15

"H O M E C O M I N G"

Liz dała białowłosej kartkę z zadaniami do wykonania. Otrzymało ją kilka chętnych osób. Każdy z nich, w różnych miejscach miał coś do zrobienia. Niektórzy dmuchali balony, przygotowywali stoły, a inni przekąski. Lilith przypadło przyklejanie plakatów zachęcających do udziału w balu oraz regulaminem. Efekt musiał być zniewalający. Taki bal uczniowie zapamiętają do końca życia, dlatego wszystko musiało zostać przypięte na ostatni guzik.

Obecnie białowłosa wywiązywała się z powierzonego jej zadania. Do balu zostało zaledwie kilka godzin. Na szczęście ona już kończyła, więc mogła pójść do domu i zacząć się przygotowywać.

- Hej. - Znienacka przywitał się Peter. Bardzo się ucieszył widząc białowłosą. Szukał jej już kilka minut, aż w końcu przez przypadek na nią wpadł.

Dawno z nią nie rozmawiał. Brakowało mu jej głosu. Zdążył zatęsknić też za jej oczami. Na olimpiadzie prawie wcale ze sobą nie przebywali. Zamienili jedynie kilka zdań. Chłopak żałował, że tak się stało. Wiedział, że to była jego wina. Zaczęło mu na niej zależeć. Chciał widzieć ją częściej i więcej, lecz zamiast przybliżać się do niej, oddalał się. Dawno nie byli sami choć przez krótką chwilę. Chciał wiedzieć co się działo u niej, jak się czuła, jak mijały jej ostatnie dni. Mógł do niej napisać, ale tego nie zrobił. Chciał, przeglądał jej profile na kontach społecznościowych, ale nigdy nie miał wystarczająco dużo odwagi by to zrobić. W kontaktach z dziewczynami brakowało mu męstwa. Bardzo zastanawiający był fakt, jak odważny Spider-Man tchórzył przed zwykłą dziewczyną.

Lilith szybko odwróciła się w stronę głosu. Uśmiechnęła się widząc twarz Petera. Dawno go nie widziała. Krążyły nawet plotki, że został wyrzucony ze szkoły, a ona zaczynała w to wierzyć.

- Cześć. - Odpowiedziała mu z delikatnym uśmiechem.

Peter zlustrował ją wzrokiem. Dawno jej nie widział, a każda okazja spoglądania na nią kończyła się magicznym uczuciem. Nastolatka miała ubraną krótką niebieską spódniczkę i tego samego koloru crop top. Nie umknęło chłopakowi to, że miała lekko rozczochrane włosy. Ona najpewniej nie zwróciła na nie uwagi przez swoje zajęcie.

- Co robisz?

- Wszystko dopinam na ostatni guzik. - Przykleiła plakat. - Wkrótce bal. - Powiedziała z uśmiechem i wyprostowała się. Spojrzała na kolorowy plakat, który wisiał już na ścianie. Teraz wpatrywała się w niego szukając jakiś wad.

Spider-Man stanął obok niej i uśmiechnął się lekko.

- Z kim idziesz? - Poczuł nagły przypływ odwagi. Za chwilę zapyta się czy z nim pójdzie na bal. Miał nadzieję, że się zgodzi.

Dziewczyna spięła się. Ten temat był dla niej niewygodny.

- W sumie to... Z Flashem. - Powiedziała a Peter poczuł jakby strzała przebiła jego serce. Roztrzaskał się niczym lód. Jego nadzieje przepadły. To on chciał z nią pójść. Niestety, spóźnił się. - Niejednokrotnie próbował mnie namówić, żebym z nim poszła, więc w końcu zgodziłam się. Czekałam za kimś... Ciekawym, ale nikt inny mnie nie zaprosił. - Powiedziała dosyć niepewnie.

Była singielką co utrudniało jej wybór. Gdyby miała chłopaka, zawsze poszłaby z nim. Wszędzie. W tej sytuacji, musiała się zastanawiać z kim najlepiej byłoby pójść, z kim chciała, na kim jej zależało, a na kim nie. Dokonywanie wyborów nigdy nie były łatwe.

Peterowi zrobiło się smutno. Mógł się pośpieszyć. Zależało mu na niej i to z nią chciał spędzić ten bal. Nie miał ochoty iść z kimś innym, a zwłaszcza samemu.

- Cóż... - Nie wiedział co miał powiedzieć. Stracił humor i odechciało mu się rozmawiać.

Gdy Lilith psikała się swoim ulubionym perfumem, usłyszała dźwięk dzwonka od drzwi.

