16
"N I E D O Z R A N I E N I A"
Nastolatka stwierdziła, że bal wcale nie udał się tak, jak sobie wyobrażała. Dużą rolę odgrywał jej partner. Po jakimś czasie, użerania się z nim stwierdziła, że chce wracać do domu. Liz też się dobrze nie bawiła, co nastolatkę wcale nie wprawiało w dobry nastrój.
W pewnym momencie Spider-Man ukradł auto rodziców Flasha. Dziewczyna spodziewała się, że nie było jego, ale przynajmniej się przyznał. Trochę bawiło ją to, że bohater ukradł wypucowaną na błysk furę i po paru metrach najechał kosz na śmieci. Była niemal pewna, że nie wróci w jednym kawałku. Na szczęście to nie było jej auto, więc nie miała czym się martwić.
Flash był zły na bohatera, ale dziewczyna starała się nie zwracać na niego uwagi. Pożegnała się z nim i ruszyła w stronę domu. W głębi duszy cieszyła się, że chłopak nie chciał z nią iść. Był w amoku po stracie auta. Lilith miała do swojego bloku zaledwie kilka minut drogi. Wypiła tylko kilka "kieliszków", więc była dosyć trzeźwa. Wiedziała, że nic się nie wydarzy podczas powrotu do domu. Alkohol wlała sobie do soku i tak popijała przez całą imprezę. Gdyby ktoś się dowiedział o tym, nie byłoby kolorowo, dlatego zrobiła to w ukryciu. Zresztą, na pewno nie ona jedyna. Więcej osób wniosło ze sobą alkohol, a że nie było nikogo kto to sprawdzał, to młodzi kombinowali.
Po kilku metrach, gdy budynek szkoły zaczął zanikać, Lilith wyciągnęła z torebki jednorazówkę. Nie paliła papierosów na co dzień, a już zwłaszcza nie była nałogowcem. Czasami po prostu przestawała być tą wersją siebie, którą pokazywała każdego dnia. Od czasu do czasu potrzebowała pobyć kimś innym. Lilith po prostu to lubiła. Sprawiało jej to radość i pewnego rodzaju satysfakcję, dlatego nocą zmieniała się w Bright Girl. Fakt, jej historia była nieco głębsza, ale w odmętach duszy dziewczyna lubiła się przebierać w swój kostium i trzymać łuk. Nie mówiąc już o tym, że robiła rzeczy, o które nikt nie posądziłby ją pod postacią Lilith. Dziewczyna po prostu potrzebowała adrenaliny i przerwania rutyny.
Po kilkunastu minutach, gdy Lilith znalazła się w swoim mieszkaniu, po cichu się uszykowała do snu. Wzięła krótki prysznic i przebrała się w piżamę. Nie zapomniała też o zmyciu makijażu. Gdy lekko się wysuszyła, narzuciła na siebie bluzę i usiadła na balkonie. Uwielbiała ten błogi spokój. Nie liczyło się nic, tylko ona i otaczający ją świat. Dawno nie czuła się wyciszona. Lubiła to uczucie.
Dziewczyna po jakimś czasie wyciągnęła jednorazówkę i spojrzała przez drzwi od balkonu. Zamknęła je, aby dym nie znalazł się w pokoju, lecz to nie było jej największym problemem. Zawsze mogła spać z szeroko otwartym oknem. Bardziej martwiła się o rodziców. Bała się, że mogli ją nakryć. Nie była pełnoletnia i jeszcze trochę lat do niej jej brakowało. Była pewna, że jakby zobaczyli ją z papierosem, straciłaby kieszonkowe i zostałaby zmuszona iść do pracy.
Dziewczyna zaczęła myśleć o swoim życiu. Siedziała i paliła w międzyczasie patrząc na drzwi, czy nikt nie wchodzi do jej pokoju. Doszła do wniosku, że lekko zaczęła się staczać.
Lekko.
Kiedyś to było nie do pomyślenia, żeby ktokolwiek zobaczył ją z papierosem w dłoni. Ona sama zawsze mówiła, że nigdy nie zapali nawet swojego pierwszego.
- Życie bywa przewrotne. - Pomyślała.
