Breaking all the rules - Professor Park Jimin. ( +18)

Mam nadzieję, że się spodoba. Życzę miłego czytania i smacznej kawusi!! :)

To był deszczowy, nieprzyjemny poranek. Wiatr wiał bezlitośnie uderzając w ludzi swoim zimnym oddechem, deszcz spadał pozostawiając sterty kałuż, a nad Cambridge unosiło się stado szarych chmur, które przywoływały na myśl brudną, owczą wełnę. Na szczęście nie musiałam marznąć na dworze, bo zajmowałam właśnie miejsce w niezbyt dużej, ciepłej klasie, w której rozchodził się przyjemny zapach książek.

 
Z racji, iż w naszej klasie nie pojawił się jeszcze nauczyciel, uczniowie znajdujący się w pomieszczeniu byli niezwykle rozentuzjazmowani-plotkowali, rzucali w siebie kulkami z papieru i śmiali się na tyle głośno, że ich głosy roznosiły się chyba po całej szkole. Od rozpoczęcia lekcji minęło jakieś pięć minut, więc prawie wszyscy mieli nadzieje, że sami będziemy już siedzieć do jej końca. W odróżnieniu od rozgadanej reszty chciałam, żeby lekcja się jednak odbyła. 

Byłam prawdopodobnie jedyną osobą w klasie, którą historia naprawdę interesowała i uczyłam się jej z czystej pasji. Dla innych mogła wydawać się nudna i nużąca, lecz mnie intrygowała i wciąż miałam ochotę, by ją zgłębiać. Wkręciłam się w nią na tyle mocno, że od kilku lat brałam udział w różnego rodzaju konkursach czy olimpiadach i z każdym rokiem udawało mi się zyskiwać więcej osiągnięć. Dotarcia do samego finału jeszcze nie osiągnęłam, ale było to celem na ten rok, który z resztą był moim ostatnim w senior high school. Przeszłam eliminacje w trzecim etapie i kierowałam się do czwartego, który był już ostatnim. 

Zazwyczaj przygotowywałam się sama, ponieważ z kucia w samotności potrafiłam wynieść znacznie więcej niż z samych lekcji. Ewentualnie pewne prace pisemne konsultowałam z historykami ze szkoły, których lekcje działały bardziej usypiająco niż jakiekolwiek leki. Nie potrafiłam ich słuchać z przyjemności, bo albo trafiali się profesorowie na emeryturze, którzy choć z miłością odnosili się do swojego przedmiotu to byli na tyle starzy, że zapominali czasami o tym co mieli powiedzieć albo nauczyciele zmęczeni swoją pracą, którzy uczyli nas bo po prostu nie mieli innego wyjścia. 

Pokładałam zatem wielką nadzieje w nowym nauczycielu, licząc, że jego lekcje będą znacznie ciekawsze i może nawet uda mu się zachęcić całą resztę do zgłębienia tak pięknego przedmiotu, jakim jest historia. Wielkim plusem już wydawał mi się fakt, że jest młody- ponoć miał dwadzieścia siedem lat i uczył już w paru szkołach, gdzie wyrobił sobie bardzo dobre opinie. Prócz tego słyszałam jeszcze, że pochodzi z Korei Południowej i właściwie to było wszystko, co wiedziałam odnośnie jego osoby. Młodsze roczniki już miały z nim lekcje i gdy mijałam je wczorajszego dnia na korytarzu, były całe czerwone na twarzach i prawie, że piszczały z ekscytacji. Z ich pisków udało mi się wyłapać jedynie słowa o treści "przystojny", "cudowny", "zajebisty tyłek" i tym podobniejsze, przez co też nabrałam nadziei, że prócz tego, iż będzie przekazywał w ciekawy sposób zebraną wiedzę, to jeszcze będzie na co sobie popatrzeć.

Przeżywałam coraz większe zainteresowanie jego osobą, na tyle, że spoglądałam raz na zegarek, a raz na drzwi, licząc, że zaraz się otworzą. Sekundy jednak szybko mijały, zmieniając się w minuty, które też niebłagalnie gnały naprzód. Uznałam, że nowy profesor z racji, iż to dopiero jego drugi dzień może zaspać i przyjść później albo nawet w ogóle. Wyciągnęłam zatem jedzenie z plecaka i otworzyłam książkę na dziale z wojny secesyjnej. Powoli przeżuwając kanapkę zakreślałam sobie najistotniejsze fakty, które notowałam w zeszycie. Klasa dalej drżała od głosów rozgadanych uczniów, lecz wraz z odgłosem otwieranych drzwi wszyscy zamilki. Kiedy zobaczyłam osobę, która właśnie wchodziła do klasy prawie zakrztusiłam się kanapką.

To był on. Jego wygląd przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Twarz wyglądała, jakby została namalowana- piękne, czarne oczy, mały nosek, na którym widniały okrągłe okulary, duże, różowe usta, cera tak jasna i nieskazitelna, że chciało się przejechać po jego skórze palcem. Włosy miał czerwone, ciało umięśnione, lecz nie do przesady, które opinała przylegająca, jasna koszula z krawatem, nogi chude okryte czarnymi spodniami w kant. O tyłku nie wspomnę. 

Nie wiem czy to wynik tego, że byłam bardzo głodna, a kanapka dawała o sobie znak smakowitym zapachem, czy właśnie to jego widok, ale czułam, że zaczynam się ślinić. Mogłam się założyć o wszystko, że reszta dziewczyn czuła to samo i wszystkie wpatrywały się w niego, jak małe dziewczynki w najpiękniejszą lalkę, jaką znalazły w sklepie. Gdy mój umysł przetworzył to co właśnie ujrzał szybko ogarnęłam się chowając kanapkę i czym prędzej wróciłam do uważnej obserwacji nowego nauczyciela.


W klasie panowała cisza, przerywana jedynie odgłosem wyjmowanych rzeczy przez profesora Jimina. Kiedy wszystko miał już wyłożone na biurku spojrzał na nas i uśmiechnął w taki sposób, że poczułam dreszcze przebiegające mi przez żołądek.
-Witajcie.- powiedział wychodząc z poza biurka z naszym dziennikiem w ręce. -Nazywam się Park Jimin i jak się pewnie domyślacie jestem waszym nowym nauczycielem historii. Zanim rozpocznę lekcje chciałbym, żebyście się przedstawili i powiedzieli mi kilka słów o sobie. Będę wyczytywał wasze imiona z dziennika. -dopowiedział przeczesując włosy palcami.

Podziękowałam Bogu, że jestem na końcu listy uczniów, bo gdybym teraz miała cokolwiek przed nim powiedzieć to wyszłoby tylko jąkanie i oplucie się z nerwów. Stał na samym środku klasy spoglądając ze swoim promiennym uśmiechem na aktualnie przedstawiającą się osobę. Odwracał wzrok od czasu do czasu, by spojrzeć prawdopodobnie na nasze oceny z historii. Cień uśmiechu wlał mi się na twarz, gdy uświadomiłam sobie, jakim zaskoczeniem będzie to, gdy zobaczy w mojej rubryczce same najwyższe oceny i także wpisy o obecności na olimpiadach.

Mając świadomość, że za niedługo wyczyta moje imię wzięłam dyskretnie telefon do ręki i przejrzałam się w nim. Wyglądałam... Tak jak zawsze. Jak śmierć w biały dzień. Bladość zdawała się wyjadać mi twarz, a ciemne, duże oczy, czarne włosy, chudość i niski wzrost zdawały się przywoływać na myśl postać z filmów Tima Burtona. Miałam ogromne kompleksy, zwłaszcza, gdy mijałam się z grupkami pięknych, wysokich blondynek, od których zdawał się bić blask. Wydawało mi się, że ludzie w szkole ode mnie stronią, bo w sumie poza wiedzą o historii nie miałam nic według nich do zaoferowania. Stroniłam od alkoholu i imprez, wszelkich używek też nie trawiłam, a każdy chłopak jakiego spotykałam nie oczekiwał nic więcej poza szybkim numerkiem i chwilową przyjemnością. Każdy z nich wydawał się mało ambitny i wartościowy, a ja oczekiwałam od mężczyzny trochę więcej- jakiejś wiedzy i świadomości, jak postępować z kobietą. Postrzegałam siebie, jako romantyczkę, która odda całą siebie komuś naprawdę wyjątkowemu. Rzadko przedstawiciele odmiennej płci robili na mnie wrażenie, ale nowy nauczyciel po prostu powodował we mnie palpitacje serca i brak oddechu. Powoli zbliżała się moja kolej, a chciałam wypaść, jak najlepiej, więc ułożyłam sobie w głowie co powiedzieć i cierpliwie czekałam.

 
-Anne Wilson.- zabrzmiał głos w klasie, wypowiedziany przez te piękne usta. Wszyscy spojrzeli w moją stronę, a ja jako osoba nie przyzwyczajona do zwracania na mnie uwagi, miałam ochotę zwymiotować. Wstałam, wzięłam głęboki oddech i z ułożoną formułką w głowie zaczęłam mówić:
-Więc... Dzień Dobry.- Głos mi nieco drżał, ale starałam się to zignorować.- Nazywam się Anne Wilson. Jak pewnie wszyscy w klasie już wiedzą bardzo ciekawi mnie historia i jest ona moim głównym zainteresowaniem.- Po złowrogich minach niektórych dziewczyn, wywnioskowałam, że pewnie wyglądam na taką, która stara się mu przypodobać, ale mówiłam wszystko zgodnie z prawdą, więc nie wzięłam tego do siebie i tylko patrzyłam z szybko bijącym sercem na Profesora Jimina przeglądającego moje oceny. Gdy na jego twarz wlał się uśmiech, czułam, że zaraz coś wyskoczy mi z piersi.
-To widać. Imponujące oceny i osiągnięcia. -odpowiedział odwracając wzrok od dziennika i kierując go na mnie, a ja schowałam swoje spojrzenie, czując rumieńce na całych polikach.- Pani Smith mówiła mi, że zmierzasz na czwarty etap olimpiady. Chciałbym z tobą zamówić słówko odnośnie jej po lekcjach, dobrze?
Pokiwałam głową odnosząc wrażenie, że zaraz zemdleje. Kiedy Pan Jimin odwrócił ode mnie uwagę i wygłosił kilka słów wstępu usiadłam ciężko na krześle. Znajdował się kilka ławek dalej ode mnie, a już zdawałam się tracić przytomność, więc nie wyobrażałam sobie, co będzie, gdy będę stać tuż przy nim.

Gdy zakończył wprowadzanie nas w zakres nauki oraz wymagania, jakich od nas oczekuje przeszedł do tematu z wojny secesyjnej. Słuchało się go bardzo dobrze. Widać było w nim fascynację tym przedmiotem, a możliwość dzielenia się zgromadzoną wiedzą zdawała się sprawiać mu wiele przyjemności. Zazwyczaj na lekcjach się nie odzywałam, ale tym razem miałam ogromną ochotę na to, by podzielić się z nim pewnymi spostrzeżeniami. Niepewność siebie jednak mnie mocno hamowała, więc się powstrzymywałam. 

Czas zleciał bardzo szybko i nagle zabrzmiał dzwonek, zwiastujący koniec lekcji. Wiedziałam, że i tak muszę zostać, więc pakowałam się powoli. Gdy zostałam w klasie sam na sam z Panem Jiminem poczułam nagłe drżenie na ciele, wkładając masę sił, by tego nie zauważył. Czekał na mnie oparty na biurku przeczesując palcami czerwone włosy. 

