Rozdział 12: 11 godzin później
Yoongi siedział z zwieszoną głową schowaną w dłoniach. Przez cały czas obwiniał się o obecną sytuację. Uważał, że Jimin miał co do niego zupełną rację, a nawet więcej. On sam nie miał jej w ogóle, ponieważ jego partner naprawdę się starał na każdej płaszczyźnie ich związku. Starszy całą winę brał na siebie.
Min wyprostował się gwałtownie słysząc trzeszczenie wysłużonej krótkofalówki przyjaciela. Po chwili mieli już adres, w którym komórka Jimina miała połączenie z siecią.
– Mogę jechać z wami? – Yoongi podniósł się z miejsca.
Dobrze zdawał sobie sprawę, że Hoseok będzie jechał na miejsce z swoim dzisiejszym kolegą, z którym miał służbę, ale w samochodzie było jeszcze miejsce, a on nie wyobrażał sobie siedzieć w miejscu i tylko oczekiwać na wieści.
– Dobra. – Odparł ściszonym tonem. – Czekaj przy szóstce.
– Dzięki. – Uśmiechnął się z ulgą. – A ty sobie tu czekaj lub jedź do domu. Nie interesuje mnie to.
Yoongi opuścił komisariat, zostawiając w nim Jungkooka. Udał się na policyjny parking stając pod odpowiednim radiowozem, oczekując pojawienia się przyjaciela.
Zjawił się w towarzystwie kolegi z patrolu. Min skrzywił się widząc mężczyznę, z którym miał niezbyt dobre stosunki. Na pewno nie był zachwycony, że muszą jechać szukać partnera Jimina. Szczególnie, że nie przepadał za homoseksualistami.
Mimo wszystko mężczyzna ukłonił się Minowi, jako że brunet był wyższy stopniem od niego.
Podróż nie przebiegała w najlepszej atmosferze, jednak nie to się liczyło. Yoongi chciał po prostu dotrzeć na miejsce i sprawdzić czy nie ma tam żadnych śladów Jimina lub najlepiej jego samego. Optymizmem nie napawał fakt, że zmierzali do miejsca, obok którego brunet przejeżdżał dwukrotnie.
– Dobra. Jesteśmy na miejscu. – Oznajmił Hoseok, zasiadający jako kierowca.
– Pokaż mi jego zdjęcie, żeby w razie czego wiedzieć kogo szukamy. – Odezwał się jego kolega z patrolu mało entuzjastycznym tonem.
Yoongi bez problemu wyszukał ich wspólne zdjęcie w telefonie, zaraz pokazując je drugiemu funkcjonariuszowi.
Trójka wyszła z radiowozu zaparkowanego na poboczu. To oczywiście przykuło uwagę przechodniów znajdujących się na chodniku po drugiej stronie. Niektórzy tylko przelotnie zerknęli, inni zatrzymali się by sprawdzić co się będzie działo.
Mężczyźni ruszyli do niewielkiego parku znajdującego się na zboczu, oddzielającego jezdnie biegnącą u góry, którą przyjechali oraz tą położoną ponad dwieście metrów dalej, znacznie niżej.
Zieleń była nieużywana przez ludzi, nie było tu żadnych ścieżek. Tylko trawa, drzewa i krzaki. Przynajmniej nie musieli się martwić, że ktokolwiek zabrał coś co mogłoby ich naprowadzić na ślad Jimina.
Początkowo szli wzdłuż drogi w jedną i drugą stronę, lecz nie znaleźli niczego szczególnego. Co najwyżej kilka papierków, plastikowych butelek czy niedopałków po papierosów wyrzuconych przez kierowców.
Zaczęli schodzić w dół, przeszukując systematycznie każdy kawałek zieleni.
– Jung, Min! – Zawołał ich niepewnie policjant.
Oboje ruszyli do kolegi, brunet nieco żwawszym krokiem. Po chwili oboje dojrzeli znajdujący się za krzakami rower. Nieco obdrapany, z lekko wygiętym kołem i połamanym prawym pedałem.
– To Jimina. – Szepnął słabo Yoongi, który zaraz zaczął rozglądać się dookoła, jakby jego partner miałby być gdzieś tuż obok.
