09
"L E K K I S Z O K"
Lilith nie miała pojęcia, kiedy dokładnie zasnęła, ale za to wręcz perfekcyjnie pamiętała swoją pobudkę. Z pewnością był to jeden z gorszych poranków jakie przeżyła. Było jej źle. Czuła hardkorowe zmęczenie. Miała wrażenie, że jej świat wirował. Dziewczynie towarzyszył też lekki ból głowy. Było jej niedobrze na żołądku.
Dziewczyna uchyliła swoje powieki i mizernie wpatrywała się w jeden punkt na ścianie. Nic do niej nie dochodziło. Nie miała nawet siły podnieść ręki. Poruszanie mięśniami było dla niej trudniejsze niż kiedykolwiek. Czuła wszechobecną słabość. Nie miała pojęcia ile trwał jej stan, ale czuła się jakby była w agonii.
Kiedy zebrała wszystkie swoje siły, podniosła się do pozycji siedzącej. Automatycznie poczuła jak jej żołądek się przekręcił. Nie myśląc więcej, nachyliła się i zwymiotowała do miski, którą przygotowała wcześniej. Poczuła jak wszystko co złe, uszło z niej. Od razu poczuła się lepiej. Lżej.
Wzięła miskę i na chwiejnych nogach ruszyła w stronę łazienki. Posprzątała swoje wymiociny i umyła zęby. Miała wrażenie, że poruszała się w zwolnionym tempie. Wróciła do pokoju i wzięła rzeczy na przebranie. Kiedy znalazła się obok stolika nocnego, wzięła do ręki szklankę z wodą. Dopiero w tamtym momencie zrozumiała jak bardzo była spragniona. Całość wypiła duszkiem. Stwierdziła, że nadal chciało jej się pić, więc znowu nalała sobie wody i wypiła. Chciała iść do łazienki, żeby się umyć, ale uwagę przyciągnął jej telefon, któremu zaświecił się wyświetlacz. Zobaczyła kilkanaście powiadomień, które niemal ją zalały. Amy, Betty, Liz, a zwłaszcza Liz. Kilka grup na Messengerze, powiadomienia z Facebooka, Instagrama i Snapchata. Tego było za dużo.
Białowłosa najpierw otworzyła konwersację z Liz. Westchnęła i wzięła się za odpisywanie. Liz zdecydowanie nie szczędziła na wysyłaniu wiadomości.
"Gdzie jesteś?"
"Dotarłaś?"
"Dlaczego nie odpisujesz? Odpisz!"
"Halo!"
"Odpisz w końcu."
"Dziewczyno, martwię się."
"Miałaś napisać jak wrócisz!"
Była to tylko część wiadomości od Liz. Lilith przeczytała je wszystkie i doszła do wniosku, że nie wiedziała jak i kiedy wróciła. Zrozumiała, że miała jedną, wielką dziurę w pamięci. Mimo lekkiego niepokoju, stwierdziła, że nie będzie się tym przejmować. Najpewniej i tak nic się nie wydarzyło.
Kolejne wiadomości przeczytała od Amy i Betty, potem na wspólnej grupie, gdzie dziewczyny wymieniały się zdjęciami i filmikami. Później sprawdziła swoje polubienia na Instagramie. Kojarzyła, że coś dodała, ale nie była pewna, czy to był sen, czy jawa. Uważnie zaczęła oglądać to zdjęcie. Stwierdziła, że jakość obrazu nie była najgorsza, a ona źle nie wyszła. Zjechała niżej, żeby przeczytać komentarze. Jeden z nich przyciągnął jej szczególną uwagę.
"Piękna, kiedy randka?"
Lilith westchnęła. Napisał to Flash, którego nie lubiła. Co róż podrywał inną dziewczynę. Raz Liz, raz Lilith; był zmienny jak kalejdoskop.
Białowłosa zaczęła wszystkim odpisywać. Już po chwili dostała wiadomość od Liz. Jej przyjaciółka ucieszyła się, że białowłosa żyła i nic jej się nie stało. Napisała również, że żałowała, że jej nie odprowadziła. Lilith odpisała jej, że niczego nie straciła. Nastolatka tak naprawdę nie miała pojęcia jak dotarła do domu i była w lekkim szoku, że obudziła się we własnym łóżku, a nie gdzieś na ulicy. Jej kac był naprawdę potężny. To była pierwsza impreza, gdzie tak porządnie zabalowała.