Kiedy zebrałam wszystkie swoje rzeczy i ruszyłam w jego stronę nagle stała się rzecz, która mogła wydarzyć się tylko w najstraszniejszym koszmarze. Zahaczyłam stopą o nóżkę ławki tracąc całkowicie równowagę i spadając na ziemie, jak gdyby ktoś mnie postrzelił. Jakby tego było mało- spódniczka podwinęła mi się do góry, odsłaniając dolną bieliznę. Leżąc na ziemi, żałowałam, że przy okazji się nie zabiłam.

Nauczyciel po chwili znalazł się koło mnie, pomagając mi we wstaniu. Gdy z powrotem znalazłam się w pionie nerwowo poprawiałam spódniczkę starając się na patrzeć w oczy profesora. Spaliłam się, jak burak na myśl o tym, jak bardzo się upokorzyłam. Właśnie dałam fenomenalny występ upadając, jak kłoda w dół, a jakby tego było mało Pan Jimin był zmuszony oglądać mój tyłek. Wspaniałe pierwsze wrażenie.
-Nic Ci się nie stało? Może zaprowadzić Cię do pielęgniarki?- Zapytał zaniepokojony, na co ja pokręciłam przecząco głową, dalej nie patrząc mu w oczy. Dopytywał się czy aby na pewno wszystko jest ze mną w porządku, na co tylko przytakiwałam marząc już o wyjściu z klasy i ryknięciu płaczem z powodu mojej kompromitacji. 

Ruszyliśmy powoli w stronę jego biurka. Wyglądało na to, że wystarczająco go zapewniłam o moim dobrym stanie( przynajmniej fizycznym, bo psychicznie czułam się, jak rozjechana żaba), więc zaczął mi mówić o swoim planie:
-Z racji, że przygotowujesz się do olimpiady, myślałem o zorganizowaniu zajęć indywidualnych z tobą.- Spojrzałam na niego z niedowierzaniem, czując, że się zapowietrzam od środka.-Odbywałyby się we wtorki i czwartki o szesnastej w tej klasie. Pasuje Ci?
Z trudem odzyskując możliwość oddychania po chwili zamarcia odpowiedziałam:
-Oczywiście. Myśle, że bardzo mi się przydadzą.
Uśmiechnął się i odpowiedział:
-Super. W takim razie widzimy się jutro.


Odszedł ode mnie siadając na krześle przy biurku, gdzie wyciągnął jakieś papiery ze swojej teczki. Stałam jeszcze przez moment bez ruchu obserwując jego drobne ręce, które wertowały kartki. Myśląc, że czegoś jeszcze oczekuje spojrzał na mnie, a ja w ułamku sekundy wróciłam do rzeczywistości i pożegnałam go krótkim "do widzenia". W momencie gdy opuściłam klasę cała moja kompromitacja stała się marnym tłem, dla wielkiej rzeczy, która miała zmienić w moim życiu absolutnie wszystko: prywatną lekcją z profesorem Parkiem Jiminem.

📒📒📒
Pakowałam powoli zeszyty i książki, a mój wzrok co chwilę wlepiał się w ekran telefonu, na którym widniała godzina piętnasta. W planie nie miałam dzisiaj historii, więc miało to być moje i Pana Jimina drugie spotkanie w życiu. Skończyłam nie tak dawno lekcje, a że droga ze szkoły do mojego domu to kwestia piętnastu minut, miałam jeszcze czas by się odpowiednio przygotować. 

Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i nałożyłam delikatny makijaż. Nie byłam w stanie nic jeść, bo mój żołądek samoistnie się zaciskał na myśl, że zaraz rozpocznę swoje pierwsze, indywidualne zajęcia z nowym profesorem. Dla pewności rzuciłam okiem jeszcze na tematy, z którymi miałam dotychczas największy problem. Wiedziałam, że nie umiem wszystkiego i on będzie od tego, by mnie odpowiednio przygotować i nauczyć, ale chciałam i tak poszczycić się szerokim zasobem wiedzy. 

Bardzo się denerwowałam. Nie wiedziałam kompletnie czego się spodziewać. W dodatku odczuwałam strach przed tym, że przy nim odbierze mi rozum i mowę, a zrobienia z siebie przy nim idiotki, nie byłabym w stanie znieść. Już wystarczająco skompromitowała mnie sprawa z podwiniętą spódniczką. Myśl, że profesor Park Jimin zobaczył moje majtki, sprawiała, że miałam ochotę przywalić łbem o ścianę i zapaść się pod ziemię. Była to najgorsza rzecz jaka mogła mi się na starcie przytrafić i gdyby stało się to przy kimkolwiek innym, nie chciałabym z tą osobą nigdy więcej się widzieć.

Jednak to był on- piękny, intrygujący i mądry profesor, któremu chciałam coś udowodnić i nie mogłam pozwolić, by ta porażka mnie odsunęła od niego na stałe. Może wyśmiał mnie po cichu, ale wiedziałam, że jest na tyle poważnym człowiekiem, że pozostawi to wyłącznie dla siebie. Ta myśl mnie nieco uspokajała, a całą scenę upadnięcia próbowałam wyrzucić w niepamięć, skupiając się na trzymanym w rękach vademecum historycznym.

 
Co chwilę przerywałam naukę, chcąc oderwać się chociaż na
moment od usypiających tematów ze średniowiecza. Zaglądałam przez rozświetlone słonecznymi promieniami okno, głaskałam kota albo przygryzałam lekkie herbatniki, ze świadomością, że muszę posilić się czymkolwiek. Czas gnał nieubłaganie i w pewnym momencie spostrzegłam, że od spotkania z nauczycielem dzieliło mnie już tylko dwadzieścia minut. Dorzuciłam do plecaka wodę oraz chusteczki, wzięłam spakowane rzeczy i opuściłam pokój. Zakomunikowałam rodzicom, że wychodzę na wcześniej wspomniane zajęcia, na co tylko pokiwali głowami, nie odwracając wzroku od jakiegoś przyrodniczego dokumentu w telewizji. Na dworze omiotłam wzrokiem podwórko w poszukiwaniu roweru, który mama musiała odłożyć przy garażu, co miała w zwyczaju, gdy kładłam go niedbale przy furtce. Tam też go znalazłam. Odłożyłam torbę z książkami do koszyczka na nim i wsiadłam, upewniając się jeszcze czy rower jest w pełni sprawny. Gdy wszystko sprawdziłam, ruszyłam nim prosto w stronę murów mojej szkoły.

📒📒📒
Łączyła nas drobna granica, między jego biurkiem, a moją ławką. Wertował strony jakiś notatek, rzucając na niektóre z nich okiem. Zachowywał się jakby był sam w klasie, oddając całe swoje skupienie na odczytywanie treści z kartek. Pochylony nad trzymanym przedmiotem prezentował się zbyt pięknie, bym mogła oderwać od niego choćby na moment wzrok. Promienie wpadające przez okno oświetlały jego ozdobioną okularami, zamyśloną twarz, pozostawiając na niej ciepłe barwy, z którą przywoływał na myśl starożytnego filozofa, przeglądającego swoje dzieła. Jedną nogę miał założoną na drugą i nie mógł się oprzeć swojemu nawykowi, jakim było przeczesywanie idealnie ułożonych, czerwonych włosów palcami. 

Siedzieliśmy tak od momentu, gdy zakomunikował mi, że chce sprawdzić moją wiedzę i wręczyć mi jakiś ogólny test z wiedzy historycznej, czyli od około czterech minut. Trochę się denerwowałam i był to stres, jaki zawsze odczuwałam przed przystąpieniem do konkursu. Teraz jednak był nasilony- sprawdzać miał mnie on i chciałam wypaść lepiej niż kiedykolwiek na każdej przebytej olimpiadzie w życiu. 

Serce zabiło mi dwa razy mocniej i poczułam, jak dłonie robią mi się wilgotne, w momencie jego wstania i skierowania się w moją stronę.
Kiedy zmaterializował się tuż przy mojej ławce, wręczył mi kartkę. Przejrzałam znajdujące się na niej pytania i po dłuższym zastanowieniu, wypisywałam odpowiedzi na nie. Stał z boku i nie dawał mi możliwości pełnego skupienia, bo za bardzo czułam na sobie jego przenikliwy wzrok. Nie mogłam oprzeć się pokusie, by wsunąć kosmyk włosów za ucho i ukazać mu w całej okazałości moją chudą twarz. Miałam nadzieje, że patrzy na mnie w taki sposób, w jaki ja na niego- z zauroczeniem, fascynacją, podziwem, ale racjonalna strona mnie kazała wypchać te myśli z głowy i skupić się w pełni na zadanych mu przeze mnie pytaniach. Tak też zrobiłam. 

Włożyłam w zadania całą siłę swojego intelektu i zdobytej wiedzy. Czasu miałam tyle, co na olimpiadzie, ale skończyłam o wiele wcześniej. Podczas gdy on powrócił na swoje krzesło przy biurku i czytał książkę o wojnie trojańskiej, ja wstałam i wręczyłam mu, wypisaną drobnym druczkiem kartkę z odpowiedziami. Po jego minie wywnioskowałam, że jest lekko zaskoczony tym, jak szybko się uwinęłam, ale nic nie mówił. Przejął ją i w milczeniu, rozpoczął weryfikacje moich odpowiedzi. Stałam przy nim i modliłam się o to żeby pomyłek było jak najmniej, a najlepiej- w ogóle. 

Sprawdzenie testu zajęło mu kilka minut, co dla mnie było wiecznością i gdy powiadomił mnie, że "jest super", odetchnęłam z ulgą, przybliżając się na tyle blisko, by ujrzeć sprawdzoną pracę. Nieco się zmieszałam, gdy zobaczyłam, że testu jednak nie wykonałam na sto procent. Musiałam coś spieprzyć i miałam podejrzenia co to mogło być.
-Starożytność masz opanowaną do perfekcji. Od renesansu w górę też problemów nie widzę, ale to średniowiecze przydałoby się doszlifować.- Stwierdził, zdejmując okulary i wyciągając małą ściereczkę, do wytarcia ich. Mogłam się tego spodziewać, bo absolutnie nie znosiłam tej epoki, wydarzeń i faktów z nią związanych. Zawsze to przez nią nie dopuszczali mnie do finału, a sama nie mogłam się zmusić do zgłębiania jej tajemnic i przekładałam naukę na późniejszy czas. Pierdolone średniowiecze.

Myśl, że od tego momentu, profesor Jimin będzie mnie ich nauczał, dała nadzieje, że słuchanie o tejże epoce będzie znośne, a może i nawet przyjemne. Zarys pięknego uśmiechu na jego twarzy, którym mnie obdarował, poszerzył tę nadzieję i spowodował napływ ciepła gdzieś wewnątrz mnie.
-Popracujemy nad tym.- Powiedział, odsłaniając śnieżnobiałe zęby, na widok, których sama się uśmiechnęłam. Założył okulary i schował moją pracę wraz z różnymi, swoimi papierami.- Wyciągaj książki i lecimy z tym.
Posłusznie wykonałam jego polecenia i resztę dzisiejszych zajęć spędziliśmy na rozmawianiu o ascetach, gotyckim stylu i krucjatach. 