– Może gdzieś w pobliżu jest telefon?
– Lepiej, żeby nadal miał go przy sobie. – Mruknął funkcjonariusz, który znalazł pierwszy trop.
Mężczyźni z nową energią zaczęli rozglądać się wokół roweru oraz na trasie prowadzącej do jezdni wyżej. Poszukiwali jakiejkolwiek rzeczy, które mogła do niego należeć. Zaglądali w głąb każdego krzaka, licząc, że coś się w nim ukryło. Przeszukiwali kępki wyższej trawy licząc, że kryje się w nich jego telefon.
Hoseok zatrzymał się na dłużej przy jednym drzewie na skarpie. Nie odzywał się ani słowem, tylko wpatrywał w jeden punkt. W końcu jego bezruch zauważył Yoongi.
– Masz coś? – Spytał kierując się w jego stronę.
Przyjaciel nic nie odpowiedział. Brunet podszedł do niego i idąc za jego wzrokiem spojrzał na pień starego drzewa niewiele wyżej ziemi. Kora była w jednym miejscu naruszona, a brzegach jakby ciemniejsza.
Min prześledził wzrokiem drogę od jezdni do leżącego niżej roweru. Musiał z jakiego powodu tutaj spaść i uderzyć w drzewo, miał nadzieję, że rowerem, a nie sobą.
Yoongi już chciał iść prześledzić uważniej tą trasę, kiedy jego przyjaciel zatrzymał go, ciągnąć dwa kroki w tył.
– Co?
– Przyjrzyj się uważnie. – Poprosił cichym tonem.
Mężczyzna uważniej zaczął się przyglądać całemu miejscu. Drzewo posiadało ślad uderzenia, to już wiedzieli. Po uważniejszej obserwacji dostrzegł, że trawa miejscami byłą bardziej naruszona, a w jednym nawet do gołej ziemi.
Serce Yoongiego z każdą chwilą biło coraz mocniej. Adrenalina zaczynała zaślepiać trzeźwe myślenie. Wszystko zaczął przesłaniać strach o partnera.
Jung natomiast zaczął w głowie snuć różne scenariusze, które najbardziej pasowały mu do obecnej scenerii.
– Podejdź bliżej drzewa. – Poprosił. – Jesteście tego samego wzrostu, prawda?
Min niepewnie wypełnił jego polecenie. Po chwili Hoseok nieco go przesunął, po czym zaczął się czemuś przyglądać. Następnie chwycił nadgarstek przyjaciela i uniósł go do góry.
– Zranił się chyba w rękę. – Powiedział, przyglądając się śladowi na drzewie, które znajdowało się na wysokości barku Yoongiego. – Chyba się tu oparł. Albo z jakiego powodu się trzymał tego drzewa.
Brunet przestał słuchać. Serce szalało w jego piersi, a w uszach słyszał szum krwi. Można było ratować się myślą, że to wcale nie jest krew, a przynajmniej nie Parka, lecz jego umysł akurat tę informację wziął za pewnik.
Wszystkiemu przyglądał się drugi funkcjonariusz, który postanowił wyciągnąć z kamizelki przenośne radio.
– Lee, tu szóstka. Rozejrzeliśmy się na miejscu i szczerze, nie wygląda to najlepiej. Obdzwonimy szpitale. Jeśli w żadnych do nie będzie to weź od Mina zgłoszenie.
– Yoongi, dobrze się czujesz? – Zaniepokoił się przyjaciel widząc jak mężczyzna stracił na twarzy wszystkie kolory. Lekko nim potrząsnął. – Yoongi?
– Rano obdzwoniłem z Jeonem szpitale. Nigdzie go nie było. – Szepnął.
– W szpitalach podobno go nie ma, Min rano je obdzwaniał. – Dodał przez krótkofalówkę. – Będziemy chyba wracać na komendę. Tylko jakbyś mógł tu kogoś przysłać. Na dole skarpy leży rower Parka, a wyżej na drzewie prawdopodobnie są jeden bądź dwa ślady krwi na drzewie.
