12
"C I S Z A"
- Bright Girl to twoja dziewczyna? - Zapytał z zachwytem Ned.
Od rana zadawał prawie same pytania Peterowi, a nadal ich miał masę. W jego głowie ciągle powstawały nowe. Chciał wiedzieć wszystko co było możliwe. Życie Neda odmieniło się przez jego przyjaciela.
- Zwariowałeś? - Oburzył się Peter. - Nawet jej nie znam.
- Avengers płacą podatki? Jak pachnie Hulk? Ładnie?
- Cicho. - Powiedział Peter, który był zmęczony jak i rozżalony zachowaniem swojego przyjaciela.
- Kapitan Ameryka to spoko gość czy wredny staruch?
- Bądź cicho. - Peter kolejny raz uciszył Neda.
- Mogę być tym w fotelu?
- Co?
- Gościem ze słuchawkami, który mówi dokąd iść. Na przykład w płonącym budynku. Miałbym monitory i obrotowy fotel. - Wyjaśnił Ned z zachwytem. Byłoby to spełnieniem jego marzeń.
- Po co mi taki facet?
- Nieźle Parker. - Ni stąd ni z owąd pojawił się trener i pochwalił Petera za ćwiczenia.
Nastolatek zdziwił się i zwolnił tempo robienia brzuszków. Został wybity z rytmu. Gdy nauczyciel sobie poszedł, znowu powrócił do normalnego tempa.
- Ja dałabym Thorowi, wyszłabym za Iron Mana, zabiła Hulka. - Powiedziała jedna z dziewczyn, która siedziała na ławce. Zrobiła to na tyle głośno, że Peter wraz z Nedem słyszeli co mówiła.
- A Spider-Man? - Zapytała dziewczyna, która siedziała po prawej stronie Liz.
Peter natychmiast się ożywił i spojrzał w ich kierunku. Dziewczyny były za bardzo zajęte sobą, żeby mogły go zauważyć.
- To tylko Spider-Man. - Odrzekła blondynka.
- Widzieliście nagranie? Pokonał czterech gości! - Powiedziała Liz a oczy Petera się rozszerzyły.
- Zabujała się. - Powiedziała blondynka.
- Nie! - Liz próbowała wybić ten pomysł z głowy swojej przyjaciółki
- Tak. - Uparcie brnęła w swoje Betty.
- Ohyda.
- Pewnie ma 30 lat.
- A jeśli jest cały poparzony? - Zapytała z lekkim obrzydzeniem dziewczyna w krótko ściętych włosach.
- Kochałabym go za osobowość. - Próbowała się bronić Liz, ale średnio jej wychodziło.
- Peter zna Spider-Mana. - Powiedział nagle Ned. Na sali zapanowała cisza. Wszyscy byli w szoku. Nikt się nie odzywał.
- Wcale nie. - Poderwał się z miejsca Peter. Próbował to jakoś odkręcić. Ned nie wytrzymał napięcia i po prostu powiedział za dużo.
Na sali panowała grobowa cisza. Wszyscy byli w szoku.
- To przyjaciele.
Peter ruszył w kierunku grupki Liz.
- Jak trener z Kapitanem? - Zapytał Flash, który kilka sekund wcześniej zjechał na linie. Teraz zmierzał w kierunku Petera.
- Kilka razy go spotkałem. - Wyjąkał Peter. - Podczas stażu u Starka.
- Nie wolno o tym mówić. - Powiedział szeptem do Neda, który i tak pewnie większość słyszała.
- Niech wpadnie na imprezę do Liz.
- Będzie kilka osób. Zapraszam - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. Była ciekawa jak to wszystko się rozwinie.
- Impreza?
- Koniecznie go zaproś. - Powiedział Flash pewny siebie, a raczej tego, że Peter zawiedzie.
Spider-Man próbował coś wyjąkać, ale bezskutecznie. Zatkało go.
- W porządku. - Zaczęła mówić Liz. - Peter nie ma czasu na imprezy.
- Przyjdziesz? - Zapytał Flash. Cały czas podchodził do niego. Peter czuł się jakby został przybity do muru.
Nastolatek myślał rozpaczliwie wymyślając najróżniejsze scenariusze. Przerwał mu w tym dzwonek, więc nie dał jednoznacznej odpowiedzi.
•
Środa
Życie jako Bright Girl nie było łatwe i Lilith nie raz się o tym przekonała. Nieprzespane noce, stres a nawet ból. To wszystko było nieodłączną częścią jej "pracy". Mimo wszystko, lubiła ją i za nic w świecie nie zrezygnowałaby z niej. To była też część jej, której nie pokazywała na co dzień.