Tak jak przypuszczałam- tematy, których nie mogłam sama przetrawić, teraz dosłownie wchłaniałam niczym gąbka i zdawały mi się bardziej interesujące, niż kiedykolwiek. Profesor przekazywał wiedzę w ciekawy sposób, jakim bym sama się za to nie zabrała: dopowiadał do faktów ciekawostki i teorie spiskowe, które wprowadzały tajemniczy, intrygujący klimat, dodawał zabawne komentarze i dla rozjaśnienia i wyobrażenia sobie ówczesnych realiów puszczał filmy. Sama też nie milczałam- wręcz gadałam, jak najęta, co wydawało mi się jeszcze wczoraj nie do pojęcia, bo jego obecność powodowała u mnie na początku brak jakichkolwiek słów, ale uwierzyłam w swoje możliwości. Nauczyciel sam, co chwilę podkreślał, że jest pod wrażeniem tego, ile wiem, co też mocno mi schlebiało i dodawało pewności siebie. Nie mogłam też siedzieć cichutko, niczym myszka, bo w głowie miałam jeszcze masę nieścisłości, o które wypytywałam profesora i które mi umiejętnie rozjaśniał. 

Na końcu obydwoje z przejęciem oglądaliśmy "Siódmą pieczęć", od której odwracałam wzrok, tylko po to, by ukradkiem omieść go wzrokiem. Patrzył, niczym zahipnotyzowany w telewizor i w odróżnieniu ode mnie nie spoglądał nigdzie indziej. Co jakiś czas dopowiadał coś powiązanego z akcją w filmie, ale ja już się kompletnie wyłączyłam, analizując każdy milimetr jego przepięknej twarzy. W klasie siedzieliśmy już znacznie dłużej niż powinniśmy i chyba zupełnie normalną rzeczą, było to, iż poczułam zmęczenie i głód. Nie wzięłam żadnego jedzenia, bo byłam wręcz pewna, że uczucie zaciśniętego żołądka zostanie do końca zajęć, ale się mocno pomyliłam i umierałam z głodu. 

By chociaż troszkę się zapełnić, wyjęłam małą butelkę wody i popijałam ją, obserwując, jak główni bohaterowie filmu wykonują własne danse macabre. Przychyliłam butelkę nieco za wysoko i krople wody spadły prosto na moją koszulę. Zerknęłam na profesora, który nadal był zbyt pochłonięty filmem, by zwracać na mnie uwagę. Przeklnęłam samą siebie w myślach i rozpięłam ją, chcąc jak najprędzej wytrzeć spływające mi po dekolcie kropelki wody. Suchymi chusteczkami starłam je i zamarłam, gdy nasze spojrzenia z profesorem skrzyżowały się.

Nie byłoby nic w tym szokującego, gdyby nie fakt, co ujrzałam w jego oczach- było to coś na pozór zaintrygowania i pożądania. Odnosiłam wrażenie, że widok mnie- w rozpiętej koszuli, nodze założonej na drugą nogę zadziałał na jego wyobraźnię i miał ochotę zrobić ze mną te rzeczy, jakie ja chciałam zrobić z nim. Miałam przeczucie, że to będzie kwestia chwili, kiedy rzucimy się na siebie i wylądujemy na jego biurku, złączeni ustami i namiętnym dotykiem. Nic się nie działo, ale w naszych oczach się paliło i grzechem byłoby zerwanie teraz tego spojrzenia. Czułam narastające podniecenie w powietrzu, które było nie do zniesienia i z którym chciałam coś koniecznie zrobić. Czekałam tylko, aż wykona jakiś ruch i ogromnym, niewyobrażalnym i bolącym zawodem było to, gdy odwrócił ode mnie wzrok i poszedł wyłączyć telewizor. To było, jak nagłe przerwanie seksu, pozostawiające drugiego partnera w poczuciu niedosytu.

Siedziałam zszokowana na krześle, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Zdałam sobie nagle sprawę z tego, jak prowokacyjnie musiałam wyglądać i chciałam zapaść się pod ziemię. Póki nie patrzył, zapięłam pospiesznie guziki w koszuli, przysłaniając włosami twarz, by nie widział, jak czerwona się zrobiła. Nie mogłam zrozumieć co się stało. Nikt tak na mnie nigdy nie spojrzał, a już na pewno żaden nauczyciel. Czy naprawdę przez moment mnie pragnął, ale musiał to ukryć, przez to, że jest nauczycielem i nie może zainicjować takich rzeczy z uczennicą? Czy to mi się tylko zdawało? Sama już nie wiedziałam i gdy powiadomił mnie, że na dzisiaj koniec zajęć, wstałam i przyszykowalam się, by wyjść.

Spakowałam wszystko i skierowałam się w stronę drzwi. Po opuszczeniu klasy wypuściłam ciężko powietrze z ust, zamykając na moment oczy. Doszłam do wniosku, że nie warto liczyć na coś więcej, ponieważ niemożliwym było to, by nauczyciel miał zawrzeć takie relację z uczennicą, nawet jeśli tego chciał. Były zasady, których złamać nie można było i wiedziałam, że on trzyma się nich należycie. Musiałam przestać w końcu marzyć.

📒📒📒
Lekcja matematyki dłużyła się niemiłosiernie. Nie byłam w stanie skupić się na tym, o czym mówi nauczyciel, bo mój wzrok wciąż wędrował w kierunku wiszącego nad tablicą zegara. Wskazówki kroczyły przed siebie, a od przerwy dzieliło mnie już niewiele. Fakt, że po niej wejdę do przepełnionej zapachem starych książek i ozdobionej kolorowymi mapami i wizerunkami odkrywców klasy od historii napełniał mnie ekscytacją. Stukałam z niecierpliwością długopisem o ławkę, patrząc ze znużeniem na wielki okrąg narysowany na tablicy. Czułam, że zaraz zasnę. W trakcie lekcji przysypiałam już z cztery razy i teraz ponownie zamknęłam oczy, odnosząc wrażenie, że zaraz odpłynę w krainę Morfeusza. Prawie mi się to udało, lecz odgłos dzwonka, sprawił, że zerwalam się nagle i dostrzegłam z radością, że zegar faktycznie wskazuje godzinę dwunastką. 

Czym prędzej spakowałam książki i wyszłam z klasy, mając już w glowie tylko jeden przedmiot i nauczyciela od niego. Choć jeszcze wczoraj było to dla mnie nie do pomyślenia, to spędziłam pół nocy na zgłębianie tajemnic średniowiecza i to w dodatku z czystym zainteresowaniem, co dzisiaj zaowocowało totalnym brakiem wyspania i zmęczeniem. 

Chcąc być, jak najbardziej aktywną na lekcji, podeszłam do szkolnej kawiarenki i tam zamówiłam jedną kawę. Tradycyjnie siedziałam przy stoliku sama, bo nie miałam osoby w szkole, z którą byłam blisko. Nie przeszkadzało mi to. Wszyscy różnili się ode mnie i różnice były na tyle widoczne, że rozmawianie ze sobą byłoby na siłę i nikomu tak naprawdę niepotrzebne. Jasne, że czasami z kimś rozmawiałam, ale tylko przez moment i głównie o szkole. Często też pomagałam innym w nauce. Z historii byłam najlepsza, ale inne przedmioty też szły mi dobrze i byłam na tyle miła, że z chęcią udzielałam pomocy. Przyjaciół miałam, ale z poprzedniej szkoły i nasze kontakty były naprawdę dobre, a sami byliśmy na tyle blisko, że nic nie mogłoby zerwać naszych więzi. Skoro ich miałam, nie potrzebowałam nikogo tutaj. Wystarczyły mi w szkole lekcję historii, profesor Park Jimin i pyszna kawa, która właśnie znalazła się tuż przy mnie w czerwonej filiżance. 

Popijałam ją, przeglądając jeszcze temat dzisiejszej lekcji, który właściwie opanowałam prawie idealnie, ale chciałam wzbogacić moją wiedzę nawet dodatkowymi ciekawostkami. W głowie wciąż miałam wczorajszy wzrok nauczyciela, który nie dawał mi spokoju, choć bardzo chciałam wyprzeć go z mojej głowy. Dawał mi fałszywą nadzieję, a nie chciałam żyć nadzieją i nierealnymi fantazjami, ale nic nie mogłam poradzić na to, z jakimi emocjami musiałam się zmierzyć po tej sytuacji. 

Prawie zachłysnęłam się kawą, gdy znajomy głos zabrzmiał zza moich pleców:
-Można się przysiąść?
Odwróciłam się i zobaczyłam ubranego w czarną koszulę profesora Jimina ze swoim zniewalającym uśmiechem na twarzy, dłońmi w kieszeniach i torbą zawieszoną luźno na ramieniu. Pokiwałam głową, kierując wzrok na filiżankę kawy, w momencie gdy nauczyciel siadał naprzeciwko mnie. Nie mogłam nic poradzić na nagły przypływ poddenerwowania, czując się tak, jakby serce miało mi się wyrwać z piersi. Wciąż nie przywykłam do obecności tak pięknego, onieśmielającego mężczyzny, którego wzrok napotykający mój powodował za każdym razem uczucie zsunięcia się ziemi spod moich stóp. 

Gdy zajął miejsce na krześle i wygodnie się na nim oparł, zagadnął mnie:
-Chcę zadać Ci jedno pytanie.- Spojrzałam w jego stronę, milcząc lecz jednocześnie wyczekując, na to aż je zada. Bicie mego serca nabrało jeszcze szybszego tempa. Przez moment, czułam obawę, że chce poruszyć temat wczorajszej sytuacji i co gorsza- skarcić mnie za to, że "starałam się go uwieść". W głowie przyszykowałam już masę beznadziejnych i desperackich usprawiedliwień, by wyjść z tego jakkolwiek. Uspokoiłam się, gdy z jego ust wyłoniło się następujące pytanie:
-Co chciałabyś studiować i robić w przyszłości?- splótł dłonie i położył na nich głowę, wpatrując się we mnie z zainteresowaniem. Zaskoczyło mnie to pytanie i jednocześnie zrobiło mi się bardzo miło, że interesuje go moje życie. Właściwie plan na kolejne lata miałam ułożony w głowie od dawna i zawsze ochoczo się nim dzieliłam z innymi, dlatego odpowiedziałam profesorowi:
-Chciałabym studiować archeologię i pracować jako archeolog.
-Jakbym słyszał siebie będąc w twoim wieku.- Uśmiechnął się szeroko, co odwzajemniłam będąc zaskoczona tym, że łączy nas nie tylko miłość do historii, ale i to, że on także kiedyś widział oczami wyobraźni siebie gdzieś na wykopaliskach.- Właściwie to było moim marzeniem od dzieciaka.
-Moim też.- Odparłam biorąc łyk kawy. Nieco się rozluźniłam, dając samej sobie do zrozumienia, że nie ma się czym stresować.- Ekscytuje mnie fakt, że mogę odkryć to, czego jeszcze świat nie widział i to...
-... Że można nadać historii zupełnie nowy bieg.- dopowiedział za mnie.
-Dokładnie tak.- przytaknęłam łącząc pod stołem dłonie i zaciskając usta, w obawie, że zaraz emocje przejmą nade mną kontrolę i złożę pocałunek na jego wargach. Ciężko mi było się powstrzymać. Czułam już nie tylko pociąg w jego stronę ze względu na wygląd greckiego boga, ale też zaintrygowanie jego inteligencją i podobieństwem do mnie. 

Jedno pytanie wzbudzało we mnie ciekawość i ośmieliłam się je zadać:
-Czemu Pan postanowił tego jednak nie robić?
Przez chwilę milczał, jak gdyby sam się zastanawiał czemu zrezygnował z tego, lecz już po chwili mnie oświecił:
-Wiesz... Z czasem uznałem, że to praca dla naprawdę wytrwałych i cierpliwych osób, a mi cierpliwości niestety brakuje i muszę dostawać wszystko co chcę szybko. Miałem inspirującą nauczycielkę od historii w szkole średniej i gdy pod koniec nauki w niej musiałem wybrać co chcę robić dalej, uznałem, że też powinienem nauczać i przekazywać ludziom, to co kocham i co mnie interesuje.
-Rozumiem.- powiedziałam po dopiciu kawy do końca. Chciałam narzucić kolejny temat. Chciałam dowiedzieć się o nim jeszcze więcej, a właściwie to wszystkiego, lecz dzwonek zaprzepaścił moje zamiary. Byłam wkurzona, ale i jednocześnie szczęśliwa, bo nie oznaczał on, że muszę pożegnać mojego wspaniałego nauczyciela, tylko to, iż czeka mnie teraz wejście wraz z nim do przeszłości aż na dwóch godzinach historii. 

