Rozdział 16 (part 2)

Kompletnie rozmazany makijaż nie stanowił dla niej problemu, nie przejmowała się już niczym. Miała dość wszystkiego, co ją otacza. Zaciekawione spojrzenia gapiów i tylko to – ciekawość, dociekliwość. Prawie była pewna, że to nimi kierowało.
Któż mógłby podejść do zapłakanej dziewczyny w nocy i spytać czy nie potrzebuje pomocy? Prawda była taka, że w ludziach zanikały ludzkie odruchy, bezinteresowność, empatia. Chodziło tylko, aby zaspokoić swoje własne potrzeby nie patrząc na drugiego człowieka.
Miała nadzieję, że jeszcze tylne drzwi będą otwarte, być może panie, które dbały o porządek budynku jeszcze nie poszły do domu.
Z nadzieją pchnęła duże metalowe drzwi, które na szczęście uległy i otworzyły się z piskiem.
Powoli przed siebie skierowała się na piętro drugie. Chciała znaleźć się w swoim prywatnym miejscu, cichym, bezpiecznym będąc sama.
Spotkała po drodze ochroniarza, któremu zawsze kupowała pączki na dzień dobry, kiedy przychodziła po południu. Człowiek ledwo ją poznał, po jej prośbach, widząc, że jest w kiepskim stanie postanowił, choć raz nagiąć przepisy i otworzyć jej szklane drzwi, gdzie znajdował się jej mały azyl.
Skierowała się do recepcji skąd wzięła mały kluczyk do salki nr 5.
W pomieszczeniu panował pół mrok, dzięki wielkim oknom wpadało tutaj światło od lamp ulicznych, dzięki czemu miała wrażenie, że czas tutaj nie istnieje. Tworzyło to w pewnym rodzaju klimat, którego nikt nie mógł doświadczyć będąc tutaj za dnia. Włączyła małą lampkę w rogu pomieszczenia i poszukała odpowiedniej płyty, która choć trochę mogła oddać jej nastrój. Łzy zaczęły płynąć na nowo z jej oczu. Przetarła wierzchem dłoni policzek, który był czarny od resztek tuszu i zdjęła marynarkę ze swoich ramion rzucając ją gdzieś w kąt. Skierowała się do niedużej szafki, gdzie miała poupychane swoje rzeczy, których nie opłacała się trzymać w domu. Wyciągnęła zeń stare, czarne baletki i jedną z ulubionych koszulek z logiem pandy. Po założeniu koszulki i butów włączyła playlistę i zamknęła oczy wsłuchując się w muzykę, odpuściła wszystko i zaczęła tańczyć to, co w dzieciństwie sprawiało jej największą trudność.
Wolała czuć ból fizyczny niż psychiczny, bo z tym pierwszym łatwiej było sobie poradzić.***

Znasz to uczucie, kiedy układasz sobie wszystko w głowie, tworząc idealną scenkę niczym z filmu gdzie wszystko jest idealne?
Luke Robert Hemmings dzisiejszego dnia również miał wszystko zaplanowane i jak to w życiu bywa nic z tego nie wyszło.

Po rozmowie z Calem, który właśnie wyciskał z siebie siódme poty na bieżni, skierował się do szatni po wodę dla kumpla, który wypocił chyba z organizmu całą zawartość wody.
Jak się okazało był w szatni zupełnie sam, dlatego też chwycił szybko telefon i wybrał numer dziewczyny, która kilka dni skutecznie go ignorowała.
Tłum zaczął klaskać, dzieciaki robiły falę, staniki latały, Obama zaczął krzyczeć.
Odebrała.
- No wreszcie księżniczka postanowiła odebrać, co było tak bardzo ważne, że nie mogłaś odebrać tych kilkunastu telefonów?
- Cześć Luke, u mnie też wszystko ok. Wiesz chodząc do szkoły czasem ma się urwanie głowy, nie wiem czy pamiętasz – odpowiedziała na jednym wydechu.
- Odebrałaś telefon i już chcesz się kłócić? Chyba za bardzo za mną się stęskniłaś.. - Jego plan na idealną rozmowę zaczął ustępować chorej przyjemności irytowania małej brunetki
- Zadzwoniłeś żeby zacząć mnie znowu drażnić?
- Nie, ok. może trochę. Masz plany na dzisiaj? – teraz mu odpowie a on wcieli swoje plany w życie.
- Tak owszem. Zrobię lekcje, potem być może wybiorę się do, Vee ale nie jestem pewna, może zakupy. W zasadzie chciałam pooglądać Teen Wolf, są nowe odcinki – zaczęła gadać jak najęta a on miał wrażenie, że kłamie, bo jej głos lekko drżał, gdyż nie mówiła z przekonaniem.
- Kobieto uspokój się! – zaśmiał się – Do brzegu.
- Opowiadam Ci, że mam zajęty dzień, tego chciałeś! Boże Hemmings.
Kiedy w słuchawkach panowała cisza zaczął coraz bardziej chichotać, kiedy dziewczyna zaczęła nerwowo wzdychać. Po chwili odezwała się ponownie
- Jesteś najbardziej irytującą osobą, jaką kiedykolwiek poznałam do cholery jasnej!
- A ty jesteś najbardziej niezdecydowaną dziewczyną, jaką znam!
- Więc co robisz dziś wieczorem? – spytał, chcąc wreszcie oświadczyć, że jest gotowy na jeden z jej ulubionych filmów
- Prawdopodobnie idę do kina.
I gdy już miał pytać, jaki film zamierza wybrać dla nich na dziś wieczór dodała, że idzie z tym pajacem.
Gratulacje, po raz kolejny spieprzyłeś, Hemmings idioto.