Tak naprawdę, to ona nigdy nie kupiła sobie alkoholu i papierosów. Zawsze miała od tego znajomych. Tym razem padło na Betty. Jej przyjaciółka kupiła sobie jednorazówkę, ale stwierdziła, że smak jej nie odpowiadał, dlatego sprzedała ją Lilith. Dziewczyna od razu ją przyjęła. Stwierdziła, że życie jest jedno i trzeba wszystkiego spróbować.
Po jakimś dłuższym czasie siedzenia na balkonie i rozkoszowania się chwilą, zobaczyła wielkie "coś" spadające z nieba. Wiedziała, że nie zwiastowało to nic dobrego. Było kilkanaście kilometrów od niej, ale odległość nie była dla niej problemem. Ciekawość wzięła w górę i na oko wiedziała, gdzie się kierować.
Dziewczyna poderwała się ze swojego krzesła. Weszła do pokoju i podeszła do szafy. Bez zawahania ubrała się w strój Bright Girl.
- Wakacje się skończyły. - Pomyślała i spojrzała na swoje przedramiona. Dawno nie miała na nich osłony, która składała się z białego materiału oraz pozłacanego metalu (nie można było go nazwać złotem). Tęskniła za tym widokiem. Te "rękawiczki" były ulubioną częścią ubioru. Biel kojarzyła się jej z harmonią, czystością i sprawiedliwością, a złoto ze zwycięstwem.
Dziewczyna przerzuciła swój kołczan ze strzałami na plecy. Po chwili wahania to samo uczyniła z łukiem. Nigdy do końca nie wiedziała co miała z nim zrobić. Był duży przez co nie zawsze poręczny. Przeszła kilka kroków i spojrzała się na swoje odbicie w lustrze. Jej wzrok niemal od razu uciekł na niebieski łuk. Gdy zobaczyła jego piękny kolor, Lilith zabłyszczały się oczy. Czuła, że była z nim zjednoczona. Ona była jedną połówką szabli, a on drugą. Bez niego nie byłaby pełna.
Lilith narzuciła na siebie kaptur. Do kieszeni, która z reguły była pusta, wrzuciła chusteczki i e-papierosa (na wypadek jakby nic ciekawego się nie działo).
Dziewczyna po chwili znalazła się na balkonie. Wcześniej zamknęła za sobą drzwi. Nie chciała narobić przeciągu podczas jej nieobecności.
Gdy dziewczyna stanęła przy poręczy balkonu, wycelowała swoim gadżetem z linką w słup od lampy. Trafiła.
Bright Girl stanęła na poręczy od balkonu. Była szeroka, ale dziewczyna czuła jakby wcale tak nie było. Strach zalał ją od środka. Zakręciło się w jej głowie od wysokości. Próbowała przekonać siebie w myślach, że nie raz już to robiła. Teraz, po wydarzeniach z Waszyngtonu, miała lekką traumę i ciężko było ją cofnąć.
Lilith przełknęła ślinę i wskoczyła w przepaść. Bała się. Cholernie. Strach niemal ją pożerał, a ona leciała przez gorące płomienie, które muskały jej ciało. Na szczęście po kilku sekundach wylądowała. Nogi miała jak z waty. Musiała wziąć kilka większych oddechów, aby się uspokoić.
Po jakimś czasie Lilith przeszła kilka uliczek. Nikogo nie spotkała na swojej drodze. Gdy trafiła do schodów pożarowych zaczęła wchodzić po nich w górę. Musiała dać z siebie wszystko. Po tym, mogła przeskakiwać z dachu budynku, na inny dach. Znała już tą trasę i miała nadzieję, że nie spadnie.
Po jakimś kwadransie, gdy dziewczyna uporała się z kilkoma dachami. Zauważyła, że jakiś samolot zaczął spadać z nieba.
- Dzisiaj bawimy się na ostro. - Pomyślała.
Dawno się tyle nie działo, ani w Queens, ani na obrzeżach miasta. Dziewczyna znacznie przyspieszyła. Wiedziała, że walczyła z czasem. Nie miała pojęcia co się wydarzyło, ale musiała to sprawdzić jak najszybciej.
Droga bardzo się jej dłużyła. Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła biec. To wszystko przez to, że wiedziała, że musi znaleźć się szybko na miejscu "zbrodni".