Podciągnęliśmy się z krzeseł zmierzając wspólnie do jego klasy. Korzystaliśmy z czasu i dalej rozmawialiśmy. Nic nie mogłam poradzić na dreszcze w całym ciele, spowodowane jego śmiechem i tym rozkosznym, aksamitnym głosem, który mógłby rozbrzmiewać w moich uszach przez resztę mego życia.
📒📒📒
Kolejne dni mijały dosyć szybko i dostarczały mi wiele radości. Prócz nauki, znajdywałam czas dla moich przyjaciół, którzy nie dawali mi spokoju i ciągle wypytywali o profesora Jimina. Byli nim równie podekscytowani, co ja i snuli już plany mojej i jego, wspólnej przyszłości. Nie dziwiło mnie to, że tak ich to podniecało, skoro moja relacja z nauczycielem weszła na zupełnie inne tory. 

Do momentu naszej rozmowy w kawiarence byliśmy raczej zdystansowani względem siebie- ja byłam dla niego po prostu jedną z masy jego uczennic, a on dla mnie wykładowcą i autorytetem. Teraz postrzegaliśmy się wręcz jako przyjaciół. Na naszych indywidualnych lekcjach poza nauką znajdowaliśmy czas na rozmowy o naszych pasjach, zainteresowaniach, planach. Poruszaliśmy nawet takie tematy, jak dzieciństwo czy najgorsze momenty, jak napotkały nas w szkole(swoją drogą nic nie było równie urocze, co jego śmiech i oczy, które z rozbawienia zmieniły się w dwie kreseczki na twarzy, gdy opowiedziałam mu o tym, jak pięcioletnią mnie goniła gęś). Dyskutowaliśmy, poznawaliśmy się i śmialiśmy. Dalej mnie onieśmielał swoją osobą, ale już raczej czułam się swobodnie będąc przy nim i mogłam pokazywać prawdziwą siebie.Przywykłam do tej myśli, że mimo, iż pragnę go całą sobą, to nasza relacja nie posunie się już naprzód i musi wystarczyć mi to, co jest pomiędzy nami teraz. Wydawało mi się tak do dzisiejszego dnia.

Wszystko się miało zmienić w momencie, gdy wypełniałam kolejną kartkę z pytaniami od niego, a raczej siliłam się, by ją wypełnić. Przeżywałam jakieś wewnętrzne załamanie nerwowe, bo dawno już nic nie sprawiło mi takiej trudności, jak podane pytania odnośnie tego pierdolonego średniowiecza. Wydawało mi się, że zgłębiłam wszystko, ale byłam w błędzie. Owszem, pytania były bardzo wnikliwe i skrupulatne, ale ktoś kto idzie na olimpiadę historyczną i tak powinien znać odpowiedzi na nie. W niektórych pytaniach zamkniętych wręcz strzelałam. Jedyne czego chciałam w tym momencie to wyrzucić tę kartkę, zapomnieć o chwili jej wypełniania i wzięciu książki, by zapełnić wszystkie luki w mojej głowie. 

Tak niestety zrobić nie mogłam i czułam się strasznie, gdy podchodziłam ociężałym krokiem do profesora, oddając mu ze wstydem kartkę. Z uśmiechem odebrał ją ode mnie i przystąpił do sprawdzania jej, podczas gdy ja walczyłam, by się nie rozpłakać. Gdy spostrzegłam jego zmarszczone brwi i zaskoczony wyraz twarzy tym, że naprawdę to ja napisałam takie pierdoły, łzy same popłynęły mi po twarzy. 

Czułam się teraz taka głupia, taka niewarta tego by mieć z nim te zajęcia i żerować na jego czasie. Bałam się, że przez te błędy zmieni o mnie całkowicie zdanie. Pewnie to wszystko wyolbrzymiałam w głowie, ale nic nie mogłam poradzić na to, że tak cholernie mi zależało na dobrej jego opinii o mnie. Niby każdy ma prawo popełniać błędy i mieć gorsze momenty, ale nie ja. Ja miałam być przy nim zawsze najlepsza i godna tego, by spędzać z nim ten czas. Chciałam mu po prostu pokazywać za każdym razem, że wiem tyle co on. Miałam wrażenie, że stoję koło niego już kilka godzin i gdy poinformował mnie, że skończył weryfikacje mojej pracy, serce podeszło mi do gardła. Starłam szybkim ruchem słone łzy z twarzy, starając się z całych sił, by nie wypuścić ponownie płynnej substancji z moich oczu.

-Cóż... Nie poszło Ci najlepiej- powiedział wgapiony w kartkę, a ja schyliłam głowę, by ukryć załzawione oczy.-W pierwszych czterech zadaniach zamkniętych zaznaczyłaś błędne odpowiedzi. Mam też kilka zastrzeżeń względem twoich wypowiedzi na pytania otwarte i... Anne, co się dzieje?- Zapytał zaniepokojony, w momencie, gdy dałam upust swoim emocjom i nagle się po prostu rozryczałam. Nie chciałam tego, bo musiałam przypominać jakiegoś małego pieprzonego bachora, ale nic nie mogłam poradzić na to, jak strasznie się przez to poczułam. Mój płacz był bezpodstawny, ale płakałam zawsze gdy moje błędy stawiały mnie w gorszym świetle i choć tak strasznie chciałam przestać to nie mogłam. 

Pan Jimin wstał przytulając mnie do siebie, przez co pewnie gdybym nie była tak podłamana, zwariowała nie mogąc uwierzyć, że naprawdę czuje piękny zapach jego perfum i moje ciało stoi wtulone w niego. Właściwie ogarnęłam, że to się naprawdę dzieje, gdy zaczął czule gładzić moje włosy. Nie zatrzymało to jednak ataku mojej histerii.
-Nawet najlepsi popełniają błędy, a Ty jesteś jedną z nich i masz do tego prawo, jak każdy człowiek.- powiedział wciąż trzymając mnie w swoich ramionach, z dłońmi gładzącymi moje włosy. Jego słowa, choć były tak kochane i powinny sprawić, że poczuje się lepiej, doprowadziły do tego, że płakałam jeszcze mocniej. Gdy profesor zauważył to, ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie i spoglądał swymi czekoladowymi oczami w moje, wciąż starając się mnie uspokoić.
-Ej, nic się nie dzieje, spokojnie. Naprawdę nie mam Ci tego za złe. Wiesz ile razy, ja popełniałem błędy. Teraz wiesz co powinnaś jeszcze przeczytać i podszkolić. Nie przejmuj się tym, skarbie...- nagle urwał, jak gdyby właśnie zrozumiał, co przed chwilą opuściło jego usta. 

Ja przestałam płakać, wpatrując się teraz w jego twarz, tak zszokowana, jak chyba jeszcze nigdy. Stał wciąż trzymając moją twarz w dłoniach, z głową spuszczoną w dół i wyglądając tak, jak gdyby właśnie zastanawiał się, jak teraz wybrnąć z tej sytuacji. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zanim zdążyłam w ogóle zebrać jakiekolwiek myśli, on ponownie spojrzał na mnie i zapytał:
-Ufasz mi?
Totalnie skołowana pokiwałam niepewnie głową, nie mogąc pojąć, do czego teraz mój nauczyciel zmierza. 

Nim wpadłam na jakiś pomysł, niespodziewanie wydarzyło się coś, co dotychczas mogło wydarzyć się tylko w moich marzeniach. Ciepło jego warg ogrzało moje zimne, drżące usta, składając na nich delikatny pocałunek. Był krótki i niepewny, ledwie wyczuwalny i delikatny, niczym dotknięcie warg płatkiem róży, lecz był. Naprawdę był. Gdy odsunął się ode mnie, stałam jak wryta, nie mogąc pojąć, że to miało miejsce. Nie mogąc zdać sobie sprawy, że moje największe pragnienie zostało właśnie zrealizowane. 

Staliśmy obydwoje w milczeniu, wyczekując aż któreś w końcu coś powie. Postanowiłam, że to będę ja i przełykając z trudem ślinę, z sercem walącym mi mocno w klatkę piersiową i drżącym głosem powiedziałam:
-Czy... Czy mógłby Pan zrobić to jeszcze raz?
I spełnił moją prośbę, lecz pocałunek był już inny. Choć moje usta były zaciśnięte, odwzajemniłam go, nie mogąc oprzeć się pokusie, by wplątać swoje palce w jego włosy. Nasze usta z czasem, zaczęły się bardziej angażować i całowaliśmy się coraz namiętniej. 

Po złączeniu ust z tymi jego pragnęłam, by trwało to już wiecznie. Przerywał go, tylko po to, by mówić to, co widocznie siedziało w nim już od dawna i nie mogło dać spokoju:
-Musiałem Cię mieć Anne, po prostu musiałem.- zaczął okładać pocałunkami moją twarz.- Gdybym Cię nie pocałował to chyba bym zwariował. Wiesz, że jestem niecierpliwy i muszę dostawać to czego chcę szybko.- zanurzył się ponownie w moje usta, które już nie były tak zaciśnięte, jak na początku i teraz pochłaniały te jego łapczywie i bez opamiętania. Ta chwila była po prostu przepiękna i mogła trwać bez końca. Tylko my, sami w klasie. Zapach książek dookoła i nasz pocałunek. 

Wewnątrz mnie wręcz płonęło. Nie myślałam teraz właściwie o niczym, po prostu ciesząc się tym, co trwa. Delektując się swoim pierwszym w życiu pocałunkiem z najbardziej niesamowitą osobą, jaką dane mi było ujrzeć.

Nasz piękny moment, wyjęty wprost z moich snów, przerwało pukanie do drzwi. Odsunęliśmy się pospiesznie od siebie, starając się wyglądać tak, jakby nic nigdy tutaj nie zaszło. Nim mój profesor wydał pozwolenie osobie za drzwiami na wejście do środka, poprawiając krawat wyszeptał do mnie: "Jeszcze to dokończymy", co spowodowało przypływ rumieńców na mojej bladej twarzy. Podczas gdy on zaprosił do klasy, osobę, którą okazał się sam dyrektor, ja spakowałam się szybciutko i wyszłam z klasy mijając się z głową naszej szkoły, jak gdybym bała się, że moja obecność spowoduje, że nasz sekret wyjdzie na jaw. 

Gdy opuściłam pomieszczenie, a następnie mury szkoły stanęłam wypuszczając ciężko powietrze z ust i analizując co się właśnie wydarzyło. Reakcja, którą wydałam zaskoczyła nawet mnie samą, bo nagle zaczęłam piszczeć i skakać, jak jakiś oszołom, mając wrażenie, że zaraz z przybytku euforii i emocji po prostu oszaleje. Myślałam, że znowu się popłacze. Tym razem z powodu szczęścia. Z tego powodu, że moje najskrytsze pragnienie się spełniło i że w końcu posmakowałam tych wydatnych, pięknych warg, które należały do mojego profesora Jimina.


