05
"R O Z M O W Y"
- Peter! Zaczekaj! - Krzyczała z daleka białowłosa. Chciała mu podziękować za ratunek, ponieważ wcześniej totalnie jej to wyleciało z głowy. Za bardzo skupiła się na tym, żeby przywalić Benowi. Jego osoba działała na Lilith jak płachta na byka. Zawsze, kiedy przechodził obok niej, czuła się podminowana i pełna gniewu. W głębi duszy chciała mu mocno przywalić nawet wtedy, gdy nie było takiej potrzeby. Nastolatek nie musiał nic robić, ponieważ irytowała ją sama jego egzystencja. Bezkarnie kroczył złą drogą i może to dziewczynę wyprowadzało z równowagi?
Chłopak, jako że miał bardzo dobry słuch, usłyszał wołania Lily i z lekkim uśmiechem na ustach, odwrócił się. Lubił na nią patrzeć, a rozmawiać jeszcze bardziej. To była dla niego duża przyjemność, ponieważ uwielbiał jej głos i mógł go słuchać godzinami. Mimo tego, że się jedynie kumplowali, to był szczęśliwy, że spośród milionów ludzi, było dane im się poznać. Miał wrażenie, że dziewczyna zawsze promieniała radością i jej energia pozytywnie wpływała na jego dzień. Lilith była dla niego po prostu niesamowita.
Białowłosa w bardzo szybkim tempie znalazła się obok Petera. Była lekko zziajana, ponieważ przez kilkanaście minut biegała bez najmniejszej przerwy i szukała Parkera po całej szkole. Dopiero wtedy, kiedy nie znalazła go w środku budynku, wybiegła na zewnątrz. Całe szczęście chłopak kończył lekcje o tej samej godzinie co ona, więc miała okazję z nim nieco dłużej porozmawiać.
Mimo lekkiego zmęczenia, Lilith nie potrzebowała żadnego odpoczynku. Była już przyzwyczajona do dużego wysiłku i długotrwałych treningów, ponieważ te, były dla niej codziennością.
- Hej Lily, wszystko w porządku? - Zapytał nastolatek badawczo przyglądając się dziewczynie. Z reguły nie wołała go, ani nie rozmawiała z nim tak po prostu. Zawsze miała w tym jakiś większy, lub mniejszy cel. Jej zachowanie wzbudziło w nim pewnego rodzaju obawę, podekscytowanie oraz zaciekawienie.
- Tak - powiedziała lekko zdyszana nastolatka, po czym uśmiechnęła się do niego serdecznie. Peterowi na ten widok, niemal natychmiast szybciej zabiło serce. - Chciałabym ci podziękować za to, że dzisiaj złapałeś mnie. Gdyby nie ty, wylądowałabym na podłodze, a to nigdy nie było spełnieniem moich marzeń. - Zaśmiała się lekko i podrapała się po karku. Po chwili dodała. - Totalnie wcześniej wyleciało mi to z głowy. Skupiłam się raczej na przywaleniu Benowi - powiedziała z zakłopotaniem, a rękę przyłożyła do czoła. Była lekko zażenowana swoim zachowaniem. Raczej nie popełniała takich błędów.
- Nie masz za co dziękować - powiedział Peter ciepłym tonem głosu, a serce Lilith momentalnie się rozgrzało. Powiedział to w tak miły dla jej uszu sposób do niej, że nie pamięta, kiedy ostatni raz czuła taką szczerość. - Nic ci się nie stało?
- Nic - uśmiechnęła się szczerze do niego. Lilith bardzo doceniała to, że się o nią martwił. Wcale nie musiał, a mimo wszystko robił to. Dla niej było to całkiem słodkie zachowanie.
