07

"S Z A L E Ń S T W O"

- Hej Lily - białowłosa usłyszała głos obok siebie. Zamknęła szafkę używając trochę za dużo siły. Trzask był głośny, ale na szczęście, nie rozwaliła jej.

Białowłosa spojrzała się na Liz i czekała na to, co dziewczyna miała jej do powiedzenia.

- Byłaś z Peterem w wesołym miasteczku?

- Ta, byłam - odrzekła gburowatym głosem. Od wydarzenia minęły zaledwie 2 dni, a nadal ją prześladowały.

- Było tam niebezpiecznie? No wiesz, w telewizji mówili coś o napadzie z bronią. Nic ci się nie stało? - Dopytywała ze zmartwieniem Liz. Oprócz tego, ciemnowłosa chwytała i oglądała jej ramiona jakby chciała zobaczyć, czy nie miała ran.

Białowłosa zaśmiała się.

- Coś było, ale wybuchła wielka panika i zmyłam się wraz z największymi panikarzami. - Zaśmiała się, ale wiedziała, że nie było zbytnio z czego. - Nic mi nie jest Liz. Uciekłam jak tylko służby wkroczyły do akcji. Uwierz mi, zrobiły to bardzo szybko.

- Dzięki Bogu. - Odetchnęła z ulgą Liz. - A tak w ogóle to co u Petera?

Białowłosa się zastanowiła.

- Właściwie to sama nie wiem. Zgubiłam go gdy zaczęło się coś dziać. Jedynie po tym wszystkim, kiedy byłam już w domu, napisał do mnie.

Liz zastanowiła się na chwilę.

- Chyba jest zainteresowany tobą.

- Nie wydaje mi się. - Zlękła się. - Po prostu raz się spotkaliśmy, to wszystko. - Odrzekła. Starała się zachowywać naturalnie.

- Skoro tak mówisz. - Powiedziała bez przekonania ciemnowłosa.

- No tak. A co u ciebie Liz? Dawno się nie widziałyśmy. Wyskoczymy gdzieś?

- W zasadzie to chciałam zorganizować imprezę. Ale z tym muszę jeszcze trochę poczekać. Najlepiej by było, jakby nie było moich rodziców w domu.

- Jasne. - Zastanowiła się na chwilę. - Rozumiem. To może wyskoczymy gdzieś razem na miasto?

- Do klubu? Mówisz i masz. - Zaśmiała się. Liz doskonale czytała w myślach Lilith. Dawno nie były na takim wypadzie. Białowłosa zaczęła tęsknić za tym klimatem. Miała też ochotę poznać nowych ludzi.

Lilith chciała coś powiedzieć, ale Liz jej przerwała. Nie pozwoliła dojść do słowa.

- A propos Peter'a. - Powiedziała Liz ściszonym głosem. - Co jakiś czas zerka na nas.

Twarz Lilith wyrażała szok. Natychmiast zaczęła się rozglądać. Białowłosa ujrzała Ned'a i Parkera którzy stali i niby rozmawiali ze sobą, ale jak na nich spojrzała, nie wyglądali jakby zachowywali się naturalnie.

Kilka sekund później Peter zaczął jej machać. Odwzajemniła jego gest lekko się rumieniąc. Wypuściła przednie pasma włosów zza ucha, żeby choć trochę przysłoniły jej policzki.

- Czy ty się zarumieniłaś? O Lilith. - Białowłosa jeszcze bardziej się poczerwieniła.

- Przestań, bo on to widzi. - Skarciła ją.

- No wiem, dlatego to robię. - Zaśmiała się.

Llith nie widziała w tym nic zabawnego.

Liz spojrzała na zegarek i przeklęła pod nosem.

- Wiesz, miałam pomóc Susan z chemią. Muszę lecieć. Zgadamy się później. Pa.

Nim Lilith zdążyła coś powiedzieć, Liz już dawno pokonała kilka metrów.