📒📒📒

Kolejne dni były wprost wyjęte z moich snów. Lekcje w zasadzie wyglądały tak jak zawsze. Udzielałam się, odpowiadałam na pytania, czytałam zadania domowe. Wszystko wydawało się zupełnie normalnie. Idealnie z Jiminem przybieraliśmy pozory obojętności, co później skutkowało utęsknionym pochłanianiem swoich ust na każdych zajęciach indywidualnych.

Co najlepsze- dyrektor przystał na prośby Jimina i zwiększył ich liczbę aż do trzech w jednym tygodniu. Oczywiście w dalszym ciągu robiliśmy to co musieliśmy i czym było kolejne zgłębianie tajemnic historycznych, lecz wzbogacaliśmy to wzajemnym obejmowaniem się, pocałunkami i pełnym czułości, a jednocześnie pożądania spojrzeniem.

 
W dniu dzisiejszym zajmowaliśmy się tematami ze starożytności. Jimin siedział na krześle, a ja stałam za nim mierzwiąc jego włosy i słuchając go z zainteresowaniem.
-W ramach usprawnienia pracy urzędników i potrzebie wymierzenia sprawiedliwości ustalili Kodeks Hammurabiego.- powiedział przecierając ściereczką okulary. Wszystko co mówił, starałam się rejestrować w głowie, bo nie chciałam nawet na moment zabrać moich rąk z tych miękkich włosów, by zrobić notatki. Uwijaliśmy się dzisiaj szybko z tematami, bo nie dość, że były niesamowicie przyjemne i interesujące, to w dodatku wiedziałam o nich bardzo dużo i nie musieliśmy poświęcać czasu na to, by coś dopowiadać.

 
Tak uwielbiałam te zajęcia. Nie tylko przez oczywisty powód, jakim była możliwość spędzania cudownego czasu z ukochanym, ale też przez to, jak niesamowicie Jimin o wszystkim opowiadał i jak skutecznie wzbogacał mój zasób wiedzy. Potrafił nawet przemienić najbardziej nużące i usypiające tematy, w coś bardzo interesującego. Zwracałam się teraz do niego po imieniu, a on za to mówił na mnie tak, jak wszyscy moi przyjaciele- Ann. Był teraz dla mnie nauczycielem, ukochanym i przyjacielem w jednym. Ubóstwiałam tego człowieka i chwile, które z nim spędzałam były najlepszym, co doświadczyłam i nadały mojemu nudnemu, szaremu życiu barwy, czyniąc je pięknym i ekscytującym.

Choć jego opowieść o dziejach królowej Nefrete była bardzo interesująca, to nie mogłam już dłużej hamować tej chęci, by posmakować go, więc wyszłam zza jego pleców, usiadłam na nim okrakiem i złożyłam głęboki pocałunek na ustach mężczyzny. Wiedziałam, że może się poczuć zdenerwowany, bo nie znosił gdy ktoś mu przerywał, ale siedząc na jego udach i pochłaniając wargi, odniosłam wrażenie, że zamiast irytacji poczuł jedynie przyjemność, delektując się zapachem moich różanych perfum i smakiem, posmarowanych błyszczykiem ust. 

Nasze usta złączone były dość długo i gdy oddaliłam je od tych jego, widziałam na pięknej, perfekcyjnej pod każdym względem twarzy Jimina uśmiech.
-Ładnie to, przerywać swojemu profesorowi i to jeszcze w tak namiętny sposób?- zapytał obejmując mnie i przyciągając do siebie.
-Nie wiem o czym Pan mówi.- zatrzepotałam rzęsami mówiąc z tonem i miną najbardziej niewinnej osoby na tym świecie.
-Dobrze Pani wie, panno Wilson.- odparł ponownie łącząc nasze usta. Przerwał pocałunek słowami:
-A teraz niech Pani się skupi i opowie mi coś o dynastii Tudorów.

Odniosłam wrażenie, że w moich oczach zapaliły się iskierki. Był to po prostu nasz numer jeden wśród tematów historycznych. Obydwoje byliśmy wielkimi fanami serialu "Dynastia Tudorów" i nawet kilka odcinków oglądaliśmy na naszych zajęciach. Dałam sobie chwilę na zebranie myśli, by następnie wypowiedzieć wszystko prawie, że na jednym wdechu:
-Więc zacznijmy od Henryka VIII. Zasiadł na tronie w 1509 roku. W 1534 roku doprowadził do uchwalenia przez angielski parlament Aktu Supremacji, który dał początek kościołowi anglikańskiemu. Byl bardzo wykształcony, chociaż słynął bardziej z licznych romansów i sześciu małżeństw, a najgłośniejszy wydawał się ten z Anną Boleyn, którą skazał na śmierć...
-Wiesz, że mi się z nią kojarzysz Ann. Nie tylko przez imię. Po prostu przez każdy twój aspekt.- przerwał mi, kręcąc kosmyk moich włosów na palcu i patrząc na mnie w ten sposób, w jaki patrzył, gdy oblałam się niechcący wodą na naszych pierwszych zajęciach- z pożądaniem i zaintrygowaniem.- Łączy was wiele. Czarne włosy, ciemne oczy. Anna była przepiękna i niezwykle subtelna, delikatna. Nic dziwnego, że Henryk ze względu na nią stworzył własny odłam religii. Wszyscy jej pragnęli.


Rumieniąc się spuściłam wzrok w dół. Uśmiech sam wlał się mi na twarz. Porównanie do kogoś takiego było dla mnie przeogromnym komplementem i czułam, że na to nie zasługuje, dlatego odparłam:
-Wątpię, żeby mnie pragnęli mężczyźni tak, jak pragnęli jej.
Spojrzałam ponownie na niego. Jego twarz wskazywała na to, że podburzyłam go tym, co powiedziałam i otwarcie mi to przyznał.
-Może Tobie wydawać się inaczej, przez to, jak niepewna siebie jesteś, ale musisz coś w końcu zrozumieć. Myślę, że postrzegają Cię tak, jak nią. Myślę, że pragną Cię i bliskości z Tobą. Myślę, że wręcz marzą o tym, byś chociaż na nich spojrzała, bo jesteś tak mądra i nieosiągalna. Jesteś Ann wyjątkowa i zupełnie inna od reszty. Ja od razu zwróciłem na Ciebie uwagę, przez to, jak bardzo ją przypominasz i jak bardzo piękna jesteś. Jesteś niezwykłą Ann i jesteś przepiękna i...-nie pozwoliłam mu skończyć wbijając się w jego usta tak mocno i namiętnie, jak chyba jeszcze nigdy. Serce mi biło, jak oszalałe. Myślałam, że z przybytku emocji zaraz zwariuje. W tym momencie nic już nie istniało na tym świecie. Tylko nasza dwójka i para ust, złączona w namiętnym pocałunku.

Przechyliłam głowę, by mieć lepszy dostęp do jego ust, a on chwycił moją twarz, głąszcząc ją delikatnie palcami. Mogłam tak trwać bez końca, lecz jednocześnie chciałam jeszcze więcej i więcej. Jego usta smakowały tak niesamowicie- truskawkową gumą do żucia, przez co moje wargi piekła delikatna słodycz. Choć nigdy tego nie robiłam i jedynie napotykałam się na to w książkach i filmach to chciałam mu oddać swoją czystość. Byłam pewna, że to zrobię. Nie ważne czy dziś, czy jutro, czy za tydzień lub nawet rok- wiedziałam, że chcę się z nim kochać. On też tego chciał, przyznając mi to otwarcie, na któryś zajęciach, lecz jednocześnie mówiąc, że nie zrobi nic w kontekście erotycznym, póki ja nie będę pewna. Wiedział, że jest moim pierwszym w życiu partnerem i jak niedoświadczona jeszcze jestem w kwestiach związku, więc nie chciał mnie pod żadnym pozorem skrzywdzić. Nieraz już chciałam mu dać znać, że chcę coś z nim zainicjować, lecz brakowało mi odwagi, by cokolwiek zrobić. Właściwie to od momentu, gdy po raz pierwszy mnie pocałował to go już pożądałam, lecz było oczywiście za szybko, by wprowadzać erotyczne napięcie, dlatego postanowiłam czekać. Dzisiaj nastąpił koniec czekania i pora, by w końcu przystąpić do oczekiwanych działań. 

Nie mogłam oprzeć się tej pokusie, by go rozebrać i w końcu dowiedzieć się, jak ten majestat prezentuje się bez ubrań. Moje dłonie same rozwiązywały jego krawat. Przerywaliśmy nasz pocałunek tylko po to, by zaczerpnąć powietrza, powracając później do niego i kompletnie się w nim zatracając. Jego rozwiązany krawat zwisał z mojej jednej ręki, a drugą wplątałam w jego włosy. Oderwał się od moich ust, by składać pocałunki na szyi, na której pozostawiał czerwone ślady. Ściągnął ze mnie koszulę, a ja także zaczęłam rozpinać guziki w tej jego, przygryzając wargę, gdy poczułam, jak przejeżdża językiem wzdłuż mojego ciała, od obojczykow po uszy.

Temperatura i podniecenie wzrastały w zawrotnym tempie i w pewnym momencie musieliśmy wstać, by mieć jeszcze większy dostęp do siebie. W mojej głowie się po prostu kręciło i nie mogłam złapać spokojnie oddechu, a gdy ujrzałam widok jego umięśnionej, nagiej klatki piersiowej, całkowicie zamarł mi w płucach. Prezentował się niczym Dionizos. Niczym bóstwo, którego zwykli śmiertelnicy nie są godni dotknąć. Lecz ja go dotykałam. Całowałam jego poziomkowe usta, nie potrafiąc oderwać rąk z ciepłego, idealnego ciała. 

Zadrżałam, gdy poczułam, jak jego palce starają się rozpiąć mój stanik. Poczułam się wręcz lekko spanikowana, bo nikt mnie nigdy nie zobaczył nago. Poza tym wstydziłam się swojego ciała. Tego, że moje piersi są małe, a sama jestem za chuda. Choć się bałam, to pragnęłam tego, bo chciałam by absolutnie nic nas nie dzieliło. Po ściągnięciu stanika i odsłonięciu mnie bez górnej części garderoby, poczułam się bardzo zawstydzona i chcąc, nie chcąc ukrywałam swoje piersi. 

Jimin widząc to, złapał moje dłonie i delikatnie je przyciągnął w swoją stronę, zbliżając głowę do mojego ucha. Jego słowa wywołały ciarki na całym moim ciele.
-Przecież mówiłem Ci, jak piękna jesteś skarbie. Nie chowaj się przede mną, bo chcę poznać każdy twój fragment.- Przygryzł moje ucho, wypuszczając ciepły oddech z ust. Dawał mi przy tym niebywałą rozkosz i poczucie pewności. Nie przestawał mówić: -Byłaś dla mnie od początku wielką tajemnicą i gdy Cię zobaczyłem już chciałem ją zgłębić. Chcę Ciebie całą tylko dla siebie i gdy teraz już Cię mam nie potrzebuje nic więcej. Dla Ciebie łamię te zasady i będę łamał, bo jesteś zbyt doskonała. I jesteś tylko moja. -Nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc tylko pokiwałam głową i pozwoliłam mu wbić się ponownie w moje usta. 

Całowałam go z całym moim oddaniem. Nie dzieliły nas żadne, nawet najmniejsze milimetry i czułam, jak w spodniach mojego kochanka, jego członek twardnieje. Oddalił się nagle ode mnie i klęknął nie odwracając wzroku od moich oczu. Zsunął rajstopy i wraz z nimi moje majtki z nóg. Dyszałam ciężko, czując, narastające podniecenie pod moim brzuchem. Nie czułam już wstydu, tylko ogromną chęć, by poczuć jego język tam na dole. Po raz pierwszy w życiu pozwolić komuś na taki akt bliskości i to jeszcze komuś takiemu. Jęknęłam, gdy poczułam, jak delikatnie przejeżdża językiem po mojej łechtaczce, dając mi poczucie, że chce, a raczej pragnę jeszcze więcej i więcej. Zrobił to ponownie, a następnie robił to już dłużej i głębiej. Wbijał się we mnie językiem wykonując okrężne ruchy i wypuszczając ciepłe powietrze z ust na moje delikatne miejsca. 

