08

"P U S T E   K I E L I S Z K I"

Przyjaciółki znajdowały się w toalecie. Wszystkie miały znakomity humor i śmiały się ze wszystkiego.

- Zrobimy sobie wspólne zdjęcia? No wiecie zaraz koniec imprezy, a my mamy tylko te co zrobiłyśmy na początku. - Powiedziała Liz patrząc się na każdą z dziewczyn.

Każda z nich miała inny stan. Lilith śmiała się do Betty, albo z Betty. Tego najpewniej nawet ona nie wiedziała. Za to Amy patrzyła się na nie jakby niczego nie rozumiała. Żyła w swoim własnym świecie. Wyglądała jakby intensywnie nad czymś myślała, ale równie dobrze mogła mieć pustkę w głowie.

Lilith podeszła do Liz i objęła ją jedną ręką. Pozostałe dziewczyny przyszły do nich i zaczęły pozować. Każda z nich, po kolei zaczęła robić zdjęcia.

Po udanej, bądź nieudanej sesji, Lilith stwierdziła, że doda zdjęcie na swojego instagrama. Oznaczyła przyjaciółki i po chwili zaczynała dostawać powiadomienia o liczbie serduszek.

Białowłosa z szerokim uśmiechem wyszła z toalety. Jako że dziewczyny stwierdziły, że już nie piją, Lilith sama poszła do baru na klasycznego shota.

Już nawet nie powiedziała tylko pokazała migowo do barmanki o co jej chodziło. Pracownica zrozumiała i z lekkim uśmiechem zaczęła jej przygotowywać kieliszek z wódką.

Jednym haustem wypiła całą zawartość bez popicia. Nie wiedziała co miała w głowie, ale w tamtej chwili niewiele. Poczuła jak ciepło rozchodzi się w jej wnętrzu i poszła tańczyć.

Po jakimś czasie jakiś chłopak zapytał się jej czy nie chce się z nim napić. Przemyślała jego propozycję i się zgodziła. Już po chwili siedziała przy stołku, rozmawiali, śmiejąc się przy tym. Wydawało jej się, że mieli wiele wspólnego. Nie wiedziała ile spędziła z nim czasu, nie wiedziała też ile wypiła - już dawno przestała to liczyć.

W pewnym momencie poczuła jak jej torebka wibruje. To był jej telefon. Wyciągnęła go z niej i odblokowała. Dzwoniła Liz.

- Gdzie ty do cholery jesteś! Zostałam sama! Amy i Betty pojechały do domu jakieś dobre 20 minut temu! - Krzyczała Liz lekko zdenerwowana.

- Spokojnie, jestem w barze? - Nie wiedziała, czy to była odpowiedź, którą chciała usłyszeć jej przyjaciółka.

- Pytasz czy wiesz? - Dopytywała coraz bardziej wkurzona Liz.

- Tym po lewej stronie od wejścia. - Starała się wytrzeźwieć.

- Zaraz będę. - Rozłączyła się.

Lilith już po chwili zobaczyła Liz. Była lekko zmęczona i ulżyło jej, gdy zobaczyła białowłosą.

- Napijemy się? - Zapytała z nadzieją Lilith.

- Ostatni i wracamy do domu.

Lilith podała kieliszek Liz, po czym wzięła do ręki swój. Stuknęły się i wypiły. Białowłosa pożegnała się z kolegą, który miał na imię Arthur.

- Wrócisz sama czy mam cię odprowadzić do drzwi? - Zapytała Liz. Ciemnowłosa okryła się szczelniej swoją kurtką.

- Dam radę, zresztą to niedaleko. - Odrzekła Lilith. Nocne wracanie do domu nie było dla niej problemem. Dobrze wiedziała gdzie mieszka. Zresztą, była przecież Bright Girl. Nie bała się ciemności, a prawie co noc się szlajała i jakoś nic poważnego się jej nie stało.

Po jakiś 15 minutach marszu, dziewczyny pożegnały się. Liz powiedziała przyjaciółce, że jak będzie w domu, ma jej napisać, że trafiła.