Po jakimś dłuższym czasie, dziewczyna w oddali zobaczyła płomienie. W błyskawicznym tempie znalazła się przy nich. Co prawda była zmęczona i sapała, ale nie mogła się poddać. Potrzebowała tylko chwili odpoczynku.
Gdy Lilith była dostatecznie blisko, zatrzymała się i zaczęła rozglądać na boki. Czuła zagrożenie, ale jeszcze nic nie widziała. Jedynie słyszała szczęk metalu.
Podbiegła kilka metrów do przodu i schyliła się. Nie mogła podejść bliżej, ponieważ płomienie oparzyłyby ją.
Dziewczyna ujrzała pokaźnej wielkości metalowego potwora. Miał skrzydła i potrafił latać. W pierwszej chwili się przeraziła. Wiedziała, że był odporny na strzały. Tego była pewna. Płonące strzały też niewiele by jej pomogły. Nie miała przy sobie zamarzniętych grotów, ponieważ nie chciała iść specjalnie po nie do kuchni. Obawiała się, że mogłaby obudzić rodziców. Mogła użyć jednie zwykłych, lub wybuchowych.
Nastolatka przypatrywała się monstrum. Dusiło jakiegoś chłopaka, ale nie była w stanie mu pomóc. Nie widziała jak. Była jedynie Bright Girl. Dziewczyną, która wymierzała sprawiedliwość bandytom. Lilith, która brała udział w każdym konkursie. Nie mogła nagle stać się Iron-Manem i strzelać laserami z dłoni - choć bardzo chciała.
Potwór był tak pochłonięty walką z chłopakiem, że Lilith zapragnęła działać. Nie wiele mogła zrobić, ale chciała choćby odwrócić uwagę. Miała nadzieję, że chłopak zdąży się wyswobodzić i uciec.
Lilith prawą ręką wyciągnęła strzałę z kołczanu i napięła cięciwę. Była gotowa i nie zamierzała się wahać to był jej moment. Potwór chwycił chłopaka za kaptur i tak stał z nim przez jakiś czas.
Bright Girl strzeliła. Strzała nie wbiła się w pancerz, jedynie się odbiła i poleciała na ziemię. Nie zadziałało.
Potwór, gdy zobaczył, że został zaatakowany, zaczął się rozglądać. Dziewczyna schowała się. Położyła się na ziemi i udawała nieboszczyka. Chłopak bezwładnie spadł na ziemię.
Bandzior ze skrzydłami odleciał i zaczął coś robić. Chłopak w tym czasie podniósł głowę i patrzył co się działo.
- Czas wracać do domu!
- Próbuję cię ocalić!
Dziewczyna kojarzyła skądś te dwa głosy, ale nie wiedziała gdzie je słyszała i do kogo mogła je przyporządkować. Uniosła lekko głowę, ale nastolatek i bandzior znajdowali się kilka metrów dalej.
Lilith poczuła wiatr, a płomienie zaczęły iść w jej kierunku. Chwyciła za swój kaptur, ponieważ chciał jej spaść a drugą ręką zaciągnęła chustę na nos. Czuła, że zaczęło robić się gorąco.
Nastolatka niepewnie podniosła się z ziemi. Spojrzała się w niebo. Bandzior miał jakąś skrzynię w swoich szponach. Miał odkrytą twarz, ale stała za daleko, żeby go rozpoznać.
Po chwili sieć, którą nastolatek trzymał, pękła. Upadł na ziemię, a monstrum odleciało, co długo nie trwało. Już po chwili kilka metrów dalej wytworzył się wybuch. To była skrzynia, którą trzymał w szponach.
- Nie! - Nastolatek pędził prosto przez płomienie.
Bright Girl również zaczęła pędziła w stronę monstrum. Gdy znalazła się blisko, zobaczyła, że mężczyzna leżał. Prawdopodobnie stracił przytomność. Nie mogła zobaczyć twarzy nastolatka, ponieważ stał do niej tyłem.
"Nie ma sprawiedliwości tam, gdzie jeden nie ma nic, a drugi posiada więcej, niż mu potrzeba"
Faust Socyn
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top