9
Powoli otworzyłem oczy, czego zaraz pożałowałem przez rażące światło w pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Zamrugałem kilka razy, aż byłem w stanie zobaczyć coś więcej niż rozmazaną, białą smugę.
Leżałem na niewygodnym, szpitalnym łóżku w niewielkim pomieszczeniu. Pod przeciwległą ścianą stało krzesło, zajęte przez Harry'ego, bawiącego się włosami Louisa, który siedząc na podłodze opierał się o jego kolana i przeglądał coś w telefonie.
Cicho podniosłem się do pozycji siedzącej, zahaczając ręką o rurkę prowadzącą do kroplówki, do której jak się okazało byłem podłączony. Zmarszczyłem brwi, starając się przypomnieć sobie cokolwiek z rzeczy, które wydarzyły się po tym jak tu przyjechaliśmy, jednak w głowie miałem jedną wielką pustkę.
- Harry prosiłam cię, żebyś zawołał mnie kiedy się obudzi - usłyszałem zmęczony, kobiecy głos.
Do sali westchnęła ta sama kobieta, którą wcześniej widziałem z Tomlinsonem.
Chłopak przeniósł na mnie zaskoczone spojrzenie, po czym posłał mi szeroki uśmiech. Szturchnął lekko Louisa, jednak on wyraźnie nie był zainteresowany stanem mojego zdrowia.
- Jestem Anne, mama Harry'ego - wyjaśniła, podchodząc do mnie szybko. - Straciłeś przytomność jakieś... - przerwała, sprawdzając godzinę na zegarku - pół godziny temu. Zszyłam ci brew, a ta kroplówka trochę cię wzmocni. Za jakieś pięć minut powinna się skończyć i będziesz mógł iść do domu, jeśli dobrze się czujesz. Nie masz zawrotów głowy, ani nic z tych rzeczy, prawda?
- Nie - odparłem, przeczesując włosy drugą ręką. - Czuję się w miarę dobrze - dodałem, widząc jej wyczekujące spojrzenie.
- To dobrze, bo przez to podbite oko nie wyglądasz najlepiej - zaśmiała się i wtedy mimo, że nie znałem za dobrze ani jej, ani jej syna, zauważyłem uderzające podobieństwo między nimi. - A teraz proszę odpowiedz mi szczerze, czy Harry ci to zrobił? - zapytała, patrząc na mnie uważnie.
- Mamo mówiłem ci... - zaczął chłopak, jednak kobieta po raz kolejny uciszyła go gestem ręki, na co prychnął cicho, przewracając oczami.
- Nie jestem pewna co do wiarygodności Louisa, więc chcę się po prostu upewnić - wyjaśniła mi, uśmiechając się delikatnie, ale w jej oczach wciąż był widoczny niepokój.
- Harry niczego mi nie zrobił - odparłem natychmiast, co sprawiło, że Anne od razu się rozluźniła.
- Tym razem ci się upiekło - powiedziała odwracając się na chwilę do niego, po czym zajęła się wyciąganiem wenflonu z mojej ręki. - Z mojej strony to byłoby na tyle - oznajmiła. - Było mi bardzo miło cię poznać Matthew, w razie jakichś problemów powiedz Harry'emu żeby cię tu przywiózł. Chociaż radziłabym ci nie zadawać się z nim bo często zdarza mu się robić głupie rzeczy - westchnęła, jednak sposób w jaki patrzyła na dwójkę chłopaków świadczył, że obu bardzo kochała i nic nie było w stanie tego zmienić.
- Spokojnie mamo Matty nie jest taki grzeczny jak się wydaje - zaśmiał się Styles, po czym wstał, ku niezadowoleniu Louisa, który przez to wylądował na podłodze.
- Udam, że tego nie słyszałam - mruknęła, mierzwiąc mi włosy. - Jak na razie masz u mnie czystą kartę i radzę ci tego nie zepsuć. A ty Harry nie zapomnij, że masz szkołę - przypomniała mu. - I nie chciałabym być w twojej skórze, gdybyś przypadkiem był w domu, kiedy wrócę.
- Dobrze - wymamrotał chłopak. - W takim razie zobaczymy się wieczorem - powiedział cicho, po czym przytulił mocno swoją rodzicielkę, na co ona zaśmiała się głośno, oddając uścisk.
- Pilnuj ich Louis - poleciła niższemu chłopakowi, zanim jego także przytuliła. - A ty Matt uważaj na siebie - dodała, wychodząc z pomieszczenia.
- Myślę, że my też możemy już iść - stwierdził Styles, wodząc spojrzeniem pomiędzy mną a swoim przyjacielem. - Tommo śpisz dziś u siebie czy u mnie?
- Obiecałem mamie, że zawiozę Lottie do szkoły, więc tym razem musisz jakoś sam się obudzić - zaśmiał się w odpowiedzi na co zielonooki westchnął głośno.