Oddychałam ciężko, zanurzając się w tej słodkiej przyjemności. Po prostu czułam, że odpływam z rozkoszy, szarpiąc z przyjemności jego włosy, które były tak miękkie w dotyku. Robił to coraz mocniej, a z każdym przyspieszeniem, ja czułam coraz mniejszą kontrolę nad sobą, odnosząc wrażenie, że zaraz całkowicie ją stracę. 

Choć klasa była zamknięta na klucz, a rolety przysłaniały okna, to ściany nie były wystarczająco dźwiękoszczelne, więc każdy mój jęk musiałam tłumić w sobie. Ta adrenalina była na swój sposób ekscytująca, przez co byłam jeszcze bardziej podniecona. W pewnym momencie wydawało mi się, że zaraz po prostu odlecę i że jestem bliska osiągnięcia orgazmu. Nadszedł w momencie, gdy Jimin zaprzestał pieścić mnie językiem i powiedział:
-Smakujesz tak dobrze kochanie.
Fala ciepła rozniosła się po całym moim ciele i czułam, że zaraz zemdleje. Był to mój pierwszy orgazm i nie byłam w stanie nawet opisać, jak kurewsko dobry. Nie mogłam nic powiedzieć- tylko dyszałam. Jedyne co przyszło mi do głowy to, to by się odwdzięczyć mężczyźnie, za te niesamowite doznania. Rozpięłam jego rozporek, by zrobić mu równie dobrze, jak on mi. Jimin przygryzł wargę, zanurzając dłoń w moich włosach. Chciałam przystąpić do działania lecz mój telefon znajdujący się na biurku zawibrował. 

Z ciężkim sercem odsunęłam się od mojego słońca, by zobaczyć kto do mnie napisał. Była to mama, oznajmiająca mi, że przyjechała po mnie i czeka pod szkołą. Przeklnęłam na głos, spoglądając na Jimina, który patrzył na mnie pytającym wzrokiem.
-Przepraszam kochanie, ale mama po mnie przyjechała i... I muszę już iść.- powiedziałam, czując, jak napływają do mnie wyrzuty sumienia, przez to, że zostawiam Jimina tak podnieconego i niezaspokojonego. On się uśmiechnął i odpowiedział:
-Okej słońce. Zajmiesz się tym kiedy indziej.


Odwzajemniłam uśmiech, choć wewnątrz dalej czułam się podle. Najchętniej to bym w tamtym momencie zignorowała mamę i zdarła z niego ubrania do końca, by ssać go i przynosić mu taką rozkosz jak on mi, a potem pieprzyć się bez opamiętania na jego biurku. Nie chciałam jednak by mama coś podejrzewała, widząc mnie w samochodzie całą czerwoną, spoconą i ciężko oddychającą. Poza tym, gdybym miała z nim to wszystko zrealizować to tkwilibyśmy w tej klasie chyba z trzydzieści minut, jak nie więcej.

 
Z ciężkim sercem ubrałam się i wzięłam moje rzeczy. Zdążyłam nieco ochłonąć, lecz w moim środku wciąż płonęło. Zanim wyszłam ucałowałam mocno mojego ukochanego, obiecując, że wynagrodzę mu to. Opuściłam klasę idąc do mamy i czując, jak moje nogi się trzęsą. Nie mogło być inaczej po tym, jak Jimin wypieprzył mnie swoim językiem. Wspomnienie tego wywoływało we mnie dreszcze w samochodzie, domu- przez cały wieczór i całą noc.

📒📒📒

Siedziałam na korytarzu szkolnym z słuchawkami w uszach, w których rozbrzmiewała piosenka zespołu The 1975 "Sex". Została mi tylko jedna lekcja do końca zajęć i była to historia z moim Dionizosem. Jeszcze nie pojawił się w szkole. Pisałam z nim akurat na telefonie, uśmiechając się pod nosem, gdy oznajmił mi, że zaraz przyjedzie i że mam przyjść do niego. Odpisałam, że na pewno wpadnę. Piosenka zmieniła się na "Do I wanna know?" Arctic Monkeys i wsłuchując się w nią czekałam cierpliwie, aż Jimin mnie poinformuje, że już jest. 

Po około czterech minutach dostałam od niego wiadomość i szybciutko poszłam do jego klasy. Weszłam do środka.
Jimin siedział przy biurku wykładając wszystkie swoje rzeczy. Za jakieś pięć minut miała rozpocząć się lekcja więc mieliśmy jeszcze trochę czasu dla siebie. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się od ucha do ucha i powiedział:
-Cześć piękna.
Podbiegłam do niego, zarzucając mu ręce na kark i całując w usta. Po chwili się opamiętałam- nie zamknęłam drzwi na klucz i też nie wypadało ich zamykać, bo to wzbudziłoby podejrzenia. Wolałam nawet nie myśleć co by było gdyby ktoś się dowiedział, więc z ciężkim sercem odsunęłam się od mężczyzny. 

Widząc to, jak z trudem przyszło mi zrobienie tego, powiedział pokrzepiająco:
-Zajmiemy się tym w moim domu. Porywam Cię dzisiaj.
Ucieszyłam się, bo już od dawna chciałam, by w końcu mnie tam sprowadził. Mówił mi, że mieszka sam z dwoma psami w wielkim domu. Pójście tam umożliwi nam też w końcu robienie wszystkiego, co tylko zechcemy, bez obawy, że ktoś nas odkryje. 

Jimina wzrok zjechał w dół, zatrzymując się na moich nogach, które ozdabiały czarne podkolanówki. Zagryzł wargi, spoglądając na drzwi i nasłuchując, by mieć pewność, że nikt się do klasy nie zbliża. Wziął moją dłoń i położył na swoim kroczu.
-Widzisz co zrobiłaś, ubierając te seksowne podkolanówki?- Zapytał, gdy uśmiechnęłam się z satysfakcją czując wybrzuszenie w jego spodniach.- Nie pastw się tak nade mną, proszę.
-Przecież ja nic nie robię.- odparłam najbardziej zmysłowym głosem, na jaki mnie było stać, jednocześnie przejeżdżając dłonią po śliskim materiale podkolanówek.- To Pan ma zbyt wybujałą wyobraźnię, Panie profesorze.
-Do cholery. Zaraz nie wytrzymam i zacznę Cię pieprzyć na tym biurku.- powiedział, przez co nabrałam przeogromnej, niepohamowanej ochoty, by do tego dopuścić. Musieliśmy jednak zostawić to na później, a czekanie pewnie dodatkowo zaostrzy nasz apetyt na siebie.

Postanowiłam teraz zrobić coś, by napięcie erotyczne pomiędzy nami zmalało i palnęłam pierwszą lepszą głupotę, jaka przyszła mi do głowy:
-Wiesz, że ta gęś co mnie wtedy goniła ugryzła mnie w dupe?
Patrzył na mnie przez moment w milczeniu, by następnie wybuchnąć swoim perlistym śmiechem. Sama zaczęłam się śmiać zdając sobie sprawę, jak głupia jestem.
-Dziękuje Ci. Moją erekcje właśnie trafił szlak.- skomentował roześmiany.
-Wydaje mi się, że w gęsiach żyją jakieś demony- syczą, jak diabły. Po tym, jak mnie ugryzła myślałam, że nie będę mogła siadać i...- zasłonił mi usta dłonią, dalej się śmiejąc.
-Wystarczy. Naprawdę już przestałem być podniecony.- zabrał rękę składając całusa na moich wargach.

 
Do końca przerwy jeszcze gadaliśmy o jakiś zabawnych rzeczach i wyglądaliśmy tak, jak przed moim atakiem histerii, kiedy to po raz pierwszy doszło do naszego zbliżenia. Gdy zadzwonił dzwonek zajęłam miejsce w ławce, a on przywołał temat Inków, by wyglądało na to, że całą przerwę spędziliśmy na gadaniu o historii. Klasa po kilku minutach została zapełniona uczniami i rozpoczęła się lekcja. 

Dzisiaj pisaliśmy sprawdzian. Uwinęłam się z nim bardzo szybko i po oddaniu go na biurko zajęłam się czytaniem vademecum od historii. Jimin krążył po klasie, a ja przerywałam czytanie tylko po to, by na niego spojrzeć i podziwiać tę chodzącą, doskonałą w każdym calu perfekcję. Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Byłam bardzo zniecierpliwiona. Na tyle, że nie mogłam skupić się na czytaniu i tylko tupałam nóżką w podłogę. 

Symfonią dla moich uszu był dzwonek, którego odgłos rozbrzmiał o godzinie piętnastej dwadzieścia. Czekałam, aż wszyscy uczniowie wyjdą z klasy, pakując się najwolniej, jak tylko mogę. Jak na każdej lekcji wyczuwałam na sobie zawistny wzrok dziewczyn z klasy, które mało co odzywały się do mnie przed przyjściem Jimina do szkoły, a teraz to już w ogóle. Były zazdrosne o to, że spędzam tyle czasu z nauczycielem. Próbowały kilka razy gadać z nim na różne tematy, ale on zazwyczaj odpowiadał zdawkowo, pokazując, jak bardzo nie jest zainteresowany ich osobą. Niejednokrotnie słyszałam, jak obgadywały mnie za plecami i kpiły sobie ze mnie. Prawdę mówiąc- miałam to w dupie. Nigdy nie zależało mi na tym, by mnie lubiły. Nie próbowałam z nimi gadać i się kolegować. Nie miałam przyjaciółek w szkole, ale miałam najpiękniejszego mężczyznę na świecie- Jimina i tylko to się dla mnie naprawdę liczyło.

Zignorowałam "cichy" komentarz jednej dziewczyny do drugiej, że "wyglądam dzisiaj jak dziwka" i podeszłam do biurka Jimina. Odwróciłam się w stronę stojącej przy wyjściu uczennicy i powiedziałam:
-Mary, tylko nie zapomnij zamknąć drzwi.- uśmiechnęłam się promiennie, a dziewczyna przybrała wyraz twarzy, jakby miała zamiar zabić mnie, poćwiartować i spalić. Wyszła trzaskając głośno drzwiami, a ja wzrokiem powędrowałam do Jimina i zapytałam:
-To co robimy?
-Muszę jeszcze coś załatwić u dyrektora. Poczekaj na mnie przy parku. Stamtąd Cię odbiorę, bo jest to wystarczająco odległe miejsce od szkoły.
Pokiwałam głową. Dałam mu szybkiego całusa i wyszłam z klasy, kierując się w miejsce, o którym mówił Jimin.

📒📒📒
Jimin otworzył drzwi wejściowe od swojego domu. Dwa, kremowe labradory podbiegły do nas skacząc radośnie i merdając ogonkami. Spodziewałam się, że dom Jimina jest duży i pięknie urządzony, bo pochodził z bogatej rodziny, ale widok jego środka przerósł moje oczekiwania.

Ściany były białe, ale ozdobione przeróżnymi obrazami samych znanych malarzy- Vincenta Van Gogha, Leonarda Da Vinci, Gustava Klimta. Sufit przypominał malowidło z kaplicy sykstyńskiej, co zabrało mi dech w piersiach. W kątach domu stały kolumny w stylu jońskim, a gdzieniegdzie znajdowały się też rzeźby wyglądające jak te, ze starożytnej Grecji. W jego salonie stała przeogromna biblioteka, z której aż chciało się wziąć coś do czytania.