To był jeden z przełomowych momentów w ich relacji. Lilith poczuła, że Peter jest jej znacznie bliższy niż się jej na początku wydawało. On również był spokojny, nieśmiały i miły. Co prawda, dogadywali się wcześniej, ale teraz miała wrażenie, że zaczęła powstawać pomiędzy nimi nić porozumienia. Nie była ona silna, ale jeśli będą ją pielęgnować, mogą zbudować prawdziwą przyjaźń.
Lilith szeroko się uśmiechała. Była szczęśliwa, że tak wyglądało jej życie. Sama takie sobie zbudowała. Miała dokładnie to na co zasłużyła.
- Może dasz się zaprosić na jakąś kawę, albo ciasto w ramach podziękowania? Nie wiem co wolisz. - Dopiero teraz Lily sobie zdała sprawę z tego jak mało wiedziała o swoim koledze. W tamtej chwili poczuła dużą chęć poznania go bliżej. Może po jakimś czasie zostaliby przyjaciółmi? To była przelotna myśl, ale bardzo dziewczynę zafascynowała. Już jakiś czas temu zauważyła, że chłopakowi zależało na kontakcie z nią, ale nigdy wcześniej nic z tym nie zrobiła. Starała zająć się swoim życiem, przez co nie zauważała chłopaka. Aż do dzisiaj.
- Znam najlepsze kanapki w mieście. Mogą być? - Zapytał z dużym uśmiechem Peter. Bardzo podobała się mu propozycja nastolatki. Od zawsze chciał się z nią spotkać, a teraz padła propozycja spędzenia czasu sam na sam. Nie wybaczyłby sobie gdyby się nie zgodził.
- Tak, chętnie spróbuję. - Powiedziała z lekkim uśmiechem Lily. Cieszyła się, że chłopak pozytywnie rozpatrzył jej propozycję. - Możemy wybrać się nawet teraz. - Powiedziała z szerokim uśmiechem białowłosa. - Oczywiście, jeśli masz czas i chcesz się spotkać. - Dodała pośpiesznie widząc, jak to zabrzmiało.
Chłopak spojrzał głęboko w jej oczy. Chciał ją w tamtym momencie pocałować, ale powstrzymywał się. Wiedział, że spłoszyłby ją, a nie chciał, żeby uciekła. Była dla niego jak narkotyk i z każdą rozmową chciał ją coraz więcej i bardziej.
Lilith dla Petera była zagadką. takim jednym, wielkim znakiem zapytania, pod którym nie wiadomo co się ukrywało. Fascynowała go. Zarówno swoimi ruchami jak i stylem bycia. Wszystko się mu w niej podobało. Była dla niego idealna pod każdym względem. Nie zdawał sobie spraw z jej wad, które były niemal rażące i odtrącające.
Białowłosa pokazywała tylko to, co chciała, żeby widzieli inni. Swoje wady i błędy ukrywała pod grubą warstwą sukcesów i uśmiechu. Jak wiadomo, to właśnie wyraz twarzy powodował, że odtrącamy ludzi, albo ich przyciągamy. Lilith chciała zapomnieć o błędach i żenujących sytuacjach, które się wydarzyły. Były dla niej czymś kompromitującym.
•
Peter siedział tuż obok Lilith na ławce w parku i musiał się powstrzymywać, żeby jej przypadkiem nie objąć. Bardzo tego chciał, przez co musiał panować nad swoimi ramionami. Był niemal pewny, że białowłosa od razu strąciłaby jego rękę i odeszła, tym samym kończąc spotkanie.
- Wiesz co? Całkiem dużo nas łączy. - Powiedział Spider-Man przerywając ciszę, która chwilowo zapanowała między nimi. Peter mówił powoli, ze smakiem przeżuwając swoją kanapkę. Czuł się jak w niebie siedząc obok dziewczyny.
Nastolatkowie rozmawiali ze sobą już z jakąś godzinę i całkiem sporo się o sobie dowiedzieli. Jeszcze nigdy dotąd nie spędzali tak czasu, a przynajmniej nie razem. Było to całkiem ciekawe dla nich przeżycie. Oboje czuli się wyśmienicie w swoim towarzystwie.