Chwilę później pożegnali się przed szpitalem. Louis wsiadł na swój motocykl, wcześniej zakładając kask. Zanim odjechał zdążył jeszcze pokazać mi środkowy palec, co wywołało niewielki uśmiech na mojej twarzy.
- Musimy się trochę pospieszyć bo jest już wpół do drugiej - westchnął Harry, kiedy wsiadaliśmy do samochodu. - Chociaż i tak pewnie się nie wyśpię - dodał, nie ukrywając swojego niezadowolenia z tego powodu. - A tak w ogóle to nie zapytałem jeszcze gdzie mieszkasz - stwierdził z rozbawieniem.
Podałem mu adres, który jakimś cudem udało mi się zapamiętać. Chłopak w odpowiedzi skinął głową, jednak ku mojemu zdziwieniu nie próbował za mną rozmawiać, za co byłem mu skrycie wdzięczny.
Po przyjeździe z lotniska nie czułem się jakoś specjalnie zmęczony, jednak teraz myślałem tylko o chwili kiedy w końcu będę mógł się położyć. Gdy postanowiłem pójść na ten wyścig nie przewidywałem, że spotka mnie tyle dodatkowych atrakcji. Zamierzałem tylko napić się czegoś i przy okazji sprawdzić czy wyścigi tutaj różnią się od tych francuskich, a tym czasem wygrałem motor, po czym wylądowałem w szpitalu.
- Wydaje mi się, że jesteśmy - głos Harry'ego wyrwał mnie z zamyślenia.
Rozejrzałem się szybko i faktycznie staliśmy przed domem mojego brata.
W ślad za chłopakiem wysiadłem z auta, po czym pomogłem mu sprowadzić na ziemię moją nagrodę. Na moje szczęście okazało się, że furtka była otwarta oraz na tyle szeroka żeby wprowadzić motocykl za ogrodzenie.
- Harry dzięki... za wszystko - powiedziałem, drapiąc się po karku.
Byłem mu wdzięczny, za wszystko co dla mnie zrobił, choć tak naprawdę prawie się nie znaliśmy. Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko, twierdząc, że to nic wielkiego.
- Postaram się zadzwonić wieczorem, ale teraz muszę już iść, do zobaczenia Matty - oznajmił, po czym poszedł szybko w stronę samochodu i odjechał.
Odwróciłem się w stronę domu, z zamiarem dostania się do niego przez to samo okno, którym wyszedłem jednak zamarłem, gdy zobaczyłem, że drzwi są szeroko otwarte. Ktoś stał w progu, ewidentnie się we mnie wpatrując.
Niechętnie ruszyłem w tamtym kierunku, zastanawiając się jak bardzo przejebane mam. Jeszcze nie znałem za dobrze Arona, więc nie byłem pewien czego mogłem się po nim spodziewać.
- Masz u mnie dług Matty - usłyszałem męski głos, jednak zdecydowanie nie należał on do mojego brata.
Gdy podszedłem bliżej, z zaskoczeniem stwierdziłem, że w miejscu w którym spodziewałem się zobaczyć Arona stał Nathan i patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Dług? - powtórzyłem szeptem, kiedy byłem już w środku.
Mężczyzna gestem wskazał mój pokój, idąc tam razem ze mną.
- Dokładnie - odparł, gdy zamknął za nami drzwi. - Kryłem cię przez cały czas, co uwierz mi nie było łatwe, zwłaszcza, że Aron chciał tu przychodzić praktycznie co pięć minut - wyjaśnił, czym zaskoczył mnie jeszcze bardziej. - Jednak chyba domyśli się wszystkiego, kiedy cię jutro zobaczy - westchnął, przyglądając się mojej twarzy. - No i jeszcze na pewno zaskoczy go twoja niespodzianka przed domem - dodał.
- Ja... dzięki, nie musiałeś tego robić - mruknąłem, nie wiedząc za bardzo co powiedzieć.
- A teraz lepiej się połóż, postaram się jeszcze coś wymyślić żebyś mógł się wyspać - oznajmił, przeczesując powoli włosy palcami. - Ale jutro sam będziesz musiał mu to jakoś wyjaśnić - ostrzegł mnie, po czym wyszedł.
Kiedy zostałem sam, rzuciłem się na łóżko, wypuszczając głośno powietrze. Cholera. A już zaczynałem myśleć, że mi się upiekło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc mamy kolejny!
Mam nadzieję, że Wam się spodobał i wydaje mi się, że tym razem zdążyłam w krócej niż dwa tygodnie co możemy uznać za sukces
Ogólnie jest trochę późno i nie wiem co mam tu napisać, a większość z Was pewnie śpi...
Więc nie przedłużając
Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze bardzoo 💕
Nie zapominajcie ciepło się ubierać 💕
Miłego dnia, popołudnia czy wieczora i do zobaczenia w następnym rozdziale xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top