*22*

Dzwonek, najlepsza część tego dnia. Dzwonek oznaczający koniec lekcji. Równa 14:20, a zaraz przedstawienie. Razem z Madison wyszłyśmy z klasy, udałyśmy się do szafek. Gdy już wszyscy się pojawili, wyszliśmy ze szkoły. Idąc przez dziedziniec, zauważyłam Ashtona zaraz na pierwszym miejscu parkingowym. Wyszedł na przeciw i stanął po środku bramy. Jego trójka przyjaciół szła kawałek za nami. Podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję, on obkrecił nas wokół własnej osi. Potem mnie odstawił i zaczęliśmy się całować. Po chwili usłyszeliśmy "Ekhem " odwrociliśmy się w ich stronę, moi przyjaciele się rozeszli więc przed nami stali tylko chłopcy i Malia

-Hej chłopaki, Malia jak ty wyrosłaś

-A ty się zestarzałeś

-Widać że z Haleów

-I słychać

-No choć tu i się porządnie przywitaj -podeszla do niego a on ją przytulił i tak jak mnie obkrecił

-Czekaj czekaj

-Luke czego nie zakodowałeś?

-A myślałyśmy że azjata to ten głupi i uroczy

-Wypraszam sobie

-Wy ?!- wskazał palcem na mnie i przyjaciela

-My?

-Od kiedy?

-Odkąd spodziewamy się dziecka - rzekł śmiertelnie poważny Ash, ja tylko przytaknęłam

-Jakim, co?!

Nagle wpadliśmy w niekontrolowany śmiech. Malia załapała, szybciej od nich. Pewnie się spodziewała żartu.

-Jakie z was głąby, oni nigdy nie byli razem. Tym bardziej spać ze sobą -popatrzyła się na nas - no chyba nie jestem pewna. A i moja siostra nie cierpi się całować.

-Chyba że ktoś potrafi mnie zadowolić - popatrzyłam się znacząco na przyjaciela

-Wzajemnie kochanie

-No ale nam się udało was wkręcić

-Skąd się znacie ?

-Stare dzieje

-Przyjaźnimy się dość długo, całowanie to norma z imprez

-Kiedyś trafiliśmy na siebie jak graliśmy w 7 sekund w niebie -zaśmiał się Ash wspominając imprezę mojego brata

-Taa.. było ciekawie

-Dobra chłopaki będę w domu późno, księżniczki zapraszam do samochodu

Pociągnął nas za ręce i otworzył drzwi do samochodu. Chwile potem byliśmy już w drodze do kręgielni.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top