14
Po odprężającej kąpieli ubrałam się w zwykłe czarne spodnie i białą koszulkę. Włosów nie umyłam, gdyż miałam zaraz wychodzić, więc nie chciałam przedłużać przez suszenie włosów suszarką. Związałam swoje włosy w koka i wyszłam do Louisa oraz Harry'ego, którzy cierpliwie czekali w salonie, siedząc w dziwnej ciszy. Styles miał napięte mięśnie i było to doskonale widoczne, a Louis po prostu patrzył w okno.
- Gotowa? - kiwnęłam głową i złapałam w prawą dłoń telefon oraz kartę od apartamentu. Uśmiechnęłam się do bruneta, który przytrzymał dla mnie drzwi i razem skierowaliśmy się do windy. - Będzie jeszcze Niall. Liam poszedł coś zjeść, a Alison i Andrew siedzą w pokojach. Nudziarze.
- Nie mam pojęcia, jak daliście radę wytrzymać z nią trzy lata.
- Cóż, ja jej unikam jak ognia, aczkolwiek Harry nie ma wyjścia. W końcu to przyjaciółka Alice. - wywróciłam oczami, kiedy wróciliśmy do tematu rudej małpy, która nienawidziła mnie już na studiach. Przypuszczałam, że po prostu podobał jej się Harry, a mnie uważała za zagrożenie. Co w takim razie łączyło ją z Alice, skoro to brunetka była jego żoną?
- Nie rozmawiajmy o niej. - oznajmiłam, wchodząc do środka windy. Zjechaliśmy szybko na dół i przed kręgielnią spotkaliśmy się z Niall'em. Załatwiliśmy wszystkie potrzebne sprawy i nareszcie mogliśmy zacząć grać na jednym z paru torów.
- Hej, oszukujesz! - wystawiłam język w kierunku Louisa, który nie mógł się pogodzić z tym, że wygrywałam z nim w kręgle. Odwzajemnił mój gest i podszedł bliżej, aby zbić stojące na samym końcu białe pachołki.
- Może się wymkniemy?
- Przegrywasz i chcesz uciec? - spojrzałam na niego z małym uśmiechem i obserwowałam, jak zielonooki nachylał się nade mną.
- Nie zapominaj, kto cię nauczył grać.
- Dobra. - mruknęłam, odkładając szklankę z sokiem i ciągnąc go za rękę do wyjścia.
- A wy gdzie idziecie?!
- Zaraz wrócimy! - odkrzyknęłam, opuszczając wielkie pomieszczenie wraz z dwudziestoparolatkiem. Ruszyliśmy do wejścia na basen i kiedy się tam znaleźliśmy, zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików. Jednak wcale przy nim nie usiedliśmy, po prostu staliśmy.
- Wiesz, dlaczego nie zaproponowałem ci pracy?
- Starałam się to zrozumieć przez trzy lata.
- Na studiach robiłem wszystko, żebyś mnie zauważyła, żebyś była ze mnie dumna. Nie robiłem tego dla ojca. Dla ciebie, a kiedy udało mi się... nie potrafiłem przy tobie trzeźwo myśleć i gdybyś pracowała razem ze mną, to nie umiałbym zająć się własną firmą. Namieszałaś mi w głowie. Nie...
- Wystawiłeś mnie, bo byłeś zakochany? To niedorzeczne.
- Cholera, nie. Znaczy tak, ale nie możesz tego zrozumieć. Gdybym był z tobą, to nie obchodziłaby mnie firma, a wtedy nie miałbym tego...
- W takim razie masz żonę, której nie kochasz i masę pieniędzy. Potraktowałeś mnie w ten sposób wyłącznie dla tego wszystkiego. Gratuluję, Harry. - ominęłam go i podążyłam do wyjścia. Nie mogłam pojąć, czemu tak się zachował. Skoro byłam dla niego ważna, skoro mnie kochał, to czemu zostawił w tak raniący sposób? To co mówił, nie trzymało się jakiegokolwiek sensu.
- Poczekaj! Kochałem cię, nadal cię kocham i gdyby to ode mnie zależało, to ty byłabyś moją żoną a nie Alice! Nigdy nie traktowałaś mnie jak kogoś więcej! Nigdy! Zawsze powtarzałaś te głupio bolące "przyjaciele"! Nie dawałaś mi żadnych znaków, więc stwierdziłem, że to nie ma przyszłości! Poza tym... poza tym mój ojciec powiedział, że nie byłaś dla mnie odpowiednia.
- I mając dwadzieścia jeden lat, słuchałeś swojego ojca w kwestii związku?! Cholera, to chyba od ciebie zależy, prawda?! Nigdy nie dawałam znaków, bo co miała zrobić? Wskoczyć ci do łóżka, czy może powiedzieć, że cię kocham, gdy już zdecydowałeś, iż nie przyjmiesz mnie do firmy?! Zrozumiałam to dopiero wtedy, gdy mnie zignorowałeś, a jeszcze bardziej parę dni temu. Co miałam zrobić? - odetchnęłam, stając przed nim i patrząc na niego zmęczonym wzrokiem. Przymknął na chwilę oczy, a następnie je otworzył, żeby potem niespodziewanie mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, aczkolwiek szybko go zakończyłam. Sama nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że miał żonę i mimo to, to była zdrada. Jednak owoc zakazany smakował najlepiej, prawda?