Policjant jeszcze przez chwilę rozmawiał z dyżurnym, podczas gdy Hoseok bacznie obserwował czy jego przyjaciel nie zamierza nagle zemdleć. W końcu całą trójką mogli udać się na górę do radiowozu, chociaż Min miał przed tym duże opory.
Gdy zjawił się kolejny patrol Jung pokazał i wytłumaczył wszystko kolegom. Po wróceniu do radiowozu zasiadł na miejscu kierowcy i ruszył w stronę komendy.
– Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Na pewno nic poważnego mu się nie stało.
– W takim razie gdzie on jest? – Odparł spoglądając na przyjaciela z wyrzutem.
Hoseok widział w lusterku jego wzrok. Nie wiedział jak go pocieszyć. Naprawdę miał nadzieję, że jego partnerowi nic nie jest, chociaż cała sytuacja nie napawała optymizmem.
Drogę przebyli w milczeniu. Po dotarciu na komendę Yoongi wraz z Hoseokiem udali się do pokoju dyżurnego. Na miejscu jeszcze raz wyjaśnił starszemu stopniem koledze co udało im się znaleźć.
– Dobra, Yoongi. Podaj mi jego dane, wzrost. Jakieś charakterystyczne cechy wyglądu. – Powiedział dyżurny, wyciągając notatnik. – Prześlij mi też jego najświeższe zdjęcie.
– Park Jimin. Dwadzieścia dziewięć lat, metr siedemdziesiąt dwa. Czarne włosy, brązowe oczy. – Mówił w telefonie szukając odpowiedniego zdjęcia. – Żadnych szczególnych cech.
W końcu natrafił na zdjęcie przedstawiającego uśmiechniętego Jimina. Zdjęcie zrobione w zeszłe wakacje. Od tamtej pory nic się nie zmienił. Poza tym, że ten szczęśliwy uśmiech rzadko widniał na jego twarzy. Min przyglądał mu się przez chwilę po czym przesłał je dyżurnemu.
– Pamiętasz w co był ubrany, gdy wyszedł?
Yoongi skupił się, niechętnie wracając pamięcią do chwili kłótni.
– Jeansowe spodnie. – Powiedział po zastanowieniu. – Koszulka na krótki rękaw. Chyba szara, bez żadnych nadruków. Wychodząc wziął czarną bluzę. Buty... Czarne trampki. – Próbował sobie przypomnieć czy sięgał po czapkę. – To wszystko.
– Wybacz, że ponownie pytam, ale wiesz, że muszę mieć to spisane w protokole. Jeszcze raz poproszę o zdarzenia sprzed wyjścia z domu.
Yoongi ponownie opowiedział o kłótni zawierając tylko niezbędne szczegóły.
– To chyba wszystko. – Oznajmił spoglądając na swoje notatki. – Przekażę wszystko wolnym patrolom. Zaraz wchodzi kolejna zmiana, więc też od początku będą go szukać. Wprowadzę go też do bazy osób zaginionych.
Min skinął głową, mając nadzieję, że koledzy z pracy przyłożą się do poszukiwań.
– Myślisz, że mogły brać w tym udział jakieś osoby trzecie?
– Raczej nie. Jesteśmy razem już siedem lat, więc mimo wszystko znam jego znajomych. Jedyną osobą, z która poza mną miał większy kontakt to ten kutas. Ale on również nie ma pomysłu co się może z nim dziać. – Odparł. – Nie miał żadnych wrogów, jeśli o to ci chodzi.
– Ten jego kochanek nadal tu jest? Każ Hoseokowi go przyprowadzić. Możesz iść do domu odpocząć. Jak tylko się czegoś dowiemy od razu damy ci znać.
– Pan naprawdę myśli, że ja będę w stanie odpocząć?!
– Chociaż spróbuj. – Próbował go przekonać. – Dość długo jesteś już na nogach. Jadłeś coś w ogóle? Spróbuj trochę odpocząć. Idź do socjala, napij się kawy, jeśli chcesz.
Yoongi skinął głową wiedząc, że z dyżurnym już nic więcej nie ugra. Przekazał wiadomości przyjacielowi, a sam postanowił się udać do pokoju socjalnego. Nie miał zamiaru dać się wygonić z komendy, dopóki Jimin się nie znajdzie.