- Szczerze to też się dziwię - dziewczyna lekko roześmiała się, po czym wzięła kęs swojej kanapki. - Nigdy bym tego nie powiedziała. - Dopowiedziała beztrosko, ciesząc się zaistniałą chwilą.
- Dlaczego? - Zapytał z uśmiechem Peter. Miał wyśmienity humor i z pewnością nic nie było w stanie mu go zepsuć.
- A no tak jakoś - powiedziała z uśmiechem na ustach dziewczyna. - Nie przypuszczałam, że lubisz nocą wychodzić na miasto. - Powiedziała obojętnym tonem głosu dziewczyna, patrząc się w bezchmurne niebo. Chłopak wyglądał jej na introwertyka, a z reguły to ekstrawertycy próbują wyrwać się z domu, więc dziewczyna uznała to za coś podejrzanego.
Peter lekko spiął się na jej słowa. Ten temat był dla niego drażliwy, zważając na to, że dziewczyna nie wiedziała o tym, że był Spider-Manem. Nie chciał jej okłamywać, ale musiał, ponieważ prawdy nie mógł wyjawić. Białowłosa byłaby wtedy w bardzo dużym niebezpieczeństwie.
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - Parker spojrzał na jej bladą twarz, a po chwili ich tęczówki się spotkały. - Nie boisz się, że coś ci się stanie? Że ktoś cię napadnie i zrobi krzywdę? - Zapytał ze zdziwieniem w głosie Peter. Nastolatki z reguły nie wychodziły same na "nocne szlajanko". Wolały to robić w towarzystwie swoich koleżanek.
- Nie. - Dziewczyna lekko się roześmiała. - Nie boję się. Umiem walczyć, więc w razie przypadku obronię się. - Powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. - Jestem samowystarczalna. - Dodała po chwili i głośno roześmiała się.
Ten dzień był dla niej piękny. Nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo Peter był szczęśliwy rozmawiając z nią. Chłopak w końcu przełamał się i język przestał mu się plątać.
- A właśnie, zapomniałem wcześniej o to zapytać. - Peter oparł łokieć o swoje udo, a pięść przyłożył do swojego czoła. - gdzie się nauczyłaś tak walczyć? - Powiedział już patrząc jej prosto w oczy.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć i lekko się zakłopotała.
- No wiesz... zawsze mnie tak jakoś ciągnęło do walki. - Wymyśliła coś na poczekaniu. - Więc w pewnym momencie spróbowałam swoich sił. - Powiedziała uśmiechając się do niego, zadowolona z faktu, że jej wypowiedź miała ręce i nogi.
- Jesteś świetna - powiedział bez chwili zastanowienia Peter, a policzki Lilith się lekko zaróżowiły.
Kiedy do chłopaka dotarło to, co powiedział lekko się zawstydził. Rzadko rozmawiał z dziewczynami, więc nie do końca był pewien co miał mówić, przez co reagował impulsywnie.
- Dziękuję - odparła po chwili lekko zaróżowiona na twarzy. - A ty chodzisz tylko na siłownię czy też ćwiczysz coś specjalnego? - Zapytała uważnie mierząc go wzrokiem. To, że dobrze ukrywał swoje mięśnie, nie znaczy, że ich nie było.
Dla Lilith chłopak był zagadką. Czuła, że coś przed nią ukrywał, tak jak swoją wyrzeźbioną klatę. Inni nastolatkowie już dawno chwaliliby się nią. To, że Peter był inny, dało się zobaczyć, ale białowłosa czuła, że kryje się za tym jakaś większa tajemnica.
- Co proszę? - Zapytał, nie rozumiejąc, co Lilith miała na myśli.
