*42*

Czarny: Jesteś obrażona?

Ja: Nie

Czarny: Na pewno?

Ja: Patrz na drogę a nie na telefon!

-Lucy? Luuucyy? Lulu?

Patrzyłam się  na niego pustym wzrokiem. Co chwile odwracał głowę w moją stronę.

-Droga Gordonie!

-Lulu?

-Ugh czego?

-Nie bądź zła, juz jedziemy kupie ci coś

-Coś fajnego?

-Polubisz to coś

-Obyś miał racje -uśmiechnął się i popstrzył na mnie, odwzajemniłam go

-Droga

-Martwisz się -zaśmiał się i polozyl dłoń na moim kolanie

-Nie

Zaczął rysować na mojej skórze wzorki.

-Już środa, jak ten czas szybko mija

-Nom, dzwonił ktoś?

-Tylko Horan i Hazza, Derek z Irwinem ponoć są wściekli

-Trudno, jak wrócimy musze pokazać im trasę

-Mi też?

-Nie bo bierzesz udział, ale są trzy etapy

-Sporo

Zabrałam jego rękę i splotłam nasze dłonie.

-Od razu lepiej -rzuciłam bez zastanowienia

-Zdecydowanie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top