- To pewnie Flash. - Pomyślała i schowała flakonik do torebki. Miała nadzieję, że nic nie wydarzy się tej nocy. Była niemal pewna, że chłopak będzie się do niej przystawiał, ale wiedziała jak go spławić.

- Nie bój się, wejdź do środka. - Nastolatka usłyszała radosny głos swojej mamy, który dochodził zza ściany.

Lilith przewróciła oczami. Nie miała ochoty użerać się z nim. Niestety, zgodziła się, a obietnicy musiała dotrzymać. Nastolatka wstała i szybkim ruchem wzięła do ręki, telefon, szminkę oraz grzebień. Wychodząc ze swojego pokoju próbowała wrzucić przedmioty do swojej torebki, w której nie było miejsca.

- Oto ona. - Powiedziała z radością mama, gdy przeszła przez próg salonu. Brokatowa, liliowa sukienka lekko falowała z każdym krokiem dziewczyny.

Flash zagwizdał. Nie myślał, że będzie wyglądać aż tak zjawiskowo. Na co dzień wygląda nieco spokojniej.

Lilith była uczesana w typową fryzurę half up & half down. Na jej głowie widniały dwa warkocze holenderskie, w które wplotła jasnofioletowe doczepy. W niektórych miejscach były brokatowe, przez co nadawały dziewczynie blasku. Warkocze nie były zaplecione do końca, tylko kończyły się w górnej części głowy. Reszta włosów była wyprostowana. Warkocze zostały związane przezroczystą gumką, której nie było widać. Pojedyncze pasma nachodziły na jej twarz, ale nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że dzięki nim, wyglądała jeszcze lepiej.

Nastolatek niemal natychmiast podszedł do niej i wręczył malutki bukiecik, który zawiązał jej na ręce.

- Mogłaś powiedzieć, że ubierasz fioletową sukienkę. Kupiłbym sobie muszkę w tym kolorze. - Odparł i poprawił dany element swojego ubioru.

Lilith jedynie posłała mu krzywy uśmiech. Nie zamierzała wyglądać jak jego dziewczyna, której nie miał.

- Zrobię wam zdjęcie. - Powiedział tata Lilith przerywając tym samym niezręczną ciszę. Już po chwili stał z aparatem i przez kilka sekund robił im zdjęcia.

- Wszystko? - Zapytała Lilith mając nadzieję, że jej rodzice niczego nagle nie wymyślą. Nie chciała się skompromitować przy chłopaku, albo to on jej.

- Tak. - Powiedziała matka nastolatki.

- No już, idźcie bo się spóźnicie. Zawieźć was? - Zapytał żywiciel rodziny.

- Nie trzeba proszę Pana. Przyjechałem własnym autem.

Tata Lilith uśmiechnął się lekko.

- Do zobaczenia. - Powiedziała nastolatka po czym wraz z chłopakiem opuściła mieszkanie.

Lilith i Flash usiedli na przednich siedzeniach. Cieszyła się, że między nimi była przerwa. Nie zamierzała go dotykać, ani być tak blisko niego, choć wiedziała, że to jest nieuniknione.

Droga była krótka, ale ciągnęła się niemiłosiernie. Flash włączył radio, aby ją zagłuszyć. Mimo to, ciągle starał się zagadywać dziewczynę rzucając tekstami na podryw. Niestety, nie udawało mu się to.

- Jesteśmy. - Powiedział po czym zatrzymał samochód i zaciągnął hamulec ręczny.

Lilith wraz z Flashem opuścili pojazd. Stali na parkingu, przez co dopiero po minucie stanęli przed szkołą. Gdy ją ujrzeli, nie mogli uwierzyć własnym oczom. Stali jak wryci. Niby Lilith pomagała w dekorowaniu szkoły, ale na pewno nie dmuchała tych wszystkich balonów. Była w szoku, że tak ładnie to wszystko wyglądało. Nie spodziewała się tak zniewalającego efektu.

Po krótkiej chwili Flash podał białowłosej swoje ramię. Z lekkim zawahaniem przyjęła je i posłała mu sztuczny uśmiech. Zaczęli iść w stronę sali. Gdy przeszli przez próg, poczuła wzrok wielu ludzi na sobie. Był to między innymi wzrok Neda, MJ, kilka koleżanek z innych klas, oraz swoich bliskich przyjaciół. Bez obaw ruszyli do nich. Nastolatka bardzo się cieszyła z towarzystwa dziewczyn, między innymi Betty. Liz jeszcze nie było. Usłyszała od niej, że idzie z Peterem. Trochę ją to zabolało, ale skoro chciał inną, to jego sprawa. Ona prędzej czy później pozna kogoś ciekawszego.

"Kiedy jest najjaśniej cienie są najmroczniejsze."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top