Nie mogłam wyjść z podziwu nad jego domem. To nie był dom- to było muzeum sztuki. Muzeum pełne pięknych, zapierających dech w piersiach dzieł, z których to on- Park Jimin był bezapelacyjnie najpiękniejszym. Stałam, jak wryta w ziemię, obserwując każdy fragment tego niesamowitego miejsca i nie mogąc się powstrzymać przed zadaniem następującego pytania:
-Skąd to wszystko?
Jimina rozbawił mój zdziwiony wyraz twarzy i powiedział:
-Z tym domem wiążę się ciekawa historia. Mieszkała tutaj kiedyś zgraja artystów, którzy kupili ten dom, po jakiejś bogatej rodzinie. To, co widzisz na górze to ich własne dzieło. Rzeźby też stworzyli oni. Było ich dwunastu. Tworzyli grupkę młodych, wolnych, studiujących, niezależnych przyjaciół, która wspólnie tworzyła sztukę, piła wino, brała narkotyki i się ze sobą kochała.- Spojrzałam na niego zaintrygowana.
-Skąd o tym wiesz?
-Byłem wśród nich.- odparł przez, co zrobiłam wielkie oczy ze zdziwienia i zapytałam obawiając się odpowiedzi:
-Ty.. Ty też z nimi.. Robiłeś wszystkie te rzeczy?
Zaśmiał się obejmując mnie.
-Nie ukrywam, że piłem i czasami zażywałem coś mocniejszego, ale nie uprawiałem z nimi seksu. Byłem prawdopodobnie wtedy najbardziej aseksualną osobą na świecie i gdy oni wszyscy ciągle się kochali i to dosłownie każdy z każdym, ja siedziałem sam w pokoju słuchając muzyki i ucząc się historii.- odpowiedział przytulając mnie do siebie.


Kamień spadł mi z serca. Niby to była przeszłość i nie miała ona związku z tym, co jest teraz, ale źle bym się czuła ze świadomością, że Jimin brał udział w jakiś orgiach. Uśmiechnęłam się do niego i ucałowałam go w usta.
-Gdzie są oni teraz?- zapytałam zaciekawiona.
-Każdy poszedł w swoją stronę. Praktycznie wszyscy wyjechali do zupełnie innych miast, bo podostawali tam przeróżne oferty pracy. Ja sam zostałem w Cambridge, gdzie zacząłem nauczać w różnych szkołach. Brakowało mi ich i czułem się fatalnie. Kontakt się urwał, bo każdy się zajął własnymi sprawami, a byli moimi jedynymi przyjaciółmi. Pustkę wypełniała mi jedynie moja rodzina, przyjeżdżająca z Korei, ale oni i tak byli tutaj za krótko. Któregoś dnia w końcu dostałem wiadomość od Hwasy z namową bym zebrał całą ekipę i byśmy się w końcu spotkali. I zorganizowałem spotkanie. Od tamtego momentu czasami odwiedzają mnie w ich byłym domu i razem wspominamy piękne, wspólne chwile, ponownie popijając wino i gadając o naszych nowych, wymarzonych życiach.

Słuchałam tego z wielkim zainteresowaniem i gdy skończył mówić, ja zabrałam głos:
-Jesteś tak niesamowicie intrygujący. Cieszę się, że masz takich przyjaciół, a wasz dom jest po prostu przepiękny. Swoją drogą czuje się tutaj, jak w jakiejś galerii sztuki.
Gładził palcami moją twarz, odpowiadając:
-A ty jesteś w niej najpiękniejszym obrazem, na który mogę patrzeć bez końca.
Zarumieniłam się i pocałowałam go ponownie.

 
Pozornie delikatny pocałunek przemienił się nagle w niesamowicie namiętny. Dosłownie pochłanialiśmy nasze usta. Robiło się coraz bardziej gorąco. Jedną ręką mierzwiłam jego czerwone włosy, a drugą położyłam na twardym członku w spodniach Jimina. Pieściłam go w tym delikatnym miejscu. Czułam przypływ satysfakcji, słysząc jego ciche pojękiwania i brak kontroli nad stanem, w którym się właśnie znajdował. Mężczyzna przerwał pocałunek, by okładać moją szyję ciepłymi ustami, przez co czułam falę gorąca w podbrzuszu i niepohamowaną ochotę, by rozłożyć już nogi, przed tym chodzącym ideałem i dać się mu pieprzyć. Zachowałam jednak spokój, dokładając drugą rękę do członka nauczyciela, przez co on odchylił głowę do tyłu i dał się porwać nieodpartej przyjemności, jaką mu dawał mój dotyk i pełen pożądania wzrok. 

Rozsunął rozporek w swoich spodniach, dając mi dostęp do widoku jego dużego penisa w czarnych bokserkach. Pociągnął mnie za włosy i patrząc mi prosto w oczy powiedział:
-Weź go do ust.
Posłusznie uklękłam przed nim i zsunęłam z mężczyzny bokserki. Patrzył się na mnie, głaszcząc moje włosy, a ja polizałam główkę jego penisa, wręczając nauczycielowi pełen prowokacji wzrok. Syknął z przyjemności, gdy przejeżdżałam językiem wzdłuż jego męskości, napawając się jego podnieceniem. Gdy pociągnął mnie mocniej za włosy, wzięłam go całego do ust, przesuwając głowę w górę i w dół. Przyspieszałam, a on dyszał coraz głośniej. 

Nagle chwycił mnie za twarz namiętnie całując i wzniósł w górę, chwytając za moje pośladki. Oplotłam go nogami, a obecność jego stojącego członka między moimi nogami, podnieciła mnie na tyle, że ciężko odetchnęłam przerywając nasz długi pocałunek. On to wykorzystał i przejeżdżał długim językiem od moich obojczyków, aż do uszu, przygryzając je i pieszcząc mnie po nich swoim ciepłym oddechem. Skierowaliśmy się do jego sypialni, gdzie rzucił mnie na łóżko. Rozebraliśmy się, a jedynym co zostawiłam na swoim ciele, były czarne podkolanówki i majtki. Jimin wyciągnął z szuflady prezerwatywę. Rozrywając ją zbliżył się do mnie i ściągnął moje majtki. Nałożył gumkę na penisa i następnie wszedł we mnie mocno. 

Bolało niewyobrażalnie. Na tyle, że syknęłam, czując, jak do oczu napływają mi łzy. Jimin to zauważył i pogłaskał mnie czule po głowie, mówiąc:
-Skarbie, spokojnie. Nic się nie dzieje złego, a jeżeli nie chcesz to nie musimy tego robić.
Starając się zbagatelizować ból odpowiedziałam mu:
-Ale ja chcę. Chcę i to bardzo.- Złączyłam nasze usta w pocałunku, po czym dodałam: -Proszę. Rób to dalej.
Wszedł we mnie ponownie. Zacisnęłam usta, mówiąc sobie w głowie, że to kilka nieprzyjemnych sekund, które miną i później będzie już tylko lepiej.

I było lepiej. 

Było wręcz kurewsko niesamowicie, w momencie, gdy ból przeobraził się w niewyobrażalną przyjemność. Wiedziałam, że seks jest niesamowity, ale to co Jimin robił ze mną teraz przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wchodził we mnie, całując mocno i przerywając pocałunek tylko po to by odetchnąć. W pewnym momencie, gdy znacznie przyspieszył swoje ruchy i patrzył z pożądaniem w moje oczy powiedział słowa, przez które całe moje ciało przeszedł elektryzujący dreszcz:

-Bądź dzisiaj moją Anną Boleyn.- Wyszeptał mi do ucha, przygryzając płatek ucha.- Bądź moją królową i kurwą.-Jęknęłam podwyższonym głosem, drapiąc z rozkoszy jego plecy.

Obydwoje zaczęliśmy ciężko dyszeć. Wraz z każdym jego ruchem było coraz ciężej złapać oddech. Widok jego penisa wchodzącego we mnie sprawiał, że wydawałam głośne jęki, tak jak on, ściskając w dłoniach moje piersi. Nasze głosy brzmiały jak najbardziej intymna, seksowna muzyka, która mogła brzmieć w moich uszach bezustannie.

Z każdą sekundą przyspieszał swoje ruchy, przez co myślałam, że zaraz odlecę. Drapałam jego plecy coraz intensywniej, pochłaniając usta Jimina. Co jakiś czas rozłączał nasze wargi, by okładać pocałunkami inne miejsca na moim ciele. Jimin doprowadzał mnie do szaleństwa. Językiem oplatał moją skórę, zostawiał na niej malinki koloru purpury, przygryzał ją gdzieniegdzie dysząc w nią swoim ciepłym oddechem.

W pewnym momencie wyszedł ze mnie i poprosił byśmy zmienili pozycje. Teraz to ja miałam być na górze. Tym razem to ja miałam dominować. Posłusznie usiadłam na jego męskości, przez co obydwoje jęknęliśmy. Przejechał ręką po moim nagim ciele i powiedział:
-Rób sobie nim skarbie dobrze.- Drżąc pokiwałam głową i zaczęłam poruszać się w górę i w dół, dając sobie i jemu tak niebywałą przyjemność, że grzechem byłoby to przerwać. Zaczęłam robić to szybciej, o mało nie mdlejąc, gdy czułam jego sporego penisa w sobie tak głęboko. W pokoju rozchodził się odgłos głośnych jęków i uderzających o siebie ciał. Jimin wyglądał tak pięknie z przymrużonymi oczami, otwartymi ustami i wydobywającymi się z jego ust jękami. Ten widok powodował, że z podekscytowania prawie mdlałam. Jego zachrypnięty głos zabrzmiał, gdy powiedział:
-Jesteś tak kurewsko piękna.
Z podniecenia wygięłam plecy w łuk zatapiając się w nim jeszcze mocniej. Byłam już blisko, tak jak on.

 -Zaraz... Zaraz dojdę.- powiedział Jimin, a ja wygięłam się jeszcze bardziej, gdy czułam, jak ta rozkoszna fala ciepła, powodująca całkowity brak tchu i widok gwiazd przed oczami rozeszła się po moim ciele. W tym samym momencie nagle Jimin wyszedł ze mnie, spuszczając się w swoją prezerwatywę.

Obydwoje walczyliśmy o oddech. Nasze serca biły, jak oszalałe. Opadłam na niego cała gorąca i zgrzana, na wpół przytomna po naszym seksie. Wtulił mnie do siebie, mówiąc mi, jak niesamowite to było. Zgodziłam się z nim, leżąc na mężczyźnie i próbując dojść do siebie. Nie dał mi możliwości, bo przez jego słowa zakręciło mi się w głowie jeszcze bardziej i pewnie gdybym stała to właśnie bym omdlała. Brzmiały one następująco:
-Kocham Cię Ann.

Uśmiechnęłam się, czując łzy wzruszenia w oczach i wtulając się w niego mocniej odparłam:
-Ja Ciebie też Jimin.
📒📒📒
Nadszedł ten dzień, na który za równo ja, jak i Jimin czekaliśmy od dawna- dzień olimpiady historycznej. Dołożyliśmy masy starań, bym była najlepiej przygotowana i myślę, że byłam. To był odpowiedni dzień by stanąć do walki, pokazać to co potrafię i okazać się najlepszą ze wszystkich. Osiągnięcie najwyższego wyniku, sprawiłoby, że dostanie się na najlepszy i wymarzony uniwersytet, którym był Harvard, byłoby tylko formalnością. Wierzyłam, że mi się to uda. 