Po incydencie w banku stwierdziła, że zrobi sobie małą przerwę. Dawno nie miała miała "urlopu". Uważała, że zasługiwała na niego.
O godzinie 22;27 dostała wiadomość od Liz.
"Peter też przyjdzie na imprezę."
Lilith bardzo się zdziwiła. Nie sądziła, że Liz go zaprosi, ani tym bardziej, że chłopak się zgodzi. Wydawało jej się, że Peter nie lubił imprez. Najwidoczniej się pomyliła.
Dziewczyny przez chwilę wymieniały się wiadomościami. Liz jeszcze przekazała swojej przyjaciółce, że przepadły im pierwsze 3 lekcje w czwartek. Lilith bardzo się na tą wieść ucieszyła. Wiedziała już, jak spędzi część nocy.
Lilith mimo "urlopu" postanowiła się przebrać w biały strój. Nie miała w planie nikomu pomagać. Chciała po prostu pomyśleć i pooddychać świeżym powietrzem.
Po cichu pobiegła do szafy. Wyciągnęła z niej ukryty biały strój. Już po chwili zmieniła swoje odzienie. Przez ramię przełożyła kołczan ze strzałami, a następnie łuk. Nic jej nie zawadzało i swobodnie mogła wykonywać ruchy.
Dziewczyna wyszła na balkon i z niego postarała się zejść. Strzeliła pistoletem z linką i haczykiem w najbliższą lampę. Zeskoczyła w odpowiednim momencie, a jej gadżet zwinął się i schowała go do niewidocznej kieszeni. Już po chwili znalazła się na ziemi. Nogi miała zgięte, a głowę pochyloną.
Weszła w ciemny i ciasny zaułek. Wiedziała, że w nim znajdują się schody pożarowe. Nie raz tędy chodziła. Chwilę później zaczęła je przechodzić.
Tej nocy Lilith nie zamierzała niczego robić. Chciała odetchnąć od codzienności.
Kilka budynków dalej dziewczyna się zatrzymała. To tutaj 2 dni temu omal nie zginęła. Do dziś pamiętała to fioletowe światło, które przemierzało w jej stronę. Gdyby nie jej zwinność prawdopodobnie nie byłoby już jej.
Lilith przeszła dalej. Nie chciała zostać nagrana na kamerze, a ponieważ to miejsce ostatnio było sensacją, było to nie uniknione.
Chustę, która swobodnie wisiała jej na szyi, zaciągnęła na nos. W ostatnim czasie czuła się bezpieczniej jeśli była bardziej zasłonięta. Rozmyślała nawet o jakiejś masce. Nie musiała być duża, ale musiała choćby zasłonić okolice oczu. Na początku swojej działalności miała taką, ale niezbyt jej przypadła do gustu, więc z niej zrezygnowała.
Kilka minut później, Lilith zatrzymała się. Nie chciała daleko odchodzić od domu. Potrzebowała wyciszenia. Chwili odpoczynku. Nie chciała walczyć z bandziorami no chyba, że coś by ją natchnęło, dlatego oddalanie się niezbyt jej sprzyjało.
Spojrzała na zegarek. Była dokładnie 23:12. Lilith obejrzała się wokół siebie. Czuła się obserwowana, ale zachowała spokój. Cały czas była w gotowości do ataku. Adrenalina lekko zabuzowała w jej ciele, ale póki co siedziała spokojnie.
Po kilku minutach to uczucie ją opuściło, albo to ona sobie wmówiła. Nie miała pojęcia.
Lilith zaczęła myśleć o swoim życiu, a raczej o tym co się stało i miało wydarzyć w najbliższym czasie. Czuła jak jej serce się rozpadało. Zgubiła się i nie miała nikogo, kto byłby w stanie wskazać jej drogę, ponieważ nikt nie przeżył tego co ona - nie mówiąc już o tym, że nie był nią.
Dziewczyna totalnie pogrążyła się w myślach. Gdy zegar wskazał 2:12, wstała i otrzepała się. Piękny rozpościerający się widok zapierał jej dech w piersi. Całkowicie odleciała.
Dziewczyna zaczęła odchodzić i przemierzała dachy budynków. Nie miała pojęcia, że od dłuższego czasu Spider-Man przyglądał się jej.
"Kiedy piasek przesypuje się w klepsydrze, zwłoka w wymierzaniu sprawiedliwości jest równie zła jak niesprawiedliwość."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top