01
"I N T E R W E N C J A"
Lilith cicho chodziła po starym, nieoświetlonym dachu. Ostrożnie stawiała krok za krokiem, uważnie rozglądając się na boki. Musiała być przezorna na wszelki wypadek. Nie wiadomo, kiedy ktoś zechciałby zrobić jej krzywdę. Takich osób nie brakowało, dlatego Bright Girl wolała być przezorna.
Ta noc była niezwykle gwiaździsta jak i spokojna. Dziewczyna czuła na swojej skórze przyjemny, lekki wietrzyk, który od zawsze uwielbiała. Powodował on również, że jej peleryna swobodnie się kołysała i pozostawiała za sobą cichy szelest, który przypominał trzepot skrzydeł małego ptaka. Dla niej był to symbol wolności.
Nastolatka cicho westchnęła pod nosem. Poczuła lekki smutek, ponieważ znowu miała wrażenie, że jest niepotrzebna. Po co egzystowała na świecie, w którym jej istnienie nie miało sensu? Przecież inni byli dużo lepsi od niej i dobrze się prezentowali. To oni nadają sens światu a nie ona. Jest jedynie dodatkiem do dekoracji.
Białowłosa szybko chwyciła się za głowę i wsunęła swoje palce pomiędzy gęste kosmyki włosów. Ostatnio coraz częściej nawiedzały ją takie myśli i nigdy do niczego dobrego jej nie doprowadziły. Przechodziła przez mały "kryzys" w swoim życiu, ale wiedziała, że jest tylko chwilowy i kiedy on minie, wszystko wróci do normy, a ona znowu będzie szczęśliwą marzycielką.
Gdyby jej nocne wypady zawsze wyglądały tak jak dzisiaj to byłoby cudownie, ale nie dla dziewczyny. Popadłaby w nudną rutynę, której Lilith wręcz nienawidziła. W Queens zawsze coś się działo, a złoczyńcy byli niemal wszędzie. To właśnie był jeden z głównych czynników, dlaczego dziewczyna wychodziła na powierzchnię pod postacią Bright Girl. Obecnie Lilith nie pasowało to, że nie było żadnej żywej duszy ani na chodnikach, ani w ciemnych zaułkach. Uwielbiała spokój i ciszę, ale teraz to przekraczało jej gust. Białowłosa spacerowała, uważnie spoglądając z góry na puste ulice. Minęło paręnaście minut, może i nawet pół godziny, a ona dalej nie widziała żadnego żywego człowieka, tak jakby wszyscy zapadli się pod ziemię.
- Dziwne.
Białowłosa ostrożnie przeskoczyła na kolejny dach. Po posadzce rozniósł się cichy stukot jej niskich obcasów. Skarciła się za to w myślach. Już dawno miała wymienić swoje buty, ponieważ te, które obecnie miała na sobie, mogły zdradzać jej położenie, a teraz, kiedy była przez prawie każdego poszukiwana, mogły doprowadzić do jej schwytania. Za wszelką cenę nie mogła do niego dopuścić.
Nagle zawiał silny, mroźny wiatr, który spowodował, że kaptur spadł z głowy dziewczyny. Lilith szybkim ruchem naciągnęła go z powrotem na siebie, zakrywając swoje białe włosy. Temperatura nie przekraczała 10°C. Mimo to, dziewczynie nie było zimno w swoim kostiumie. Czuła się w nim świetnie. Kiedy trwała zima, Lilith jedynie zmieniła zwykłą pelerynę na ocieplaną, czyli taką, do której było doczepione białe futro. Białowłosej chłód nigdy nie przeszkadzał. Tak jakby go nie czuła. Zresztą tak samo jak większości innych emocji.
Z nudów i braku zajęć, nastolatka przykucnęła przy bilbordzie, który stał na dachu i reklamował elektryczną szczoteczkę do mycia zębów. Następnie ściągnęła z pleców swój kołczan z niebieskimi strzałami. Poniekąd ludzie dzięki nim, rozpoznawali ją. Nie raz cywile byli świadkami starcia Bright Girl z kryminalistami. W intrenecie krążyło wiele filmików z jej udziałem. Na każdym z nich był widoczny niebieski łuk oraz strzały.
Lilith po raz kolejny tej nocy zamierzała przeliczyć swój dobytek. Wyciągnęła z niego 3 wybuchające strzały i położyła je przed sobą, uważnie przyglądając im się. Po chwili dołożyła do nich 5 płonących oraz 10 zwykłych. Każdy rodzaj miał różny odcień niebieskiego. Niekiedy bywało tak, że Lilith mroziła grot od zwykłych strzał, ponieważ w ten sposób zadawała przestępcom jeszcze większy ból. W dodatku, złoczyńcy stawali się wolniejsi i mieli mozolniejsze ruchy. Lilith cały czas musiała robić wszystko, żeby unieszkodliwić swoich wrogów, nim oni unieszkodliwiliby ją.