Odrzucił telefon gdzieś w kąt szafki gdzie miał swoje rzeczy. Nie tak wszystko miało wyglądać. Po co ten Cameron się wpieprza tam gdzie go nie chcą.
Wstał z ławeczki biorąc wodę dla odwodnionego Cala i poszedł z powrotem do sali.

Siedzieli do samego końca zamknięcia siłowni, Calum miał już dość ćwiczeń, to chyba nie było dla niego. Leżał płasko na materacu nie mogąc się podnieść przez drgające nieregularnie mięśnie. Jego przyjaciel był mu wdzięczny, że jego brat pożyczył mu auto, którym zabierze jego wycięczone, wątłe ciało do domu.

Jego dzień dzisiaj był zdecydowanie tym pechowym, został obrzygany przez małe dziecko, dziewczyna została odbita przez jakiegoś szczypiora, no i zapomniał zabrać swojego telefonu, który wcześniej rzucił gdzieś w kąt. Zapamiętać: Nie rzucaj telefonem, kiedy nie jesteś w domu.
Dochodziła godzina 22:00. Cały budynek był zamykany, o 21:00 więc miał nadzieję, że odzyska jeszcze dzisiaj swój telefon. Chwała Jackowi, że postanowił pożyczyć swój samochód na kilka dni. Chwała mu.
Kiedy był przy wejściu głównym, dostrzegł przechadzającego się ochroniarza. Zaczął wymachiwać rękoma, aby człowiek go dostrzegł. Otworzył zamek i powiedział do niego nim zdążył otworzyć buzię
- Panie, budynek zamknięty, zapraszam jutro!
Luke zatrzymał butem drzwi i powiedział błagalnie
- Niech mi pan tylko pozwoli zabrać telefon, zapomniałem go z szatni a bez niego jak bez ręki!
Ochroniarz popatrzył na niego i po dość długim czasie wpuścił blondyna, gdzie ten puścił się biegiem do góry. Zdziwił się, kiedy zobaczył nikłe światełko z pomieszczenia piątego tam, gdzie zazwyczaj ćwiczyła Martha. Najpierw jednak, poszedł po swoją zgubę. Wsadził telefon do kieszeni bluzy i skierował się po cichu do uchylonych drzwi. Z każdym krokiem słyszał wolną muzykę coraz głośniej.
Będąc w progu zobaczył właśnie ją. Patrzył jak zaczarowany, z jaką dokładnością wykonuje płynne ruchy. Opowiadała mu jak kiedyś ćwiczyła balet będąc małą dziewczynką jednak zdziwił się, że po tylu latach znowu tańczy w cholera zamkniętym budynku po godzinach.

Zobaczyła w lustrze jego odbicie i natychmiast przestała tańczyć. Luke wszedł do sali zobaczywszy jej twarz. Miała rozmazany makijaż i wyglądała jakby znowu miała się rozpłakać. Kiedy poszedł bliżej zobaczył jej zaczerwienione oczy. Bez słowa przytulił ją mocno do siebie. Zaczęła znowu płakać wtulając się bardziej w jego koszulkę. Gładził ją powolnymi ruchami po plecach chcąc wyciągnąć od niej, co doprowadziło ją do takiego stanu. Nie codziennie spotka się płaczące dziewczyny w ciemnych, strasznych salach.