Hoseok udał się po Jungkook, z którym chciał porozmawiać dyżurny. Wchodząc do poczekalni obrzucił go nieprzyjemnym spojrzeniem. Mężczyzna nadal czekał, licząc na jakieś wieści o zaginionym, najlepiej takie, że się już odnalazł.
– Jeon, zapraszam. – Powiedział oschle.
– Wiadomo już coś? – Spytał znajdując się przy policjancie.
– Nie. Przyjęli zgłoszenie o zagięciu. W miejscu, z którego ostatni raz jego telefon logował się do sieci znaleźliśmy tylko jego lekko uszkodzony rower. – Wyjawił mu nie wiedząc czy na pewno robi dobrze. – Chcą się ciebie spytać czy niczego więcej nie wiesz. – Prowadził go korytarzami na wyższe piętro. – Lepiej mów wszystko co wiesz, jeśli chcesz, żeby szybko się znalazł.
Dotarli na miejsce. Jung zostawił mężczyznę samego z dyżurnym, lecz nie zamierzał jeszcze odchodzić. Poza tym, że ktoś go musi odprowadzić z powrotem, to chciał się dowiedzieć co ciekawego ma on do powiedzenia.
Przybliżył się do drzwi i uważnie przysłuchiwał się rozmową z środka. Z początku nic ciekawego się nie dowiedział. Yoongi rano wparował mu do mieszkania w poszukiwaniu Jimina, lecz tam go nie było. Później razem go szukali aż w końcu przyjechali tutaj.
– Na pewno nie wiesz niczego co mogłoby nam pomóc go odnaleźć? Nie wiesz, gdzie mógł się udać? – Dopytywał pan Lee. – Jesteś pewien, że niczego więcej nie powinniśmy wiedzieć?
– Tak właściwie...
Hoseok niemal przyłożył ucho do drzwi by lepiej słyszeć rozmowę.
– Powiedz, wszystko może być przydatne.
– Boję się tego w jakim stanie był Jimin, gdy wychodził z domu. – Odezwał się niepewnie.
– Co masz na myśli?
– Boję się, że mogło dojść do pobicia.
– Kiedy?
– W domu, podczas ich kłótni. Min na pewno się nie chwalił, ale zdarzało mu się podnieść na niego rękę. – Mówił oskarżycielskim tonem. – Raz przyszedł do mnie także po ich kłótni. To było chyba jakiś miesiąc temu. Miał siniaka pod okiem i rozwaloną wargę. Z tego co wiem po ubraniami także kryły się siniaki. Przyznał mi się, że to nie był pierwszy raz. Min był w stosunku do niego agresywny, więc boję się co mogło się wydarzyć, skoro kłócili się z powodu... Z mojego powodu.
– A to gnój. – Szepnął pod nosem Hoseok.
Dyżurny słysząc to jedynie skinął głową i zapisał coś w notatniku.
– Dobrze. To będzie wszystko. Dziękuję za rozmowę.
Funkcjonariusz wstał i odprowadził mężczyznę do drzwi. Za nimi przekazał go czekającemu Hoseokowi. Bez słowa odprowadzał Jeona z powrotem do poczekalni.
– Możesz wracać do domu.
– Nie ma mowy. Będę tu czekał dopóki...
– Lepiej wracaj do domu. – Powiedział oschle, po czym odwrócił się i odszedł.
Jung ruszył do socjalu, gdzie spodziewał się zastać swojego przyjaciela. Przekroczył próg pomieszczenia z ponurą miną. Jego serce ścisnął smutek, widząc Yoongiego w takim stanie. Obawiał się, że dopóki Jimin się nie znajdzie będzie tylko gorzej.
– Trzymasz się jakoś? – Usiadł na krześle obok, chcąc jakoś zacząć rozmowę.
– Nie. – Odparł ponuro.
Hoseok pożałował, że o to zapytał.
– Spokojnie. Wierzę w to, że znajdziemy go całego.