Nagle nastolatka, kiedy przyglądała się swojemu arsenałowi, usłyszała jakieś dziwne odgłosy, które zazwyczaj nie oznaczały niczego dobrego, a raczej sygnalizowały jakieś kłopoty. Lilith jednym ruchem dłoni, zgarnęła wszystkie strzały do kołczanu i przerzuciła go na swoje plecy. Następnie białowłosa błyskawicznie okręciła swoją głowę w kierunku ulicy. Nie zauważyła na niej nic podejrzanego. Mimo to, kiedy podeszła bliżej krawędzi budynku, odgłosy nasiliły się. Nastolatka musiała działać szybko, ale i z rozwagą. Nie było miejsca na błędy.
Pośpiesznie, a zarazem ostrożnie przeskoczyła na kolejny, niższy budynek. Tym razem dokładnie słyszała jakieś sapanie i dziwne jęki. Podeszła do krawędzi i w przysiadzie podpartym spojrzała prosto w ciemny zaułek. Mimo ciemności zobaczyła trzy męskie sylwetki walczące ze Spider-Manem. Mężczyźnie w czerwonym stroju szło dużo gorzej w walce niż zazwyczaj. Przyjrzała się całej zamieszce i zauważyła, że w porównaniu do zbirów był ranny. Chłopak (tyle zdołała wywnioskować z jego sylwetki) miał ranę postrzałową w lewym ramieniu. Cały czas sączyła się z niego świeża krew.
- A więc to dlatego wykonywał takie sztywne ruchy. - Pomyślała z olśnieniem Lilith, po czym oblała ją fala gorąca. Spider-Man zazwyczaj wychodził cało z bijatyk, ponieważ był bardzo dobry w walce. Skoro przestępcy teraz go postrzelili, to znaczyło, że byli trudnymi rywalami do pokonania.
Białowłosa musiała zainterweniować. Nie mogła pozwolić, żeby wykończyli bohatera Queens. Nastolatka szybko naciągnęła swoją białą chustę na usta i nos, która dotychczas swobodnie wisiała na jej drobnej szyi. Kiedy miała pewność, że jej tożsamość nie zostanie ujawniona, skoczyła na zamknięty kontener od śmieci, tym samym zwracając uwagę wszystkich osób zebranych w ciemnym zaułku. Mimo tego, że nastolatka nie pokonała dużej wysokości, czuła jak szybko waliło jej serce. W głębi duszy bardzo bała się skakać z dachu na ulicę. Za każdym razem miała wizję, że się roztrzaskuje niczym lód, a z jej ciała zostaje jedynie mokra plama. Kiedy czuła ten specyficzny wiatr we włosach towarzyszący podczas spadania, miała wrażenie, że traci kontrolę nad swoim ciałem. W dodatku cały jej świat wirował w oczach. Było to mniej więcej takie same uczucie, kiedy podczas nurkowania z zamkniętymi powiekami jesteśmy tak zdezorientowali, że nie wiemy gdzie jest dno, a gdzie wyjście z pod powierzchni wody.
Kiedy Lilith pozbierała się psychicznie, ześlizgnęła się z kontenera na grunt. Nogi ugięły się jej pod własnym ciężarem, a niewyobrażalna ulga przeszła przez jej ciało. Wiedziała, że zrobiła się jeszcze bledsza niż wcześniej. Mimo średniego stanu, nie mogła się poddawać, ponieważ wiedziała, że to uczucie było tylko chwilowe. Bright Girl musiała jeszcze stoczyć walkę z bandziorami. Czuła jak adrenalina buzowała w jej ciele od koniuszków palców aż po sam czubek głowy. Po chwili Lilith podniosła się i wyprostowała jak strzała.
- Zostaw go. - Powiedziała Bright Girl lodowatym tonem głosu, robiąc kilka kroków do przodu. W lewej ręce dzierżyła swój łuk i była gotowa, aby w odpowiednim momencie dobyć swoich strzał. Zmierzyła zabójczym wzrokiem od góry do dołu bandytę, który klęczał z pistoletem w ręku przy czaszce Spider-Mana. Nastolatka była pełna obaw, czy nie pociągnie on za spust, ale nie dała tego po sobie poznać. Skoro postrzelił mu ramię, to był zdolny też głowę. Gdyby mężczyzna zrobiłby to na jej oczach, białowłosa nigdy nie wybaczyłaby sobie, że dopuściła do tego, a makabryczny widok prześladowałby ją w snach.
- A co taka ślicznotka robi w tak brudnym zaułku jak ten? - Zapytał mężczyzna zabierając broń od leżącego na ziemi bohatera, co nie umknęło uwadze białowłosej. Wszystko szło zgodnie z jej szybko wymyślonym planem działania.
