy a ty ?
-Ta Lulu, nadal możemy robić wszystko
-Oprócz wagarowania
-Wiesz ja tam kolejny rok nie chce siedzieć w szkole
-No dobra, z tym się zgodzę
-Pakujcie się wracamy do domu
-Ale będziemy tam w nocy
-Powiedziałem pakuj się!
-Ugh.. zjedz coś braciszku bo jak jesteś głodny zachowujesz się jak dziadkowie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top