– Nie mam pojęcia co się mogło stać. – Mówił słabym głosem. – Żebyśmy mieli jakiś wrogów. Nigdzie za bardzo się nie udzielaliśmy, nawet sąsiedzi po czasie się do nas przyzwyczaili. Nikt nie miał powodów robić mu krzywdy. Ale przecież sam tak nagle nie mógł zniknąć, zostawiając swój rower i wyłączając telefon. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
– Na pewno jest jakieś wytłumaczenie.
– Jeon coś musi ukrywać. – Spojrzał na przyjaciela z powstrzymywaną złością. – Albo on maczał w tym palce, albo ktoś z jego otoczenia. Nie widzę innej opcji.
– Dyżurny już go przesłuchał.
– Nie wiesz co mówił?
– Starałem się co nieco podsłuchać. – Przyznał się policjant. – Ale nic ciekawego nie powiedział. Nic co by wniosło coś nowego do sprawy. Poza... – Dodał z zawahaniem.
– Poza czym?
– Wspomniał o pewnej możliwości zakończenia waszej kłótni. – Wyznał z lekkim zakłopotaniem. – I że to zdarzało się również wcześniej.
Ciężko było mu o tym mówić. Z Yoongim byli najlepszymi przyjaciółmi, lecz Hoseok nie miał pojęcia o tym co dzieje się w ich domu. O tym jednym konkretnym szczególe ich relacji. Nie uważał Mina za osobę agresywną. Oczywiście nie był też ciepłą bułą, bo w tym zawodzie tacy ludzie by nie przetrwali. Jednak nie sądził, że mógł ponosić rękę na swojego partnera. Nigdy nie zauważył nic takiego.
Yoongi szybko zrozumiał co przyjaciel miał na myśli. Był jednocześnie zły na Jungkooka, że śmiał komuś o tym powiedzieć. Z drugiej strony czuł ogromny żal i wstyd, że ktoś wie o tym, o czym sam wolałby nie pamiętać. Co chciałby wymazać z ich związku.
– Czy ty go... – Chciał zapytać, lecz nie umiał dokończyć.
Min w tym momencie się zastanawiał co przyjaciel miał na myśli. Ten jeden raz, ich wieczorną kłótnie? Czy może chciał się dowiedzieć czy kiedykolwiek to miało miejsce.
– To nie tak jak... Wcale nie... – zaczął się plątać. Wczoraj raz go uderzyłem. – Przyznał w końcu, chowając twarz w dłoniach.
Mężczyzna poczuł dłoń na swoich plecach.
– Jaki ze mnie idiota. – Stęknął szczerze żałując swojego postępowania.
– Odnajdziemy go i wszystko naprawicie. Na pewno nie jest tak źle. – Jung starał się go pocieszyć.
Brunet nie byłe tego taki pewien. Bał się, że słowa, które wypowiedział Jimin przed wyjściem nie miały tylko na celu sprowadzenie go na ziemię. Obawiał się, że to naprawdę mógł być koniec ich związku. Tą myśl jednak wypierał z umysłu. Młodszy na pewno chciał nim trochę potrzasnąć by wziął się w garść i zmienił swoje zachowanie, mówiąc to.
Hoseok w końcu musiał wyjść. Yoongi postanowił jednak nie ruszać się z miejsca. Nie zamierzał się wygonić z komendy, nie chciał też jednak przeszkadzać innym wałęsając się po komendzie. Siedział przygarbiony starając się udawać, że wcale go tu nie ma.
Przychodzący do pomieszczenia funkcjonariusze urywali prowadzone rozmowy na widok Mina, zachowując ciszę i posyłając w jego stronę współczujące spojrzenie. Nie zostawali tam na długo. Głos zachowywali jedynie ci co przychodząc na zmianę w pierwszej kolejności zawitali do socjale. Szybko jednak zostawali uciszani, a ktoś tłumaczył im zaraz całą sprawę.
Do uszu Yoongiego mimowolnie wpadały skrawki prowadzonych szeptem rozmów. Większość z nich wyrażała współczucie jego sytuacji.
– Miejmy nadzieję, że szybko się znajdzie.
– Żywy przede wszystkim.
– Na pewno się odnajdzie lada moment.
Jednak znalazły się również mniej miłe słowa.
– Pewnie zapił gdzieś i tyle.