Lilith wyciągnęła telefon z kurtki i włączyła ekran. Wyświetlała się godzina 3:58. Nie była do końca imprezy, ale wiedziała, że to była jedna z lepszych. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz się tak dobrze bawiła.

Nagle usłyszała szelest. Nie przejęła się tym, ale starała się wytrzeźwieć i nasłuchiwała.

- Kogo my tu mamy?

Lilith spojrzała się za siebie. Dostrzegła mężczyznę, który miał na oko 30 lat. Nie miała pojęcia czy dobrze widziała, czy nie, ale tak przypuszczała.

- Nie mam pieniędzy, ani nic wartościowego. - Była w wąskiej uliczce co w pewnym sensie utrudniało jej ucieczkę.

- To nic, możemy inaczej to rozwiązać. - Mężczyzna zaczął iść w jej kierunku.

- Nie. - Zdążyła tylko tyle powiedzieć, ponieważ znikąd znalazł się Spider-Man i powalił mężczyznę. Zaczęli się szarpać. Po chwili bohater Queens strzelił do mężczyzny z sieci, przez co był przyklejony obok worków z odpadami.

- Śmieć znalazł się gdzie jego miejsce. - Powiedział Peter i spojrzał na lekko rozkojarzoną dziewczynę.

- Nic ci nie jest?

- Wszystko dobrze. Dzięki.

Peter uśmiechnął się. Dziewczyna najpewniej tego nie widziała, ale nie przejął się tym. Uratował Lilith.

- Będzie lepiej jeśli cię odprowadzę.

Białowłosa zgodziła się niemal od razu. Miała jeszcze jakieś dobre 10 minut drogi, a coraz gorzej trzymała się na nogach. Alkohol działał. Człowiek-pająk był jej wybawieniem, a zarazem jedyną deską ratunku.

- Jeśli to nie problem. - Wydukała. Zaczynała mieć problemy z mową, ponieważ język zaczynał jej się plątać.

- Jasne, że nie. - Powiedział Spider-Man. W głębi duszy cieszył się, że znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. W pewnym sensie był z siebie dumny, ponieważ uratował Lilith. Nawet nie chciał myśleć co by się stało, gdyby go nie było. - Gdzie mieszkasz?

Peter zapytał białowłosą, mimo że doskonale znał odpowiedź. Nie musiał się o to pytać, ale wolał, ponieważ nie chciał wyjść na stalkera. Zresztą, skąd Spider-Man mógł to wiedzieć? On ratował, a nie interesował się życiem ludzi.

Dziewczyna wskazała palcem kierunek, w którym mieszkała.

- W tę stronę.

Spider-Man lekko skinął głową. Zrozumiał o co jej chodziło.

Peter zaczął się zastanawiać.

- Gdzie w tym czasie była Bright Girl? - Lilith na pewno wolałaby zostać uratowana przez "bohaterkę", a nie Spider-Mana. W końcu, wolała ją.

Białowłosa szła obok bohatera Queens. Trochę niezręcznie się czuła. Starała się rękami o nic nie zahaczyć. W dodatku, musiała się skupić na chodzie. Miała wrażenie, że niezbyt prosto szła.

Po chwili bohater westchnął i jedną ręką objął ją w talii. Dziewczyna przez chwilę przestała oddychać. Mimo zamglonych zmysłów, czuła jego dłoń na sobie. Chciała coś powiedzieć i próbowała zabrać jego rękę, ale niezdarnie wychodziło jej to. Niemal natychmiast nastolatek się odezwał.

- Ledwo stoisz na nogach i kołyszesz się. Gdybym cię nie objął, prawdopodobnie weszłabyś w ścianę. - Wyjaśnił.

Dziewczyna nic mu nie odpowiedziała. Już nawet nie przeszkadzała jej jego ręka. Olała to. Czuła, że robiło jej się coraz goręcej i była pewna, że to przez alkohol. Widziała, jak obraz przed jej oczami staje się coraz bardziej rozmazany. Miała wrażenie, że światło z ulicznych lamp się poruszało.