W końcu Jimin poświęcał mi ostatnio każdą chwilę. Jeżeli miałam jakiekolwiek wątpliwości to je w trybie natychmiastowym eliminował. Siedziałam ostatnio u niego prawie codziennie. Prócz nauki znajdowaliśmy czas na inne przyjemności- oglądanie filmów, rozmowy, namiętny seks. Oddał mi całego siebie, a ja oddałam całą mnie jemu. 

Mama oczywiście zaczęła podejrzewać, że kogoś mam i choć była bardzo dociekliwa i wypytywała mnie o wszystko to ucinałam rozmowy z nią, mówiąc, że to póki co dobry przyjaciel. Oczywiście ona wiedziała, że kłamie, ale uszanowała to, że na razie nie chcę się tym dzielić z nią. Tata nie wtrącał się, wierząc w to co mówię, co było naiwne z jego strony, ale lepsze dla mnie, bo dwójki wścibskich rodziców znieść bym nie mogla.

Postanowiłam jednak opowiedzieć o tym mojej paczce przyjaciół, którzy o mało się nie posikali, słysząc co wyprawiam z moim nauczycielem. Wypytywali mnie o każdy szczegół i cieszyli się tak samo jak ja, a może i bardziej. Nie dość, że w końcu kogoś znalazłam, to jeszcze był to mężczyzna z moich marzeń, który zdawał się być totalnie nieosiągalny, niczym z innego wymiaru czy świata.

Sam Jimin stał się moim całym wszechświatem. Był niezwykle czułym i kochającym mężczyzną, z którym chciałam spędzić resztę mojego życia. Byłam już prawie na krańcu mojej nauki w senior high school i postanowiłam, że gdy wyjdę ze szkoły to przestanę trzymać to w sekrecie. Oczywiście gdy minie jeszcze trochę czasu, by ludzie żyli w przekonaniu, że nasz romans rozpoczął się po zakończeniu mojej edukacji, a nie w jej trakcie. Póki co była to nasza piękna tajemnica.

Znajdowaliśmy się teraz z Jiminem w klasie, jak wszyscy uczniowie ze swoimi nauczycielami, by poświęcić jeszcze czas na ostatnie przygotowania. Stałam wtulona w niego, muskając delikatnie jego szyję i rozkoszując się słodkim zapachem jego perfum. Głaskał mnie po włosach, ściskając w swoich bezpiecznych ramionach.

-Denerwujesz się skarbie?- zapytał oddalając głowę, by spojrzeć w moje oczy.
-Odrobinę. Chcę w końcu wypaść najlepiej ze wszystkich.
-Uda Ci się. Wiem to.- odpowiedział pokrzepiająco całując mnie w czubek nosa. Uśmiech wlał mi się na twarz.
-Najbardziej boję się, że zobaczę jakieś pytania, na które faktycznie nie będę znała odpowiedzi i pod wpływem stresu zapomnę wszystkiego.- Powiedziałam czując nieprzyjemny ścisk w żołądku, na myśl, że faktycznie tak się może stać. Jimin stał z miną, która zdawała się mówić "Żartujesz sobie?". Po chwili usłyszałam jego głos:
-Kochanie, to jest wręcz niemożliwe. Gdy się zdenerwujesz po prostu daj sobie chwilę, by się uspokoić. Głęboko oddychaj i nawet nie myśl, o tych wszystkich ludziach, którzy tam będą. Poza tym wątpię w to, że czegoś nie będziesz wiedziała, bo w końcu od tylu lat się uczysz historii, że mogłabyś już zostać jakimś nauczycielem. Nawet jeśli nie będziesz miała najlepszego wyniku, w co wątpię to i tak dostaniesz się na uniwersytet bez problemu. Nie musisz być najlepsza dla świata, jesteś najlepsza dla mnie.- Wtulił mnie mocniej w siebie, a ja gładziłam go po plecach. 

Miałam łzy w oczach, bo nie mogłam uwierzyć w to, że ten anioł naprawdę należy do mnie. W to, że mówi wszystkie te piękne rzeczy, że stoi tu przytulając mnie, że w ogóle istnieje. Byłam najszczęśliwsza na świecie będąc z nim i cała olimpiada stała się nagle nieistotnym tłem. W centrum mego życia był tylko on i nasza miłość i wprost dziękowałam Bogu, że przyszedł do mojej szkoły i zaproponował te indywidualne zajęcia, od których wszystko się zaczęło.

Wybiła godzina, która obwieściła mi, że muszę udać się wraz z innymi do miejsca, gdzie miała rozpocząć się wyczekiwana przez wszystkich olimpiada. Jimin odsunął się ode mnie, przybierając najpiękniejszy, dodający mi pewności uśmiech.
-Idź słońce i rozjeb ich.- powiedział, przez co roześmiałam się, obiecując, że tego dokonam. Ujął jeszcze moją twarz w dłonie i złożył mi całusa na czole, po czym wypuścił mnie, a ja skierowałam się w stronę drzwi. Spojrzałam jeszcze raz w jego stronę, a on pokazał mi kciuk do góry, na co ja odwzajemniłam ten gest. Z ciężkim sercem opuściłam klasę i poszłam wraz z tłumem osób w miejsce, gdzie mieliśmy przystąpić do olimpiady. 

Gdy minęłam drzwi wejściowe ogromnej sali, na której stały ławki i krzesełka, poczułam przypływ stresu. Nie był to jednak stres, który paraliżuje i powoduje pustkę w głowie, lecz ten który motywuje do działania i walki. Postanowiłam, że dam z siebie wszystko, że zrobię co w mojej mocy i nie zawiodę ani siebie, ani mojej szkoły, ani Jimina. 

Zajęłam miejsce i wyczekiwałam, aż wszyscy zrobią to samo i olimpiada się rozpocznie. Kartki z pytaniami zostały rozdane. Mogliśmy spojrzeć na ich treść, dopiero gdy nauczyciel nada komunikat, że pora przystąpić do pracy. Wszyscy wpatrywali się w wielki zegar, wyczekując tej chwili. Gdy nadeszła jedenasta trzydzieści zabrzmiał głos nauczyciela, mówiący: "Zaczynajcie, powodzenia." i wszyscy przystąpili do do sprawdzania pytań. Przejrzałam je wszystkie i jedyne co przyszło mi do głowy to stwierdzenie, że wiem wszystko i napiszę to na sto procent.

📒📒📒
*2 lata później*

-Skarbie, gdzie jesteś? -Zawołałam, wchodząc do naszego domu, gdzie powitała mnie dwójka naszych kochanych labradorów- Coco i Louis, a prócz nich mój kotek Lucy. Ściągnęłam buty, słysząc odpowiedź Jimina:
-W kuchni.

Poszłam do niej, gdzie zastałam widok mojego słońca przygotowującego masę jedzenia. Dzisiaj mieli nas odwiedzić jego przyjaciele i był tym bardzo podekscytowany. Ja także, bo uwielbiałam ich i bardzo dobrze się dogadywaliśmy. Równie dobre relacje miałam z jego rodziną, która nas często odwiedziała, a gdy ja miałam czas wolny od nauki i Jimin od nauczania to też do nich wpadaliśmy. Korea zrobiła na mnie ogromne wrażenie i uwielbiałam ją odwiedzać. Była dla mnie, jak kolejny dom i nawet wraz z Jiminem uznaliśmy, że na starość możemy się tam przeprowadzić.

 
Podeszłam do mojego mężczyzny obejmując go od tyłu i pytając:
-Kto dokładnie dzisiaj będzie?
Skupiony na robieniu sałatki, odpowiedział:
-Jungkook, Taehyung, Hoseok, Namjoon, Seokjin i Yoongi.
Uśmiechnęłam się pod nosem, na myśl, że paczka tych wariatów pojawi się dzisiaj w naszym domu i spędzimy cudownie czas. Trwał weekend i za równo Jimin, jak i ja, nie musieliśmy martwić się o nasze obowiązki. Poza tym był to czas przedświąteczny, więc mogłam w końcu odpocząć od nauki. Dostałam się na Harvard, gdzie studiowałam archeologię i tak jak przypuszczałam- okazała się być tym, co chcę robić przez całe moje życie. Po uzyskaniu najlepszych wyników na olimpiadzie, z pracą bez błędów dostałam się bez żadnego problemu. 

Ja i Jimin oszaleliśmy ze szczęścia, jak się o tym dowiedzieliśmy. Spełniło się w końcu nasze wspólne marzenie. Cieszyliśmy się, jak dzieciaki w jego domu, czcząc nasz sukces butelką szampana i namiętnym seksem w jego sypialni. Przychodziłam do niego tak często, że w pewnym momencie, uznaliśmy obydwoje, że powinnam się wprowadzić. Od roku mieszkałam w jego pięknym domu. Rodzice byli w szoku, gdy się dowiedzieli o moim związku i o tym, że chcę u niego zamieszkać, ale miałam dziewiętnaście lat i właściwie to mogłam już robić co zechce. Bardzo mocno mnie kochali i chcieli bym była najszczęśliwsza, więc z czasem przyzwyczaili się do tego i też byli częstymi gośćmi w naszym domu. Moi przyjaciele wpadali tutaj chyba najczęściej. Uwielbiali Jimina, a on uwielbiał ich, więc było bardzo miło i przezabawnie na naszych spotkaniach.


Życie z mym księciem było bajką. Wszystko w nim było dla mnie idealne i nic nigdy już nie chciałam zmieniać.
Wtulając się w Jimina, spytałam:
-Odwrócisz się kotek?
Mężczyzna spełnił moją prośbę i uśmiechnął promiennie. Wpatrywałam się w jego szczęśliwe oczka i ponownie zadałam mu pytanie:
-O czym myślisz?
-O tym, jak się cieszę, że przyszedłem do twojej byłej szkoły. To było najlepszą decyzją w moim życiu.- Odparł ciesząc się i wyglądając tak pięknie, jakby był postacią z jakiegoś obrazu. Uśmiechnęłam się wtulając w niego mocniej.
-Też się cieszę. Nie sądziłam, że moja miłość do historii przyniesie mi Ciebie. Teraz kocham ją jeszcze mocniej.
-A ja kocham Ciebie słońce.- powiedział .- Moja mała uczennico, moja muzo, moja przyszła żono, moja inspiracjo... Kocham, kocham, kocham Cię do szaleństwa Anne.
Spojrzałam na niego przypominając sobie wszystko: moment, gdy zapytał mnie o lekcje indywidualne, kompromitujący upadek w klasie, z którego teraz tak się śmialiśmy, jego pełen pożądania wzrok, gdy oblałam się wodą, nasz pierwszy pocałunek, pierwszy seks, moją przeprowadzę do niego... Wszystko to, co doprowadziło mnie do tego miejsca, w którym teraz stoję. Gdzie stoję przytulona do niego, w naszym wspólnym domu, szczęśliwa i pewna tego, że jestem i już będę zawsze z osobą, którą kocham najbardziej na świecie. 

Złożyłam mu całusa na ustach i odpowiedziałam, czując jak serce mi rośnie i bije coraz mocniej:
-A ja Ciebie mój Profesorze Jiminie.

Jest to moje pierwsze opowiadanie na wattpadzie i mam nadzieję, że nie zawiodłam Was moi czytelnicy. Przepraszam za wszelkie błędy. Mi samej ciężko ocenić moją własną pracę, ale obawiam się, że wyszło źle. Obym jednak była w błędzie. Będę bardzo szczęśliwa, jeśli wpadniecie tutaj czasami, bo chcę zagościć na wattpadzie już na stałe. Więc no.. Dziękuje każdemu, kto dotrwał do końca i przesyłam buziaczki! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top