Po chwili Liz się uspokoiła, więc białowłosa odłożyła telefon i poszła się umyć. Gdy znalazła się w łazience, dotarły do niej wspomnienia z rana. Stwierdziła, że znowu nie czuła się najlepiej. Już po chwili zwymiotowała prosto do ubikacji. Była wycieńczona. Kiedy skończyła, umyła zęby, i wzięła wręcz błyskawiczny prysznic. Trwał marne 5 minut, ale jak na jej stan, to i tak długo. Lilith poczuła się odświeżona, czysta i pachnąca. Gdy się przebrała w luźny outfit, udała się do kuchni. Wewnątrz znajdowała się jej mama. Lilith trochę lepiej się już czuła. Miała nadzieję, że już nie będzie wymiotować. Jej mama starała się nie widzieć tego w jakim stanie była dziewczyna. Wolała po prostu nie wiedzieć.
— Nie słyszałam cię jak wróciłaś. — Powiedziała i wgryzła się jabłko. — Ale jakoś po piątej zajrzałam do twojego pokoju i spałaś. — Powiedziała przerywając ciszę.
— No widzisz, chodzę jak duch. — Powiedziała z westchnieniem dziewczyna. Starała nie dawać poznać po sobie zdziwienia. Była niemal pewna, że pewnie głośno gadała, a może nawet krzyczała. Chociaż może jej mama miała rację? Wróciła sama, więc nie do kogo by mówiła?
— Dzisiaj to ty jesteś widmem. -— Zaśmiała się lekko. Nie miała za złe Lilith, że imprezowała. Póki nadążała za szkołą i nie łamała prawa, nie zamierzała jej mówić jak ma żyć. Nastolatka sama musiała odkryć co było dobre, a co złe. Była młoda i musiała korzystać z uroków życia. Kiedy ma próbować jak nie teraz?
Za młodu, kobieta też lubiła się wyszaleć i doskonale wiedziała co znaczy prawdziwa impreza. Nie broniła tego Lilith. Wiedziała jakie są nastolatki a to, że miała przyjaciół o czymś świadczyło. Musiała pielęgnować te relacje.
— Co? A tak. — Powiedziała lekko zmieszana. — Zaraz idę spać dalej.
— O 13:00 idę do pracy. Wrócę późnym wieczorem. Obiad masz w lodówce, wystarczy, że sobie odgrzejesz. Tata ma dzisiaj wolne. — Zawiadomiła kobieta.
— Jasne. — Powiedziała i chwyciła banana. Stwierdziła, że musi zjeść coś lekkiego. Fakt był też taki, że nie chciało jej się nic szykować.
Kiedy zjadła, wyrzuciła odpad do odpowiedniego kosza i skierowała się w stronę swojego pokoju. Kiedy przeszła, zamknęła drzwi i oparła się plecami o nie. W jej głowie panował wielki huragan myśli. Nie miała pojęcia co się wydarzyło na imprezie. Próbowała sobie wszystko poukładać, ale nie potrafiła. Wydawało jej się to zbyt skomplikowane. Nie miała pojęcia co robiła przez ostatnie godziny w klubie. Zaczęło ją to lekko przerażać. Chwyciła swoje włosy u nasady. Powoli zaczęła zjeżdżać plecami w dół, aż w końcu jej tyłek dotknął zimnej podłogi. Pamiętała tylko początek imprezy. Tego była pewna. Reszta jej wspomnień to jakieś chwilowe przebłyski, które nie miały najmniejszego sensu. Nie była pewna czy one naprawdę się wydarzyły.
Lilith nie wiedziała ile czasu siedziała na podłodze. Była w rozsypce. W tamtej chwili, nie przypominała siebie na co dzień. Cały czas rozmyślała o imprezie. Po jakimś czasie stwierdziła, że przeniesie się na łóżko. Tak też zrobiła.
Wstała ociężale, zmuszając części swojego ciała, żeby współpracowały. Kiedy położyła się na łóżku, odetchnęła. Chciało jej się spać, ale nie wiedziała czy była w stanie zasnąć. Wzięła telefon do ręki i zaczęła przeglądać zdjęcia w celu odblokowania wspomnień. Wielkie zdziwienie ją dopadło, gdy zobaczyła siebie, szczerzącą się, a obok niej chłopaka w czerwonym stroju. To był Spider-Man.
— O kurwa. — Zdjęcie było słabej jakości, podobne jak dwa wcześniejsze.
Lilith miała mętlik w głowie. Nie wiedziała co z czym i jak. Najgorsze było to, że nie miała się kogo zapytać. Jedyną osobą był Spider-Man, którego jako Bright Girl wolała unikać.
Nagle, wyświetlił jej się dymek czatu z Messengera. Wielkie było jej zdziwienie, gdy zorientowała się, że to był Peter. Teraz to była w ciężkim szoku.
"Fajnie było na imprezie?"
"A szczyt niesprawiedliwości to: uchodzić za sprawiedliwego nie będąc nim."
Platon
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top