Nastolatkowie zaczęli rozmawiać. Ich rozmowa dotyczyła mało istotnych rzeczy. Lilith prawie cały czas się śmiała. Nie mogła się na niczym innym skupić. Czasami nie miała pojęcia o czym oni rozmawiali.

Gdy nastąpiła chwila ciszy, dziewczyna zaczęła nucić piosenkę w swojej głowie. W klubie co najmniej 2 razy ją puścili, przez co nadal jej dudniła.

- She's nothing like a girl you've ever seen before - zaśpiewała dziewczyna, próbując utrzymać rytm i roześmiała się głośno. Dopiero wtedy do niej dotarło, że zrobiła to na prawdę, a nie w swojej głowie.

- Nothing you can compare to your neighborhood. - Zaśpiewali już razem. Nie miała pojęcia jak to się stało. Nigdy nie przypuszczała, że będzie śpiewać ze Spider-Manem. W dodatku, ona nie śpiewała przy ludziach; jak już to sama lub w klubie, gdzie nikt jej i tak nie słyszał.

- Ile wypiłaś? -- Wypalił po chwili Spider-Man. To pytanie zadawał sobie od momentu w którym wyszła z klubu. Już wtedy nie wyglądała na trzeźwą, a teraz?

Lilith zaczęła się śmiać, a po chwili dusić. Zachłysnęła się własną śliną. Pochyliła się w przód a na kolanach położyła swoje dłonie. Spider-Man lekko spanikował, ponieważ myślał, że dziewczyna będzie wymiotować. Na szczęście nie uczyniła tego. Po chwili wyprostowała się i przytuliła się do bohatera Queens z całej swojej siły. W tamtym momencie nie miała jej zbyt wiele, więc Spider-Man poczuł jedynie jej ciepło blisko siebie. Zbyt blisko. Na sobie.

Zamarł. Nie spodziewał się takiego ruchu po dziewczynie. Mimo to, zrobiło mu się miło. Cieszył się, ponieważ była to jedna z niewielu ich intymnych sytuacji między nimi. Co z tego że dziewczyna nie była trzeźwa i nie wiedziała, że Spider-Man to tak na prawdę Peter.

Dopiero po chwili odwzajemnił jej uścisk. Zrobiło mu się gorąco. Bardzo gorąco. Czuł jakby cały płonął. Wiedział, że jego twarz zrobiła się cała purpurowa.

- Wypiłam 5 shotów... - Powiedziała uśmiechając się.

- Hm, dziwne, ktoś ci czasem czegoś nie dosypał? Po takiej ilości nie powinnaś być w takim stanie. - Mówił z przejęciem Spider-Man i patrzył się na jej czubek głowy. Lilith po chwili podniosła głowę do góry i spojrzała się w jego twarz, a raczej maskę.

- A potem przestałam liczyć. - Lekko się zawahała, po czym zaśmiała. Mężczyzna pewnie nie chciał tego słyszeć.

Spider-Man nerwowo się zaśmiał, a dziewczyna w końcu go puściła.

- Ale mimo to, super się bawiłam. - Powiedziała rozmyślając nad tym co pamiętała. Już teraz miała urywki wspomnień, a to był dopiero początek. - Damn, you's a sexy bitch.

- To chociaż tyle. - Powiedział cicho Spider-Man. W głębi duszy chciało mu się śmiać z niej. Był ciekawy co tam się działo, bo z tego co widział na story jej i Liz, to całkiem sporo. Nawet otworzył wszystkie "snapy" od białowłosej. Z zniesmaczeniem musiał stwierdzić, że na ostatnich zdjęciach był jakiś chłopak. Peter nie kojarzył go ze szkoły, ale miał nadzieję, że skoro spędziła z nim trochę czasu to nie był jakiś zły. Za nic w świecie nie dałby skrzywdzić dziewczyny.