- Jesteś bardzo umięśniony. - Powiedziała białowłosa zawstydzając się po chwili, ponieważ wyobraziła sobie jego wyrzeźbioną klatkę piersiową i ramiona. Od zawsze marzyła o wysportowanym chłopaku.
- Trochę ćwiczę - odrzekł krótko. Nie chciał jej okłamywać, więc najprostszym sposobem było nie mówienie nic. Mimo to i tak źle się z tym czuł.
- Okej - roześmiała się lekko. Zapytała tylko po to, żeby się zrewanżować.
- Wracając do poprzedniego tematu. - Powiedział Peter, w tym samym czasie zgniatając papier śniadaniowy od kanapki i wyrzucając go do pobliskiego kosza. Oczywiście, chłopak trafił za pierwszym razem, co nie umknęło uwadze Lilith. Peter celność miał bardzo dobrą i wcale nie musiał się starać. - Nigdy nikt na ciebie nie napadł nocą? Bo z tego co wywnioskowałem, to z reguły chodzisz sama. - Zmierzył ją przenikliwym wzrokiem. Czuł, że za tym wszystkim krył się jakiś sekret, po którym dziewczyna chodziła jak po zmąconej wodzie.
- Raz się zdarzyło, ale sobie poradziłam. - Powiedziała białowłosa wzruszając ramionami. Dla niej to nie było nic nadzwyczajnego. Jako Bright Girl miała dużo trudnych do pokonania przeciwników i z każdym dawała sobie radę. Zresztą, nie miała innego wyjścia.
- Spider-Man ci nie pomógł? - Zapytał ze zdziwieniem Peter. Wydawało mu się, że kiedyś ocalił dziewczynę z białymi włosami. Niestety, przez panujący mrok, nie był w stanie zobaczyć jej twarzy.
- Nie, ale szczerze to nawet nie liczyłam na jego pomoc. No wiesz, tak szybko sobie poradziłam, że pewnie nie zauważył szarpaniny. - Zaśmiała się białowłosa przypominając sobie "napad" na nią. Koleś był pijany i widział potrójnie. Bright Girl nawet nie musiała się starać, ponieważ wystarczył jeden cios, żeby powalić mężczyznę.
- Hm, to dziwne - powiedział Peter trzymając się za brodę. Miał dziwne wrażenie, że kiedyś pomógł Lily.
- Ale czemu? - Zapytała beztrosko białowłosa. Nie wiedziała sensu po co wdrążać się w ten temat. Było minęło, żyjemy dalej.
- Wydawało mi się, że cię ocalił. - Powiedział prosto z mostu Peter, a dziewczyna zmarszczyła brwi. O czym on znowu mówił?
- Dlaczego? - Zapytała nabierając podejrzeń. Czyżby to on miał coś wspólnego z tym "napadem"? Był ostatnią osobą, która według niej mogła wpakować się w sidła zła, lecz nigdy do końca nic nie wiadomo.
- Co? Przepraszam. - powiedział lekko zmieszany Peter. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. - To mój znajomy i czasami opowiada mi o swoich akcjach, a dziewczyn z białymi włosami nie ma zbyt dużo.
- Co ty gadasz? U nas w szkole jest całkiem sporo dziewczyn z podobnymi włosami do moich, a co dopiero na całe Queens. - Odrzekła Lilith chwytając się za kosmyk włosów i przeplatając go między palcami. - Serio go znasz? - Zapytała białowłosa odżywając. Nie spodziewała się tego. Zwykły, szary chłopak miałby znać Spider-Mana? Albo Peter kłamał, albo był kimś więcej i prowadził podwójne życie. To było niemożliwe, żeby zwykły nastolatek mógł poznać super bohatera.
- Tak - powiedział lekko zakłopotany. Nie wiedział co miał więcej powiedzieć.
"Prawdopodobieństwo przegranej w walce nie powinno nas zniechęcać do popierania sprawy, którą uważamy za słuszną."
Abraham Lincoln
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top