Odwróciłam głowę w bok i wtedy przez pewien moment zrobiło mi się gorąco, a później zimno. Przed nami stała cholerna Alison z cholernym telefonem w dłoni. I w tej chwili zmierzała w naszym kierunku.
- No proszę, proszę. Harry sądziłam, że znamy warunki...
- Zamknij się.
- Och, nie. Nie kiedy mam dowody.
- Ile?
- Uwielbiam konkrety. Nie zamierzam stracić takiej kasy przez nią. Kate, zawsze miałaś tupet. Nie dość, że nie miałam szans u niego, bo pojawiłaś się ty, to jeszcze mogę stracić sporo pieniędzy. Zwolnij ją. Tylko tyle chcę, a wtedy usunę zdjęcia.
- Alison, przysięgam...
- Chyba zapomniałeś ile twój związek jest warty. Więcej niż cała firma. - nie miałam kompletnie pomysłu, o czym mogli rozmawiać. Może małżeństwo Alice i Harry'ego było dla pieniędzy? Jednak nie sądzę, żeby Harry tak się męczył jedynie dla tak błahego powodu.
- Nie zwolnię jej.
- No to masz spory problem, ponieważ jeśli twój tata się dowie, a w dodatku ojciec Alice, to...
- Dobrze. Jak tylko wrócimy, to dam ci swoje wypowiedzenie.
- Nie, nie ma mowy.
- Widzisz, Harry? Ona wie, co ma robić. - odprowadziłam ją wzrokiem i nigdy nie miałam ochoty kogoś udusić, a tu proszę! Nie cierpiałam jej i nie cierpiałam tego, że akurat ona musiała nas przyłapać.
- Nie zgodzę się na to. Będziesz u mnie pracować.
- Harry, jeżeli te zdjęcia mają ci zaszkodzić, to...
- Cholera, nie. Nie pozwolę na to. Straciłem całe trzy lata przez swoją głupotę i nie zamierzam tracić kolejnych, męcząc się z kobietą, której nie kocham. Mogą mi zabrać firmę, to fakt, ale nie wyobrażam sobie...
- To i tak nie ma sensu.
- Nie ma? Kochamy się. Przynajmniej tak mi się wydaje i dla ciebie to nie ma sensu? - przetarłam twarz dłońmi i zwyczajnie poszłam z nim do środka, a później do windy. Nie zastanawialiśmy się długo i wpadliśmy do mojego apartamentu, niechlujnie się całując. Było w tym coś niesamowitego, a z drugiej strony sprzecznego z moimi słowami i myślami. Nie było widocznej, wyczuwalnej harmonii, jaka powinna istnieć pomiędzy nami. Był nieład, chaos, który w pewnym sensie budował namiętność i brakującą miłość. Nie znaliśmy swoich ruchów i to było magiczne na swój sposób. Nie wiedziałam, czy chciał mnie rzucić na łóżko, na kanapę w salonie. Był nieprzewidywalny, co cholernie mnie intrygowało, powodując, że pragnęłam więcej a nie mniej.
Postawił jednak na łóżko w sypialni. Jego drżące ręce, które próbowały ściągnąć moją koszulkę, udowadniały, że podchodził do tego równie emocjonalnie jak ja. To było dobre, a także złe, gdyż istniały różne strony tego związku. Związku? Czy można było na tym etapie określić to jako związek? Na razie była to podniecająca, kusząca relacja, której starałam się oprzeć, jednakże byłam zbyt słaba lub po prostu chciałam być postrzegana jako słaba, a tak naprawdę marzyłam o poddaniu się Harry'emu.
- Nadal uważasz, że to nie ma sensu? - czy tak myślałam? Nie, ani razu tak nie pomyślałam, aczkolwiek wypadałoby zachować się trzeźwo i dorośle. Gdybym ukazała swoje zadowolenie, co byłby ze mnie za człowiek? Miałam się cieszyć z tego, że udało mi się uwieść żonatego mężczyznę? Co była ze mnie za kobieta? Lecz czułam się wspaniale, ale musiałam to zostawić sobie i swoim nieczystym, złym myślom.
- Harry, przestań. - mruknęłam, zahaczając wargami o jego. Nie chciałam tego, co mówiłam, ale gdzieś tam wiedziałam, że powinnam być odpowiedzialna. Gdzie podziała się kobieca solidarność? Kiedy chodziło o faceta, to zanikała i jakby jej nigdy nie było.
Mimo moich słów, nie skończyliśmy. Nakręcaliśmy się, nie pozwalając sobie na nic więcej, niż niewielkie seksualne gesty w postaci pocałunków oraz dotykania przez ubrania. Męczyliśmy siebie nawzajem, gdyż widocznie oboje to uwielbialiśmy. Niewinne muśnięcia pod piersiami, w okolicy krocza, czy pupy. Niby delikatne i lekkie jak puch, a potrafiły wprowadzić nas w szaleństwo. Nie chcieliśmy zwykłego seksu w hotelu. Tu nie o to chodziło i każdy miał tego świadomość. Dlatego nasze małe pragnienie nie przerodziło się w nic innego, niż to co dotychczasowo robiliśmy.
- Spokojnie. Zrobię wszystko, aby te zdjęcia zostały usunięte przed pokazaniem ich komukolwiek.
•
Hej x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top