Białowłosa westchnęła. Bardzo lubiła swoją przyjaciółkę, ale czasami nie rozumiała jej kompletnie. Lilith przewróciła oczami i otworzyła szafkę. Na drzwiczkach znajdowało się małe lusterko, ale na tyle, że mogła zobaczyć całą swoją twarz i jeszcze kawałek szyi. Spojrzała na swoje kolory. Nadal była czerwona, ale przypuszczała, że już nie tak. Teraz miała tylko lekkie rumieńce.

- To wszystko przez zażenowanie. Nie ma innej przyczyny - powtarzała sobie w myślach, a raczej próbowała tak myśleć. Musiała się sama do tego przekonać.

Po chwili usłyszała dzwonek wzywający na lekcje. Długa przerwa się skończyła co oznaczało, że jej wolność dobiegła końca. Z westchnieniem zamknęła szafkę i ruszyła na lekcje. Miała nadzieję, że do końca dnia nic nadzwyczajnego się nie wydarzy.


Nadszedł piątek, czyli długo wyczekiwany przez Lilith dzień. Impreza. Szara rzeczywistość była tak nudna, że choć na chwilę chciała o niej zapomnieć. Rozpaczliwie potrzebowała rozrywki a wyjście z Liz powinno jej w tym pomóc.

Lilith chwyciła telefon i odblokowała ekran. Spojrzała na godzinę. Była 21:43. Z lekkim przerażeniem zaczęła się malować. Bała się, że nie zdąży się przygotować. Miała ubraną krótką, granatową, obcisłą sukienkę, która podkreślała jej figurę. Na nogach miała płaskie, wygodne buty, które nie obcierały jej. Kiedyś, ubrała bardzo niewygodne i przez długi czas czuła ból - pomyśleć, że to przez jedną imprezę. Na szczęście to była jedna z pierwszych. Od tamtej sytuacji stawiała na wygodę. Poza tym, jeśli za dużo by wypiła, potykałaby się o własne nogi. Jest to zarówno dla niej jak i dla przyjaciół uciążliwe.

Po chwili usłyszała dźwięk przesyłanej wiadomości, a potem kolejnej i kolejnej. Z lekkim rozdrażnieniem, ponieważ musiała przerwać malowanie się, odblokowała telefon. To była Liz. Napisała, że Amy i Betty chcą iść z nimi i że przyjdą za jakieś 30 minut. Lilith odpisała, że nie ma problemu i jest prawie gotowa.

Białowłosa po jakiś 15 minutach skończyła się malować, a następnie podeszła do lustra i zaczęła się oglądać. Według niej wyglądała pięknie i nikt ani nic nie mogło tego zmienić.

Lily zrobiła sobie kilka zdjęć i zaczęła sprzątać w pokoju. Nie zamierzała być trzeźwa tej nocy, zwłaszcza, że niedługo miała jechać na jakąś olimpiadę. Musiała sobie odpuścić i rozluźnić się. Trochę potrzebowała rozrywki a fakt, że gdyby nie była Bright Girl, niewiele działoby się w jej życiu.

Lilith otworzyła swoje okno, nalała sobie szklankę wody i poszła po miskę, którą wsunęła pod łóżko. Nigdy nie było wiadomo kiedy mogła się przydać, a czasami samo to, że była, mogło okazać się zabawieniem.

Do uszu Lilith doszedł dźwięk dzwonka od drzwi.

- Koleżanki po ciebie przyszły. - Powiedziała głośno mama.

- Już idę! - Odkrzyknęła i wzięła czarną torebkę, w której miała tylko najpotrzebniejsze rzeczy.

Na korytarzu Lilith zobaczyła mamę, Liz, Amy i Betty. Uśmiechnęła się szeroko.

- Klucze. - Mama Lilith rzuciła jej ten przedmiot, a dziewczyna go złapała. - Uważaj na siebie i wróć bez żadnego kolegi! - Krzyknęła kiedy nastolatki już odchodziły.

- Będę pamiętać. - Odpowiedziała Lilith i zamknęła drzwi.


"Najniewinniej wyglądająca osoba może mieć najczarniejsze serce."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top