*34*
Otwieram oczy, głowa boli mnie nie miłosiernie. Nie pamiętam nic odkąd powiedziałam młodym że ide po kolejną butelkę. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że leżę na kimś. Dokładnie to opierając się plecami o ścianę z nogą zarzuconą przez jego biodra i ręką na jego torsie. On trzyma mnie za rękę a drugą gładzi po włosach. Matko tym razem to naprawdę porządnie zaszalałam. Podnoszę głowę moim oczom ukazuje się roześmiany Michael z czarnymi włosami.
-Dzień Dobry księżniczko - pocałował mnie w czoło
-Cześć Miki , wygodnie mi
-Tak dziwnie, ale fajnie co ?
-Nom, co ja tu robię ?
-Dużo by opowiadać, chciałem się upić ale miałem dla chłopaków robić za niańkę. No i potem tak sie stało że piliście razem. Więc zabrałem cię tu i przebrałem.
-Dziękuję
-Musimy pogadać
-A nie możemy poleżeć w ciszy ? Było idealnie
-Możemy - westchnął
-Jutro
-Hym?
-Jutro pogadamy, na naszych wspólnych wagarach
-Dobrze a teraz cichutko
Leżeliśmy tak długo, bardzo długo. Po jakimś czasie znów zasneliśmy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top