Peter całkiem przypadkiem usłyszał, że Liz i Lilith szykowały się na imprezę. On nie szukał tej informacji, tylko ta informacja znalazła jego. Nie był stalkerem, który śledził dziewczyny. On po prostu przejmował się zdrowiem i życiem Lilith. Białowłosa dodała zdjęcie z przyjaciółkami w toalecie. Oznaczyła w nim swoją lokalizacje, dlatego Peter wiedział gdzie miał przebywać i w stroju Spider-Mana krążył po okolicy.

- Uwielbiam kotki. - Zagaiła nagle dziewczyna i odczepiła się od Spider-Mana. - Zobacz jaki słodziak z niego! Czyż nie jest cudowny?

Kot, którego zobaczyła kilka sekund wcześniej, zaczął uciekać. Dziewczyna wykonała zbyt wiele niekontrolowanych ruchów, więc prawdopodobnie się przestraszył.

- Z pewnością.

- O-mój-Boże. - Dziewczyna nagle zapiszczała. Dostała nagłego przepływu energii. Peter myślał, że ogłuchnie na jedno ucho. - Mogę zrobić z tobą zdjęcie? - Znowu zapiszczała. Prawdopodobnie dopiero teraz do niej dotarło.

Spider-Man uśmiechnął się cwanie.

- A którego bohatera Queens wolisz? - Zapytał z satysfakcją.

- Eee, no nie wiem. Chyba wolę siebie. - Powiedziała po czym jej noga lekko się wygięła, przez krzywą nawierzchnię. - To dasz mi?

Spider-Man westchnął. Uległ jej. Skinął głową, a dziewczyna lekko się szamocząc, wyciągnęła telefon i zrobiła nim kilka zdjęć. W tamtym momencie nie obchodziła ją ich jakość.

- Chyba będę mieć zgona. - Powiedziała po czym Spider-Man spojrzał się na nią. - Ale na to przyjdzie czas później.

Peter nie wiedział co o tym myśleć. Nie miał pojęcia co ona miała w głowie.

- Rozmawiam z pajączkiem. Nie mogę w to uwierzyć. Jestem pa-pa-pa-pająk. Człowiek pająk! - Zanuciła pod nosem, a Spider-Man zaśmiał się. Był niemal pewny, że dziewczyna nie będzie tego pamiętać.

- Które mieszkanie jest twoje?

- Nie mam mieszkania. - Powiedziała i się zaśmiała.

- Ale jak to nie masz mieszkania?

Dziewczyna zaśmiała się do rozpuku.

- Ja po prostu oh, no nie mogę. - Lilith cały czas się śmiała. - Mieszkanie należy do moich ro-odziców. - Ziewnęła.

- Ten balkon jest twój, tak? - Zapytał wskazując dany punkt.

- Tak - Powiedziała, wcale nie będąc pewna, który balkon pokazywał.

- Dobra, teraz się trzymaj. Rozumiesz co mówię?

- Chyba.

Peterowi to starczyło. Chwycił ją mocno i po chwili już lecieli. Spider-Man przyczepiał swoją sieć do najbliższych punktów. Dziewczyna w czasie tego "lotu" głośno krzyczała. Wręcz darła się na całe gardło.

Kilka sekund później - które dla dziewczyny trwały jak wieczność, a dla Petera były wspaniałą chwilą; znaleźli się na balkonie.

- Poczekaj. - Powiedział Spider-Man po czym odchylił lekko przymknięte okno. Wskoczył na parapet, a chwilę później był już w pokoju dziewczyny. Musiał przyznać, że miała bardzo ładny pokój. Całkiem przestronny i przytulny.

Peter, nie myśląc więcej, otworzył drzwi balkonowe. Lilith bez zastanowienia się, weszła do pokoju i przytuliła się do Spider-Mana, a następnie pocałowała go w policzek.

"Kiedy śpi się w ubraniu, to nie jest taki prawdziwy sen, tylko oczekiwanie, aż ciemność zamieni się w jasność."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top