Chłopak odetchnął z ulgą. Cieszył się, że Bright Girl mu pomogła, ponieważ on się naprawdę obawiał o swoje życie. Nie wiedział do czego zdolny jest bandyta, ale sądził, że mógłby go zabić. Spider-Man niestety sam nie był w stanie sobie pomóc. Ręka bolała go niemiłosiernie, a krew nadal się z niej lała. Może nie tak obficie jak na początku, ale i tak krwotok był duży. W dodatku niezbyt mógł ruszać ręką, przez co strzelanie siecią odpadało (a przynajmniej tą z lewej dłoni). Nastolatek chorował na grypę i potrzebował czasu żeby wyzdrowieć. Musiał to odleżeć, a zarywanie nocki nie służyło mu. Był osłabiony, zmęczony i ranny. Teraz dziewczyna w białym stroju uratowała go, lecz nie czuł się z tym najlepiej. W tamtym momencie pokazał jej, że niebyt dobrze sobie sam radzi w walce i że potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Chłopak nigdy nie lubił otrzymywać od nikogo pomocy, ponieważ chciał pokazywać, że jest samodzielny. W dodatku wiedział, że uczucie hańby będzie go prześladować.
- Równie dobrze mogę posprzątać, skoro już tu jestem - powiedziała Lilith tak przesłodzonym głosem, że aż pozostałych dwóch mężczyzn przeszły ciarki. Bright Girl czasami potrafiła terroryzować swoich rywali.
Mężczyzna, który kilka sekund wcześniej trzymał pistolet przy głowie bohatera, pokazał swoim wspólnikom coś na migi. Lilith ze skupieniem obserwowała to, co on poczynał. Już po chwili wspólnicy mężczyzny rzucili się w jej stronę. Białowłosa spodziewała się takiego zachowania, ponieważ już nie raz miała z podobnym do czynienia, dlatego niemal z prędkością światła chwyciła strzałę i postrzeliła ramię jednego z nich na wylot. Mężczyzna nie spodziewał się takiego obrotu spraw i już po chwili leżał na brudnej ziemi. Po kilku sekundach jego kumpel wylądował obok niego. Dziewczynie wystarczyły dwie dobrze wymierzone strzały, aby unieszkodliwić wrogów.
Lilith spojrzała się na mężczyznę, który trzymał Spider-Mana. Jej wzrok wyrażał wyższość, a triumfalny uśmiech zagościł na jej twarzy. Niestety, nikt przez jej białą chustę go nie widział. Po chwili, resztkami sił zaatakował go ranny bohater, przylepiając bandziora do ściany, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch.
Nastolatka podeszła do jednego z kryminalistów i szybkim ruchem wyciągnęła strzałę z jego ramienia. Mężczyzna zawył, ale na dziewczynie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Zakrwawioną strzałę wytarła o jego ubranie, a potem wsadziła do kołczanu.
- Chodźmy. Za niedługo pojawi się policja. - Powiedziała obojętnym tonem Bright Girl do Spider-Mana, kiedy wyciągnęła strzałę z drugiego mężczyzny.
Lilith szybkim krokiem ruszyła w stronę śmietników w celu ucieczki i zaczęła się na nie wdrapywać. Nie zamierzała przebywać z bohaterem dłużej niż było to konieczne. Lilith bardzo sprawnie weszła na kontener, a kiedy zorientowała się, że chłopaka nie ma koło niej, odwróciła się do miejsca, w którym stał.
Chłopak przyglądał się jej głęboko oddychając. Każdy ruch sprawiał mu duży wysiłek i potrzebował chwili odpoczynku. Był bardzo zdezorientowany i osłabiony, a nogi miał jak z waty. Było mu słabo i duszno w masce, ale nie mógł jej ściągnąć.
Kiedy białowłosa nie doczekała się jego żadnej reakcji, szybko znalazła się z powrotem obok niego i pociągnęła go za sobą. Dziwnie czuła się w jego towarzystwie. Jeszcze jakiś tydzień temu ścigał ją a teraz po prostu się na nią patrzył? Nie rozumiała jego zachowania.
- Dasz radę wejść? - Zapytała troskliwie, widząc, że chłopak niezbyt dobrze sobie radził. Białowłosa widziała, że jego krew kapała na posadzkę. Nie podobał jej się ten widok, ale nic nie powiedziała. Mimo że przestępcy cały czas jęczeli z bólu, nie przejmowała się tym. Sami na siebie to sprowadzili.
- Ch-chyb-a - powiedział cicho Spider-Man, jąkając się. Ostatecznie samodzielnie udało mu się wdrapać na śmietnik. Lilith przyglądała się mu uważnie na wypadek gdyby miał zemdleć i zwinnym ruchem wskoczyła na dach - tak jak mówiła wcześniej, był niski.
"Sprawiedliwość nad siłą jest niemocą, siła bez sprawiedliwości jest tyranią."
Blaise Pascal
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top