6
W czasie naszego pobytu we Francji przekonałam się, że żyłam w błędzie myśląc, że kłótnie Amber i Arona były irytujące. Kiedy Matthew się do nich dołączał, po prostu wychodziłam z mieszkania, nie mogąc wytrzymać wymiany zdań pomiędzy tą trójką. Wracałam po jakiejś godzinie, kiedy każde z nich siedziało osobno, nie mając ochoty patrzeć na pozostałą dwójkę.
W wolnym czasie, który w ten sposób zyskiwałam rozmawiałam z Nathanem. Poprosiłam go, żeby przygotował ostatni wolny pokój, w którym do tej pory stały pudła po licznych przeprowadzkach, a także stare rzeczy mojego ojca, których nie wyrzucał przez to, że czasami był naprawdę aż za bardzo sentymentalny. Miał urządzić go tak, żeby nadawał się dla nastoletniego chłopaka i w sumie były to jedyne informacje na temat Matta jakie ode mnie otrzymał.
Nie ukrywał, że był zdziwiony tą dość nietypową prośbą, ale zgodził się nie mówić o tym nikomu, aż do naszego przyjazdu, po którym miałam mu wszystko wyjaśnić.
Gdy weszłam do sali przylotów, bez większych problemów wypatrzyłam go w tłumie. Stał niedaleko, rozglądając się ze znudzeniem po pomieszczeniu. Był lekko przygarbiony i wyglądał na zmęczonego. Jednak mimo to kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam i szybko ruszyłam w jego stronę. Przytuliłam się do niego, na co zareagował cichym śmiechem.
- Aż tak się stęskniłaś - zapytał, kiedy w końcu się od niego odsunęłam.
- Byłbym zazdrosny, ale to tylko Nath - wtrącił Aron, podchodząc do nas z Amber na rękach, żeby przypadkiem nie zgubiła się w tłumie, co zdarzało się o wiele za często.
Nathan wziął ją od niego i przytulił do siebie mocno. Dziewczynka zaśmiała się głośno, po czym zaczęła mu coś opowiadać z wielkim podekscytowaniem.
Mattew natomiast patrzył na nas z zaciekawieniem, które jednak po chwili zastąpił charakterystyczną dla siebie obojętnością.
- Matt to Nathan, przyjaciel rodziny - powiedział Aron, wyglądając trochę jakby bał się reakcji ich obu. - A Matthew to... mój brat - dokończył, uśmiechając się krzywo, kiedy popatrzył na chłopaka stojącego obok niego.
- Nie wiedziałem, że masz brata - odparł Nathan nawet nie próbując ukryć zaskoczenia. - Ale miło cię poznać młody - dodał, mierzwiąc włosy młodszemu Bailey'owi, na co tamten prychnął cicho, odsuwając się od niego.
- Ta... cokolwiek - mruknął chłopak, chowając ręce w kieszeniach bluzy.
- Puszek jest już w domu? - zapytała Amber, skupiając na sobie znowu jego uwagę.
- Oczywiście, razem z Liamem już na was czekają - odparł Nath, uśmiechając się do niej. - Myślę, że możemy już jechać. Chyba, że czekamy na twoją siostrę, o której też nigdy nie wspominałeś - zaśmiał się, patrząc na Arona.
- Z tego co wiem, nie mam siostry, ale lepiej chodźmy zanim przyjdzie - mruknął, podnosząc bagaże.
Droga do domu minęła nam na wysłuchiwaniu końca opowieści Amber o bajce, którą oczywiście była Vaiana, chociaż i tak każde z nas znało ją na pamięć, bo zmuszała wszystkich do oglądania tego z nią co najmniej kilka razy. Matthew miał na swoim koncie dopiero trzy seanse i chyba nie zdawał sobie sprawy, że był to dopiero początek.
Kiedy zatrzymaliśmy się przed domem dziewczynka szybko wysiadła, po czym pobiegła do drzwi. Otworzyła je szeroko i niemal od razu została powalona na ziemie przez rottweilera, który zaczął lizać ją po twarzy, po czym po prostu się na niej położył, nie przestając merdać ogonem. Chwilę później z domu wyszedł Liam, który roześmiał się na ten widok i pomógł jej wstać.
- Matthew nie masz uczulenia na psy, prawda? - zapytał Aron, kiedy Puszek zaczął powoli zmierzać w naszym kierunku.
Chłopak w odpowiedzi pokiwał przecząco głową, przyglądając się psu.
- Puszek, siad - polecił mu Aron, na co pies posłusznie usiadł, patrząc na niego z niezadowoleniem. - Dobry pies - pochwalił go. - Byłbym wdzięczny gdybyś nie rzucał się na Matthewa, bo jak na razie będzie z nami mieszkał i raczej nie chce leżeć na ziemi przy każdym waszym spotkaniu - oznajmił, patrząc na niego uważnie. - Rozumiemy się?