Usiadła z nim pod ścianą będąc ciągle wtulona w ciało chłopaka. Wspomnienia znowu zaczęły wracać a ona jak na spowiedzi powiedziała mu wszystko od początku do końca.

Szła szczęśliwa przez miasto, ubrana była luźno, ale z klasą. Nie chciała się specjalnie stroić na to spotkanie, aby chłopak od razu nie zobaczył, że dziewczyna bardzo się stara wyglądać dobrze na pierwszym spotkaniu. Kiedy wyszła na główną ulicę, gdzie mieściło się kino w oddali zobaczyła Camerona, jednak nie był sam, trzymał za biodra jedną dziewczynę, którą kojarzyła ze szkoły. Była chirliderką i trzymała raczej z kapitanką. Postanowiła się zatrzymać w bezpiecznej odległości i zobaczyć jak rozwinie się akcja. Zaczynało się ściemniać, więc nie bała się, że szybko ją zauważą.
Po chwili Cameron pochylił się nad dziewczyną i pocałowali się. Pocałowali.
Wielka gula, niebezpiecznie szybko uformowała się w jej gardle. Oczy zaczynały być coraz bardziej wilgotne. Kiedy czarnowłosa dziewczyna zniknęła za rogiem, Martha została zauważona przez chłopaka.
Uśmiechał się do niej szeroko i chciał ją powitać jednak ona stanowczo się od niego odsunęła mówiąc, że widziała, co przed chwilą się stało.
- Skarbie, znasz to powiedzenie ''zjeść ciastko i mieć ciastko''?
Alice jest mi potrzebna do zachowania wysokiego szczebelka popularności w szkole. Jej ojciec jest trenerem na uniwerku, na który się wybieram. To mega szansa! Lecz z kolei ty, też mi się podobasz.. Chcę cie poznać. Alice nie musi się o tym dowiedzieć. Wystarczy, że w szkole zachowamy pozory.
Milczała, czuła się strasznie wiedząc, że Cameron myślał, że jest ona tym typem dziewczyny. Uśmiechnęła się do niego i spoliczkowała chłopaka na oczach ludzi zbierających się przed kinem.
- Myślałam, że jesteś fajnym chłopakiem. Myliłam się, współczuję jedynie Alice, że niczego nie podejrzewa.

Luke słuchał dziewczynę ze skupieniem, coraz bardziej denerwując się na tego pożal się Boże lalusia.
Zaczekał aż dziewczyna się trochę uspokoi, wypowiedział wiązankę przekleństw mówiących, co myśli o zachowaniu chłopaka, po czym zmusił dziewczynę, aby wstała. Wyłączył muzykę, i kazał się jej przebrać.
Chwycił dziewczynę za rękę, kiedy próbowała mu ją zabrać ścisnął ją jeszcze mocniej pokazując, że się na to nie zgadza.
- Luke, co ty robisz? Chcę wracać do domu, nie chcę żebyś miał problemy z Margaret..
- Ona mnie nie obchodzi, zabieram cię na małą wycieczkę i nie przyjmuję odmowy.

Kiedy byli w aucie, dostała od chłopaka mokre chusteczki, aby zmyła nimi resztki makijażu z policzków. Czuła się trochę lepiej. Nie chciała, aby chłopak widział ją w takim stanie. Nie chciał powiedzieć jej gdzie ją zawozi, obiecał jej jedynie, że ten wieczór miło się dla niej skończy.
Ulice robiły się coraz bardziej opustoszałe, wyjechał po za centrum miasta na bardziej oddalone, puste tereny na obrzeżach gdzie znajdowała się zatoka. Zatrzymał auto na pustkowiu gdzieś pod drzewem i wysiadł z auta. Zobaczyła przed sobą wielką górkę, na którą mieli wejść.
Dzisiaj było jej wszystko jedno, miała już tylko nadzieję, że zdąży na nią wejść przed tym jak zemdleje.