– Jeśli przez takie gówno nie skończę o czasie to składam skargę.
Mężczyzna wszystkie te głosy starał się ignorować. Nie ze wszystkimi utrzymywał dobre stosunki, toteż nie mógł wymagać zrozumienia tej sytuacji. Niektórzy po prostu byli zwykłymi chujami mający przed oczami jedynie czubek własnego nosa.
Czas mijał, ludzie się zmieniali, a poszukiwania nadal trwały bez większego skutku. Nikt go nie widział.
– Może pojedź do domu i trochę odpocznij. – Odezwał się Hoseok podchodząc do niego w cywilnych ubraniach. Skończył już służbę.
– Nie, dzięki. Posiedzę tutaj. Poczekam.
– Jesteś pewien? Dosyć długo jesteś już na nogach. Jadłeś coś w ogóle? – Próbował go przekonać do ruszenia się z miejsca.
– Min. – Odezwał się nowy dyżurny wchodzący do pomieszczenia. – Masz coś co należało do swojego partnera. Technicy zebrali próbki krwi i chcieliby porównać czy należy ona do niego.
Zacisnął szczękę, dziwiąc się, że dopiero go o to proszą. Jeśli w takim tempie jest wszystko wykonywane, to nic dziwnego, że czas odnalezienia osób poszukiwanych jest taki a nie inny. Sam w duchu poprzysiągł już nigdy nie zignorować poszukiwań na jakie zostanie wysłany.
– Hoseok, pojechałbyś do mojego mieszkania i przyniósł szczoteczkę do zębów Jimina? – Poprosił, nie chcąc ruszać się z komendy.
Mężczyzna westchnął, lecz zgodził się. Jak mógł się nie zgodzić, wiedząc ten wzrok przyjaciela, który niemal błagał go by to on pojechał do jego mieszkania, podczas gdy on nadal będzie tu oczekiwał na swoją drugą połówkę.
Brunet podał przyjacielowi klucze do samochodu oraz do mieszkania. Jung wyszedł kierując się w stronę parkingu dla pracowników i wzrokiem poszukując auta należącego do Yoongiego. Miał zamiar szybko wrócić z rzeczami na komendę, jednak posiłek dla przyjaciela był równie ważny. Modlił się by mieli coś gotowego w lodówce by nie musiał zajeżdżać do żadnego sklepu czy knajpy.
Sytuacja Yoongiego w tym czasie praktycznie się nie zmieniła. Nie miał wyboru jak tylko czekać na jakieś wieści.
Jego myśli zaczęły jednak nękać oskarżenia o to, że jego koledzy nie robią wszystkiego co by mogli by znaleźć jego partnera. Doskonale świadczy o tym prośba, którą niedawno wystosował do niego dyżurny. Zaczął się zastanawiać czego jeszcze mogli nie zrobić, z czym zwlekają.
Nie mogąc znieść dłużej bezczynności zaczął ponownie dzwonić do szpitali i wypytać o Jimina. Podobnie postąpił z izbami wytrzeźwień. Minęło kolejnych kilka godzin, odkąd robił to z Jeonem. Niestety sytuacja nie uległa zmianie. Nikt o takich danych do nich nie trafił.
W końcu Hoseok wrócił. Przekazał szczoteczkę do zębów Parka kolegom z odpowiedniego wydziału, po czym wrócił do przygnębionego przyjaciela.
– Proszę. – Powiedział wyciągając w jego stronę pojemnik. – Zjedz coś. Nie możesz się zagłodzić.
Min z niechęcią spojrzał na jedzenie. Nie jadł nic od wczorajszej kolacji, jednak cała sytuacja kompletnie odebrała mu apetyt.
– Za dużo czasu miałeś, że jeździłeś jeszcze za żarciem?
– To z twojej lodówki, więc nie narzekaj tylko jedz.
Mężczyzna westchnął ciężko, lecz poddał się. Przejąłpojemnik wraz z pałeczkami i zaczął wmuszać w siebie jedzenie. Przynajmniej nachwilę udało mu się odgonić myśli od zaginionego.
___________________________
Sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. Gdzie się podział nasz Jiminnie? Czy jest bezpieczny? 🤔
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top