Puszek przez chwilę wodził wzrokiem pomiędzy Aronem a Mattem, po czym
westchnął cicho kładąc się.
- Myślę, że możemy już iść do środka - zaproponowałam, starając się nie roześmiać na widok zadowolonej miny Arona. - Nath pokaże ci dom i twój pokój, w razie czego powinniśmy być w salonie - powiedziałam, uśmiechając się do niego, na co w odpowiedzi skinął lekko głową bez większego entuzjazmu.
Wiedziałam, że mogłam zrobić to sama, jednak naprawdę nie czułam się na siłach do tego. Odkąd wsiadłam do samolotu nie mogłam przestać myśleć o momencie, w którym w końcu będę mogła usiąść przy kominku, nie martwiąc się o rzeczy zostawione w hotelu, nie zastanawiając się czy Matthew nie postanowił uciec, czy nie szukając Amber, która wybrała się na samotne zwiedzanie hotelu.
- Alec? - zdziwiłam się wchodząc do salonu. - Wróciłeś wcześniej?
- Myślałem, że bardziej się ucieszysz - odparł z rozbawieniem, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
Wywróciłam oczami, podchodząc do niego i przytulając mocno.
- Myślałam, że nie będziesz mógł wyrwać się w środku sezonu - powiedziałam, odsuwając się od niego po jakimś czasie.
- Odwołali nam mecz w tym tygodniu, więc postanowiłem przyjechać na parę dni - wyjaśnił, wzruszając ramionami.
- Musisz iść do fryzjera zanim pojedziesz - oznajmiłam, ciągnąc go za przydługie, ciemnobrązowe kosmyki.
- Jeszcze nie jest najgorzej - prychnął, krzyżując ręce na piersi. - A poza tym Nathanowi podobają się dłuższe - dodał, uśmiechając się nieznacznie. - Poszli gdzieś z Aronem?
- Pokazują bratu Arona dom - odparłam, siadając na sofie.
Alec przez chwilę wpatrywał się we mnie ze skupieniem, co jakiś czas marszcząc brwi.
- Aron ma brata? - zapytał w końcu.
- Brawo Sherlocku - odparłam, przesuwając się, żeby mógł usiąść obok mnie.
- Aron ma brata - powtórzył z niedowierzaniem.
- Tak, Aron ma brata - zaśmiałam się, chociaż czasami sama jeszcze miałam problemy żeby w to uwierzyć. - Szesnastoletniego brata - dodałam, opierając głowę na jego ramieniu.
- Co kur...
- Słoik brzydkich słów! - usłyszeliśmy głos Amber, dobiegający z kuchni.
- Przecież nie skończyłem - jęknął, jednak wstał i wrzucił banknot do słoika, stojącego nad kominkiem. - Ale jakim cudem Aron nie wiedział, że ma brata?
- To jest... skomplikowane - westchnęłam, wzruszając ramionami.
- Ciekawy chłopak - stwierdził Nath, wchodząc do pokoju.
- Zostawiłeś go z Aronem? - zapytałam, nie będąc do końca przekonaną, czy to dobry pomysł.
- Taa... - mruknął, siadając obok Aleca, do którego od razu się przytulił. - Ustalili z Mattem, że jeśli młody zrobi więcej pompek niż Aron, będzie mógł wracać po dwunastej.
- Przecież obaj maja problem z barkiem, Aron w końcu niecałe dwa tygodnie temu... - przerwałam na chwilę, słysząc wiązankę przekleństw dobiegającą z głębi domu. - ...miał nastawiany - westchnęłam.
- Tata powiedział, że przez najbliższe pół godziny nie wstanie z podłogi - poinformowała nas Amber, podbiegając do kominka z którego zdjęła słoik z pieniedzmi. - Muszę mu go zanieść, żeby nie zapomniał - usprawedliwiła się, widząc nasze zdziwone miny.
- To który z was ma ochotę jechać do szpitala?
~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc...
Witam po kolejnej dłuuugiej przerwie, tych którzy tu jeszcze czekają, no i nie śpią przy okazji. Mam nadzieję, że rozdział nie jest najgorszy i komuś sie chociaż trochę spodoba.
No i jak zawsze:
postaram sie dodać następny w miarę niedługo, co w sumie ostatnio mi w ogóle nie wychodzi...
A tak poza tym to powodzenia w szkole, mam nadzieję, że u Was wszystko dobrze. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, możecie pisac, chętnie odopisze jesli zobaczę c:
Do następnego xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top