Nie spodziewała się widoku, jaki zastanie na samym szczycie. (załącznik)
Widziała najpiękniejszą cześć Sydney, zatokę i operę. Wyglądało to więcej niż magicznie. Usiedli obok siebie na trawie i patrzyli w ciszy na piękny widok ich miasta nocą. Położyła głowę na jego ramieniu i wzięła głęboki wdech ciesząc się z tej chwili.
- Przepraszam.. za wszystko mała. Wiesz czasami nie wszystko idzie po naszej myśli.
Spojrzał na nią kątem oka i uśmiechnął się do niej delikatnie
- Chociaż denerwujesz mnie jak nikt inny i tak Cię lubię. Skuszę się nawet na obejrzenie tych twoich męskich filmów.
To wystarczyło, aby oboje poczuli się lepiej.
Będąc na wzgórzu nie obchodziły ich swoje prywatne rozterki, oddychali tym innym powietrzem, po prostu ciesząc się swoim towarzystwem.
Zaczynało robić się zimno, więc założyła swoją marynarkę na ramiona parskając śmiechem. Luke zlustrował jej osobę i też zaczął się śmiać.
- Wyglądasz z tą pandą i marynarką jak prawdziwa wyrocznia mody
- Ustalam nowe trendy panie Hemmings – powiedziała to ściągając jego czarnego snapa z głowy zakładając go tył na przód jak wcześniej miał go chłopak.
Zaczęła się śmiać widząc jak jego długie włosy z grzywki stoją we wszystkich kierunkach świata. Zawstydzony założył kaptur na głowę usprawiedliwiając się, że faceci również mają bad hair day.
Dzięki chłopakowi jej humor naprawdę się polepszył. Wiedziała teraz, że może na niego liczyć zawsze w każdej sytuacji.
Po godzinie postanowili już się zbierać. Dochodziła już północ a dziewczyna musiała jutro zmierzyć się ze szkolnym dniem.
W aucie włączyli radio i zaczęli śpiewać lecące piosenki z radia.
Wydzierali się na całe gardła skutecznie przekrzykując radio. Luke stanął dom przed jej, aby nie robić hałasu. Skierowali się na tył jej domu, pod tylne drzwi, aby nie budzić jej mamy, która na pewno spała. Chciała robić jak najmniejszy hałas.
Oddała mu  czapkę i uśmiechnęła się, dziękując za wszystko, co dla niej dzisiaj zrobił. Wtuliła się w jego klatkę piersiową mówiąc, że końca tego dnia nie mogła sobie lepiej wymarzyć.
Spanikowała jednak, kiedy Luke zaczął się nachylać do niej, nie patrząc na konsekwencje udała wiec, że kicha powstrzymując go przed tym, co chciał zrobić. Ostatni raz przerażona spojrzała w jego oczy mówiąc szybkie dobranoc, i weszła do domu zatrzaskując drzwi przed jego nosem. Osunęła się po nich w dół słysząc jak chłopak ponowie się zaśmiał. Po chwili otworzyła je wystawiając głowę krzycząc do niego szeptem
- Co cię tak bawi!? Przecież masz Margaret! – powiedziała oburzona.
- Słucham? Kobieto nie mam dziewczyny, na pewno nie Margaret – tym razem to on się oburzył
Zamrugała kilkakrotnie oczami
- Pogadamy o tym, kiedy indziej maluszku. Idź spać. Dobranoc.
- Dobranoc. – zamknęła ponownie drzwi by po chwili znowu je otworzyć
Zawołała ponownie chłopaka, który po raz kolejny odwrócił się, zdążywszy zrobić dwa kroki.
- Luke! Naprawdę jesteś dobry z matmy? – uśmiechnął się, widziała jednak jego twetta.
- Przyjadę po Ciebie jutro po szkole i dam Ci korki.

Zamknęła tym razem już na pewno drzwi i pobiegła po cichu na górę.
Uśmiechała się sama do siebie. Wreszcie, tego dnia była naprawdę szczęśliwa. 

*** chodzi o to, że podczas tańca bardzo bolą nogi, sami wiecie lol 

Witam, siemanko! 

JUŻ NIE MOGŁAM SIĘ DOCZEKAĆ AŻ UDOSTĘPNIĘ TĄ CZĘŚĆ. JEZU MAM NADZIEJĘ, ŻE WAS NIE ZAWIODŁAM!

PISZCZCIE CO MYŚLICIE BO JUŻ WYTRZYMAĆ NIE MOGĘ JAK ZAREAGUJECIE! HAHA <3

Matko, jak ja będę pisać takie rzeczy nigdy nie zjadę faceta XD

Gwiazdkujcie, komentujcie! Jesteście najlepsi! DUŻO UŚCISKÓW! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top